Rozdział 17
W upalny dzień szkoda było nie skorzystać z pięknej pogody.
Leżałyśmy z Ray w cieniu drzewa. Ja na trawie, ona na moich udach. Aż dziwne jak to uczucie mi się spodobało. Miałam ochotę iść na lody, ale wybrałam leżenie z cudowną dziewczyną. Moją dziewczyną. Poza tym na lody chodziłam prawie codziennie, dzień przerwy dobrze mi zrobi.
Dłonią głaskałam jej rude kosmyki, a ona wydawała dźwięki podobne do mruczenie. Z tygodnia związku wywnioskowałam, że często zachowuje się jak kot.
Chwila, moment... Tydzień?!
-Ej, nie byłyśmy jeszcze na randce! - Niemalże krzyknęłam.
-Nieprawda! Byłyśmy, ale o tym nie wiedziałaś. Wiesz, wtedy kiedy chciałam tort.
Tego akurat sama się domyśliłam.
-To się nie liczy! - Zaprzeczyłam.
-A niby dlaczego?
-Bo ktoś uciekł!
Ruda jęknęła przeciągle.
-Obiecuję, że niedługo zabiorę cię na prawdziwą randkę. - Przyżekłam przykładając rękę do serca.
***
Spotkania samorządu ostatnio odbywały się żadziej, ale to nie oznaczało, że mieliśmy mniej pracy. Tego dnia miała się odbyć rada pedagogiczna, do której musieliśmy przygotować odpowiednie dokumenty, chociaż tym raczej powinni zająć się nauczyciele. Może Laure ma rację i naprawdę za dużo w tej szkole robimy? Ale w życiu jej się do tego nie przyznam, bo jesteśmy w czasie wojny!
Dzisiaj tak naprawdę zrobiliśmy zebranie, żeby po prostu było. Tak naprawdę zwołał je Connor, bo nie chciał iść na matmę. Przez radę pedagigczną wszystkie klasy kończyły o tej samej godzinie, więc na tej ostatniej lekcji siedzieliśmy razem, udając, że rozmawiamy o czymś ważnym, aby obronić skarbnika przed odpowiedzią przy tablicy.
Kiedyś uznałabym takie coś za niedopuszczalne, ale teraz to po mnie spłynęło. Ludzie się zmieniają, nawet ja.
Andrea i David właśnie przekomarzali się i kłócili się o prawidłowe zasady gry w uno. Można było odnieść wrażenie, że nic nowego się między nimi nie działo, prawie rzucili się sobie do gardeł, wszystko w normie. Skoro chcieli się tak bawić, nie miałam z tym żadnego problemu, mogłam udawać, że wcale nie przyłapałam ich jak się całują.
Susan czytała książkę, cały czas narzekając na rodzinę jakiegoś Castiela, a Laure przysypiała na jej ramieniu. Nie dziwię się jej, całą noc słyszałam jak się drze grając w jakąś strzelankę. Pół roku temu pewnie wyglądałabym strasznie przez brak snu przez jej darcie mordy, ale teraz byłam już do tego przyzwyczajona. Rachela mówi, że w końcu staję się normalną nastolatką.
-Ej, chodźmy na lody. - Zaproponował Connor, który cały czas wyglądał przez okienko, w obawie przed panią od matematyki.
-Tak! - Zgodziłam się od razu. Mój odwyk lodowy nie przetrwał nawet jednego dnia, bo po spotkaniu z moją dziewczyną (JAK TO DOBRZE BRZMI), poszłam od razu do sklepu i zjadłam dwa.
Reszta samorządu też się zgodziła.
Poszliśmy do galerii handlowej, bo David powiedział, że tam są najlepsze przysmaki i przy okazji dość tanie. To, że jesteśmy bogatymi dzieciakami, nie oznacza, że nie lubimy oszczędzać. Ja na przykład lubię. Jeśli mój plan A nie wyjdzie, przydadzą mi się oszczędności.
Rome widocznie dzisiaj odpuścił sobie szkołę, bo to on nas obsługiwał i nie wyglądał jakby dopiero co przyszedł. Chłopak jest super, dał nam zniżkę. Przyjmując od niego cytrynowego rożka, uśmiechnęłam się szeroko, przynajmniej tyle mogę zrobić dla niego za te wszystkie zniżki. Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy mają znajomości w centrum handlowym.
Mój uśmiech nie uszedł uwadze blond sekretarce, od razu podjęła temat gdy usiedliśmy przy stoliku.
-Podoba Ci się Rome! Widziałam!
No tak, czego innego miałabym się spodziewać? Zdecydowanie czyta za dużo romansów.
Andrea wygląda jakby miała wypluć lody, nie wiem czy ze śmiechu czy zdziwienia. Tylko ona z nich wie o wszystkim.
-To nie prawda! - Zaprzeczyłam.
-Tak czy siak nic z tego nie wyjdzie, Aurelie jest lesbijką. - Odezwała się moja siostra. Miałam ochotę oderwać jej głowę.
-To też nie prawda!
-A więc jednak ci się podoba!
-Nieee - akurat w tym momencie zauważyłam zbliżającą się Ray, Sashę i Arnolda - eeee!
Zdziwiłam się widząc ich, przez to moje ,,nie" wyszło z dziwnym akcentem.
Ruda pomachała mi, a ja jej.
To nie tak, że nie cieszyłam się na jej widok, nawet chciałam podbiec i pocałować ją, ale nasz związek był tajemnicą znaną w małym gronie.
Tylko jak teraz mam wmawiać Susan, największej shiperce w samorządzie, że nie podoba mi się Rome, skoro miłość mojego nastoletniego życia siada nieopodal mojego stolika, wygląd przepięknie, a ja pewnie będę robić cały czas maślane oczy? To jest niewykonalne!
Connor najwidoczniej zauważył jak macham do Ray, ale zinterpretował to zupełnie inaczej.
-Machasz do Rome'a! - Zawołał.
Miałam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam. Współczuję sprzedawcy, jeżeli to wszystko słyszał.
-Naprawdę Connor, naprawę? Ty też? Powiem to głośno i wyraźnie, Rome mi się n-
W tym momencie rozbrzmiał dźwięk zwiastujący sms. Odruchowo sprawdziłam.
Ray gay 🏳️🌈:
Ty, ja, łazienka, teraz
Zanim zdążyłam odpisać, już widziałam jak idzie do toalety.
Co innego miałam zrobić? W prawdzie nie wiedziałam po co, ale każda okazja do spotkania z nią jest dobra.
Wstałam.
-A ty gdzie? - Zapytał David.
-Jak to gdzie? Całować się z Rome'em! - Zawołała entuzjastycznie Susan. Urwę jej kiedyś głowę, obiecuję.
-Toaleta! Tyle!
Nic więcej nie muszą wiedzieć. Poszłam, niepwna co się może wydarzyć, ale też podekscytowana. W końcu to spotkanie z Rachelą, nawet w tak specyficznym miejscu może być fajnie.
Toaleta była prawie pusta. Była tam tylko rudowłosa piękność i gremlin, czyli ja.
Ledwowo co weszłam, a ona pociągnęła mnie w stronę pustej kabiny. Zamknęła nas na klucz. Stałyśmy w milczeniu, wpatrując się w siebie, miała kamienną minę. Niezręcznie. Czas to przerwać, zanim ta żenada będzie mi się śnić po nocach.
-Po co tutaj przyszłyśmy?
W odpowiedzi dostałam tylko śmiech. Teraz tym bardziej nie wiedziałam co się działo.
W końcu ruda podeszła do mnie bliżej, pocałowała mnie. Jej usta znowu smakowały wyśmienicie, kocham je dotykać własnymi wargami. Oddałam pocałunek, jakby to była najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała. Było cudownie...
Było cudownie dopóki nie zaczęłam się zastanawiać po co robić z tego taki sekret. Przecież mogła normalnie napisać, że chce się całować... Chyba, że chodzi jej o coś więcej! W SMUTnych książkach przeważnie tak jest. Ale to nie jest książka.
Jednak jeśli Ray naprawdę chodzi o TO? Oby nie, nie byłam jeszcze gotowa na tak odważny krok. Tylko nie chciałam sprawić jej przykrości. A może chodzi o coś innego?
Poplątałam się, nic nie rozumiałam Nadmierne myślenie nie służy dobrze.
Dziewczyna odsunęła się.
-O co chodzi?
Ponownie w odpowiedzi dostałam śmiech.
-Ha ha! Chciałaś randki, to masz! - Wydusiła, chichrając się.
Randka. Nie seks. Kamień z serca. Poczułam się jakbym była najlżejszym piórkiem na świecie.
Chwila moment. Randka. W toalecie. No nie. Nie wytrzymam z nią...
Teraz zaś czułam się oszukana. Lekkie, głupie, oszukane piórko. Idealnie do mnie pasuje.
-Nie o to mi chodziło!
Zignorowała to. Wolała się śmiać z mojej głupoty, że się nie domyśliłam. Też bym się śmiała na jej miejscu.
-Chodźmy już, bo twoi znajomi zaczną się martwić. Haaa, ha!
Wyszłyśmy, zmierzałyśmy do swoich stolików zachowując pewien dystans. Niby nie musiałyśmy, ale z tym czułyśmy się bezpieczniej, jakby tylko dzięki temu nasz związek dalej mógł pozostać sekretem.
Ray cały czas się śmiała, a przechodząc koło Sashy i Arnolda, zauważyłam, że oni też są rozbawieni. No, już wiadomo kto wpadł na ten genialny pomysł. Ale bez zmartwień, zabiorę Ray na prawdziwą randkę, choćby za cenę życia, oczywiście swojego.
-Zjadłam twoje lody, bo się topiły. - Oznajmiła Laure, gdy tylko usiadłam na swoim miejscu. Cóż, przynajmniej się nie zmarnowały.
-A co ty tam tak długo robiłaś? Czyżby Rome tak bardzo Ci się podobał, że poszłaś si...
Przerwałam jej. Nikt nie musi, a nawet nie powinien, słyszeć jej głupich domysłów.
-Przestań! Łazienka to prywatne sprawy!
-Oj, dobrze wiesz, że tylko żartuję.
Sekretarka się roześmiała, za to Andrea z całych sił starała się tego nie zrobić. Podejrzewam, że domyśla się co się tam działo, ale to tylko jej domysły. Nikt z tej grupy oprócz mnie nie będzie wiedział co tak naprawdę się tam zdarzyło. Nie da się wiedzieć wszystkiego. Choćby samorząd zdobył całą wiedzę świata, tego się nie dowiedzą.
No chyba, że Rachela im powie, ale w to wątpię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top