Rozdział 13

  Minęło kilka dni odkąd Ray zrobiła to co zrobiła. Nie potrafiłam tego ubrać w słowa. Od tego czasu nie zamieniłam z nią ani słowa. Napisałam do niej tylko, czy wszystko okej, ale mi nie odpisała. Byłam tym trochę zmartwiona, ale Sasha zapewniła mnie, że czuje się dobrze. Zapytałam się jej jeszcze, czy ruda jej coś mówiła, ale brunetka nie wiedziała o co mi chodzi.
  Od tamtego czasu też bardzo mało spałam. Tuż po wydarzeniach z galerii z łatwością zasnęłam na kanapie, ale później miałam z tym nie mały problem. Albo leżałam w łóżku i nie mogłam nawet zmrużyć oczu, albo robiłam wszystko, byleby tylko nie spać. To zależało od tego czy miałam siłę myśleć o tamtych wydarzeniach, czy też nie.
  Miało to jednak pewien plus. Może i codziennie byłam niewyspana i wypijałam całe mnóstwo kawy, ale przynajmniej przyzwyczaiłam do tego uczucia. Jeszcze kilka takich nocy i nie będę musiała w ogóle spać! Trzeba szukać pozytywów.

  Bezsenne noce wcale nie były takie złe. O wiele gorsze były dni. Czegokolwiek bym nie zrobiła, w głowie pojawiał mi się obraz Racheli całującej mnie i czułam smak pistacji na ustach. Zaczynałam wtedy myśleć czemu to zrobiła, co miało to oznaczać i czy mi się to podobało, a potem panikowałam i chciałam krzyczeć. Nie mogłam o tym rozmyślać. Bałam się odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale też jednocześnie bardzo ich pragnęłam. To doprowadzało mnie do szału. Musiałam przestać myśleć!
  Znalazłam na to sposób, po prostu robiłam wszystko z większą gorliwością niż zazwyczaj.
  Zadania domowe robiłam po kilka razy, czasami celowo popełniając błędy i zastanawiałam się, jakie oceny bym dostała. Wkułam cały podręcznik do biologii na pamięć, co pięć minut dzwoniłam do Indianki, by spytać się jej czy ma w domu jakieś produkty spożywcze, typu mąkę czy cukier. Na początku ją to bawiło, ale gdy zirytowana przestała odbierać, zaczęłam dzwonić do Connora, Davida i Susan z tymi samymi pytaniami. Oni też po jakimś czasie przestali odbierać.
  Zaczęłam nawet drukować sobie kolorowanki i je kolorowałam, słuchając na fulla muzyki z Heathers. To skutecznie zagłuszało moje myśli. Gdy zaczynała boleć mnie ręka, szłam do Laure. Zadawałam jej różne pytania na temat sportu, typu która z siatkarek w naszej szkole jest najlepsza, jaka jest jej ulubiona drużyna piłkarka czy czym się różni piłka do piłki ręcznej od tej do kosza. Czarnowłosa na początku miło mi odpowiadała, dopóki się nie zirytowała. Wtedy kazała mi ,,wypierdalać", a ja wracałam do kolorowania.
 
Tak mi minęły dni wolne. W szkole na przerwach miałam większy problem. Na lekcjach skupiałam całą swoją uwagę na słuchaniu nauczyciela, na spotkaniach samorządu cały czas udzielałam się w dyskusjach. Kiedy na przerwach  moi przyjaciele powtarzali na kartkówki czy sprawdziany, ja nie miałam co robić, bo w domu wkuwałam na pamięć potrzebne na testy fragmenty. Na takich przerwach miałam czas myśleć, przypominałam sobie Ray i znowu pojawiały się pytania. Wtedy chwyciłam się ostatniej deski ratunku, a przynajmniej pierwszej na którą wpadłam.
Podchodziłam do samotnie stojących uczniów na korytarzu i zaczyłam z nimi rozmawiać. W ten sposób poznałam Mirandę, która opowiedziała mi całą fabułę Inazumy Eleven, Zoję, która nauczyła mnie witać się po rosyjsku, Pię, która podzieliła się ze mną kanapką z serem i Patrica, który wyjaśnił mi jak się gra w statki (Wygrałam z nim tylko raz).
Podczas rozmowy wydawali się dość samotni, więc ich wszystkich ze sobą zapoznałam. Z tego zamętu w mojej głowie powstało coś dobrego, samotnicy znaleźli sobie znajomych. Miło było widzieć, że dobrze się ze sobą dogadują. Raz zaprosili mnie na pizzę, na co chętnie się zgodziłam.
Może trochę ich wykorzystałam, ale koniec końców wyszło dobrze, więc nie czułam się winna.

   Mój dziwny stan pewnie trwałyby znacznie dłużej i zagadywałabym do obcych mi ludzi, gdyby nie moja agresywna siostra.
   Wzrokiem szukałam mojej nowej grupki znajomych, ale zamiast nich zauważyłam Laure. Rozmawiała akurat z Amandą, jej przyjaciółką, która ostatnio często u nas bywała. Dziewczyny rzucały do siebie piłkę.
   Bez zastanowienia podeszłam do nich. Akurat przypomniał mi się mój ulubiony uśmiech Racheli, na co sama się uśmiechnęłam, ale zaraz potem przypomniałam sobie scenę przy gumach kulkach.

-Hej, czy kiedy kot...

Nie zdążyłam skończyć pytania, bo Laure krzyknęła.

-SKOŃCZ ZADAWAĆ TE DURNE PYTANIA!!

   Jakby tego było mało, rzuciła mi w twarz piłką. Chyba naprawdę była na mnie wkurzona.
  W normalnych okolicznościach pewnie nic by mi się nie stało, ale byłam przemęczona i nic nie jadłam od śniadania kilka godzin temu.
  Zrobiło mi się ciemno przed oczami, zauważyłam niewyraźną sylwetkę Laure podbiegającej do mnie. Poczułam jak mnie łapie, a potem było już tylko ciemno.

***

  Obudziłam się u pielęgniarki. Zemdlałam, tyle wiedziałam.
  Pani Headdod była teraz zajęta jakimś uczniem z krwawiącym nosem, więc zapytała mnie czy wszystko w porządku i kazała leżeć.
  Bardzo niechętnie na to przystałam, w końcu pielęgniarki trzeba się słuchać, jest zdecydowanie silniejsza od dwóch nauczycieli od w-f. Przynajmniej tak głoszą plotki, których autentyczności sprawdzać nie chciałam.
  Już po niespełna minucie leżenia wspomnienia napłynęły do mnie jak fala tsunami.
Lody pistacjowe, śmieszna historia o Linie Maar, moje wyznanie, delikatny i współczujący głos rudej... Cisza i wpatrywanie się w gumy, dziwne pytanie i moja zgoda.... Ciepłe wspomnienie.
Potem jej pistacjowo-czekoladowe usta... Ciepło rozlewające się po moim ciele... A na koniec te same powtarzające się w kółko pytania. Czy to pocałunek? Jak powinnam się czuć? Czy ktoś nas widział? Dalej lubię Ray? Czy to pocałunek? Jak powinnam się czuć? Czy ktoś nas widział? Dalej lubię Ray? Czy to pocałunek? Jak powinnam się czuć? Czy ktoś nas widział? Dalej lubię Ray? Czy to pocałunek? Jak powinnam się czuć? Czy ktoś nas widział? Dalej lubię Ray? Czego chcę? Czego chcę?
To ostatnie było nowe. I chyba najgorsze.
Reszta zniknęła gdzieś z tyłu. Teraz krążyło cały czas, nie chciało odejść. Uczepiło się mnie jak pasażyt żywiciela.
Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? Czego chcę? CZEGO CHCĘ? CZEGO CHCĘ?! DO CHOLERY, CZEGO CHCĘ?CZEGO CHCĘ? CZEGO CHCĘ?! DO CHOLERY, CZEGO CHCĘ?CZEGO CHCĘ? CZEGO CHCĘ?! DO CHOLERY, CZEGO Chcę? CZEGO JA DO CHOLERY CHCĘ?!

-NIE MAM POJĘCIA! - Wrzasnęłam.

  Pielęgniarka i chłopak z czerwoną chusteczką obrócili się do mnie, patrzyli na mnie z takim szokiem, jakbym właśnie oznajmiła im, że jestem różowym kucykiem.
  Zawstydzona schowałam twarz w dłoniach.

  Wtedy zrozumiałam, że nie dam rady ukrywać tego w sobie, nie ważne jak bardzo będę się starać, to powróci do mnie ze zdwojoną mocą. Sama nie dam rady, będę musiała z kimś porozmawiać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top