Rozdział 10

  Końcówka kwietnia to jeden z lepszych okresów. W końcu jest ciepło i nie trzeba chodzić w kurtce. Pogoda jest prawie idealna, by wyjść gdzieś ze znajomymi.
W luźniejsze popołudnia chodziłam z Davidem, Connorem, Adnreą i Susan na lody lub do kina. Niestety moje relacje z Laure bardzo się pogorszyły. Nie ma dnia, w którym byśmy się nie sprzeczały, a najgorsze jest to, że nasze kłótnie nie mają żadnego sensu. Ona się wścieka o to, że coś leży nie tam gdzie jeszcze pięć minut temu, ja zaś złoszczę się o to, że ona jest zła. Każda próba złagodzenia konfliktu kończy się jeszcze większym wybuchem złości.
  Źle się z tym czuję, ale nic nie mogę na to poradzić. Dopóki Laure nie przestanie denerwować się na cały świat, my nie przestaniemy się kłócić.
  Za to moja przyjaźń z Rachelą pogłębiła się. Dalej uczę ją fizyki, lecz często też chodzimy na spacery do parku i na lody. Ray żartuję, że te  owocowe sorbety mi kiedyś nosem wyjdą. Trudno jej się dziwić, bo jem je prawie codziennie, jak nie z nią to z samorządem. Ale co poradzić, skoro tak je uwielbiam, a zwłaszcza z dobrym towarzystwem?
  Z Ray jednak nie chodzimy tylko na lody, również też na gofry. Dziewczyna je kocha i zawsze zamawia tego z największą ilością dodatków. Podwójna bita śmietana, truskawki, jagody, nutella, polewa krówkowa i kolorowa posypka. Później jest cała ubrudzona w tych słodkościach i próbuje to zlizać. Z rękami idzie jej całkiem nieźle,  wokół ust już nie bardzo. To bardzo uroczy widok, lubię go porównywać do puchatego misia oblizującego pyszczek z miodu. Zrobiłam nawet  kilka zdjęć jak dziewczyna próbuje się do czyść ze słodkich kremów ustawiłam to sobie na tapetę. Po kłótniach z siostrą, patrzenie na ten obraz naprawdę poprawia mi humor.
  Sasha i Arnold często też nam towarzyszą. Z nimi jest o wiele śmieszniej, a po incydencie gdzie razem z brunetką namówiłyśmy chłopaka, by założył sukienkę zrobioną z firanki, śmiało zaczęłam nazywać ich przyjaciółmi.

  Nie można jednak zapomnieć, że dalej trzeba chodzić do szkoły.
Szłam właśnie korytarzem, nawet nie wiem gdzie i po co. Chyba chciałam się tylko przejść. Mój samotny spacer nie trwał długo. Podbiegli do mnie Sasha, Arnold i Rachela.

-Heeeeeja Aurelie! A może wolisz Księżniczko? To  dwudziesta siódma pozycja w zeszycie Ray ze zdrobnieniami dla ciebie! - Zaczął chłopak.

-Łżesz jak pies! - Ruda uderzyła go w ramię. - To dwudziesta dziewiąta... - Dodała szeptem. - Dobra, nie ważne! Sasha organizuje nocowankę z filmami i wręcz błagała, żebym cię zaprosiła!

  Sasha zrobiła pozę jakby była super bohaterką.
  Zaczęłam się zastanawiać nad propozycją. Właściwie czemu nie? Rodziców nie ma, więc wystarczy tylko im napisać, że idę do przyjaciółki i nie będą mieć żadnego problemu, a mnie przyda się wieczór bez kłótni z Laure.
  Był też jeszcze jeden argument aby się zgodzić, ten najważniejszy; Świetna zabawa!

-Przyjdę! Tylko kiedy i gdzie?

  Brunetka natychmiast zaczęła przeszukiwać swój plecak.
  Wyjęła różową kopertę z namalowanym słoniem i moim imieniem. Wręczyła mi ją, a ja od razu ją otwarłam. yjęłam z niej zaproszenie z grafiką ,,Alvina i Wiewiórek", zaczęłam czytać.

Sorki, ale akurat nie uważałam na lekcji, gdzie typiara  tłumaczyła jak napisać zaproszenie. Pomijając ten fakt, bardzo serdecznie zapraszam cię drogi szczęściarzu bądź szczęściaro na nocowanko ❤️
Przyjdź w ten piątek około 18, nie wcześniej, bo wtedy jeszcze rodzice będą w domu, który przy okazji znajduje się przy ulicy Rzeczywistej 64.
OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA
Papatki 😘

  Uśmiechnęłam się odruchowo czytając to zaproszenie. Było na swój sposób wspaniałe, chociaż niepoprawne, biorąc pod uwagę to jak pisze się zaproszenia, ale i tak było to najlepsze zaproszenie jakie kiedykolwiek dostałam. Nie było tak nudne i sztywne jak wszystkie inne, które kiedykolwiek wpadły mi w ręce. ,,Wyjątkowe" to idealne określenie. Obiecałam sobie, że w domu przyczepię je sobie do tablicy korkowej.

-Tylko weź kogoś ze sobą! Im nas więcej, tym weselej! - Zdążyła jeszcze powiedzieć Sasha, zanim Rachela klepnęła ją w ramię i krzyknęła ,,Berek!".
Uwielbiałam tę grę! Bez zastanowienia od razu przy łączyłam się do zabawy.

***

  Dom Sashy wyglądał o niebo lepiej niż mój. Ogród przypominał las wróżek, było w nim pełno różnokolorowych kwiatów i kilkanaście jałowców, prawie nigdzie nie prześwitywał trawnik . Na środku znajdowało się małe rybie oczko.
  Jej dom odznaczał się zaś białą barwą, a na nim wymalowane było ogromne drzewo z różowymi pąkami, które w oddali wyglądały jak wróżki! Wejście znajdowało się na tarasie, prowadził do niego kamienny chodnik.
  W porównaniu z tym domem wyjętym z fantasy, mój był naprawdę nudy.

  Jako gościa wzięłam ze sobą Adnreę. Mimo, że wszyscy ze szkolnego samorządą (oprócz Laure) są moimi przyjaciółmi, to właśnie ona dostałała tytuł najlepszej przyjaciółki.
  Sasha gdy tylko nas zobaczyła wybiegła przez tarasowe drzwi, nie zakładając nawet butów. Za nią wylecieli Ray, Arnold i dziewczyna o fioletowych włosach i z siniakiem pod okiem.
W większości się wszyscy znaliśmy, tylko ja i Indianka musiałyśmy przedstawić się dziewczynie, która jak się później okazało miała na imię Brittney.

  Chciałam się dowiedzieć, czy w środku dom Sashy też wygląda jak chatka wróżek, jednak ona tak szybko zaprowadziła nas do swojego pokoju, że mogłam dostrzec tylko tapetę w holu z czerwonymi różami oraz to, że schody są drewniane.
  Gdy się po nich wspinałyśmy, Andrea zapytała się czemu jest nas tak mało, skoro każdy zaproszony miał wziąć ze sobą gościa.

-Aaaaaa, no bo zaprosiłam samą siebie i wzięłam ze sobą Brittney, a Ray i Arnold nie mają przyjaciół. - Odpowiedziała gospodyni, a ruda i chłopak spojrzeli na nią jakby chcieli ją zabić.

  Pokój brunetki nie był ogromny, ale w sam raz by nas wszystkich pomieścić. Ściany były białe, ale w niektórych miejscach były odciśnięte farbami dłonie. Na środku leżał szary dywan, a w kącie znajdowało się przestronne biórko. Na przeciwko widniało ogromne łóżko z baldachimem, a zaraz obok lustro ze światełkami, toaletka i gigantyczna szafa. Pod oknem stał stół, a na nim maszyna do szycia. Obok zaś widniał manekin. Pomieszczenie było utrzymane w niegagannym porządku, totalne przeciwieństwo pokoju Ray.
  Był jednak jeden element, który do niego nie pasował, kilka materacy na samym środku, ale zostały pewnie tu przyniosione tylko ze względu na to, żebyśmy mieli gdzie spać.

  Od razu gdy weszliśmy do pomieszczenia, Sasha podbiegła do okna z naprawdę piękną białą firanką i wyjęła zza niej pustą butelkę po winie. Uniosła ją jakby była jakimś trofeum.

-Plan jest taki! Filmy będą wieczorem, a najpierw zagramy w butelkę! Od razu zaznaczam, że to nie ja wypiłam to wino.

-Snapchat mówi coś innego. - Przewrócił oczami Arnold.

-Mam tego screany. - Zaśmiała się Ray.

-Myślałam, że to sok, nie czepiajcie się!

   Wszyscy, oprócz brunetki, wybuchnęliśmy śmiechem, a potem usiedliśmy w kręgu na dywanie. Sasha, jako gospodyni, zakręciła jako pierwsza.
   W napięciu czekaliśmy na kogo wypadnie. To było napraaaaawdę długie kilkanaście sekund. Siedziałam obok Indianki i Brittney i kiedy butelka zaczęła zwalniać, siedzieliśmy jak na szpilkach. To było uczucie, jakbyśmy toczyli ze sobą wojnę z bombami atomowymi. Czwórka wygranych, którzy nie będą musieli nic robić i jeden przegrany z wyborem pytania lub wyzwania. Ja przegrałam, wybrałam pytanie.

-Okej Aurelie, podoba Ci się ktoś? Tylko szczerze! - Sasha wyszczerzyła się jak wiewiórka z kreskówki.

-Hmmmm... Raczej nie, chyba. - Odparłam niepewnie. To była moja wyuczona odpowiedź, ale nigdy nie byłam jej w stu prencentach pewna. Teraz miałam wrażenie, że to co powiedziałam jest totalnym kłamstwem, tylko nie do końca wiedziałam dlaczego.

   Sasha z jakiegoś powodu chciała położyć rękę na ramieniu Racheli, jakby chciała ją pocieszyć, ale zanim to zrobiła ruda ją ugryzła. Gra toczyła się dalej, wszyscy, by było zabawniej, przez resztę zabawy wybieraliśmy jedynie wyzwania. Brittney weszła do wanny pełnej lodowanej wody w ubraniu, Andrea pomalowała sobie całą twarz czerwoną szminką, Arnold wyrecytował ,,Inwokację" piskliwym głosem, Sasha ubrała sukienkę-firankę (to było od Arnolda), a Ray wypiła na raz cały karton pomarańczowego soku.

   Graliśmy, wymyślaliśmy głupie wyzwania i śmialiśmy się z naszej głupoty, a czas mijał za szybko. Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy było ciemno, a my byliśmy cali brudni w różnych produktach spożywczych, głównie w mące. Czysty pokój Sashy na końcu naszej zabawy przypominał chlew. Nas to jednak nie bardzo obchodziło, ani brud na nas, ani na podłodze.
Brunetka schowała butelkę z powrotem za firankę.

-Czas na film! - Ogłosiła Sasha. - No dobra, to co oglądamy?

  Tpu pojawił się pewien problem, bo każdy miał inne upodobania co do filmu. Ja oczywiście zaproponowałam ,,Heathers", Ray ,,Barbie i Sekret wróżek", Arnold ,,Następców", Andrea jakiś słaby horror, Sasha jakiś obrzydliwy horror, a Brittney ,,Koe no Katachi", choć nikt nie wiedział co to znaczy.
  Ostatecznie, by zapobiec kłótni urządziliśmy losowanie i wygrał film Sashy.

   Obejrzeliśmy pół godziny horroru i jednomynie stwierdziliśmy, że jest on zbyt obrzydliwy, abyśmy mogli kontynuować seans. Mimo później pory zgodziliśmy się wszyscy, aby obejrzeć jeszcze Barbie. Te horrory były tak okropne, że musieliśmy włączyć coś co pozwoliłoby nam zapomnieć o tych strasznych widokach, chociaż jeszcze pewnie długo będziemy przypominać sobie o tym w nieodpowiednich chwilach.
   Na szczęście kreskówka skutecznie pozwoliła nam zapomnieć o jakiś trolach i flakach. Wróżki stanowiły bezpieczną przystań, gdzie mogliśmy się śmiać i uśmiechać, bez odruchów wymiotnych.
Arnold i Brittney gdzieś w połowie zasnęli, a kiedy brunetka włączyła anime o niesłyszącej dziewczynce, ja również zaczęłam przysypiać. Nie żebym nie lubiła anime, po prostu byłam strasznie śpiąca.
Już prawie zasnęłam, kiedy poczułam, że ktoś się na mnie kładzie. Byłam zbyt zmęczona, żeby się poruszyć, ale otworzyłam jedno oko, by przynajmniej sprawdzić kto to.
To była Rachela, właśnie układała głowę na mojej klatce piersiowej. Wydusiłam z siebie tylko krótkie ,,hm?", żeby dowiedzieć się o co chodzi. Odpowiedź dostałam prawie natychmiast.

-Ostatnio ją byłam twoją poduszką, spłać swój dług. - Uśmiechnęła się niczym niewinne dziecko, które właśnie zjadło ostatniego pączką.

  Urocze, zdążyłam pomyśleć, zanim  zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top