Rozdział 9
I tak jakoś minął mi piątek. Był śnieżny, pochmurny. Sasuke po tamtym incydencie nie odezwał się do mnie. Nawet nie próbował. I chwała mu za to! Zrobiłam wreszcie ten tatuaż.
W sobotę miałam spotkać się z Hinatą. Ubrałam ciepłe jeansy i sweterek w kolorze ecru. Zarzuciłam kurtkę i kozaczki oraz zawiązałam szalik na szyi. Wyszłam, nikomu nie mówiąc. Poznałam idealnie Konohę, więc nie miałam problemu z rozpoznaniem terenu. Czekałam pod metrem z kubkiem gorącej czekolady i komórką. Delikatnie popijałam napój, uważając by się nie oparzyć. Ku mojemu zdziwieniu, przyszły dwie wiadomości.
13:33
Sasuke: Sorki za tamto. Tak jakoś wyszło.
Sakura: Gówno obchodzi mnie twoje przepraszanie.
Sasuke: Jak chcesz. Tylko nie przybiegnij potem z podkulownym ogonem.
To on wreszcie przepraszał mnie, czy drwił ze mnie? Na usta cisnęły mi się tylko cztery słowa. Jest mi go żal. Duma, aż tak bardzo wpływa na niego?
Nieznany: Jak tam u ciebie, Sakurcia? Przepraszam, że tak bez uprzedzenia wyjechałem.
Sakura: Kim jesteś?
Nieznany: Ach, no tak. Zmieniłem numer dawno temu. Jestem Sasori, skarbie.
Sakura: Okeej...?
Zmieniono pseudonim na "Sasori".
Sakura: U mnie okej, a u ciebie?
Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Może i lepiej? Nadal kuje mnie w sercu, kiedy wiem, że mój najlepszy przyjaciel jest w złej organizacji. Martwię się i choćby na złamanie karku polecę za nim, jeśli poprosi. Ale również nie zdradzę tym moich nowych znajomych. Mam sprzeczne emocje co do tego. Poruszyłam gwałtownie głową na boki. Z boku musiałam wyglądać jak wariatka. Nie czas na takie myśli.
— Sakura...? — do moich uszu doszedł cichy pomruk. Podniosłam głowę do góry i wyłapałam dziewczynę tęczówkami.
— Hej, Hina. — uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła gest.
— Wszystko w porządku? — zapytała, pesząc się.
— Jasne. — pociągnęłam ją w stronę akademika. Mam tyle pytań do niej! Weszłyśmy do środka, zdjęłam swoją kurtkę i buty oraz pozostałe akcesoria. Zawiesiłam je na wieszaku, odebrałam ciuchy Hyuugi i wykonałam tą samą czynność. Była bardzo niepewna. Ruszyła za mną po schodach do pokoju. Usiadłyśmy na łóżku, spojrzałam za okno. Padał śnieg, jak codziennie.
— Jak tam u ciebie, Hinatka? — zaczęłam pierwsza. Jakoś wszelkie emocje ze spotkaniem, ulotniły się. Do tego palce u rąk ścierpły mi. Położyłam łokieć na parapecie i patrzyłam na ludzi po drugiej stronie ulicy. Trochę nie miło z mojej strony, ale jakoś nie potrafię teraz inaczej.
— U mnie dobrze, Sakura-san. Jak żyje ci się w akademiku? — Czemu nie dziwi mnie te pytanie? Wszystko idzie według stereotypu... Jaka ja jestem zrzędliwa! Usiadłam po turecku, a zmarznięte dłonie ułożyłam w kieszeni. Lekko uśmiechnęłam się.
— Typowo. Trochę gotuję, trochę piorę, prawie jak w domu. A ty? Mieszkasz z rodzicami?— lekko zarumieniła się i głęboko westchnęła. Poprawiła długie, czarne włosy za ucho. Była piękna, do tego jej nietypowe liliowe tęczówki.
3rd person
— Tak... — cicho wymruczała pod nosem i zaczęła opowiadać dalej.— Mój tata jest bardzo srogi w stosunku do akademików. Tylko dzięki mojemu kuzynowi, Neji'emu, przyszłam tu.
— Dlaczego tak? — Zaciekawiona Haruno wyprostowała się i bystrze spojrzała na przyjaciółkę. Panowała idealna cisza. Hinata bała się odpowiedzieć. — Wiem, że coś jest na rzeczy, mów kochana!
— Bo, my... Wiesz coś o organizacji Konohy?— Dziewczyna zabawiała się palcami, ciągle denerwując się.
— Jasne, jestem ninja. Ty zresztą też, prawda? — Różowowłosa przechyliła głowę na bok i pokrzepiająco dodała.— Nikomu nie powiem!
— Jesteśmy najlepsi, jeśli chodzi o ochronę, przez nasz bystry wzrok...Klan Hyuuga został doceniony, a mój tata jest bardzo za zasadami, które ustalili przodkowie. Musze mówić mu o wszystkim. Albo mamie, która i tak mnie kryje. Nie mogę wyjść za kogoś z poza rodziny. Mogę chodzić do szkoły publicznej, tylko dlatego, że jest tam Neji-niisan. — w jej delikatnych oczach pojawiły się łzy. I ona potrafi mordować? Sakura przytuliła ją mocno do siebie.
— Musisz mu się postawić. Niekoniecznie dzisiaj, stopniowo. Od wyjść z przyjaciółkami bez zapowiedzi do randek. Rządź swoim życiem! — Haruno delikatnie gładziła ją po plecach, czekając, aż się uspokoi. Kiedy tak się stało, odsunęła się i złapała ją za dłoń.— Słyszę, że przyszli. Zapoznam cię z Naruto, chociaż go miej więcej znasz. Wiem, że ci się podoba!
— Nie prawda, Sakura-san! — Nie zdążyła przeciwstawić się, bo zaciągnęła ją na dół. Minęły Sasuke, który ciągle przypatrywał się Haruno, co nie uszło uwadze delikatniejszej koleżance. Pokój był rozjaśniony, mimo ciemności za oknem, tętnił życiem. Blondyn siedział na kanapie i głośno gestykulował do wyższego i starszego kolegi. Różowowłosa złapała drugiego za ramię i wyprowadziła go z pomieszczenia, po drodze dając dziwny znak Uzumaki'emu.
#
— Co się dzieje, Sakurcia? — zagadał starszy Uchiha, stojąc w przejściu.
— Tak trudno to zauważyć? Hinata i Naruto są w sobie zakochani! — fuknęła zła. Niby bystrzy, a tu coś takiego. Haruno jest koleżanką blondyna od niedawna, a wie więcej niż on. Podparła się o ścianę i z pod przymrużonych powiek patrzyła na chłopaka.
— Rozumiem. — wyszczerzył się i poczochrał ją po włosach. Różowowłosa nadal była zła.— Okres się zbliża?— zażartował. Nawet Sasuke mocniej otworzył oczy ze zdziwienia. Sakura zacisnęła pięści, druga podświadomość kazała jej zabić go za te słowa. Ruszyła z miejsca, prawie nie zauważalnie, celując dłonią w brzuch Itachiego. Ten bez problemu uniknął jej, ale mniejsza przeciwniczka podcięła mu nogi. Bez oparcia upadł na ziemię.
— Więcej. Tak. Nie. Mów. — wysyczała i wróciła do pokoju. Bracia spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
— Jak, ty to? Przecież jesteś niezdarą! — powiedział Sasuke, a w zamian otrzymał mocne uderzenie w głowę.— Auć, za co bracie!?
— Za to, że jesteś baranem i nie umiesz się ugryźć w język! — dopowiedziała Sakura, znikając w salonie. Usiadła na pufie obok zakochanych. Naruto, jak Naruto, zagadywał Hinatę, która speszona odpowiadała na wszelkie pytania. Wyglądało to przekomicznie. Zajęci sobą, nawet nie zauważyli dziewczyny. A ta spokojnie przeglądała społeczności.
#
Kiedy nadszedł wieczór, Naruto zadeklarował, że odprowadzi na przystanek Hinatę. Sakurze odpowiadało to, więc zgodziła się na taką opcje.
— A tylko zrób jej krzywdę, to nie dożyjesz jutra! — zaśmiała się, przecierając mokre talerze, odebrane od Sai'a.
— Saki! — wyglądał jak zbity pies.
— Jak Hyuuga użyje swoich umiejętności, to nawet ja cię nie uratuję. — dodała, aby wejść na ego blondyna. Popatrzył zdziwiony na nich. Złapał czarnowłosą do siebie i mocno przytulił. Zaczerwieniona do granic możliwości, pisnęła cichutko.
— Hinatka nie zła, nie zrobi mi krzywdy! — puścił ją i pochwycił jej dłoń. Wyszli z domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top