Rozdział 13
Postawiłam kubek gorącej herbaty na parapecie i spojrzałam w ciemne niebo. Moje myśli nadal krążyły wokół świąt. Czułam się tam jak u siebie w domu. Przyjęli mnie ciepło, a co najważniejsze-nie byłam sama w święta. Zdarzył się cud, bo Sasuke nie nakrzyczał na mnie, ani nie obraził. To jednak coś. Poza tym Itachi dużo gadał ze mną, można powiedzieć, że przeszło mu całe te "zakochanie". No i zdobyłam najlepszego przyjaciela na świecie. Naruto też zyskał w moich oczach. Obecnie leżę na łóżku i odpoczywam. Przed chwilą czytałam książkę i... I w sumie tyle. Dostałam okropnego lenia po przyjeździe, co jest mało podobne do mnie. Muszę poprawić kondycję, bo Orochimaru zabije mnie na treningach, ale jest tak zimno i ciemno...A na siłkę nie zamierzam wyrzucać kasy. Wstałam i rozprostowałam odrętwiałe kończyny. Lekko zaspana, sięgnęłam po telefon z półki. Jeszcze dwa dni i szkoła.
Sprawdziłam powiadomienia i odpisałam na smsy. Hinatka tak słodko przeżywa seriale, które ogląda. Mogłabym dokończyć Grę o Tron, ale jakoś nie mam ochoty. Może z Saiem coś porobię? Wyszłam z przytulnego miejsca i skierowałam się najpierw do jego pokoju. Niestety był pusty, został tam tylko telefon. To niemożliwe, złapałam go i zbiegłam po schodach w dół. Coś albo ktoś przykuł moją uwagę. Itachi stał w kuchni nad zlewem, a poza nim nikogo nie było. Wyglądał jakby miał zemdleć. Podbiegłam do niego, a ten gdy tylko mnie zobaczył, coś schował i odwrócił się.
— Itachi?— chciałam mu jakoś pomóc, moje wewnętrzne ja chciało. Dotknęłam koszuli chłopaka, a ten szybko złapał moją dłoń.
— Zostaw mnie. — krótko odpowiedział. Zmartwiło mnie to bardziej. Nie zachowywał się jak on. Rozumiem, że nie musi być codziennie pogodny, ale na pewno nie jest taki jak teraz.
— Ale Ita...
— Zostaw mnie, kurwa!— ścisnął mój nadgarstek, wywołując w nim ból. Skuliłam się i lekko wycofałam. Przeraziłam się nie na żarty. W oczach pojawiły mi się łzy, puścił mnie lekko zdziwiony. Gdy tylko to zrobił, wróciłam na górę, trzaskając drzwiami. Usiadłam na podłodze. Bardziej opadłam, ale co tam. A mogłam nie schodzić. Czasami lepiej nie wiedzieć. Itachi pewnie ma zły dzień, jeszcze nikogo nie ma. Tak, na pewno! Co najmniej chciałbym w to wierzyć. Kilka razy oddychałam głęboko, a kiedy łomoczące serce ustało, sięgnęłam po moją komórkę. Braciszek zapomniał ją to pewne. Napisałam smsa do Naruto, czy przypadkiem nie wie, gdzie pracuje. Czuję się okropnie jako siostra, skoro nawet nie zapytałam o jego pracę. A co jak jest hostem i robi TO? O, nie, nie, ja mu wybiję te pomysły z głowy! Wstałam z zimnego podłoża i otworzyłam szafę. Wybrałam ciepły sweterek w granatowym kolorze i czarne, jeansowe spodnie. Odczytałam informację i zapisałam ją w notatniku. Kafeteria I klub "Dango", ulica Sarutobiego 3. Nie toć, że mają galerię to ulicę własną? Trochę to ekstrawaganckie. Do torby schowałam książki i kartę biblioteczną. Tutejsze lektury są ciekawe, pewnie w Sunie też były, ale nie zwracałam na nie uwagi. To był dla mnie dziwny i niemiły okres życia, ale cóż, jak to mawiają? Na błędach uczymy się? Gotowa, zeszłam cicho na dół. Ubrałam kozaczki i kurtkę. Na dworze, mimo zaledwie czternastej, świeciło pustakami, słyszałam nawet stukanie własnych obcasów. Ruszyłam przed siebie, śnieg również towarzyszył mi w spacerze. Ale nie był nieprzyjemny. Po tym w domu, czuję się wyprana z uczuć. Przez krótki okres czasu, chociaż dla niektórych ponad miesiąc to dużo, zdarzyło się zbyt wiele dla mnie. Czasami tęsknię za Suną i brakiem samotności, ale zaraz przypominam sobie o ciotce i przestaję żałować. Widząc mały szyld, kąciki moich ust podniosły się do góry. Otworzyłam przeszklone drzwi, a towarzyszył temu charakterystyczny dźwięk dzwoneczków. Starsza pani o pulchnej budowie ciała wyszła z pokoju, witając się ze mną. Wymieniłam przeczytane książki na nowe i wyszłam. Wstukałam ulice na mapę, a po chwili szłam żwawo do miejsca docelowego. Na szczęście znajduje się to w centrum, więc nie będę zmuszona podróżować podejrzanymi uliczkami. Przechodząc, dostrzegłam moich znajomych, z uśmiechem na ustach weszłam do lokalu. "Ichiraku Ramen", uwielbiam ich firmę. Pewna blondyna od razu mnie rozpoznała. Przez chwilę otworzyła usta, oniemiała. No tak, nie widziała mnie z pięć lat?
— Sakura!? — wstała od stołu, zwracając uwagę rozmówców.
— We własnej i niepowtarzalnej osobie, Temcia. — wtuliłam się w jej tors. Ma bardzo ładny zapach, karmelowy? Powinnam wspomnieć, że Temari mieszkała w Sunie, ale jakiś czas temu musiała przeprowadzić do Konohy. Z resztą chodzę z Gaarą do klasy, nie mówił jej nic?
— Dawno się nie widzieliśmy! Może posiedzisz sobie z nami? Pogadamy. — gestem ręki zaprosiła mnie do stołu.
— Bardzo chętnie, ale dziś nie mogę. Muszę zanieść bratu komórkę. Zapytaj swojego o mój telefon, umówimy się kiedyś. — dodałam i wyszłam. Jak miło mieć takich bliskich jak ona. Pamiętam jak przyszłam pierwszy raz do ich domu. Mieszkali sami, Gaara totalnie mnie zignorował, a Kankurō jąkał się co drugie słowo. Zmienił się? W końcu jest pełnoletni i pracuje. Włożyłam zmarznięte dłonie do kieszeni. Jak mogłam zapomnieć o rękawiczkach? Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jutro Nowy Rok. Święto, które powinno się spędzać na imprezie lub z ukochaną osobą. Kiedy ostatni raz kogoś pokochałam? Chyba rodziców, ale po ukończeniu dwunastu lat to przeminęło. Tylko Sai jest bliską mi osobą, ale nie powiem mu wszystkiego. Nie jestem samotna, ale jestem. Brzmi to głupio, ale trochę logicznie. Nie mam po prostu osoby, której się wygadam szczerze, bez zahamowań. Stojąc przed drewnianymi drzwiami, otworzyłam je niepewnie. W środku ujrzałam długą ladę i mężczyznę, który mieszał drinki. Tak, to był braciszek. Przez chwilę żałowałam, że tu przyszłam. Jednak nie zatrzymałam się. Szybkim krokiem podeszłam do niego i usiadłam na stołku. Nie było nikogo, oprócz mnie i dwóch innych mężczyzn oraz kobiety w średnim wieku.
— Sakura? — zapytał niepewnie.
— Chyba mnie pan z kimś pomylił. — dodałam zdenerwowana. Spokojnie dziewczyno, spokojnie. — Przyniosłam ci telefon.
— No tak, zapomniałem. Dziękuję mała.
— Mała to jest twoja...
— Sakura!!!
— No już, przepraszam. — Pozostałe osoby w lokalu podeszły do nas, jakiś mężczyzna oparł się na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się na jego dotyk. Delikatnie strzepnęłam jego dłoń, prostując się. — Czy mógłbyś przedstawić swoich znajomych?
— Jasne. Wysoki i rozbudowany mężczyzna to Kisame, niższa kobieta to Yui Sarumi, a ostatni z nich to Setso. — każdy z nich przedstawił się również sam. Bardzo mili ludzie, Kisame to ciemnowłosy facet o rysach niczym rekin i kilku kolczykach, między innymi w języku, brwiach i uchu. Sądzę, że jest kulturystą, ale głupio mi spytać go o to. Nazwisko to Hoshigaki. Tak usłyszałam, ale mogę się mylić. Yui to właścicielka klubu, a Setso jej syn i pracownik. Rozmawiałam z nimi długo, wydają się w porządku. Może nawet dostanę pracę tutaj? Kilka groszy przy duszy się przyda.
— Sai co robisz jutro? — zapytałam przyjaźnie, pijąc już trzecią szklankę wody.
— A co jest wtedy? — odparł, czyszcząc kubki i zmywając naczynia. Zupełnie jak barman.
— Nowy rok, głupku. — potargałam jego smoliste włosy. Jak to możliwe, że tak się różni ode mnie i drugiego brata?
— A no tak. Idę na randkę z dziewczyną.
— Uuu, opowiesz mi jak było. Czyli zostaje sama.
— Naruto?
— Hinata i randka.
— Itachi?
— Praca.
— Sasuke?
— W życiu! — wyrzuciłam ręce w górę. Ja i on? Niee. Chociaż ostatnimi czasy jest miły i całkiem spoko. Co nie zmienia faktu, że nie zamierzam z nim wychodzić w taką noc!
— A może wyjdziesz z nami, Sakurcia? — wtrącił się Hoshigaki.
— Na serio Kisame? Nie wiem...— odkręciłam się na hokerze w jego stronę, stał dumnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Na serio wygląda jak rekin.
— Nie daj się prosić. Będę ja, Konan i Yahiko. Może wpadnie jeszcze Deidara.— skądś kojarzyłam to imię. Tylko skąd? Miałam złe przeczucie co do tego, ale ostatecznie zgodziłam się, aby z nimi wyjść. Jak zniknę, będzie wiadomo kto mnie porwał. Przegadałam z nimi jeszcze około dziesięć minut, po czym opuściłam klub. Ściemniło się już zupełnie, a dobijała jedynie dziewiętnasta. Szybkim krokiem ruszyłam na przystanek...Stojąc i czekając na autobus, który był niedaleko, dostałam smsa. Odczytałam go i zamarłam. Sasori potrzebował natychmiastowej pomocy. Ale on jest w Akatsuki, to wróg. Jednak to mój przyjaciel, jedyny w tamtym czasie. Do tego bus zaraz odjedzie. Ścisnęłam pięści nie wiedząc co będzie najlepsze. Drzwi zamknęły się z piskiem, a ja odetchnęłam. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam do wyznaczonej lokalizacji...
Kolejna część jak widać c; Jakoś średnio mi się ją pisało, znów wracamy troszkę do głównej akcji. Do następnego :3
Wasza IGotSwagLikeAKitty
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top