Rozdział 1
Pierwszy dźwięk jaki roztoczył się po pokoju nie był przyjemny. Budzik odbijał się po pokoju echem, przez co obudził młodą dziewczynę.
Z początku delikatnie przekręciła się na bok. Spojrzała na wyświetlacz telefonu, który wskazywał równą ósmą. Różowe kosmyki rozpływały się po satynowej pościeli, ale nie na długo. Sakura zerwała się z łóżka, po czym podeszła do szafy. Szare, krótkie spodenki zamieniła na czarne, jeansowe, a białą zwiewną bluzeczkę okryła granatową bluzą. Dobrała komplet bielizny i tak gotowa zeszła na dół. Oprócz kręcącego się po kuchni Pana Kakashiego, panowała cisza. Haruno podeszła bliżej do blatu i lekko oparła się o niego.
— Dzień dobry, proszę pana. —uśmiechnęła się szczerze, ukazując szereg białych ząbków.
— Oh, Sakurcia! Cześć. — spojrzał na nią przelotnie i wrócił do gotowania. — Mów mi Kakashi.
— Wolę już Kakashi-sensei. —dodała, ale nie otrzymała odpowiedzi. Uznała to za zgodę. Usiadła na kanapie, ale czując ciepło pod pośladkami odskoczyła jak poparzona. Czarne tęczówki wpatrywały się w nią z ubawem.
— Przepraszam! — krzyknęła i ukłoniła się przed mężczyzną. — Zapewne Uchiha Itachi. — cała czerwona ponowiła swój czyn i chwilę później opierała się o sofę.
— Nie wiedziałem, że taka ślicznotka będzie mieszkała ze mną pod jednym dachem. — ucałował jej dłoń i liczył na pozytywne skutki.
— Pff. —warknęła i wstała. — Kolejny podrywacz.
— Oj, oj, sorki! No weeeeź, Saki. — ruszył za nią, ale zatrzymał się, widząc brata w przejściu. Jego wzrok był dziwny, skierowany na różowo włosą piękność.
— Uparciuch. — napuszyła policzki. — Pod jednym warunkiem. Pokażesz mi okolicę.
— Mam pracę z Sai'em. Sasuke jest chętny, prawda? — dodał bez zastanowienia. Zdezorientowany młodszy z pokolenia kiwnął głową, po czym zmroził ją wzrokiem i odszedł.
Jaki sztywny ehhh.
Mam wrażenie, że uważa się za cud świata.
— No ej, ten sztywniak? — Itachi wybuchł śmiechem, trzymając się za brzuch.
— Nazwała... Nazwała cię sztywniakiem!
— To nie prawda! — krzyknął z drugiego końca pokoju, trzymając szklankę z sokiem. Dziewczyna poszła w jego ślady. Do całego zgromadzenia wbiegł blondas z Haruno. Sai przytulił siostrę i uwiesił się na jej ramieniu. Niecałe pół godziny później, wszyscy zjedli śniadanie, pozmywali i dosłownie rozpłynęli się w swoje strony. Sakura nie pozostała dłużna i jak na sobotę-wypoczywała. Rozłożona na wszystkie strony świata, wylegiwała się na łóżku starszego. Czarno włosy przeglądał kolejne wydania hentai, z tego co wiedziała to mangi dla dorosłych... Kiedy zaczęła się nudzić, telepatycznie przekazywała mu wiadomość, żeby zwrócił na nią uwagę. Jednak dziewczyna chyba nie posiada owej zdolności, bo nie ruszył się na milimetr. Dopiero po dosadnym chrząknięciu, popatrzył na nią.
— Saaai.
— Saaakura. —przedrzeźniał ją dalej.
— Gdzie znajdę jakaś pracę dorywczą? Nudzi mi się! — wszelkie zarzuty wypowiedziała na jednym wdechu.
— Możesz pracować u nas. Ale na razie nie musisz. Ucz się, od poniedziałku chodzisz do Akademii. — jedną dłonią sprawnie zakreślił stronę na której skończył i wstał. Wyjął garnitur z szafy, która stała pod oknem. Ogółem panowały tu zimne kolory, głównie niebieski. Wyposażenie pokoju było identyczne jak jej, szafka, łóżko, biurko z krzesłem. Dodatkowo w rogu był mały regał z książkami. Nie musiała czytać tytułów, bo 18+ odznaczało się na każdej dużą, czerwoną trzcionką. Kiedy brat był gotowy do wyjścia, spojrzała na niego. Wyglądał na przystojniaka, aż zagwizdała.
— Do twarzy ci w tym. — wstała i klepnęła go w pośladek. Po tym geście uciekła do swojego pokoju. Usłyszała tylko śmiech rodzeństwa. Usiadła na parapecie, przy otwartym oknie. Nogi położyła na zewnątrz, lekko wzdychając. Jeszcze niedawno mieszkała z ciotką. Nieraz potrafiła się na niej wyżyć brutalnie. Kiedy rodzice dowiedzieli się o tym, od razu podali ją na policję. Jako, że jest niepełnoletnia, miała wybór- albo jeździć po świecie z matką i ojcem, albo zamieszkać w pensjonacie. Ale co o tym myśli? Nie jest źle, prawda? Na wyciągnięcie ręki ma ukochanego braciszka, jedyną bliską jej osobę. Naruto mimo porywistego charakteru, daje się lubić, ba! Nawet po tym "intymnym" incydencie, sama śmiała się z tego w duchu. Itachi może być pomocny, widać, że nie jest typowym podrywaczem. Raczej ma gorsze początki i przywitania. Co do jego brata...
Typowy buc! ~Krzyknęła w myślach. Do lubianych nie należał. Przecież nic mu nie zrobiła! Na jakiej podstawie był wredny?
Nie każdy musi się uśmiechać jak ty Haruno!~odpowiedziała jej podświadomość.~Nie każdy potrafi być sztuczny na zawołanie.~jej alter ego zjechało ją do zera. Na jej policzku pojawiła się łza, a w tym momencie do pokoju ktoś wszedł. Czarno włosy popatrzył na nią zdziwiony.
— Puka się! — krzyknęła zezłoszczona.
— To rusz tyłek, mam cię oprowadzić czy nie? Czekam na dole, masz pięć minut.— odwarknął. Po tym zamknął drzwi donośnym hukiem. Niedbale starła wodę z twarzy, zeskoczyła na zimną posadzkę i spojrzała w małe lusterko na biurku.
—Nie jest źle. — niemrawo uśmiechnęła się, poprawiła strój i wyszła. Zbiegła po schodach na dół, założyła buty i wybiegła. Sasuke stał oparty o murek, a wzrok miał nieobecny. Odchrząknęła, na co zareagował spojrzeniem na nią.
— Gotowa?
— Jak widać.— ruszyli w lewo, zaraz za furtką. Dokładnie analizowała co gdzie jest. Po długim spacerze rozumiała miej więcej, jak dojść do najbliższego sklepu, parku oraz księgarni. Wrócili wieczorem, więc pod budynkiem podziękowała mu za oprowadzanie.
— Ja idę jeszcze do sklepu. Co chcecie na kolację? — dodała, mijając go. Bez dalszego słowa wszedł do domu. Jeszcze raz przypomniała sobie mapę w myślach. Analogicznie do tego, szła i skręcała, aż zauważyła duży szyld z napisem 24/7. Pogratulowała sobie w duchu, jak zawsze instynkt nie zawodził. Nie wiedząc co mogą chcieć na posiłek, wybrała ryż, warzywa i kilka przypraw. Jak coś zostanie, jeśli są w domu. Zapłaciła za zakupy i ruszyła w stronę Akademika Team 7. Mijała zakręty niepewnie, czując na sobie przenikliwy wzrok. Serce zabiło jej ze zdwojoną siłą, kiedy ktoś dotknął jej ramienia. Chciała pisnąć z przerażenia, ale męska dłoń nie pozwoliła jej. Wciągnęła ją do bocznej uliczki.
Uchiha po przekroczeniu progu, zamknął drzwi na zamek i zdjął buty. W salonie panował gwar, ale nie przyjemny. Czuł jakby zła aura panowała nad pokojem. Wchodząc usiadł przy stole, gdzie znajdowała się większość mieszkańców. Bo przecież różowo włosej nie było, prawda?
— Czekaliśmy na waaas... Gdzie Sakura? — zapytał białowłosy. Z pod maseczki można było "zauważyć", że jego mina była zmartwiona. Symbolizowały to też zmarszczone brwi.
— Poszła do sklepu. A co? — zapytał lekko zdziwionym tonem. Coś się stało?
— Kurwa. — Itachi przeklął, ale zaraz został zbesztany przez właściciela za wulgarność.— Czerwoni uaktywnili się w tej okolicy, prawdopodobnie na chwilę. Ale są, liczy się fakt. Musimy ją odszukać!— krzyknął i oderwał się od miejsca posiedzenia i popędził w stronę wyjścia.
— Itachi! Zostajesz tu! Wiesz, że mogą cię złapać! — w stół uderzył o dziwo drugi Uchiha.
— Pozostali idą! Już! — wydał komendę Kakashi-sensei...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top