Rozdział 12 - Powrót

Żołnierze jechali dalej, wtedy zrobiono kolejną przerwę.

-Ruszamy w dalszą drogę, gdy tylko ustalimy naszą pozycję. Miejcie się na baczności!- Poinformował ktoś resztę.

Levi ruszył do żołnierza który wcześniej prawie zginął. Facet przystanął przy nim wyciągając z kieszeni pewien przedmiot. -Kapitanie Levi..- Wyjąkał chłopak. Jego oczy cały czas były szeroko otwarte, a z nich wypływały łzy. -Ja..- Zaczął. -To dowód, że żyli.- Wypowiedział jedynie ciemnowłosy. -Przynajmniej dla mnie.- Dodał wręczając mu wypruty wcześniej znak Zwiadowców. -To należy do Ivana.- Rzecz jasna skłamał. Chłopakowi zaczęły trząść się ręce. Następnie ponownie zaczął głośno płakać. -Kapitanie..- Wypowiedział tylko.

Levi ponownie ruszył wsiadając na swojego konia. -Ruszamy dalej!- Oznajmił ktoś. Olive udała się do brata. -Wydaje mi się, czy kulejesz?.- Powiedziała podejrzliwie na niego zerkając. Chłopak próbował do tej pory zataić ten fakt. -Trochę pobolewa mnie noga, to nic wielkiego.- Wypowiedział tylko. -Musisz bardziej uważać.- Stwierdziła patrząc smutnie. -Dzięki za troskę.- Odezwał się tylko ze spuszczoną głowa. -Przecież zawsze się o ciebie troszczę.- Prychnęła, leciutko się uśmiechając. -Oczywiście.- Prychnął, a jeden z jego kącików lekko się uniósł. Usta Olive lekko się rozchyliły z niedowierzania. -Czy ty właśnie sugerujesz że nie!?- Warknęła powstrzymując się przed roześmianiem, jednocześnie szturchając go ręką. -Skądże.- Powiedział nieco prześmiewczo. -Ale ty jesteś!- Zaczęła się głośno śmiać. Teraz chłopak lekko ją szturchnął.

Wyprawa ciągnęła się ponownie w najlepsze. Eren który do tej pory był nieprzytomny, w końcu się obudził, rozmawiając natychmiast z Mikasą, która cały czas nad nim czuwała.

W końcu dotarli też do murów. Wielu żołnierzy prowadziło swoje konie, ludzie jak zawsze gadali, obserwując zawiedzione miny Zwiadowców.

-Szanowny kapitanie Levi, moja córka jest w pańskim oddziale.- Przy rodzeństwie zjawił się starszy mężczyzna. -Jestem ojcem Petry.- Wyjaśnił szeroko uśmiechnięty. -Chciałem z panem zamienić słówko, zanim się z nią zobaczę.- Zaczął. -Przysłała mi list.- Uniósł białą kopertę.

-Wspomniała, że docenił pan jej umiejętności i pozwolił jej wstąpić do swojego oddziału. Dodała, że chce się dla pana poświęcić.- Mówił facet. Po policzku Olive spłynęła łza słysząc jego słowa - jak dobrze że mężczyzna nie widział jej twarzy. Słowa faceta trafiały wprost w jej serce. Zawsze uważała że nie istnieje nic gorszego od utraty własnego dziecka. Dlatego gdy już sama zostanie matką, nigdy nie pozwoli by jej dziecko się narażało. 

-Cóż, jest chyba zbyt roztrzepana, by zastanowić się, co czuje jej ojciec.- Zaśmiał się lekko. -Jako jej ojciec uważam, że jeszcze trochę za wcześnie, by wychodziła za mąż.- Stwierdził. Na twarzy Levia panowała pustka. Nie wiedział co powiedzieć, i czy w ogóle coś mówić.

-Jest jeszcze bardzo młoda i całe życie przed nią.- Dodał mężczyzna.

Tym razem wszystko poszło nie tak. Ogromne koszta i bardzo duża liczba ofiar spowodowały, że zaplecze polityczne Zwiadowców straciło na wiarygodności. Odpowiedzialni za porażkę, zostali wezwani do stolicy. Erena oddano w ręce Żandarmerii...


Zwiadowcy jechali w karocach, prowadzonych przez co najmniej dwa konie. W jednym z nich znajdował się dowódca Erwin. W innej Olive oraz Levi. Rodzeństwo siedziało koło siebie milcząc. Levi był ubrany w zwykłe ciuchy. Miał na sobie garnitur oraz białą koszule, jak i eleganckie buty. Ciemnowłosa ubrana była w pudrową różową koszulę, oraz w czarną spódnice która sięgała jej do kolan. Na jej nogach znajdowały się buty na niewysokim obcasie, a pod koszulą ukryty był wisiorek który niegdyś dostała po mamie. Erwin miał na sobie mundur Zwiadowców. Eskortę pilnowali między innymi nowi rekruci którzy mieli dopilnować, aby Zwiadowcy trafili bez komplikacji przed sąd.

W tym czasie Armin rozmawiał w ciemnej uliczce z Annie, dziewczyna zgodziła się wyprowadzić jego, Erena oraz Mikase z miasta, aby nie zostali złapani.

-To tam!- Powiedział Armin podchodząc do schodów. Wszyscy podeszli do ciemnego zejścia. W dół prowadziło kilka schodków. Cała czwórka stanęła przed nimi zerkając w dół. -To tutaj?- Zdziwiła się blondyna.

-Zgadza się, przejdziemy tym przejściem.- Odpowiedział Armin. -To ruiny podziemnego miasta, którego budowę kiedyś porzucono.- Wyjaśnił chłopak. Trójka prócz Annie ruszyła schodząc kilka stopni.

-Dostaniemy się tędy w pobliże zewnętrznej bramy.- Dodał jeszcze blondyn. -Poważnie? Niesamowite.- Odezwał się Eren hektycznie się odwracając. Spojrzał na dziewczynę która nadal stała przy wejściu, nie schodząc. -Annie?- Zdziwił się brunet. -Co z tobą?- Zapytał.

-Tylko mi nie mów, że się boisz ciemności i ciasnych pomieszczeń.- Powiedział lekko prześmiewczo zielonooki. -Tak, boję się.- Odpowiedziała smutnie dziewczyna. -I nie dziwie się, że tak śmiały i lekkomyślny drań nie jest w stanie zrozumieć uczuć słabej i delikatnej dziewczyny.- Dodała.

-Dziewczyna potrafiąca jednym kopnięciem zakręcić mężczyzną w powietrzu nie może być słaba.- Stwierdził Eren. -Skończ z tymi głupotami i rusz się!- Dodał ruszając głębiej w dół. -Nie, nie przejdę tym przejściem.- Powiedziała stanowczo.

-Tam jest strasznie.- Dodała natychmiast. -Jeśli nie pójdziemy górą, nie pomogę wam.- Zakończyła. Zapadła cisza. -Co ty wygadujesz, do cholery?! Złaź tutaj natychmiast!- Warknął brunet. -Przestań się wygłupiać!- Krzyknął. -Eren nie krzycz.- Upomniała go Mikasa. -Nie musisz mu zakazywać Mikasa.- Stwierdziła blondyna.

-W końcu z jakiegoś tajemniczego powodu od dłuższego czasu nie mijaliśmy żadnych ludzi.- Powiedziała spokojnie. Chyba dotarło do niej, że Zwiadowcy wiedzieli o jej małej tajemnicy.

-Rety, czuję się zraniona.- Wyjąkała smutnym tonem. -Kiedy zacząłeś patrzeć na mnie takim wzrokiem, Arminie?- Zapytała. Chłopak miał lekko zmarszczone brwi. -Annie, dlaczego miałaś wtedy przy sobie sprzęt do trójwymiarowego manewru Marco?- Chłopak zadał własne pytanie nie odpowiadając na to od blondyny. -Doskonale pamiętam nawet najmniejsze wgniecenia i zadrapania na jego sprzęcie, ponieważ razem przeprowadzaliśmy konserwacje.- Wyjaśnił. -Dlatego wiedziałem.- Dodał.

-Rozumiem.- Dziewczyna na moment odwróciła od nich wzrok. -Po prostu go znalazłam.- Odpowiedziała. -Więc to ty zabiłaś dwójkę tytanów, których udało nam się złapać?- Armin zadał następne pytanie. -Może tak, może nie.- Odpowiedziała znudzonym tonem. -Jeśli doszedłeś do tego miesiąc temu, dlaczego nie zareagowałeś od razu?- Także zapytała. -Ponieważ nawet teraz nie mogę w to uwierzyć!- Uniósł się chłopak. -Chciałem wierzyć, że mi się przewidziało. Dlatego nie reagowałem!- Mówił blondyn.

-Ale co z tobą?- Powiedział, na jego twarzy panowała złość ze smutkiem. -Gdybyś mnie wtedy zabiła, nie byłabyś wtedy w takiej sytuacji.- Dodał. Znowu zapadła chwila ciszy. -Racja, w pełni się z tobą zgadzam. Nie sądziłam, że będziesz w stanie zapędzić mnie w kozi róg. Zastanawiam się, dlaczego cię wtedy oszczędziłam.- Wypowiedziała dziewczyna. -Annie, nadal istnieje szansa, że mówisz to wszystko, ponieważ masz zryte poczucie humoru! Dlatego zejdź do nas!- Uniósł się znowu Eren.

-Możesz czegoś dowieść przez głupie zejście do podziemi! Więc złaź tutaj natychmiast!- Krzyknął brunet. -Nie mogę.- Wyparła się znowu. -Jestem fatalnym żołnierzem.- Dodała smutnym tonem nawet nie patrząc na trójkę.

-Nie gadaj głupstw! To przestaje być śmieszne!- Krzyknął znowu Eren. -Porozmawiajmy, Annie! Nadal nie jest za późno na dialog!- Wrzasnął także Armin. -Dość tego.- Odezwała się Mikasa zdejmując z siebie zieloną pelerynę. -Nie mogę już tego słuchać.- Ujawniła że ma na sobie sprzęt do trójwymiarowego manewru. -To bezcelowne.- Wyciągnęła miecz. -Znów pokroję cię na kawałki, kobieto tytanie!- Dziewczyna się uniosła.

Blondyna jedynie zaczęła się głośno śmiać. -Arminie, cieszę się, że mogłam być dla ciebie dobrą osobą. Wygrałeś swój zakład. Jednakże.. gra o moją stawkę dopiero się zaczyna!- Powiedziała z uśmiechem zbliżając swojego palca do ust.

Armin szybko wyciągnął flarę i wystrzelił granat hukowy. Do dziewczyny podbiegło kilkoro mężczyzn oraz kobiet, którzy ją łatwo unieruchomili. Dziewczyna i tak była ubezpieczona. Z jej pierścionka wyłonił się szpikulec, który sobie wbiła w palca. Następnie rozbłysły się tylko pomarańczowe pioruny, a wszystkich ludzi, którzy ją trzymali, wyrzuciło w powietrze albo spaliło na popiół. Mikasa w ostatnim momencie chwyciła Erena oraz Armina ciągnąc ich w głąb tunelu..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top