Rozdział 1 - Opowieść o Rodzeństwie


Gdzieś w podziemnym mieście, jeszcze wiele lat przed tym całym szaleństwem z tytanami i przerwanymi murami, na świat przyszła dwójka niewinnych dzieciaczków. Można wprost powiedzieć że mieli pecha. Bowiem urodziła ich Kuchel. Prostytutka. Ojciec oczywiście nieznany.

Mimo wszystko przez jakiś czas zajmowała się dzieciakami, chłopcu dała na imię Levi, a dziewczynce Olive. Od malutkiego rodzeństwo było do siebie bardzo przywiązane. Niestety zamiast być lepiej - wszystko toczyło się w kierunku dna. Kobieta nagle zmarła, pozostawiając dwójkę samym sobie. 

Aż do tego pamiętnego dla nich dnia. Dwójka jak zawsze siedziała w kącie. Olive lekko się przytulała do brata, było zimno. Obydwoje byli wychudzeni, bladzi i zaniedbani. Nagle otworzyły się drzwi, a do pomieszczenia wszedł facet. Był wysoki. Na głowie miał kapelusz, a ubrany był w białą koszulę, ciemne spodnie i brudny płaszcz. W ręku trzymał sporą rozmiarów torbę. 

Facet natychmiast podszedł do łóżka nawet nie zamykając drzwi. Spojrzał na kobietę. Następnie rzucił nieśmiesznym żartem. -Trochę ci się schudło, Kuchel..- 

-Ona nie żyję.- Odezwał się nagle słabym głosem Levi. Chłopczyk siedział z przygnębioną miną. Olive tylko lekko z przestraszoną miną spoglądnęła na stojącego przy łóżku faceta. -A wy?- Spytał. -Żyjecie? Bo nie wyglądacie?- Dodał, patrząc na to w jakim stanie byli. Jego uwaga wydawała się być słuszna. -No nie wierzę.- Odezwał się znowu facet. 

-Wiecie chociaż kim jesteście?- Zapytał. -Jak się nazywacie?-
-Levi.- Odpowiedział słabo chłopczyk. Facet zerknął teraz na dziewczynkę, jednak ta nie odpowiadała, nadal milczała. -Śmiało.- Zachęcił ją do odezwania się. -Olive..- Odpowiedziała cicho nadal tuląc się w braciszka. -Po prostu Levi i Olive.- Dokończył chłopczyk. Facet rzucił torbę robiąc kilka kroków w tył a następnie osunął się po ścianie. 

-Teraz rozumiem, Kuchel..- Powiedział pod nosem. -Masz rację.. Z takim nazwiskiem lepiej się nie afiszować.- Dodał poprawiając się na podłodze naprzeciwko dwójki. -Ja jestem Kenny.- Przedstawił się. -Po prostu Kenny.- Dodał od razu. 

-Kuchel była moją znajomą.- Wyjaśnił. -Miło mi was poznać.- Uznał. -Chyba nie chcecie spędzić tutaj reszty swoich dni?- Zapytał. Levi pokręcił negatywnie głową, jednak co mógł zrobić? Po krótkiej rozmowie, facet zabrał dwójkę do jakiegoś mniejszego baru. Zamówił dzieciom chleb oraz wodę, samemu kupując sobie mocniejszy trunek. Dzieci zaczęły tak zachłannie jeść jakby nigdy nie jadły imienia. Olive nawet posłała lekki uśmiech facetowi. 

Oczywiście nie zostawił ich. Nauczył ich jak posługiwać się między innymi nożem, na marginesie, wszystkiego co było potrzebne do przeżycia.

Czas mijał powoli. Levi był raczej ponury, czego nie dało się powiedzieć o prawie zawsze uśmiechniętej Olive. Nie ważne co robiła, czy trenowała posługiwania się nożem, czy dokuczała bratu, na jej twarzy zawsze gościł uśmiech. Czasem irytowało to Kennego, jednak czy można być złym na tak uroczą istotę?


Pewnego razu Olive wpadła w kłopoty. Goniła ją trójka nieznajomych. Jej brata nie było w pobliżu. Tak właściwie to nawet nie zauważyła kiedy się rozdzielili. Dziewczynka zaczęła uciekać, jednak w końcu została wepchnięta w kozi róg. Mimo umiejętności posługiwania się nożem, strasznie się bała. Jej zielone oczy były rozszerzone do ogromnych rozmiarów, a ręka trzęsła się niemiłosiernie. 

-Co z nią zrobimy?- Zapytał jeden. -Sprzedamy ją na czarnym rynku.- Drugi wzruszył ramionami. -Odłóż ten nóż dziewczynko. Zrobisz sobie jeszcze krzywdę.- Odezwał się trzeci lekko się zbliżając. -Nie podchodź!- Wrzasnęła nakierowując w jego kierunku nóż. Dwójka się zaśmiała. -Ostra jest.- Odezwał się ten pierwszy. 

Wtedy jeden z facetów rzucił się w jej kierunku, dziewczynka w ostatnim momencie zrobiła unik. Po czym poczuła falę gorąca. Jej ręka przestała się trząść, a zbierające się w oczach łzy, przestały się zbierać.

Następnie biorąc głęboki wdech wbiła facetowi nóż w brzuch. -Odwalcie się!- Wrzasnęła, wyciągając i ponownie wbijając narzędzie. Facet złapał się za krwawiące miejsca patrząc na swoich towarzyszy. Drugi ruszył w jej kierunku, jednak natychmiast drasnęła nożem jego twarz, bo czym omijając ostatniego zaczęła uciekać. 

Niestety to nie był koniec, dziewczynka została złapana za kostkę przez co runęła na ziemię. -Mała zdziro, zaraz ci pokażę!- Warknął facet. Olive lekko pisnęła zostając szarpnięta za włosy w górę. Wtedy z jej rąk został wybity nóż. Jej oczy powiększyły się do ogromnych rozmiarów, jednak nie dlatego że się bała, a dlatego że z ogromną siłą została rzucona o podłoże. Po czym facet kopnął jej drobne ciało, z jej ust natychmiast wyleciała krew. 

-Zabijesz ją idioto!- Wrzasnął jego kolega. Facet zerknął w jego kierunku. Wtedy mimo bólu, Olive podniosła się, w jej ręku znajdował się podniesiony przed chwilą niewielki kamień, którym natychmiast zaczęła bić natręta po głowie, do momentu w którym facet nie runął na podłogę. -Też chcesz oberwać?- Zapytała poważnie ostatniego. Klęczący przy koledze facet przełknął głośno ślinę. -Idź już sobie..- Powiedział z przerażeniem w głosie. 

Dziewczynka bez słowa się odwróciła i ruszyła w kierunku można to nazwać - domu. Na jej twarzy gościł uśmiech. Jednak chyba nie miała powodu do dumy. Idąc, straciła nagle przytomność. Zanim jednak upadła na ziemię, zdążyła wyszeptać imię brata.

Chwilę później szukający ją Levi wreszcie ją znalazł. Przytargał ją do domu gdzie od razu opatrzył krwawiącą głowę siostry. -Coś ty robiła..- Wyszeptał pod nosem.
Kilka godzin później otworzyła oczy. Natychmiast poczuła ból głowy. Lekko się podniosła, od razu zauważyła śpiącego obok Levia, oraz siedzącego na fotelu nieopodal Kenny'ego. Wpatrywał się w dziewczynkę. -Co się wydarzyło?- Zapytał od razu. -Próbowali mnie porwać.- Dotknęła bolącej głowy, jej opuszki palców poczuły bandaż. 

-Zdajesz sobie sprawę, co by było, jakby cię nie znalazł Levi?- Spojrzał poważnie. -Wiem.. Ale słuchaj. Poradziłam sobie z nimi sama. To tak właściwie to było.. Dziwne..- Powiedziała pod nosem. -Już się obawiałem że nie poszłaś po Ackermannach.- Cicho się zaśmiał. Olive lekko uniosła brew. -No nie ważne. Prześpij się jeszcze trochę.- Podszedł wręczając jej szklankę z wodą, jednocześnie ostrożnie głaskając ją po głowie. Dziewczynka uśmiechnęła się zaczynając pić. Gdy wyzerowała napój oddała Kenny'emu szklankę dziękując. Następnie położyła swoją głowę na poduszkę, zasypiając. 


Kilka miesięcy później, nie działo się nic nadzwyczajnego. Kolejna bójka. Levi napieprzał jakiegoś chłopaka po twarzy. Nic nadzwyczajnego. Olive stała wpatrując się w krwawiącego faceta. Nic nadzwyczajnego. Niespodziewanie stojący za nią Kenny ruszył w jakimś kierunku. Po chwili dziewczynka chciała coś powiedzieć, jednak ujrzała jedynie jego odchodzącą sylwetkę. 

Po powrocie do domu, także go w nim nie było. -Nie mówił że dokądś idzie.- Zauważyła lekko zmartwiona. -Na pewno za niedługo wróci.- Stwierdził Levi rozsiadając się. Olive usiadła przy oknie patrząc przez nie. 

Tak właśnie minęło wiele lat. Niestety facet nie raczył wrócić. Bliźnięta stały się samodzielne. Dwójka stała się praktycznie nierozłączna. Nawet mimo różnic charakteru, świat nauczył ich, że tak naprawdę mają tylko siebie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top