Prolog
Cześć. To znowu ja w kolejnej części. Właściwie to nie wiem co tu napisać więc zostawię to tak jak jest.
Prysznic. Potrzebny mi prysznic. Znowu to zrobiłam. Znów postanowiłam wskoczyć do żołądka tytana. No ale musiałam. Przecież nie mogłam pozwolić by to wielkie brzydkie coś pożarło moją siostrę! Tak. To było piękne wejście. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Chociaż to się zdarzyło jakieś dwie, może trzy godziny temu.
Jak zwykle walczyłam u boku Levi'a kiedy kontem oka zobaczyłam jak pewien wyjątkowo paskudny Tytan wsad za sobie do ust moją małą siostrzyczkę! W mniej niż dwie sekundy znalazłam się przy nim i zdążyłam wskoczyć do jego paszczy na chwile przed zamknięciem. Jak zwykle zaczepiła haczykami o gardło bestii i zeszłam niżej.
- Może pomóc? Co Amiś? - Zapytałam uśmiechnięta. Jej mina wrażała tyle emocji na raz. Strach, zdziwienie, zadowolenie, ulgę i wiele wiele innych.
- Jesteś duchem? - Zapytała otwierając szeroko oczy. - Przecież nie żyjesz. Sam kapral Levi mnie o tym powiadomił. To ten Tytan cię pożarł? Straszysz tu?
- Tak, wiesz straszę ludzi przed śmiercią. - Śmieje się delikatnie. - To co wychodzisz na powierzchnie czy jeszcze chcesz sobie popływać?
- Wiesz. Chętnie wyjdę. - Złapałam ją za rękę i wyciągnęłam na język bestii. Ugh... teraz tylko czekać aż ktoś dorwie tego tytana. Albo ktoś łaskawie będzie chciał wejść do paszczy. Jak na zawołanie Tytan otworzył paszcze a do środka wleciała pewna mała kuleczka gniewu. Normalnie rodzinka w komplecie. Po chwili niezręcznej ciszy Ami postanowiła rozluźnić atmosferę. - To jak? Może...
- Cisza. - Przerwał jej Levi. - Ile razy mam ci powtarzać, że tak nie można. Że możesz zginąć. - Wzdycham głęboko. Nikt z nas tak naprawdę nie pamięta o tym, że siedzimy zamknięci w paszczy tytana. To tylko sauna która udekorowana jest zębami, i językiem i śliną ściekającą z podniebienia. - Brudno tu.
- Stoimy na języku tytana kapralu Levi. To normalne, że jest tu brudno. - Mówi Ami lekko speszona. Zaraz. Czy ona się rumieni?! Kiedy już miałam prosić Levi'a o wyciągnięcie nas stąd ktoś wyciął nam olbrzymią dziurę w policzku potwora.
- Kapralu Levi! - Ten głos. Ten przesłodzony głos który aktywuje się w pobliżu kaprala. Anie. Moja najlepsza przyjaciółka z korpusu szkoleniowego.
Nawet przyjemne wspomnienie. Szkoda tylko, że kiedy już wyjdę spod prysznica czeka mnie długa pogawędka z kapralem.
Tak prolog. Przyznam się bez bicia, że nie umiem pisać prologów. Ale staram się i mam nadzieje, że to docenicie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top