19


Wiatr rozwiwał moje włosy. Ale czy to napewno wiatr? To ja spadam. Coraz bliżej i bliżej. Ciemno zielona trawa skąpana w świetle księżyca a zaraz obok ciało. A obok ciała czerwona kałuża błyszcząca w świetle księżyca. Coraz bliżej. Życie przelatuje mi przed oczami. Szczęśliwe chwile z siostrą którą zostawiam spadając w dół. Coraz bliżej. Szczęśliwe chwile z rodzicami do których się zbliżam. Im niżej tym bliżej do nich. Coraz bliżej. On. On który spadł z dachu i zapewne nie chciałby mojej śmierci. Coraz bliżej. Coraz bliżej do spokoju. Coraz bliżej i bliżej do spotkania z ciemną trawą która utuli mnie do snu i zaśpiewa swoją kołysanke. Coraz bliżej.

*

Nim się obejżałam weszłyśmy na mur. Mam dobrą okazje żeby ją zepchnąć ale nie mam już po co. Skoro kaprala już nie ma to ta wojna nie ma już sensu. Westchnęłam głęboko i spojżałam w dół.

- Leniwa jesteś Anielo. - Teraz mam już pewność, że to ona. Chociaż wcześniej też już to podejrzewałam to tak czy siak teraz jestem już pewna na sto procent. - Ile zamierzasz jeszcze spać kochana? - Co? Popatrzyłam na nią pytająco. Miała na twarzy taki ciepły uśmiech. Taki prawdziwy... ale od czasu kiedy się tu pojawiła udało mi się rozpoznać w miej wspaniałą aktorkę. - Nic mi nie odpowiesz? - Przewróciłam oczami. - Czyli to tak się traktuje własną siostrę? - Jesteś potworem a nie siostrą! - Ładnie cię wychowano.

- Ja przynajmniej nie doprowadziłam do rozpadu twojego związku. Chociaż taka żmija i tak nikogo nie ma. - Warknęłam na nią.

- Potraktuj to jako przysługę. Przynajmniej wiemy, że nie kochał szczerze. - Tu muszę jej przyznać racje. Gdyby nie ona dalej żyłabym w kłamstwie o naszej wspaniałej miłości.

- Chociaż muszę przyznać, że było to trochę wkurzające kiedy nazywał mnie twoim imieniem. - Niewiem czy mam się cieszyć czy płakać. Z jednej strony pomylił mnie z dziewczyną która jest moją siostrą, więc nie miał zamiaru mnie zdradzić. Ale z drugiej strony pomylił mnie z inną! Jak można pomylić własną dziewczyne. A nie. Przepraszam. Narzeczoną z inną kobietą? - Ale w łóżku jest nieziemski. - Mówi to tak jakbym tego nie wiedziała. Co ona sobie myśli? Że jestem z kimś przez taki kawał czasu i jeszcze do tego nie doszło? Chociaż nie wiem czy to dobrze czy źle. Przewracam oczami i znowu patrzę w dół. W dół ku ciemnej plamie która w rzeczywistości jest zieloną trawą. Poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę. Moja własna siostra. A raczej potwór którym jest. - Myślimy o tym samym. Wiem to. Tam są rodzice i on. Ciekawe kogo wybierze tam na górze. - Wykorzystując sytuacje, że już mnie trzyma, sama złapałam jej dłoń i przechyliłam się do przodu.
Zimny podmuch owiał moją twarz. Puściłam jej dłoń. Spadła szybciej i szybciej uderzyła w ziemie. Nie wiem czy to takiej śmierci bym jej rzyczyła. Ale przynajmniej ten świat już nigdy nie pozna jej przebiegłości oraz zła.
Wiatr rozwiwał moje włosy. Ale czy to napewno wiatr? To ja spadam. Coraz bliżej i bliżej. Ciemno zielona trawa skąpana w świetle księżyca a zaraz obok ciało. A obok ciała czerwona kałuża błyszcząca w świetle księżyca. Coraz bliżej. Życie przelatuje mi przed oczami. Szczęśliwe chwile z siostrą którą zostawiam spadając w dół. Coraz bliżej. Szczęśliwe chwile z rodzicami do których się zbliżam. Im niżej tym bliżej do nich. Coraz bliżej. On. On który spadł z dachu i zapewne nie chciałby mojej śmierci. Coraz bliżej. Coraz bliżej do spokoju. Coraz bliżej i bliżej do spotkania z ciemną trawą która utuli mnie do snu i zaśpiewa swoją kołysanke. Coraz bliżej.

Jasne światło i irytujący równomierny dźwięk w niczym nie przypominającym dźwięku dzwonu który często słyszałam rano. Irytujący dźwięk i dźwięk czyjegoś oddechu. Głośnego i brzmiącego jakby ta osoba oddychała przez maskę. Jakby ta osoba była tuż przy mnie. Irytujący dźwięk, oddech i szum. Tak jakbym nadal spadała. Podobny ale jednak inny. Znajomy ale tak odległy. Irytujący dźwięk, oddech, szum i stłumiony śpiew ptaków. Ptaków które nie raz słyszałam o poranku. Ptasia melodia która toważyszyła mi każdego ranka. Ptasia melodia o której zapomniałam zajmując się własnymi problemami. Irytujący dźwięk, oddech, szum, ptaki i ostre białe światło przez które nie mogę utrzymać otwartych oczu. Przez które chce zasłonić oczy ręką ale czuje się jakbym była niczym warzywo. Nie zdolne do ruchu. Nie możliwe jest przeżycie takiego upadku. Umarłam. Jestem tego pewna.
Poczułam coś na policzku. Jakby delikatny dotyk. Ale nic co znam. Po chwili ktoś siłą otwiera mi oko i świeci jasnym światłem. To samo dzieje się z drugim. Słyszę jakiś głos ale mam wrażenie jakby docierał do mnie znad wody. Tak jakbym była pod jej powierzchnią. Ale dobrze wiem że tam nie było wody. Tylko mięciutka zielona trawa i twarda ziemia.
Syknęłam cicho kiedy dotknięto mojego ramienia. Chwile puźniej ktoś trzasną drzwiami. Irytujący dźwięk, oddech, szum i ptaki, oraz jasne światło które zbladło. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do oświetlenia i potrafiłam zauważyć kilka drobnych Szczegułów. Kilka plam na suficie.
Za każdym razem kiedy otwierałam oczy chociaż na chwile potrafiłam zobaczyć coś więcej. Okno bez zasłonek. Lampa na suficie. Szum okazał się być wentylatorem. A irytujący dźwięk okazał się być kardiomonitorem który stale informował lekarzy czy jeszcze żyje czy już umarłam. A głośny oddech to mój oddech. Oddycham przez maskę przez którą podawany jest mi stale tlen.
Ktoś otworzył drzwi. Spojżałam kątem oka w tamtą stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc olbrzymie brwi na dobrze znanej mi twarzy dowudcy.

- Wiem, że się obudziłaś ale musisz odpowiedzieć mi na kilka pytań. - A więc to był sen. To by się zgadzało. Wojsko to nie zabawa. A kapral Levi jak go nazwałam we śnie w rzeczywistości nie jest kapralem a starszym posterunkowym. Starszy posterunkowy Levi Ackerman oraz jeśli się nie mylę to mój partner w pracy. Komisaż Erwin złapał mnie za rękę. - Ściśnij ją jeśli to co powiem będzie się zgadzało. - Zadał mi kilka pytań odnośnie ostatniej akcji podczas której zostałam postrzelona. Tytani to gang z którym ostatnio mamy ostro na pieńku. Lennart to mój brat ale nigdy mnie nie skrzywdził. Jedynie to wszedł na złą drogę ale stał się naszym informatorem. A Alice? To historia na dłuższą chwile.

To już koniec. Ale. Zastanawiam się czy nie pisać dalszej kontynuacji tego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top