16


Me imię to Aurea. Ale wszyscy mówią mi Rea. Mam przyjaciółkę. Przyjaciółkę która jest przypadkiem. Tak. Alva to Ackerman z przypadku. A konkretniej przypadkowa siostra naszego kaprala Levi'a. Który swoją drogą jest moim chłopakiem. Ale mniejsza. To tylko drobny szczegół. Tak drobny jak on sam.

- Co ty tam znowu gryzmolisz? Znowu piszesz pamiętniczek? - Laurenty... mój brat. Kilka dni temu dowiedziałam się, że ja i ten głupek jesteśmy rodzeństwem. Rodzeństwem które zostało rozdzielone w dzieciństwie. Ale to nie wszystko. Mam jeszcze dwóch braci. Henning który swoją drogą jest niezłym ciachem. Zanim poznałam kaprala i dowiedziałam się, że blondyn jest moim bratem to potajemnie się w nim kochałam. Te jego blond włosy, i te wspaniałe niebieskie oczy, i muskulatura która tak wspaniałe wygląda kiedy ocieka wodą. Tak Henning jest zawodowym pływakiem. I jest jeszcze Carl. Żeby go opisać wystarczy jedno słowo. Wiewiórka. Nie wiem dlaczego. Po prostu.

- Spadaj niedorozwinięty bracie. - Zamknęłam dziennik i schowałam go do szuflady. Laurenty to chłopak za którym nie przepadam od... od czasów siódmej klasy kiedy go poznałam.

- Zaraz ci żyłka pęknie. Twoja „siostra" a moja dziewczyna... - Tak. Alva jest z tym głupkiem. Osobiście nie rozumiem co ona w nim widzi. Ale jest jeden pozytyw. Będziemy siostrami. - Wzywa cię na śniadanie. Ponoć kapralowi coś się... wydęło. - Zaśmiał się i wyszedł. Co za gość. Nie będę kłamać. Nie martwię się o kaprala. Dlaczego? Bo to kapral. Tak czy siak nic mi nie powie. A to co mówi Laurenty to zazwyczaj zwykłe bujdy. Spokojnie zeszłam na śniadanie gdzie szybko zauważyłam, że panuje tu dziwna atmosfera. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Nawet sam Erwin miał dziwną minę. I był cały czerwony. A jego usta wykrzywione były w dziwnym grymasie. Wygląda jakby umierał. Wzruszyłam ramionami. Pewnie tylko mi się wydaje.

- Eren! - Głos kaprala rozniósł się po dziwnie cichej sali. Ta cisza mnie przeraża. Brązowowłosy szybko znalazł się przed kapralem i zasalutował. - Możliwe, że już tego nie pamiętasz Eren, ale miesiąc temu była impreza. - Serio? Co wtedy było? Czyjeś urodziny? Nie pamiętam, żeby coś się działo. - Ostro popiłeś, ja z resztą też. - Pijany Levi? - I oto jest owoc naszych igraszek. - Kapral wskazał na swój lekko wydętych brzuch. - Gratulacje. Zostaniesz ojcem. - Na twarzy Erwina pojawił się jeszcze większy grymas. Już rozumiem. Jego najlepszy żołnierz przechodzi na urlop rodzicielski. Chwila! Levi mnie zdradził?

- Z całym szacunkiem ale to chyba nie możliwe, żeby kapral było no... - Zaczął Eren ale nie dokończył. Wygląda jakby miał coś na sumieniu. Zły Tytan.

- Nie chcesz tego dziecka? Rozumiem. - No dobra Eren jest trochę dziwny ale niech ma honor! Zrobił to niech pomaga. Niech choć raz zachowa się jak mężczyzna.

- To nie tak! Będę najlepszym ojcem na świecie! - Salutuje. To ja będę ciocią.
Po skończonym śniadaniu weszłam do kuchni żeby pozmywać. Dzisiaj moja kolej na zmywaku. Kiedy tylko odstawiłam pierwszą szklankę na suszarkę do pokoju wbiegł Eren i ją zabrał. Otworzył lodówkę nalał mleka do szklanki i wybiegł. Co za człowiek. A raczej pół człowiek. Pokręciłam głową wzdychając i odstawiłam mleko do lodówki. Kiedy wróciłam do zmywania i umyłam wszystkie szklanki bez kolejnych wizyt przyszła kolej na talerze. Ile ja bym dała za zmywarkę. W moim świecie takie istnieją. I zmywają wszystko. Talerze, szklanki, sztuczce, miski. A jak już mowa o miskach to Eren wrócił. Wziął jedną i zaczął kroić owoce. Potem dodał do sałatki owocowej trochę soku z cytryny i wybiegł. Ponownie po nim posprzątałam i wróciłam do zmywania. Znowu.
Kiedy skończyłam na palcach jednej ręki nie potrafiłam policzyć ile razy Eren odwiedził mnie dzisiaj w kuchni. Idąc korytarzem usłyszałam słowo. Jedno słowo.

- Mocniej. - Koniec z romansami przed snem!

- Tak jest kapralu! - Eren brzmiał na... zmęczonego. Co oni robią? Czy to jest to o czym myśle? Zakradłam się pod drzwi i delikatnie je uchyliłam. Przez szparę udało mi się zobaczyć jak Levi leży i je winogrona jak jakiś król. A Eren wachluje go ogromnym wachlarzem. Skąd oni to wzięli? Muszę przyznać, że robię się zazdrosna. Wcześniej sądziłam, że to zwyczajny żart. Ale to trwa już za długo! Dobrze. Dam mu jeszcze szanse. Jeśli to się nie wyjaśni do kolacji to zacznę myśleć o tym poważniej. Najlepiej będzie poszukać mojego psychologa. A konkretnie Alvy. Bez problemu znalazłam ją w stajni. Alva to prawdziwa koniara. Kocha je tak, że aż za. Kiedyś mocno mnie tym wkurzała, że gadała tylko o nich. Ale kiedy okazało się, że obie uwielbiamy Atak tytanów to wszystko się zmieniło. Dalej się zastanawiam dlaczego ktoś zrobił z tego anime ale brak o tym jakichkolwiek informacji w książkach do historii. To przecież bardzo ważne wydarzenie! Nigdy nie zapomnę jak przez kilka miesięcy myślałam, że wciągnęło mnie do telewizora ale po spotkaniu ojca okazało się, że cofnęłam się w czasie. Sam mi ten wehikuł podarował. Szkoda tylko, że niewiem jak wrócić. Chociaż niewiem czy chce wracać. Tutaj mam przyjaciół, rodzinę, miłość która ma dziecko z innym. I co najważniejsze. Tytany się mnie „brzydzą" więc jestem odporna na ich atak! Dalej niewiem dlaczego tak się dzieje. Podobno ludzie z przyszłości rozwinęli w sobie jakiś gen który uodparnia ich na serum zmiany w tytana. Sama ledwo to rozumiem. Ale to nie przysparza wielu kłopotów.

- Zapewne chcesz pogadać o śniadaniu. Kapral w ciąży? No to musieli nieźle zabalować. - Zaśmiała się. Właśnie czyściła jednego z koni. Jej własnego. Neo. Mnie wcale nie było do śmiechu. - Spokojnie. Konie wyczuwają twoje negatywne emocje i to na nie wpływa. Zapewne wszystko się wyjaśni w najbliższym czasie. Zapewne pod koniec dnia w końcu dzisiaj mamy... - Przerwała i popatrzyła na mnie. A potem uśmiechnęła się chytrze. - Skoro nie wiesz to nie będę ci nic mówić. A teraz wybacz ale Neo potrzebuje treningu. - Wskoczyła na czarnego konia i wyjechała ze stajni. Mój psycholog się dzisiaj nie sprawdza. Westchnęłam głośno i zrezygnowana wróciłam do pokoju aby poczytać.
Czytanie zajęło więcej czasu niż przewidywałam. Przegapiłam trening. A w zasadzie normalnie bym go przegapiła. Ale ze względu na ciąże dowódcy został on dziś jednorazowo odwołany. Już wyobrażam sobie jaki kapral będzie wredny podczas treningów. Podobno kobiety w ciąży są strasznie drażliwe. Już się boje. Humorki ciążowe mogą nas wszystkich wciągnąć do grobu. Zeszłam na kolacje. W stołówce dalej panowała dziwna atmosfera.

- Eren. - Jękną Levi. - To już chyba czas. - Kapral zaczął zwijać się z bólu. Chwila... którędy to dziecko wyjdzie? Spojrzałam na bladego Eren'a, leżącego na ziemi Armina i Sashe która jadła ziemniaka zafascynowana. Nagle Eren upadł. Został brutalnie zaatakowany poduszką! - Masz swojego bachora i prima aprilis szczeniaku! - Mina Eren'a była bezcenna. Erwin wybuchną śmiechem. Teraz już rozumiem ten grymas na twarzy. Przez cały czas starał się powstrzymać śmiech. Razem z Alvą wybuchłyśmy śmiechem. Kątem oka zobaczyłam, że nawet Mikasa się uśmiechnęła. A Sasha? Ona dalej jadła ziemniaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top