14


A więc postanowiłam od czasu do czasu wrzucać jakąś część randomowo. Miłej lekturki
*Ferdek*

Wrócili! Rodzice wrócili! Na bosaka wybiegam z zamku i przytulam się do mamy. Nie było czasu założyć botów. Zresztą mam skarpetki. To wystarczy.

- Musisz szybko iść ze mną do pokoju i opowiedzieć mi zaległe bajki za czas twojej nieobecności! - Odrazu przechodzę do interesów. Sama mnie tego nauczyła. Mówiła, że jeśli coś jest bardzo ważne trzeba to zrobić odrazu. A powiedzmy sobie szczerze. Bajki to bardzo ważna rzecz.

- Ale co jeśli ci się znudzą? Stracę mojego ulubionego słuchacza. - Zasmuciła się teatralnie. Właśnie! Jak mogłem zapomnieć!

- Eren spał z ciocią Mayumi. - Zauważyłem zdziwienie a potem szeroki uśmiech na jej twarzy. Razem z tatą wymienili zadowolone spojrzenia. Czyżby od dawna chcieli, żeby ciocia i pan Tytan byli razem? Pamietam jakby to było jakiś czas temu bo to było rano. Wieczorem jak już zasypiałem usłyszałem otwieranie drzwi a jak się rano obudziłem to ciocia i Eren spali razem tak ja śpią mama i tata.

- Wiec cieszmy się ich szczęściem ale nie możesz tego nikomu powiedzieć. Zapewne chcą, żeby to zostało ich tajemnicą.

*Hanna*

W drodze do pokoju całkowicie odpłynęłam do świata moich historii. Co mam mu opowiedzieć dzisiaj? Czy będzie wymagał więcej niż jednej bajki. Jest już godzina piętnasta. Nie chciało nam się z kapralem tak wcześnie wstawać. Zresztą nawet on potrzebuje czasem odpoczynku i relaksu. Już wiem! Opowieść o zakazanej miłości będzie najlepsza! I będę umiała świetnie ubrać to w słowa. W końcu sama jestem w zakazanym związku. Ciekawe czy rodzicom za mnie wstyd, że łamię zasady. Cóż... bywa. Kiedy tylko otworzyłam drzwi do sypialni ktoś mocno mnie przytulił. Lili... .

- Co? Co tu robisz? - Zapytała kiedy zdała sobie sprawę, że nie jestem Levi'em. To raczej ja powinnam o to zapytać! Czy ona musi być tam gdzie jej nie chcą?!

- Mieszkam a ty? - Coś czuje, że z tego może wyniknąć kolejna kłótnia.

- Czekam na mojego Levisia! - Na dodatek źle wymówiła jego imię! To się wymawia Liwaj nie Levi!

- Twojego? - Wdech wydech Hanna. Wdech i wydech. Dlaczego po prostu nie wyrzucę jej zza drzwi? Chyba byłoby zbyt nudno... i to do mnie nie podobne.

- No tak. Mój kochany Leviś. - Przycisnęłam ją do ściany. Chwila... dlaczego Levi i Ferdek jeszcze nie weszli? Tylko w książkach czas zatrzymuje się przy takich chwilach. A więc możemy sobie pogadać jak kobieta z kobietą.

- Levi jest mój. I naucz się wymawiać jego imię poprawnie! - Wakrnęłam.

- Oj Anielo... mała słodka Anielo... - Nie... nie... nie. Tylko mi się wydawało. Ona wcale tego nie powiedziała. To nie może być ona. Lennart kłamie. Ona albo nie istnieje albo nie żyje. - Przecież każdy wie, że wszyscy wolą mnie od ciebie. Jestem tylko... nowszą i lepszą wersją. A Levi? Kiedy się z nim kochałam tylko potwierdzał moje słowa. - Ona kłamie. Ona musi kłamać. Levi nigdy by mi tego nie zrobił!

Obudziłam się gwałtownie w moim łóżku, obok mojego Levi'a i obok mojego Ferdka. Odetchnęłam z ulgą. To był tylko koszmar. Kiedy podmuch wiatru popchną otwarte okno podniosłam się gwałtownie budząc tym samym chłopców. Ale... jak długo spałam? Co było snem a co jawą? Wszystko mi się miesza. Ten sen był taki realistyczny. Dotknęłam delikatnie palców lewej dłoni. Jest... pierścionek jest na swoim miejscu. Poczułam jak silna ręka Levi'a przyciąga mnie do siebie. Kładę się z powrotem i wtulam się w jego klatkę piersiową.

- Mamo co się stało? - Pyta rozbudzony Ferdek. Ten dzieciak naprawdę nie potrzebuje wiele, żeby się rozbudzić. Też taka byłam a nawet nadal jestem. Rozbudza mnie najmniejszy dźwięk. To chyba adrenalina.

- N... nic takiego. To tylko koszmar. - Odpowiadam mu drżącym głosem. Co jeśli ona mnie znajdzie? I będzie chciała zabrać ze sobą? Wymyśli jakąś podłą intrygę? Albo skrzywdzi któregoś z chłopców? Już zniosłabym tortury czy prace prostytutki byleby tylko oni byli cali i zdrowi, i bezpieczni. Kapral nakrył mnie szczelnie kołdrą i pocałował w czoło. Właśnie dlatego nie wymagam od niego jakichś specjalnych uczuć w głosie. Gesty w zupełności mi wystarczą. - Zaraz wracam idę się napić. - Wyszłam z cieplutkiego łóżeczka i ruszyłam w drogę do kuchni. Wszystko wydaje się teraz takie przerażające. Czuje chłód na moich bosych stopach. A mogłam wziąć moje ciepłe ciapy. Już nie będę się wracać. Kiedy nagle wdepnęłam w coś mokrego odskoczyłam. Przez sen o Lili jako Alice pomyslałam o krwi. Krwi kobiet które zabiła. Zaczynam warować? Może to też jest tylko sen? Potrząsam głową i przyspieszam kroku. Chce się dostać jak najszybciej do kuchni. Światło się świeci. Ktoś tam jest. Proszę tylko nie Lili albo Alice. Jeśli któraś z nich tam będzie to na moim grobie napisane będzie "Zeszła na zawał". Powoli i ostrożnie wchodzę do kuchni i widzę osobę o czarnych włosach. Oddycham z ulgą. Mikasa. To tylko Mikasa. - Nie powinnaś spać? Jutro macie trening z kapralem. - Właśnie zdałam sobie sprawę, że nigdy nie miałam okazji popatrzeć na trening z drugiej strony. Może uda mi się nawet polatać ze sprzętem do trójwymiarowego manewru.

- Mogę zapytać dokładnie o to samo. - Wydaje się zmartwiona. Chociaż to chyba złe słowo. Wygląda jakby zastanawiała się jak popełnić dobre morderstwo. Nie chciałabym być osobą która jej podpadła. Ale za to mieć ją za wspólnika? Spełnienie marzeń.

- Cóż... dużo się ostatnio dzieje. - Odpowiadam a ja w między czasie otwieram lodówkę i wyjmuję szklaną butelkę z mlekiem. Nie chce mi się wyciągać szklanki. Zresztą to i tak już końcówka.

- Chyba aż za dużo. - Czyżbym znalazła bratnią dusze?

- Czytasz mi w myślach dziewczyno. A wiec co cię trapi? Psycholog Hanna do usług. - Siadam przed nią i podpieram brodę na rękach.

- Lili zarywa do Eren'a. - Biedna Mayumi... zaraz...

- Może mi jeszcze powiesz, że do Armina też? - Lili zarywa do Eren'a? A to zdradziecka żmija.

- Nie rozumiem dlaczego wszyscy ją tak uwielbiacie. Jest jakaś dziwna. Nie mogę jej rozgryźć.

- Dziewczyno. Gdybym mogła spaliłabym ją na stosie. Albo zepchnęła z muru. I to najlepiej w paszcze tytana. Albo wszystko na raz.- Na jej twarzy zagościł mały, chwilowy uśmiech. Znalazłam! Znalazłam kogoś kto nie jest ślepy i wie, że Lili to zło!

- Za co?

- Zarywa do kaprala. - Na samą myśl chce ją wypchnąć przez okno. Podła żmija. Dokończyłam picie mleka i wróciłam szybko do pokoju. A właściwe to dystans między kuchnią a pokojem przebiegłam prawdziwym sprintem tak jakbym uciekała przed tytanem. Wpadłam do środka jak burza i zamknęłam za sobą drzwi. Moje serce bije szybciej niż wtedy kiedy po raz pierwszy byłam w gardle tytana. Czego się tak boje? Przecież jestem dobrym żołnierzem zaprawionym w boju. Jeśli będę chciała to zabije ją jednym palcem.

- Masz cukier? - Zapytał mnie chłopięcy głos kiedy sadowiłam się na swoje miejsce pomiędzy nimi. Sam Levi kazał mi dzisiaj spać w środku. Jak to powiedział "Mama potrzebuje dzisiaj bardzo dużo miłosci". Ale dla jasności. Tak to ja mogę spać codziennie.

- Cukier? - Cukier o tej porze? Chłopiec wciska się pomiędzy mnie a Levi'a.

- Tak. Lili zawsze przynosiła. Bardzo dużo. I było pysznie. - Najchętniej zabroniłabym mu wszystkiego co z jej rąk no ale życie nie jest aż tak piękne.

- Ale tak nie można.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top