12

Surprise surprise!!!

- Teraz ze mną porozmawiasz? - Levi siada na fotelu po drugiej stronie stolika. Tch... tak nagle zaczęło mu zależeć. Czyżby Lili znalazła sobie innego?

- To zależy. Jeśli twoje słowa mnie zainteresują powiem coś od siebie. Jeśli nie to po prostu wysłucham monologu. - Mówię nie odrywając wzroku od książki. Nie czytam jej. Po prostu nie chce na niego patrzeć.

- Miałaś racje. Przesadziłem. I uwierz mi. Nie łatwo jest mi tu przed tobą siedzieć i myśleć jak przekonać cię, żebyś do mnie wróciła. Oskarżyłem cię mimo, że nie miałem dowodów. Żałuje tego co zrobiłem. - To on zna takie słowo? - Dobrze mnie znasz. - Aż za dobrze Levi. Aż za dobrze. - Nie jestem typem który przeprasza wszystkich dookoła. - To prawda Levi nigdy nie przeprasza. Ciężko mu to przychodzi. Podnoszę na niego mój niepewny wzrok. Skąd mam wiedzieć czy jutro znowu nie pójdzie spać z inną? - Przysięgam, że jeśli tylko wrócisz ze mną zrobie co tylko zechcesz.

- Mam wolne. - Zauważam i wracam do książki.

- Więc pozwól mi zostać tutaj z tobą. Erwin może i się wkurzy ale przecież potrzebuje mnie tak samo bardzo jak ciebie. Życie najlepszego żołnierza jest całkiem przyjemne. Mamy kilka przywilejów które... - Patrze na niego gniewnie.

- Zbaczasz z tematu. - Mruknęłam.

- To jak? Mogę tu zostać? Bardzo proszę a wiesz, że to się rzadko zdarza. - I co jeszcze? Zaprosić na herbatkę i ciasteczko? Jak przyjaciela? A potem zaprosimy jeszcze Lili i będziemy się świetnie bawić.

- Mam ci wybaczyć bo robisz coś co się zdarza rzadko? To jakaś nowa forma przekupstwa?

- Kochanie. Nie chce się znowu kłócić. Nie możesz po prostu zapomnieć? - Kochanie?

- Zapomnieć! Postaw się na moim miejscu! Jak byś się poczuł gdybyś pewnego dnia wszedł do sypialni i zastał mnie śpiącą smacznie z Eren'em? - Wrzasnęłam. To chyba boli najbardziej. Już nie obchodzą mnie te głupie miotły czy pokuj. To przecież i tak tylko rzeczy materialne. On spał z inną kobietą. To coś o czym chyba nigdy nie zapomnę.

- Zapewne urządziłbym miesiąc ciszy i zrzucił go z muru... - Miesiąc ciszy... najgorsza rzecz jaka może istnieć. - A więc? - Zastanowiłam się przez chwilę. Podobno dar wybaczania to największy dar ludzkości. I tak nie mam dużo do stracenia. Zresztą na dworze jest już ciemno. Będę miła.

- Śpisz na kanapie. - Mój głos był taki obojętny. Wyprany z jakichkolwiek emocji. Zimny, zimniejszy niż lodowiec. Odłożyłam książkę i poszłam po koc dla niego. Poduszki są na kanapie w salonie więc ze składzika wzięłam tylko czerwony puchaty koc i rzuciłam go chłopakowi. Może i jestem na niego zła ale to nie znaczy, że dałabym mu jakiś stary zakurzony koc. Chociaż byłoby ciekawie. Ale nie jestem potworem. Zresztą noce tu są zimne. A szczególnie na dole jeśli nie napali się w kominku.

- A ty? Gdzie ty śpisz? - Zapytał w drodze do kuchni. Szybko się rozgościł. Był tu już kilka razy.

- U siebie, na górze. - Usłyszałam tylko jak wzdycha smutno. Nie wiem czy będę w stanie mu wybaczyć, ale, przynajmniej spróbuje. Zabawne jak krótki jest czas który jesteśmy w stanie bez siebie wytrzymać. Po chwili kapral wrócił z dwoma pucharkami lodów. Kiedyś planowaliśmy, że gdy tylko cała ta sprawa z tytanami się skończy zamieszkamy tu razem. Mieliśmy siedzieć owinięcia kocem przy kominku w którym tańczy złocisty ogień. Mieliśmy słuchać muzyki trzeszczącego palącego się drewna. To był jeszcze czas gdy byłam przepełniona nadzieją. Wierzyłam, że to się kiedyś skończy. Ale teraz? Teraz wydaje mi się, że tytani zawsze będą nas dręczyć. Że nigdy się od nich nie uwolnimy.

- Smacznego. - Podał mi jeden i sam zaczął jeść. - Powiedz... jak wybaczyłaś bratu? Po tym wszystkim co ci zrobił w dzieciństwie? - Zapytał nie przerywając jedzenia. - Skoro wybaczyłaś jemu to chyba możesz wybaczyć też mnie.

- Nie wybaczyłam. Po prostu toleruje jego obecność. Tak samo jak toleruje teraz twoją. - Odpowiedziałam niechętnie. Mimo, że minęło już tyle lat nadal nie lubię o tym rozmawiać. Na same wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Kiedy robiłam to pierwszy raz z Levi'em trzęsłam się jak galareta mimo, że byliśmy razem ponad pół roku. Szybko dokończyłam lody i odstawiłam pucharek do zlewu. - Dobranoc. Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać. - Powiedziałam obojętnie i weszłam po schodach na górę. Zrezygnowałam z dzisiejszej kąpieli przecież i tak nic nie robiłam. Przebrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka.

*Ferdek*

- Martwię się o niego... bardzo się o niego martwię. - Ciocia Lili chodzi po pokoju rodziców od dwóch godzin i nie daje mi spać. A mogłem zostać z ciocią Mayumi tak jak polecił tata. Przekupiono mnie kostkami cukru. Pycha. - A ty się nie martwisz? To w końcu twój ojciec.

- Nie, tata jest super! Powala potwory w mniej niż ułamek sekundy! Nic nie jest mu straszne!- Tak. Tata jest super! Tak samo jak mama. Szkoda, że jej nie ma. Zawsze opowiadała cudowne bajki na dobranoc. O pięknych księżniczka i wspaniałych rycerzach. O potworach i bohaterach. Tata napewno też lubi ich słuchać. Tylko szkoda, że tego nie pokazuje. Napewno byłoby jej miło. Szkoda, że tak strasznie ostatnio kłócą się z tatą. Pewnie myślą, że tego nie zauważam ale mój prawdziwy tata zawsze powtarzał, że jestem mądrym chłopcem!

- Na dworze szaleje straszliwa burza. Co jeśli leży gdzieś w rowie? Albo go napadli? Albo zgubił się w lesie? - Panikara. Czego ciocia nie rozumie w słowach "tata jest super"?

- Ciociu? Opowiesz mi bajkę? - Zapytałem po chwili. Wolałbym, żeby mama mi coś opowiedziała. Tęsknie za nią. Nawet jeśli na początku nie okazywała wielkiej sympatii potem się do mnie przekonała. Chce, żeby wróciła! Nie! Nie będę płakać! Tata napewno jest z nią teraz. W końcu obiecał, że postara się ją przyprowadzić. A może tylko mi się to śniło? Chyba tak.

- Nie umiem opowiadać bajek. - Mruknęła niechętnie. Westchnąłem i zabrałem swojego misia. Wyszedłem z pokoju i zapukałem do cioci Mayumi. Otworzyła mi jej współlokatorka Irma. Też jest bardzo miła. Ale Mayumi i tak fajniejsza.

- Coś się stało Ferdziu? - Kucnęła przede mną aby się ze mną zrównać.

- Tęsknie za mamą... - Wymamrotałem cicho i ledwo zrozumiale. Tata by się wstydził gdybym zaczął teraz płakać. Nie mogę płakać. Irma uśmiechnęła się ciepło i wpuściła mnie do pokoju. - Mogę u was spać?

- Tak! - Krzyknęła podekscytowana ciocia. Jest chyba najmilszą dziewczyną jaką znam. Nie licząc mamy oczywiście. Mamy nie przebije nic. Wskoczyłem na łóżko cioci i nakryłem się jej kołdrą.

- Ciocia Lili jest dziwna... nie chciała mi opowiedzieć bajki. - Dziewczyny popatrzyły po sobie i zaśmiały cicho. Powiedziałem coś śmiesznego? Dlaczego nikt nigdy nie bierze mnie na poważnie? Chce już być dorosły! I być silny jak tata! I odważny jak mama! Podobno została raz pożarta przez potwora i wszyscy myśleli, że już nigdy jej nie zobaczą. A tu nagle przyjeżdża na swoim pięknym rumaku. Zapewne powiedziała coś w stylu "Jestem głodna" albo "Spać mi się chce". A potem przytuliła się do bardzo szczęśliwego taty. Ciekawe dlaczego rodzice nigdy nie okazują sobie uczuć publicznie.

- Czyżby nasz mały książę potrzebował bajki na dobranoc? - Na krawędzi łóżka usiadła ciocia.

- Nie jestem mały! I tak... mama zawsze opowiadała na dobranoc. - I nigdy nie kończyła. Zawsze ucinała w ciekawym momencie i mówiła, że muszę iść spać. Mówiła, że wtedy szybciej doczekam się jutra i zakończenia historii. A rano opowiadała jej zakończenie. Szkoda, że ostatnio stała się taka jakaś inna. Jej bajki już nie są takie same.

- Wybacz. Jesteś duży i silny. Tak jak kapral Levi! A co do bajki. - Ciocia zastanowiła się chwilę. - Dawno dawno temu była pewna królewska para której właśnie urodził się bobas. Mały śliczny chłopiec. - Ziewnąłem. - Chłopiec ten był niezwykły...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top