1
Siedzę w wannie już drugą godzinę. Nie mam ochoty na słuchanie obelg od Levi'a. Mimo, że wiem dlaczego to robi i mimo, że przeprasza mnie potem godzinami to i tak nie mam na to ochoty. Najchętniej wymknęłabym się oknem do miasta i spędziła czas z Anie i Ami.
- Hanna. Wszystko w porządku? - Słyszę głos za drzwiami. I niestety nie jest to ten głos którego można się spodziewać. To nie Levi zastanawia się czy żyje czy się utopiłam. To Eld. Najgorsze zło które stąpa po tej ziemi. Chociaż nie. Najgorszy jest Lennard. - Kochanie, żyjesz tam jeszcze? - Wychodzę z wanny i wycieram się. Ale kiedy chce nałożyć na siebie czyste ubranie okazuje się, że nie wzięłam go ze sobą. Po chwili kręcenia się w kółko i modlenia o to aby ktoś wyciągną Eld'a z pokoju, przypominam sobie, że Levi zawsze przygotowuje sobie ubranie dzień przed. Bez zastanowienia się z w nie ubieram i wychodzę z łazienki.
- Chciałeś coś? - Pytam z wymuszonym uśmiechem.
- Tylko zobaczyć moja piękność. Ale liczyłem, że wyjdziesz w ręczniku. - Opiera się dłonią o ścianę tuż obok mnie. Nasze twarzą są bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Nie czekam długo. Odrazu uderzam go płaską dłonią w policzek i wymijam go. Szybkim krokiem idę do gabinetu kaprala. Za sobą słyszę kroki. Kiedy tylko dostrzegam zbawienną złotą tabliczkę bez pukania wchodzę do środka. Na szczęście Levi jest sam.
- Znowu to zrobiłaś. - Komentuje kiedy tylko wchodzę.
- Tak wiem... ale nie mogłam pozwolić... - Przerywa mi ruchem ręki i tą sama ręką każe mi podejść. - Co jest?
- Wiesz, że jesteś idiotką prawda? - Pyta swoim typowym głosem. Tak zawsze zaczyna się jego wykład o tym jak bardzo lekkomyślna jestem.
- Powtarzasz to za każdym razem więc tak. - Wzdycham.
- Jesteś też lekkomyślna i... - Teraz następuje ta chwila kiedy przez dwie godziny wysłuchuje rozmaitych obelg. Ciekawi mnie skąd on zna ich aż tyle. Kiedy następuje dość długa i nieprzyjemna cisza postanawiam zabrać głos.
- Skończyłeś? - Pytam nawet na niego nie patrząc.
- Jeszcze jedno. - Hmm? Pierwszy raz ma coś jeszcze do dodania. Zazwyczaj każe mi zejść mu z oczu i przemyśleć moje zachowanie. A wrócić mam gdy już to zrobię. Oczywiście żadne z nas nie wytrzymuje rozłąki dłuższej niż tydzień.Nawet dwa dni w kłótni z nim są koszmarem! - Naprawdę martwię się kiedy to robisz. - Kładzie dłoń na moim policzku. - Tym razem jestem w stanie to zaakceptować. Ratowałaś siostrę. Dla ciebie zrobiłbym dokładnie to samo. - Nawet miło mi się zrobiło. To był ten moment kiedy wiecznie poważny kapral Levi zdejmuje maskę z twarzy i mówi coś głosem pełnym uczuć. - To zrozumiem ale proszę cię nie rób tego dla ludzi nie wartych. Wiesz dobrze jak wielu przez ciebie uratowanych skakało potem z muru bo nie chcieli już więcej walczyć.
- Tak wiem. - Mówię spuszczając wzrok. Levi ma racje. Tak jak zawsze zresztą. Moje zachowanie jest głupie. Po krótkiej chwili chłopak Czochra mi włosy. - Ej!
- Jak chcesz się znowu kłócić to wyjdź.
- Przeszkadzam? - Odskakujemy od siebie jak poparzeni słysząc głos Erwina.
- Nie. Właściwie to muszę już iść. - Pospiesznie wychodzę z pomieszczenia. Nie chce wiedzieć co Erwin zrobi jeśli dowie się, że łamiemy zasady.
- Hanna! - Słyszę głos Petry. - Eld wszędzie cię szuka. - Bo akurat mnie to obchodzi. - Widziałaś gdzieś Levi'a?
- Rozmawia z Erwinem a co? - Petra to trochę mniejsze zło. Ale nadal zło. Dlaczego? Proste. Pomaga Eldowi w próbach zdobycia mojego serca. I... próbuje flirtować z Levi'em.
- Zastanawiałam się, czy nasz kapral ma dziewczynę... - Zaczyna ale jej przerywam.
- Ma. I nie psuj ich związku zrozumiano? - W takich chwilach jestem bardzo poważna.
- No nie. Po prostu myślałam, że mogłabym ją poznać. - Tak. Poznać i pewnie zabić! Okej, chyba trochę przesadzam.
- Z tego co wiem to jest bardzo zajęta. I nie jest zwiadowcą.
- To przecież oczywiste, że nie jest. Kapral nigdy w życiu nie złamałby zasad! - A tu jednak niespodzianka.
- No nie. Wiesz co? Muszę iść i sprawdzić czy Eld...
- Dlaczego masz na sobie ubrania kaprala? - Pyta podejrzliwie.
- Bo ktoś komu pomagasz w prześladowaniu mnie naszedł mnie w łazience a ja zapomniałam swoich ubrań z pokoju. - Tłumaczę.
- Myłaś się w łazience kaprala? - Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Nie panikuj Hanna. Nie panikuj.
- Od kiedy Eld zaczął nachodzić mnie wszędzie i nie wiadomo jak i skąd zdobył zapasowe klucze do mojego pokoju i łazienki, kapral pozwolił mi z niej korzystać. - Wybrnęłam? Błagam powiedz, że wybrnęłam.
- Może faktycznie przesadza. Porozmawiam z nim o tym. - Odwraca się i idzie w swoją stronę. Oddycham z ulgą a ona po chwili odwraca się w moją stronę. - A właśnie! Dzisiaj z dziewczynami mamy babski wieczór u mnie w pokoju. Może wpadniesz?
- Zastanowię się. - Odpowiadam i macham jej na pożegnanie. W sumie to kiedy nie ugania się za Levi'em nie jest taka zła. Jest naprawdę miła. I przyda mi się towarzystwo innych dziewczyn. Ostatnio jedyną osobą z którą spędzałam czas był kapral. Nie to, że nie lubię jego towarzystwa ale co za dużo to nie zdrowo. Spokojnym krokiem idę w stronę mojej sypialni. Ostatnio rzadko tu bywam. A właściwie od czasu kiedy Eld dorobił sobie klucze. Miałam dość wiecznego nachodzenia w nocy więc poprosiłam Levi'a o pomoc. I tak oto mój pokuj stał się nieużywany. Kiedy wchodzę w oczy odrazu rzuca mi się półka z książkami. Półka pełna książek! Nie chcą tracić czasu na bzdury zaczynam przekopywać szafę z ubraniami. Szukam jakiejś mniej dziecinnej pidżamy. - Chwila co to jest? - Dlaczego w mojej szafie jest czerwona koszula nocna? Nie należąca do mnie? Nie myśląc długo rzucam ją w kąt szafy i zastanawiam się kiedy ja nazbierałam tyle ubrań! Koszula, koszula, koszula, ciepła bluza. Jakaś kurtka. Żadnej normalnej pidżamy. Wzdycham głęboko. Nie mam wyboru biorę to co mam.
~*~
Zagapiłam się. Już po dwudziestej! A u Petry wieczór znaczy osiemnasta. Właściwie to wieczór to jest już osiemnasta. Pobiegłam szybko do pokoju kaprala i wyciągnęłam spod poduszki moją dziecinną pidżamę. Spokojnym już krokiem idę do pokoju Petry. Pukam do drzwi.
- Otwarte! - Słysząc jej głos wchodzę do środka.
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie al... - Zauważam, że wszystkie trzymają na kolanach jakieś pudełka. Czy ktoś ma dzisiaj urodziny? - Świętujemy coś?
- Wszystkiego najlepszego! - Krzyczą wszystkie na raz. Petra, Anie, Sami, Lena i nawet Ami! I dwie zupełnie nowe twarze.
- Co? - Jestem zdezorientowana. No tak. Dzisiaj dzień moich urodzin! Jak mogłam o tym zapomnieć.
- Oj siostrzyczko, siostrzyczko. Zapominać o tak ważnych wydarzeniach? Jesteś niemożliwa! - Dopiero teraz zauważyła.
- A one to kto? - Wskazuje na dwie dziewczyny których jeszcze nigdy nie widziałam.
- To są ....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top