Sezon finałowy, część 3 - odcinek 29 (88)

Witajcie ponownie! Po raz przedostatni. 

Oto przybywa takowy też rozdział poświęcony finałowi Ataku Tytanów. Powiedzieć że to była emocjonująca podróż to jak nic nie powiedzieć.

Można się spierać co do formy wypuszczenia finału finału – dwa odcinki po godzinę trwające, a i tak mające wewnętrzny podział na części, a przynajmniej przedostatni, zgodny zresztą z nazwami rozdziałów mangi („Dudnienie" oraz „Grzesznicy"). Ale wiecie co? Choć ta sprawa mocno ośmieszyła Mappę, pokazała że ich organizacja pracy jest straszliwa (sami przyznali że były plany by całość dać w jeden termin, ale się nie wyrobiono), to jednak w ramach utrzymania tempa takie zbicie adaptacji ostatni rozdziałów w dwie całości wyszło animacji na dobre, moim zdaniem.

Jednak zarówno ten rozdział, jak i następny (chociaż... to wreszcie będzie koniec, więc kto wie) będą krótsze niż poprzednie z kilku przyczyn. Prozaicznych: zarówno mało było jakichś wiele szczegółów technicznych, jak i fabularnie wiele postaci w moim odczuciu bezpośrednio podzieliło się refleksjami (Reiner, punkt dla Ciebie), jak i bycie na studiach mocno przekręca postrzeganie czasu – zarazem jest go więcej wolnego jak i mniej. Co do zakończenia, jakie by ono nie było – tak jest bejbe, udało mi się przetrwać bez bezpośrednich spoilerów! - mogę wrzucić prędkie wrażenia po pierwszym seansie jak i potem nieco bardziej rozszerzoną opinię.

Ta pozycja nosząca nazwę „analizy" i tak powstała dlatego by dzielić się przemyśleniami z ludźmi z pewnego środowiska w jakim się od czasu do czasu udzielam, stąd przyznaję że to co tu przeczytacie dzisiaj to czasami kopiuj-wklej komentarze z transmisji na żywo i dyskusji w jakiej brałem udział. Przepraszam za losowy charakter.

I tak, znowu spóźniłem się z rozdziałem, ale jak wyżej wspomniałem, studia mnie zajęły. No i był jeszcze jeden czynnik... ale jego przemilczę, bo jest równie śmieszny co trochę żenujący.

Zatem nie przedłużam.

***

Odcinek 29 (88) – „Dudnienie"

Zacznę tak: Ludzie narzekający na animację oraz treść fabuły po raz kolejny nie mieli racji. Przedostatni odcinek to wciąż ta sama opowieść którą pokochałem tak w 2015 jak i 2020.

Animacyjnie naprawdę nie widziałem żadnej wtopy, wbrew obawom w związku z wytężoną pracą Mappy i ich licznymi projektami. Było i jest pięknie. Tak jak remake sceny pod drzewem z 1 odc. 1 sezonu.

Dudnienie spełniło moje oczekiwania. Byłem bliski płaczu w najgorszym momencie. Wiele scen zabrali z mangi i pewnie dadzą na koniec, lecz dosadność tego ludobójstwa zadziałała i tak z ogromną siłą. Teraz także zakończenie My War wraz z masą ludzi zlewającą się razem ze sobą oraz Erenem na szczycie gdy wokal śpiewa 3x "Potwór!" ma sens.

Jeżeli o pierwszą scenę chodzi – Również fragment tekstu openingu "My War" o "Dzieciach ściskających pieniądze, wyciskając z nich mądrość" nabiera znaczenia. Ramzi i Halil odkładali skradzione monety i banknoty na lepszą przyszłość korzystając z fachu złodzieja. Lecz ta pomyślna przyszłość niestety nie nadeszła. A Ramzi zginął do końca próbując po nie sięgnąć, mając nadzieję że poprawi swój los. Na darmo. Gdy Tytan go zgniatał, krótko można było zobaczyć papkę w jaką się zamienia. Niczym podczas śmierci pewnej postaci z Akiry. Bałem się większej cenzury, ale Mappa i z tego wybrnęła.

Panika ludzi w związku z Dudnieniem ukazana jak arcydziełach literatury pokroju "Jądra Ciemności" i innych - instynkt przetrwania łączony z egoizmem, desperacja, samobójstwo lepszym wyjściem, rozpacz. (Trochę niebezpiecznie o tym pisać w chwili obecnej wiedząc co dzieje się znowu na Bliskim Wschodzie, ale kierowca samochodu którego wyrzucono wygląda bardzo... sugestywnie.) Czapki z głów, fakt że to trwało tak krótko to mój jedyny zarzut do całości tego odcinka. Niektórym to się spodoba że tylko tyle, ale ja bym wydłużył zbiorowy pogrzeb ludzkości na ekranie.

Przechodzę do krępującej rozmowy Armina z Annie. Właściwie to na co innego położę akcenty niż na sam fakt że ta dwójka się w sobie „lubi lubi". W 1 sezonie Armin nazywał Annie dobrym człowiekiem, ku jej niedowierzaniu. Czas pokazał że podtrzymał tą opinię.

Pewna osoba uczestnicząca w dyskusji na żywo wskazała iż, cytuję za jej wiedzą i brakiem sprzeciwu, Chciałbym tylko zaznaczyć że ponieważ wszyscy dowodzący Eredią nie żyją, ostatnią ustawową władzą jest teraz przywódca wojskowy, a na ten moment ostatnim żyjącym przywódcą wojskowym jest Armin. Czyli Armin jest teraz jest głównodowodzącym całej Erdii xD." Osoba ta podążyła słusznym tokiem myślenia – w 1 i 3 sezonie Eren krzyczał że to Armin ocali świat. Gdy padł argument o Historię – ja wspomniałem zasadę „Król panuje, nie rządzi." a autor cytowanego zdania „Historia jest figurantką, zawsze przecież tak było".

Przeskok płynny aż nadto daleki, bo do Hanji i Armina - Zoe zginęła w identycznych warunkach jak nieomal Armin, spopielona przez parę Kolosów. Tuż po przekazaniu mu dowództwa. Mało ludzi to zauważyło. Scena z życiem po życiu dla niektórych zbędna, dla mnie, człowieka religijnego, bardzo optymistyczna. Może to też coś mówić o Isayamie. Byli tam martwi towarzysze z poprzednich sezonów których możemy kojarzyć - Miche, Sasha, Moblit i inni.

Przeżycie Flocha i śmierć Hanji słusznie może wydawać się wymuszona, lecz gdyby nie kilka Kolosów których położyła to nasi by nie zdążyli. Nie trzeba wiele by na oko to ocenić. Nadejście Flocha, kurczowo zdeterminowanego by w wypaczony sposób „oddać życia za sprawę", dało się przewiedzieć kilka minut wcześniej gdy na ekranie pojawiły się małe kałuże wody na ziemi, idące do hangaru.

Dialogów w tej części, wszystkich co do jednego, świetnie się słuchało. Na czele z wnioskami Reinera – pogodzonego z Jeanem, który też przyznał się do błędu wz. z ocenianiem wojowników z Mare! - w powietrzu co do działań Erena. Ten był wobec nich całkiem "uczciwy" - tak pragnie ich szczęścia że nie spacyfikował ich od razu tylko dał im wolną wolę do działania. WOLNĄ. WOLĘ. Jak sami bohaterowie zauważyli jest teoria, że on chce być powstrzymanym przez przyjaciół.

Wcześniej, w trakcie szykowania łodzi latającej do lotu, gdy Annie stwierdziła że nie chce już walczyć (nie oceniam tu teraz, były już dyskusje na ten temat, nie jestem w końcu królem waszych opinii), pożegnanie ze strony byłych wrogów, ale też wreszcie byłych kolegów z Korpusu Kadetów, wywołało we mnie nostalgiczne, ciepłe uczucie. Jakby przez brak różnic i po tak traumatycznych przejściach, ci ludzie rozumieli się lepiej niż w okresie treningu na żołnierzy.

Idąc dalej - ludzie, nie wierzę że to powiem, ale Isayama sprawił że w pamięć zapadła mi Anonimowa Postać. ANONIMOWA (przynajmniej w anime). Chodzi o białowłosego wojskowego z Mare, będącego dowódcą sterowców z wieży i jego "spowiedź". Spowiedź zbiorową, w imieniu Mareńczyków, wobec Erdiańczyków, w obliczu śmierci, można podejrzewać że nie w pełni szczerze - ale DO CHOLERY, aktor głosowy włożył w to taki wysiłek że wybrzmiał wiarygodnie. Jednym z clue jego monologu był przekaz, parafrazując, "Dzieci, nie jesteście niczemu winne".

Wyrzuty sumienia matki Reinera to kolejna świetna część tamtego finału. Okazała się niczym ojciec Erena - hodowała, nie wychowywała swoje potomstwo.

Gdy rozpoczęła się walka dawnych towarzyszy Erena z nim oraz kontrolowanym Zeke'iem, szczęka mi opadła gdy Armin otworzył drzwi samolotu, dźwięk na chwilę był tłumiony, a on krzyknął "EREN!". WRESZCIE, DOTARLIŚMY DO FRAGMENTU AUDIO Z WYSTAWY Z 2019 Z UJAWNIONĄ CZĘŚCIĄ ZAKOŃCZENIA. Nie było to oczywiście w 100% zgodne z tamtym nagraniem, ale i tak mocno się ucieszyłem że nie zaniedbano tego szczegółu.

Ostatni ending to miła dla ucha piosenka, choć animacyjnie to biedny pokaz slajdów i zbyt wiele obrazów ptaków. A przynajmniej takie wrażenie miałem za pierwszym razem, bo po rewatchu ten minimalizm wizualny oraz palety barw przypadł mi do gustu. A sama piosenka nie jest już tylko miła, tylko łączy w sobie łagodne partie wokalu z tymi agresywnymi, co podkreśla też podkład instrumentów.

I na tym mogę skończyć pisać. Jedno zakończenie nie wymaże mi tylu lat wspaniałej, pouczającej i fenomenalnej historii więc niezależnie od zakończenia i tak będę uznawać tę opowieść za arcydzieło.

Najbardziej rozbawili mnie ludzie na FB co oddają hołd Flochowi nazywając go "prawdziwym bohaterem". I ci sami ludzie narzekają na zakończenie oraz tworzą jeszcze gorsze fan fikowe. 3 lata emisji 4 sezonu prawie, a oni dalej nie zrozumieli co Isayama chciał przekazać.

Po tym odcinku stanąłem przed samym sobą i powiedziałem sobie "Nigdy k.... więcej nie myśl o zabijaniu ludzi z innych powodów niż samoobrona lub wojna obronna." Oby praktyka nigdy nie musiała mnie i każdego z nas testować, ale Tytani, bez ironii i przesady, naprawdę zmienili moje życie to jak patrzę na pewne sprawy. Wydarzenia z sez. 1-3 też.

Te antywojenne przekonania jeszcze bardziej wzmocniła lektura "Na zachodzie bez zmian". Po jej debiucie ludzie twierdzili że ma niską wartość literacką, a ja uważam wprost przeciwnie. Polecam swoją drogą, idealne dopełnienie tak Tytanów jak i 86, dzięki któremu w ogóle po nią sięgnąłem bo jeden z bohaterów, Shin, ją czytał, mimo że... nie miał do tego predyspozycji, mówiąc bez spoilerów.

Na koniec zostaje kwestia cytatów. Wrzucam je na koniec zamiast chronologicznie, by nie psuć płynności czytania.

Nawet jeśli dzisiaj się nie uda, może pewnego dnia..." - Hanji, do zmarłego Flocha. Czyżby o wybiciu świata przed Erdian?

Dziwię się że ominąłem te słowa. Podobnie jak fakt że Eren na początku odcinka jednak wbrew słowom ocalił Ramziego przed uliczniakami. Czyżby fanatyczka Tytongów, pardon, Tytanów, brała pod uwagę opcję że „pętla" losu ich rasy znowu się powtórzy? Żadna inna opcja mi nie pasuje patrząc na kontekst i pożegnanie byłego towarzysza broni.

[...] I to ja się nim zajmę. [przerwa] Z waszą małą pomocą." - Ranny Levi do kompanów, o zabiciu Zeke'a.

Na śmierć bym zapomniał o tym napisać, ale Isayama to geniusz na kolejnej płaszczyźnie – najpierw człowiek płacze widząc zadeptywanych ludzi, by zaraz śmiać się gdy Armin i Annie mówią o uczuciach, Mikasa domyśla się tego patrząc po blondynce, ta właśnie krzyczy na Falco i Gabi (którzy na łodzi Azumabito musieli wykombinować pewien ciekawy plan z wykorzystaniem Tytana Falco... który był nam już spoilerowany w pierwszym odcinku tego sezonu przez jego sen!) każąc im zając się czymś pożytecznym (oj Berthold, fajną miałbyś żonę)... a w końcu przychodzi czas gdy Levi twierdzi że zostałby zapomniany gdyby nadal kimał w łóżku (czemu mam wrażenie że to trochę wiadomość skierowana ku widzom? xD). A przed finalnym starciem daje za wygraną swoim ograniczeniom i właśnie w trochę krępujący sposób przyznaje, że sam sobie zbytnio nie poradzi XD.

Zastanawiam się, czemu nie dostrzegamy tej możliwości, dopóki jej nie stracimy? Bezwarunkowego i bezinteresownego szacunku do innych ludzi." - Kiyomi Azumabito, do Annie, o poczuciu winy za spotkanie Erena z jego bratem oraz braku szukania opcji ocalenia Erdian.

To chyba nie wymaga większego komentarza, w kontekście „spowiedzi" białowłosego Mareńczyka oraz wielu innych sytuacji na przestrzeni całej serii.

Mam jeszcze do pokazania szczegóły wyłapane przez ludzi z sieci co do pieniędzy zebranych przez Ramziego.

Oraz... wybrane komentarze na temat odcinka z forum TMJ, niestety przez zawirowania ze zdrowiem autora usunięte już, tak jak cała reszta tej bogatej, choć niekiedy dzikiej w złym tego słowa znaczeniu korespondencji użytkowników.

***

Na tym kończy się spontaniczna część... która prędko przeszła w bardziej uporządkowaną. Nie bardzo przychodzi mi na myśl napisanie coś jeszcze – pozostawię was samych z waszymi odczuciami, którymi możecie się śmiało podzielić w komentarzach. Chciałbym, ale zostawię i wam wolną rękę na dostrzeganie tego czy owego.

Widzimy się zatem przy analizie zakończenia. Choć powinienem być gotowy... to nie wydaje mi się abym był. Eh. Jeśli będzie potrzeba – oddam serce dla sprawy. Jakieś pożegnanie dla całej serii postaram się przygotować, ale pewnie też postawię na jakość zamiast ilości.

Na razie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top