Sezon finałowy, część 1 - odcinki 1-16 (60-75)
Odcinek 1 (60) – „Po drugiej stronie morza"
(Pierwszy akapit zawiera spontaniczną wypowiedź w trakcie czatu na pewnej transmisji na żywo. Pod nią znajduje się już część późniejsza. Tam w dużej mierze zamiast historii skupiam się na technicznej stronie. Ważne: pisałem ją już po znajomości 15 odcinków, więc mogę trochę wyprzedzić niektóre fakty.)
Mappa pierwszym odcinkiem rozwiała wszystkie moje wątpliwości. CGI Tytanów zniosę, wygląda moim zdaniem lepiej niż CGI Kolosa od WIT, jest ostrzejsze i mniej ślamazarne. Fabularnie to bomba, zabieg jaki zastosował Isayama jest genialny. Opening od razu mnie w sobie rozkochał – a dzięki zarówno świetnej muzyce jak i wokalowi jak i warstwie wideo, zapadł mi w pamięć i nie mogę przestać go nucić. Ending również mi się spodobał.
Podsumowując choćby ogólnie: Jestem oczarowany i nie zawiodę się, ważne że styl Isayamy i studia Wit został zachowany. A niech tylko spróbują wydać koniec jako film to się wścieknę.
(Hehe, to ostatnie zdanie już nieaktualne.)
***
Pierwszy detal w tym tytule, który łatwo mi umknął – odbicie sylwetki ptaka w oczach Falco. Colt przed biegiem do okopu założył mu hełm, zachowanie jak na starszego z rodzeństwa przystało. Falco wypowiada kwestię, której w mandze nie było... czyżby jemu też śniła się przyszłość tak jak Erenowi? A może to robota ścieżek? Wcześniej tego nie zauważyłem, lecz Zofia odkażała twarz Falco gazikiem trzymanym szczypcami. Kolejna rzecz detal – gdy Gabi wyjaśniała czemu oni, kandydaci, są na froncie, na ujęciu z Udo okulary chłopaka od góry wyglądały na „zaparowane". Światło raczej nie miało jak się tam dostać, ale mniejsza. W szybach sterowca odbijało się światło Słońca, chociaż ujęcie było krótkie. Po twarzach kandydatów wyczytuję, że „gotowość" Gabi i jej zamierzony cel nie spotykają się z aprobatą. Potem odwracają od niej wzrok, choć mogłem mylnie odczytać ich reakcje. Ujęcie na Fort Slava w trakcie gdy Colt wspomina o wsparciu artylerii – zdaje się że tutaj Mappa możliwie chciała zaoszczędzić i zrobiła mur z wieżami oraz piechurów całych na czarno. Trochę to gryzące jak człowiek się przyjrzy.
Poza zachowaniem stylu Wit w jakimś tam procencie oraz zwrotowi ku wierności mandze, zachwycają mnie tła, które jak się przyjrzy, też mają swoje detale. Ruch kamery po straumatyzowanych Erdiańskich żołnierzach wystarczająco dobrze pokazał obraz wojny. Theo Magath, mimo pogardy do Erdian, potrafi z nimi czasem porozmawiać po ludzku. To puknięcie Colta w pierś i motywacja dotycząca stania się dowódcą była dobrym gestem od prawdziwego wojskowego. Gabi mówi jaka to nie jest super – i znowu reszta młodych kandydatów czuje się tym zażenowana.
Nadal obecna jest stara dobra szkoła przekazywania emocji postaci poprzez odpowiednio narysowane oczy – u Gabi znaczyły one determinację, u Falco niepewność i wątpliwość. Detali ciąg dalszy – stopy Gabi po chodzie po ubitym piasku ubrudziły się ubitym piaskiem właśnie, tak że aż zrobiły się prawie czarne. (Wie jak wygląda to ten, kto miał okazję często i długo bywać w piaskownicy.) Odbicie promieni Słońca tym razem od działa pociągu pancernego. Cała sekwencja szturmu Erdian oraz wymian ognia świetna i ciesząca oczy, lecz również zajmująca umysł, gdy pojawił się żołnierz wspinający się po zwłokach rodaków... miał dosyć tego na co patrzył.
Wymowną byłą reakcja Udo na mamrotanie żołnierza Unii Środkowo Wschodniej, w tym pojawienie się błysku w jego okularach. Na boku oprócz Falco zareagowała też Gabi. Nic dziwnego że adiutant Magatha się roześmiał. Nieważne co robią Erdianie, dla innych ważne że są Erdianami i to wystarczy do niechęci. Podobnie potem scena, gdy bohaterowie milcząco przyglądali się desantowi pobratymców wykorzystanych przez Zeke'a. (Detal, w goglach Reinera sunęły się chmury.) Użyte CGI było znośne i ładniejsze niż to jakiego używało WIT – tutejsze ma więcej detali i jest „ostrzejsze". Ah ten Zeke, wystawia się na flotę i dziwi się że lecą w niego pociski – to jego „Eeeeee!?" mnie rozbawiło. Co tu dużo mówić, z Fortu Slava zostały same gruzy, rozwałkę oglądało się z satysfakcją.
Końcowa scena z monologiem Armina, propagandą wojenną Mare, pięknym wokalno-wizualnie endingiem oraz Jeanem incognito kupującym gazetę nie mogła lepiej nakręcić ekscytacji końcem historii. To się nazywa robienie pierwszego wrażenia!
https://youtu.be/SKqTHcDxWeo
***
Odcinek 2 (61) – „Nocny pociąg"
To pierwszy taki przypadek kiedy obejrzałem odcinek dwa razy. I za drugim razem szybciej i lepiej zrozumiałem treść. Siłą tego odcinka były niewątpliwie były doskonale napisane dialogi. Część mnie przeraziła swoim proroczym brzmieniem, wynotowałem sobie aż 6 które uznałem za istotne. Są to kolejno:
1.Narada wojenna – Magath opowiadający o rozwoju lotnictwa, bombardowaniu i wojnie w przestworzach.(!)
2.Rozmowa w Nocnym Pociągu Falco z Reinerem o wątpliwościach co do przejęcia mocy Tytana Opancerzonego przez Gabi.
3.Zeke mówiący „dopiero pokażę na co mnie stać" do swoich dziadków (rodziców Grishy na którego doniósł).(!)
4.Kapitan Koslow do Falco o traumie żołnierzy związaną z bombardowaniem (plus te obrazy z migawki i sposób ich ukazania...). (!)
5. Ironiczny monolog Reinera o 5 latach spędzonych na Paradis na obiedzie rodzinnym z Gabi (!) (nieprzesiąkniętym propagandą, określenia „różnorodna hałastra", „kretyn ten, kretyn tamten"). Za pierwszym razem inaczej odebrałem tę scenę, zyskuje przy kolejnych seansach. Nagłe otwarcie okiennicy z powodu wiatru w trakcie burzy, migotania od deszczu na sylwetkach postaci oraz stopniowy najazd kamery na twarz Brauna wraz z grą aktorską Yoshimasy Hosyi dodały nastroju całej scenie. Tak samo jak reakcja matki która oczekiwała wyuczonej formułki pełnej nienawiści oraz wątpliwe pytanie Gabi o „różnorodność" diabłów z wyspy. Ta rozmowa pokazała że Reiner z powodu swoistego rozdwojenia jaźni jest niejednoznacznym bohaterem, aż zacząłem się zastanawiać jakie naprawdę są jego motywacje.
6.Spacer Reinera z Gabi – podejrzenia dziewczyny o kłamstwa Brauna.
Wykrzyknikami oznaczyłem te w moim mniemaniu najważniejsze. Świetnie się ich słuchało. A co do kwestii ich wycinania, to widząc 8 paneli z mangi, osobiście szkoda było tylko wycięcia jednego – szczegółowiej wyjaśniono, jak Zeke przemienia swoją mocą Erdian w Tytanów; krzyk nie jest jedynym elementem.
Ending w całej wersji wideo mi się podoba, zwłaszcza obecność dwójki lecących ptaków i zrywającego się do lotu trzeciego. Można się posprzeczać co do animacji – mam tu na myśli Zeke'a i Colta wchodzących po schodach, Udo narzekającego w porcie na los Erdian oraz ruchy Gabi i jej ojca w scenie obiadu. Żadna z nich nie wygląda dla mnie karygodnie, nawet doceniam chęć eksperymentów, przywykliśmy do płynności studia Wit która nie zawsze pozwalała na pełne oddanie gestykulacji postaci, tutaj wyglądało to świeżo w moim odczuciu. Uważam więc że jest dobrze i oby tak dalej. Gdzieś tam w sieci pojawiają się narzekania na blur obrazu, co ponoć jest cechą charakterystyczną dla produkcji konkretnego reżysera Mappy za jakie się bierze. Pewien arabski fan postanowił samemu go pousuwać i na Twitterze wypuścił zdjęcia porównawcze. Nie rozpisując się już, mi obecność rozmazanego obrazu nie przeszkadza, może być dla mnie cały czas.
***
Odcinek 3 (62) – „Brama nadziei"
Po kolei. Na początek miły detal: Scenka w której Zeke rzuca jabłko Marcelowi (po którym swoją drogą nie spodziewałem się na tyle niskiego głosu), który po jednym gryzie daje je Porco. W tym pierwszym wspomnieniu Reinera, słowa Bertholda „lojalność jest bardzo ważna" doskonale pasują do jego postaci. Krótka scenka z Erenem i Arminem nie była moim zdaniem potrzebna. Kolejny mały detal: Na treningu Wojowników, Opancerzonemu podzielili oko na miejsce źrenicy, białka i tęczówki zamiast jednolitej „kuli światła". Porco przetłumaczony na zdrobniałe „Porciu" w scenie gdy Reiner ucina mu nosa w związku z wyborem na Wojownika to zaś niezły ruch ze strony tłumacza. Następnie ze stresu ochładza się pociągnięciami kołnierza, gdy Marcel go „ratuje" przed bratem, to kolejne urozmaicenie.
Fragment, gdy wśród okrzyku tłumów jadą na powozie jako Wybrańcy mnie zawiódł – spodziewałem się że będzie nieco dłuższy i bardziej rozbudowany bo wydawał mi się być ważny, lepiej wypadła scena powrotu Zwiadowców z 1 odcinka 1 sezonu; tu były zaledwie sekundy (no i ci statyczni bohaterowie, parę klatek machania czy obrotów głową by nie zaszkodziło... w animowanej mandze amatorzy dali radę to zrobić, a jeden kadr z Reinerem zwróconym ku matce Karinie wiosny nie czyni). Może za wiele oczekiwałem, bo krótka wymiana zdań Reinera z ojcem który zdaje się „spłodził go przypadkiem", okazała się korzystna dla budowania przeszłość Brauna i w zasadzie dobrze się stało że ją tam wstawili.
I tu następuje scena przystąpienia Wojowników do misji. Cieszę się ze choć trochę poznaliśmy postać Marcela, z troski o brata wywyższał Reinera i ocalił go przed śmiercią (możliwe że gdyby tego nie zrobił, nawet nie mieliby co marzyć o przełamaniu bramy Muru Maria, bo Berthold był zmęczony już po jednym kopniaku). Okazuje się że to inni zaczęli mieć najszybciej wyrzuty sumienia w związku z misją, nawet chłodna Annie. Chciała wracać po stracie Marcela, nawet Bert za nią podążył. Upór Reinera i w zasadzie przejęcie przez niego inicjatywy (co bardziej widać w poprzednich sezonach) zadecydowało o kontynuacji. I ponownie detal: Jego kiwnięcie głową z pełna emocji twarzą, gdy Annie powiedziała że zostałby pozbawiony mocy Opancerzonego co równa się śmierci. A jak wiemy z końcówki pierwszego sezonu, pragnęła wrócić do ojca. W tym odc. mamy w dodatku informacje że wojna Mare z Erdią jej nie obchodziła, że jest tak samo zakłamana jak oni (i to też się zgadza, nawet jak oglądało się spin off „Zagubione Dziewczyny"), po czym można wnioskować że „podstępem" dostała się do grupy Erdian którą pośrednio nadzorował dla Magatha Zeke.
Aż tu nagle zbity Reiner wstaje i rzuca się na Annie, gotowy skręcić jej kark. Z tą zakrwawioną twarzą i widocznymi białkami oczu wyglądał mistrzowsko przerażająco, dla mnie bardziej niż Levi z 3 sezonu stojący na murze Maria po dogonieniu Zeke'a. A skoro o Hooverze mowa, znów, tutaj tylko biernie przyglądał się tej scenie. A szczytem wszystkiego, w pozytywnym znaczeniu, okazały się słowa „Reiner nie żyje..." i następujące po nich. Aż tu nagle scena rozwalenia bramy Shiganshiny (zmieniona twarz Kolosalnego, dla mnie na gorsze ale to była sekunda). Niestety, tu sporo wycięli z mangi i już wyobraziłem sobie ten fragment jako pełen soczystości w przypadku adaptacji przez Wit. I tego nie wybaczę, bo mogli tu pokazać kolejne stany emocjonalne młodocianych przecież Wojowników z Mare. Ostała się scena z Diną Fritz/Tytanem Uśmiechniętym mijającą Bertholda w formie człowieka (w mandze Reiner prędko wziął jego i Annie, która przywołała do muru Tytanów, w garść i prędko wspiął się na mury, gdzie ich zostawił, aby wyłamać bramę Marii). Fragment gdy Reiner przytula do siebie oboje przyjaciół, krótki acz satysfakcjonujący, na miejscu. Fragment ze zwierzeń ojca-egoisty który wybrał życie swoje zamiast trójki dzieci, choć nie twierdzę że był zbędny, to mogli wyrzucić.
Za to scenę z Annie śledzącą Kenny'ego skaszanili na dobre, była bez sensu i bez wyjaśnień, które w mandze zajęły dwa zdania, a dialog między nim i nią był niezrozumiały, a tłumaczowi z TMJ wierzę bezgranicznie więc albo zawinił Isayama albo reżyser. Tu wymierzę Mappie mocny policzek: Takie coś to poziom adaptacji drugiego sezonu Tokyo Ghoula i nawet te krótkie sekundy go nie usprawiedliwią, mogli w nie włożyć inną scenę z mangi skoro tak im śpieszno, nawet statyczne kadry ze wspomnianego przystąpienia do wyłamania muru Maria by wystarczyły. Krótki fragm. z Bertem śpiącym w dziwnej pozie na początku nie zrozumiały, ale potem tak i mi się spodobał (lecz jego też mogło nie być – w ogóle to kolejny minus, mianowicie nagłe przeskoki rodem z pierwszych odc. Code Geass, które kładą dynamikę poprzez zbyt wiele informacji naraz). Zmienili okoliczności następującego potem dialogu, w mandze Reiner przy czymś pracował a Annie i Bert stali, tutaj wszyscy siedzieli, tego szkoda mi nieco mniej. Podobała mi się troska Annie o resztę członków 104 Korpusu Treningowego, ten fragm. sceny daje do zrozumienia że nie łatwo okazuje uczucia.
A wtedy nastaje wspominka z Erenem w którym Reiner dostrzegł dawnego siebie, co przecinają kadry z ładowaniem karabinu i zamiar samobójstwa na myśl powrotu na Paradis oraz wspomnień stamtąd. Za pierwszym razem miałem wrażenie że zabili dynamikę tej sceny i się rozczarowałem, ale za drugim obejrzeniem znowu zbiczowałem sam siebie za zbyt wielkie wymagania, z tej sceny wycisnęli wszystko co się dało, tylko stopniowo rozłożyli wspomnienia Reinera przez co ta scena nadeszła z nieco mniejszym napięciem niż gdyby sztampowo nagromadzili naraz przebitki wspomnień. To z resztą odpowiada rzeczywistemu stanu rzeczy – każdy z nas raczej po kolei wspomina poszczególne wydarzenia z życia zamiast parusekundowego „rollercostera" emocji. Doceniam taki zabieg (no i narysowanie tej sceny zasługuje na plus, w mandze Braun wyglądał komicznie, jakby pozował do jakiegoś satyrycznego magazynu o wyśmiewaniu wojny, w anime było więcej dramatyzmu, również w oczach Reinera... nawet ta zaśliniona lufa karabinu nie była tam z przypadku, tylko pokazała jak bardzo był zestresowany). Paradoksalnie życie uratował mu Falco będący tak samo zmotywowany jak on czy Eren niegdyś. Cytat „Racja, wciąż mam ich." wystarcza aby Reiner przypomniał sobie że ma dla kogo żyć, póki może.
No i „crème de la crème" tego odcinka... rozmowa Falco z nieznajomym którego spotkał w poprzednim odcinku. Gdy usłyszałem co mówi, opadła mi szczęka z wrażenia i poczułem jak serce podchodzi mi do gardła. To kolejne słowa o proroczym charakterze. Aż chciałbym rzec że wynagrodziły mi one całą resztę odcinka. Jestem lekko zawiedziony, ale nie żeby brać widły z pochodnią i iść na siedzibę studia.
„Leczone tutaj są rany na psychice. Jednak ja tylko udaję. Powiedziałem że nic nie pamiętam i nie mogę wrócić do domu, ale tak naprawdę nie chcę do niego wracać. Nie potrafiłbym spojrzeć w twarz swoim bliskim. (!) [...] Dobrze słyszeć. Dobry z ciebiec hłopak. Więc chciałbym byś miał drugie życie. (!) [...] Od kiedy tu przybyłem, cały czas zastanawiam się, dlaczego tak się to wszystko skończyło? Zrujnowane ciała i umysły... Utracona wolność... Zatracone poczucie siebie... Jaki szaleniec poszedłby na wojnę gdyby wiedział że skończy w ten sposób? (!)Jednak coś nami kierowało. Coś popchnęło nas do tego piekła. Dla większości z nas tym czymś nie była nasza własna wola. Decyzję wymusiło na nas nasze otoczenie. Właśnie dlatego ci, którzy poszli tam z własnej woli, zobaczyli zupełnie inne piekło niż my. Osoby te widzą również coś, co znajduje się za tym piekłem. Może jest to nadzieja, a może kolejne, gorsze piekło? Odpowiedź znają tylko ci, którzy odważyli się iść przed siebie. (!!!)" - Eren Jeager, w rozmowie z Falco.
***
Odcinek 4 (63) – „Z ręki do ręki"
Podobała mi się kreacja Theo Magatha, jak sam Willy Tybur go określił „rozważny i roztropny". Nieźle skwitował jego kwestię dot. pomnika Helosa (jak mareńska dusza –> pusty w środku). Co do Helosa pokonującego Diabła Ziemi – możliwe że chodzi o Ymir? Znów było tu wiele proroczych dialogów, począwszy od „autodestrukcyjnej drogi" Mare, jak to Magath nazwał, poprzez „Mare znów potrzebuje swojego Helosa"; zaraz podam pozostałe. Fajna była scena z Reinerem opracowującym plan ataku na Paradis z kamerą pod przezroczystą mapą. Następnie symbolizm w scenie, gdy Udo napełnia powietrzem i przebija torbę na pieczywo z komentarzem o wypowiedzeniu wojny „Wtedy wszystkie problemy Mare znikną."
Twarz Gabi gdy wychwala samą siebie była dla mnie bardzo wymowna... nie dziwi mnie uwaga Zofii i Udo że jest „diablicą". Następna symboliczna rozmowa między Willym a Magathem, w tym „wyburzanie domu" oraz „trzymanie steru" i chęć jego puszczenia niemożliwa do spełnienia. Skupiłem się na twarzy Williego, gdy mówił że to przez los trafiło na niego trzymać ster. Doskonale ukazali jego emocje, miał wyraźnie łamliwy głos w tej chwili. I ponownie Magatha rzecz o domu, ale tym razem o „szczurach" które się zakradły. Można by interpretować to jako informację że ekipa z Paradis dokonała infiltracji Mare, co już jest „nowemu marszałkowi" wiadome. Dom można by uznać za Mare, które po ataku Paradis zostanie odmienione wizerunkowo. (Genialne że porozumiewają się takim szyfrem, zmusza to szare komórki do pracy.) Potem kolejna rozmowa Falco z „Krugerem" – tu zwracam uwagę na słowa „iść naprzód" oraz „wracam do domu" w przypadku Erena. (Zastanawiam się do kogo wysyła listy poprzez Falco i od kogo otrzymał rękawicę do baseballa, przynajmniej tego sobie nie zaspoilerowałem.) I w końcu rozmowa Erena ze swoim dziadkiem – ostrzeżenie aby „Kruger" zaprzestał tego co robi i wracał do domu, wraz z muzyką, wywołały poczucie grozy i są wg. mnie bodaj największym foreshadowingiem w tym odcinku. Celne wypomniał mu wyrzuty sumienia związane z Grishą.
Następnie scena na przyjęciu gdzie reputację Udo ocaliła kobieta z państwa Hizuru – zapewne zdaje sobie sprawę że i Erdianie w gettach oraz jej rodacy są „niezbyt liczni" (Hizuru ewidentnie musi bazować na Japonii, a jak wiemy Mikasa jest jedną z ostatnich ocalałych z tej rasy „orientalnej" jeśli chodzi o Wyspę, chociaż nie wiemy czy jej przodkowie też są z Hizuru). Toast Williego Tybura „za dramaturgów i świadków historii" zaniepokoił. Wreszcie festiwal - jak ktoś inny z komentujących odc. słusznie zauważył, Porco Galliard ma lepszy nastrój przy kontakcie z dzieciakami niż z dorosłymi, co wyraźnie widać w scenkach w czasie festiwalu, ale też i w trakcie treningu, gdy Falco przegonił Gabi. Zabawnie było oglądać jak dzieciaki, wraz z nim oraz Pieck świetnie się bawią przy konsumpcji różnych przysmaków, a Reiner coraz bardziej załamany płaci za wszystko. (I te jego puste oczy jak się pochyla do zapłaty za kawałki pizzy xD ostatecznie się uśmiechnął z powodu radości dzieciaków) Ale żeby nie było im i nam za dobrze, Gabi wypala z „nowymi rzeczami" i „jakby miało wkrótce dojść do zmian" z niepewnym przytaknięciem Brauna. To już ewidentne przekazanie nam że „świat zapłonie". I zejście Reinera do piwnicy z Erenem na krześle, idealny cliffhanger przed odcinkiem za 2 tygodnie. Majstersztyk z tego odcinka, również dzięki wierności mandze.
https://youtu.be/prTBfBoH95E
***
Odcinek 5 (64) – „Deklaracja wojny"
Fenomenalny odcinek, napięcie utrzymywało się do ostatnich sekund. Genialny początek z Erenem mającym Reinera w garści - wziął na zakładników mieszkańców bloku nad ich głowami, wystarczył dobór słów i wskazanie kciukiem z raną cięta na ręce aby dać do zrozumienia możliwy zamiar. Chwilę wcześniej wspomnienie słów Berthloda o poszukiwaniu „sędziego". Cała rozmowa przerywana wydarzeniami na scenie i wokół niej świetnie poprowadzona, atmosfera taka że powieki ruszyć się nie chciały. Podejrzliwe spojrzenie Pani Kiyomi z rodu Azumbito oraz jej ulotnienie się z imprezy świadczy o tym. że mogła porozumieć się z Wyspiarzami lub gra we własną grę. Nie spodziewałem się ujrzeć ojca Annie. (Bardzo ciekawy detal w następnej scenie, a łatwo go ominąć: W chwili gdy Magath mówi o getcie, kamera ukazuje jego plecy, a gdy się przełącza na jego twarz, od razu głośność wypowiedzi się zwiększa. Mniej ciekawy detal: Orkiestra ma ten sam czerwony kolor ubrań co Gwardia Rodziny Tybur).
Całe przemówienie Williego Tybura na plus, w tym sposób ukazania historii poprzez teatralne przedstawienie z aktorami o zasłoniętych oczach. Kazuhiko Inoue dał z siebie wszystko, ze spokojnego szlachcica przeszedł w rozemocjonowanego mówcę-szaleńca, co najbardziej było widać przy fragmencie „...razem stańmy do walki z demonami z wyspy Paradis!" (dla ułatwienia przypomnienia jaki to moment: słynny kolorowany kadr z mangi z rozdziawionymi ustami Tybura oraz oczami pełnymi obłędu – tyle że w anime wygląda realistyczniej). Nie od razu pojąłem że Pieck tuląc jednego członka brygady pancernej wzbudziła zazdrość u reszty załogi, haha. [Zaraz ciąg dalszy, tylko wtrącę coś innego.]
(W kontekście tego co dało się usłyszeć – Willy opowiadający prawdę o wydarzeniach z przeszłości, mówi o, jak już wiemy zmyślonym, bohaterze Mare, Helosie, a kamera pokazuje Magatha... obawiam się że to może coś znaczyć, tak jak wcześniej ukazanie Erena przy słowach o kontekście „Erdianie wybrali drogę rzezi".)
(Kolejna porcja detali – goście cywilni, rodowi i dziennikarze siedzący przed sceną byli w 2D, podczas gdy jednolici wojskowi Mare na trybunach byli w 3D – sprytnie wykorzystane zagranie. Idealnie wykorzystali moment gdy Willy cytował ostatnie słowa Pierwszego Króla, Karla Fritza – padło na niego światło z promieniami widma światła widzialnego (kłaniają się lekcje fizyki), pochodzące z przełamanej bramy muru Maria. Mała rzecz a cieszy.)
W jednej ze scen z desek teatru, da się łatwo wydedukować, kto jest Tytanem Obuchowym. Bardzo dobrze wyglądał kadr z Kolosalnymi Tytanami z wnętrza murów, nie myślałem że już ich tak wcześnie pokażą. Reinera zrywającego się z krzesła aby wyjaśnić całą zaszłą historię, mówiącego głosem pełnym żalu i skruchy zapamiętam na długo, Yoshimasa Hosoya prawie nie brzmiał jak brzmi, a to dopiero jest wymowne. W końcu kończąca scena – sadystycznie się uśmiechnąłem, ale nie dlatego że kibicuję Erenowi, tylko dlatego że tym zakończeniem idealnie zwieńczyli cały odcinek. Nie rozumiem zarzutów o muzykę i statyczne animacje – nie pasuje mi do tej sceny rozkochane przez fandom „YouSeeBigGirl" (już więcej sensu miałby „Vogel im Kafig"), a obecna tam muzyka mi pasowała, nie nazwał bym jej sztampową. Co do animacji uważam że oskarżenia zakrawają o absurd – mamy oczekiwać wygibasów godnych Luffiego w czasie walki, przez POWAŻNYCH ludzi na POWAŻNYM wydarzeniu? Błagam, litości. Jeżeli już mam trochę obrać tę stronę „fanów", to przypuszczam że może Mappa oszczędza, aby późniejsze wydarzenia były zapierające dech w piersiach. A na czepianie się Tytana Atakującego w CGI przez sekundę-dwie (praktycznie niemożliwe jest w tym fragm. rozpoznanie od razu!) spuszczę zasłonę milczenia.
Grafika jednego z pracowników Mappy z Twittera:
Z mangi wycięli rozmowę Magatha z Willym w powozie niedaleko sceny w getcie o potencjalnym ataku w trakcie przedstawienia na jego osobę oraz słowa Pieck o tym, że w pułapce w jaką wpadli zostawili im siano na podłodze oraz jedzenie i alkohol. Małoistotne rzeczy tak myślę.
***
Odcinek 6 (65) – „Tytan Obuchowy"
To był kawał dobrego odcinka. Willy od początku zdawał sobie sprawę ze swojego losu, jego żona i dziadkowie(?) także. (Pierwszy kadr z zabawkami jego dzieci bardzo mi przypomina kadr ze snu Erena z początku 1 sezonu.) Jego wycięta rozmowa z Magathem stanowiła popis aktorów głosowych oraz rysunków mimiki. Generał mówiący o nieznanym celu i metodach walki wroga... od razu przypomina się pierwszy sezon. Wypowiedział też kolejne już znaczące słowa, jakie streścić można w określeniu „siebie warci" o Erdianach i Mareńczykach.
„Zaprawdę Erdianie są potomkami diabłów. Jednak nie ma cienia wątpliwości, że my również jesteśmy diabłami." – Theo Magath, do Williego
CGI, szczerze przyznaję że wyglądało świetnie, ludzie z Mappa musieli wiedzieć że walka z Tytanem Obuchowym będzie kluczowa, więc wpakowali w nią pracę oraz pieniądze – i to widać. Podobnie mądrze zrobili z ekipą z Paradis, będącą cały czas w ruchu i gdy ich twarze nie są widoczne z bliska. Wejście wojsk Paradis („Zwiadowcami" w moim odczuciu przestali być na samym końcu 3 sezonu, hehe, niemniej Skrzydła Wolności pozostały – swoją drogą, ich nowe mundury wyglądają przekozacko.) widowiskowe i epickie, ale znów muszę zbesztać się za zbyt wielkie oczekiwania. Nie mogę doczekać się, aż nadleci sterowiec ze zwiastuna. Reakcja Pieck na ich widok bezcenna; nadal pamięta jak walczyli przy odbijaniu Shiganshiny.
Nowy wygląd Erena jako Tytana od razu mnie kupił, zrobili z niego faktycznego, budzącego strach i grozę potwora. Co ciekawe, wysuwanie na piedestał Theo Magatha przez Willego nie było tylko gestem kurtuazji i sprawdziło się – symboliczny wystrzał z karabinu oznacza, że facet własnoręcznie wziął władanie wojskiem i walkę z Paradis w swoje ręce, a że marszałek Calvi (ten wyglądający jak Słynny Akwarelista który niewzruszony przyjął śmierć od Erena) z kadrą oficerską nie żyje, to ma drogę wolną (sam Willy najwidoczniej tego chciał, skoro kazał usadzić ich obok krawędzi, możliwe że Calvi zdawał sobie z tego sprawę).
„I zapamiętajcie dla potomności, że to moja włócznia jako pierwsza przeszyła wroga." – Magath, po kontrataku Obuchowego.
Symboliczne ujęcie wyglądających na jednolitą masę żołnierzy Mare bez widoku na oczy w pociągu urzekło mnie. Wymiana zdań między Jeanem a Flochem zaś to olbrzymia zapowiedź dalszej części opowieści, miałem ochotę się sam z siebie wzdrygnąć.
(Detal: Odbicie twarzy Sashy w oczach Gabi, ledwo widoczne, w ruchu nie idzie dostrzec i trzeba zatrzymać odtwarzanie – brawo Mappa. Początkowo jak zobaczyłem dawno temu nową fryzurę mojej pierwszej waifu to byłem wściekły na Isayamę za to że z uroczej ziemniakowej dziewoi zrobił Emo Gotha, potem jednak przywykłem i polubiłem tą nowość.) Zwracam uwagę na kolejne warte uwagi zdania:
„Nie wiemy jednak, jakie nieprzyjemne niespodzianki mogą nas jeszcze czekać. Jeśli chcemy się dowiedzieć co się stanie po zakończeniu bitwy, nie mamy innego wyjścia jak przetrwać." – Jean
Ostatnia scena wygrała dla mnie odcinek: Porco Galliard, przeświadczony z propagandy o zajefajności Mare, Wojowników, mocy Tytanów, bla bla bla, spotyka się z bolesną rzeczywistością bardziej niż połamanie nóg po spadnięciu wraz z Pieck do dołka. To nie wszystko – facet powiedział zdanie które idealnie nawiązało do 1 sezonu i myśli ludzkości i żołnierzy, jednak w odwrotny sposób. Był Tytanem więc miał w garści całe homo sapiens znanego świata, nikt Tytanom przez 100-107 lat nie podskoczył, są Panami Świata... aż tu nagle dostaje z ostrza i z rakiety i dostrzega przed sobą śmierć w licznej postaci. I to symboliczne ujęcie, gdy spada z ciemnego progu budynku na oświetlony grunt; przerażająco idealnie pasują tu słowa z openingu: „Zaczynajmy nowe życie, z ciemności wyłońmy się, dopóki światło nie obwieści końca." Mrok taki, że strach się bać. I niech jego butna wypowiedź podsumuje moją wypowiedź:
„To jakieś pieprzone świry! Przecież jestem tytanem! A oni, choć są tylko ludźmi, próbują mnie zabić?! Więc to są... diabły z Paradis?!" – Porco Galliard, po zmasowanym natarciu wojsk Paradis.
Ponownie grafika z Twittera:
***
Odcinek 7 (66) – „Brutalny atak"
Odcinek który rozbił bank, zgadzam się z pewną opinią wedle której „przejdzie do historii anime". Po raz pierwszy w życiu oglądałem nie tylko znośne, lecz bardzo dobre CGI! Walki swoją mięsistością zbliżyły się lub nawet przebiły poprzeczkę studia WIT. Już od początku detal który poprzednio mi umknął – Lara Tybur ponownie przebijając Erena, oprócz kolca i górnej części swojego Tytana, wytworzyła też za sobą kości i jego wnętrzności. Eren natomiast, chroniąc szyję, utwardził nadgarstek. W scenie, gdy Falco zobaczył walkę stron, zastosowali animację rotoskopową jak w 2gim odcinku. Wypadła o niebo lepiej w tak dynamicznej scenie. Zwróciłem uwagę na detale twarzy Reinera, gdy ten stworzył kopułę z pancerza swojego Tytana, liczne kości twarzy i „wypustki" w wersji pudrowanej Mocą Tytana. Coś co jeszcze mi umknęło to plakaty z Pieck w stanowiskach z Kaemami na jej plecach, gdzie zasiadali członkowie Brygady Pancernej – tzw. „world building" bez użycia ani jednego słowa, coś wspaniałego. Chciałbym wierzyć że to przypadek iż Pieck jako Tytan Transportowy mówi z zawrotną prędkością bliską karabinowi maszynowemu właśnie. (Coś czego chyba nigdy wcześniej nie widzieliśmy to fakt, że użytkownik Mocy Tytana może swobodnie wyjść i wrócić do jego ciała zamiast tworzyć nowe – Proco to zastosował.) Rzecz która pokazuje różnice między Zeke'iem a Levi'em – stosunek do osiągnięcia celu z pomocą własnych towarzyszy:
Z.J:-„Nie pozwólcie im uciec! Zetrzeć wszystkich na proch!"
L.A:-„Nie ważcie mi się zginąć! Macie przeżyć!".
(Cytując moją znajomą - „I kto tu jest diabłem?".)
Ważny cytat, który trochę rzeczy tłumaczy:
„To nie Eren Jeager jest moim wrogiem. Zacznę od kogoś innego. Pokaż się, Levi." – Zeke, po sugestii Pieck ochrony go przed Levim Ackermannem.
Ktoś zwrócił uwagę na cyfry na zegarku Levia – pokazują 7:40, albo inaczej 19:40. Zapamiętam na przyszłość, bo nie wiem czego mogą dotyczyć. Zaskoczyła mnie troska gen. Magatha o Falco, pierw nazywa jego i resztę potomkami Diabłów, teraz pyta się o jego stan jak własnego syna. (Za nim było widać jak jeden z żołnierzy zarzuca ramię rannego towarzysza i z nim się oddala, nie trudne do przeoczenia ale mi i tak umknęło.)
Atak i debiut Armina początkowo widowiskowe, tak jak późniejszy skoordynowany atak Eks-Zwiadowców na Porco i Zeke'a. (I tu znów plusy dla „ojczulka" Magatha, teraz zmywał się wraz z dzieciakami przed falą uderzeniową Tytana Kolosalnego, zaraz potem chroni ich przed odłamkami granatu Levia.
Strzał Sashy doskonały, jak na strzelca wyborowego uczącego się na łuku przystało. Zgodnie z rzeczywistością, trafiony Carlo mając jeszcze ręce na spuście oddawał ogień przez parę sekund, po czym obsunął się martwy, tak jak lufa karabinu pozbawiona oporu rąk. Początkowo to wyglądało jakby dziewczyna chybiła lub trafiła w hełm, ale nic bardziej mylnego, dostał prosto między oczy na tyle, że kula przeszła i zatrzymała się na hełmie lub go przebiła – wtedy głównie służyły do ochrony przed odłamkami, nie kulami. I to z taką siłą, że hełm przechylił mu się na jego prawo (co chyba zgadza się z zasadami balistyki, skoro Sasha znajdowała się po jego prawej stronie!) a okulary zsunęły z oczu. Efekt gwałtownego odrzucenia głowy do tyłu i nagłego pochylenia do przodu? Wyborny detal nad którym z 99,99% osób się w ogóle nie zastanowi! Brawo Mappa!
(Ten który wołał imię Carla, miał z prawej strony plakat z półnagą anonimową kobietą na łóżku, też łatwe do przeoczenia. Poprzedni towarzysz miał w kabinie jakąś sieć i szeroki pasek w tle, niby nic ale buduje bardziej realizm i daje do myślenia że do czegoś ich używali.)
Opanowanie Sashy zgodne z planem, aby zbliżyć Pieck do krawędzi, z której wyskakuje Jean z badassowym „Znowu się spotykamy!". Oślepienie i wspólny atak Włóczniami Piorunów, fenomenalnie ukazany wraz ze śmiercią w płomieniach towarzyszy Pieck.
Skutki eksplozji Tytana Kolosalnego... miałem gęsią skórkę i nie chciałem oddychać, obserwując to co się stało. Fragment z ręką wystającą ponad ruiny? Widziałem go na fanowskim zwiastunie. Konające pod gruzami dziecko(?)? Było w napisach końcowych 3 sezonu, ale z żółtym filtrem obrazu, tym razem czerwonym. Czerwona poświata nad tym co kiedyś było portem i gdzie wyparowała cała woda, nad którym stoi teraz wielki potwór – te sceny razem zrobiły mi na razie cały 4 sezon, ze spoilerów takich właśnie obrazków, choćbym brzmiał teraz jak chory zbrodniarz, oczekiwałem po spoilerach i nie zawiodłem się w ich realizacji. Wraz z martwą ciszą muzyczną w powietrzu i jedynie najbardziej potrzebnymi dźwiękami wojny.
Pozostałe skutki eksplozji...
A tutaj ten sam nieszczęśnik z wyżej, tyle że już martwy...
Czy to nie straszne/ironiczne, że ten który najbardziej pragnął zobaczyć morze a potem zachwycał się nieskończonymi ilościami słonej wody, właśnie sam sprawił że jej część wyparowała? To ci dopiero zwrot wydarzeń o potężnej wadze. Słowa Armina dopełniły czary goryczy. A nie dość że martwe już dziecko miało jeszcze pośmiertnie łzy w oczach to na dodatek jedna z nich spłynęła mu po policzku, ale wyglądało to tak jakby dym z unoszącym się popiołem wziął ją ze sobą na wiatr...
Wahanie Jeana przed wykończeniem Pieck wraz z Falco przywodzi na myśl początek 3 sezonu, tak jak wcześniej dał znać że nie chce rozwalać getta na mak, tak teraz obudziła się w nim wątpliwość. I z jego słów oraz sceny nie wynika jednoznacznie, czy to on się wstrzymał czy to para Pieck przekierowała rakietę.
„Za duże ryzyko, zwiększyć dystans!" – Jean po kontrataku Mare ochraniających ranną Pieck.
Ś.P Marco ostatecznie miał rację, zrobili z konia dowódcę, ha. Współpracownik Magatha też zmiękł i nie wrzeszczał na Gabi, gdy ta podeszła do okna.
Debiut sterowca w anime ze zwiastuna wyobrażałem sobie inaczej, ale to sensowne że użyli go do ewakuacji swoim wojsk, w końcu wypełniony jest wodorem który w kontakcie z powietrzem eksploduje, więc bojowe wykorzystanie skończyłoby się marnie. (Mimo dźwięku nie zauważyłem go wcześniej, gdy Armin się na niego udał.) Jego pilot, Onyankopon, ma na sobie mundur Mare, więc zadziałały wtyki na kontynencie albo przejście na stronę Erdian po schwytaniu u wybrzeży Paradis podczas walki z flotą Mare. „Jesteście w dobrych rękach, pani dowódco!" do, o, dobry wieczór, Hanji, na to wskazuje. Czułem się jakbym czytał pokolorowaną, ruchomą mangę w czasie lotu, więc realizacja na plus, CGI też zrobiło swoją robotę.
Scena wykorzystana Tytana Szczękowego przez Erena – genialna w swojej przedłużającej się przerażającej atmosferze, którą dało się kroić nożem. Brutalna i bezwzględna. Nie bez powodu ujęcia kierowali na oczy Tytana, nie na oczy Porco. (Następna rzecz straszną/ironiczna – ostatnimi słowami Lary Tybur było pytanie o ostatnie słowa Erena. Auć. Potężna karta odwrócenia UNO od losu.) Z powodu poprzedniego odcinka, nie mogłem nie czuć satysfakcji gdy z całego serca przerażony, błagał o litość i odpuszczenie Erena.
(A to on w młodości wściekał się na, jak to określił Magath, stoickiego Reinera, za to że dostał Opancerzonego – przecież gdyby to rozemocjonowany odpowiedzią na deklarację wojny równie brutalną jak to co czynili wyspiarzom wcześniej Mareńczycy, Porco, poszedł na tą misję odzyskania koordynatu, to po napotkaniu Ymir i śmierci Marcela - który pewnie jego by ratował zamiast Reinera - powiesiłby się w pierwszym mijanym lesie albo utonął wracając do Mare wpław. Nie jest mi go szkoda, propaganda sukcesu i mordowanie bez obawy o życie uderzyły mu do głowy za mocno.) Równocześnie miodem i dziegciem na moje uszy była ścierająca gardło Gabi. Pierwszy raz mogą zobaczyć wojnę z naprawdę bliska, niech się nie dziwią że Wyspiarze odpowiedzieli z całą siłą jaką mogli.
I tylko szkoda mi że po odc. musiałem czytać list od pracownika Mappy który prosił wkurzonych fanów o to aby dorośli, niańcząc ich niczym dzieci. Tyle detali zdołali upchać w niespełna rok produkcji jaki dostali od komitetu produkcyjnego (czytaj: smutnych panów w garniturach chcących zwiększyć sprzedaż mangi na tyle na ile to możliwe), tylko po to aby masowy odbiorca „anime-only" potraktował Tytanów niczym hamburgera z Maka, a odbiorca z mangi oblał ich rozżarzonym olejem, bo ich przepis na tego hamburgera nie jest zgodny ani z przepisem Isayamy ani własną recepturą czytelników. Ciekawe, jak by się czuli, gdyby sami po 10 latach produkcji 4 sezonu w Blenderze, Unity czy innym Unreal Engine i po zrzutce na Kickstarterze spotkali się z krytyką reszty fandomu. Powtórzę za Twitterem nowo powstały dzięki wdzięcznym fanom tag #ThankYouMappa . Zasłużyli.
***
Odcinek 8 (67) – „Zabójczy pocisk"
No i stało się... moja pierwsza waifu z anime, Sasha Braus, która stała się nią po drugim sezonie i ratunku dziecka z wykorzystaniem łuku i strzał, odeszła do krainy wiecznych polowań. Ból złagodził fakt, że pozostała sobą do samego końca... dopóki nie nadeszła ostatnia scena, w której zrozpaczony Connie oznajmia jej śmierć tak, że aż Levi unosi brwi. Wracając do początku, a właściwie do preludium tego dramatu – współczuję Falco, bo próbował robić co mógł aby odwieść Gabi od samobójczej krucjaty przeciw „tym samym" ludziom, ale ponieważ „nie był świadkiem" wydarzeń z sezonów 1-3, to Gabi nie zatrzymała się. A mimo to udał się za nią. Reakcja „Diabłów" w pełni uzasadniona, a Gabi wielce zaskoczona. Witamy na wojnie; zasłużyła. Dzięki Bogu Falco zdołał ocalił Jeana, a kaliber amunicji nie był na tyle silny aby zrykoszetować.
Co mnie jednak bardziej przeraziło to szowinistyczne zachowanie Flocha w zderzeniu z zachowującym człowieczeństwo Jeanem. Kontrast ogromny i znaczący. Pierwszy mówi o „Imperium Erdiańskim" i wykorzystuje 6 ofiar własnej strony do mowy o „poświęceniu" i „wielkim zwycięstwie" oraz krwawiącym wrogu, a potem chce wyrzucać z wysokości kilkuset metrów dzieci wroga [tu miało być porównanie do Niemiec z 2 WŚ, ale daruję je sobie na wszelki wypadek]. Drugi każdego z tej poległej szóstki traktuje jak jednostkę z marzeniami, życiorysem i możliwymi planami na przyszłość; wątpi czy dwa martwe dzieciaki wyrwą ich z koszmaru wyrżnięcia wszystkich w celu zyskania wolności.
(Detale: W chwili gdy Eren mówi że nie da rady zabić Reinera, para wydobywa się ze zniszczonej szczęki Opancerzonego, której towarzyszy ledwo słyszalny wydech(?) tytana. Ekstra ukazane zmęczenie! Po tym gdy Eren zmył się z Mikasą, głowa Opancerzonego upadła do tyłu, a oko zgasło – Reiner słuchał więc i obserwował adwersarza do końca.)
Krótka animacja ewakuacji do sterowca żołnierzy Paradis wyglądała zacnie i godnie dziedzictwa dynamicznej kamery studia Wit. Wymowna scena z milczącymi Erenem, Mikasą i Arminem, zanim ten pierwszy przyjął dłoń „jeszcze" przyjaciela. (Leworęcznego, na marginesie.)
„Czyżbyś wpadł do szamba, Eren?" – Levi, po powrocie Erena do sterowca.
Cieszy mnie, że Armin stał się dla Mikasy hamulcem, gdy Eren dostaje wciry od Levia. Zgodzę się ze słowami kaprala o ocenie jego sytuacji i spojrzenia. Wygląda na to że dowództwo misji rozsierdziła treść jednego z listów jaki wysłał poprzez Falco. Czy rzeczywiście sama prawda się tam znajduje? Mam nadzieję że nie utną tego wątku.
„Jednak w moim liście napisałem samą prawdę. Czy to nie wystarczyło, byście mnie zrozumieli?" – Eren do Levia, w odpowiedzi na zamiar skrępowania i po kopnięciu kaprala.
Generał Korpusu Stacjonarnego, Lobov z 11 odc. S1 powraca na krótko jako rekrut Zwiadowców, który żywiołowo oznajmia że KS przeszedł do historii. „Tak samo jak ci bezużyteczni pierdziele z dowództwa!" , haha! Miło że Isayama umożliwił powrót niektórych epizodycznych postaci, a to nie jedyna taka jaka się pojawi.
Rozmowa Conniego, Jeana i Sashy po powrocie pozwoliła na częściowe rozluźnienie atmosfery i powrót miłych wspomnień z poprzednich sezonów - beztroski Connie, Sasha czekająca na jedzenie, Jean wkurzony na docinki o brodzie, hihihi, chyba podprogowo mieli na myśli końskie włosie. Fajnie wykorzystali do tego estetycznie zrobione oddalenie ze sterowca.
Scena w której Falco dogania i łapie Gabi – nie jestem pewien, ale choć scena była krótka, to obrót kamery był genialny i chyba zrobiony animacją rotoskopową, za to jaką.
Niby w dwóch kwestiach jestem w stanie zrozumieć uzasadnienie postawi Gabi, tyle że sprowadziła je do zasady „bla bla bla, to i tamto, ALE..." – i tym „ale" była najprymitywniejsza propaganda, która ją napędzała, a ona jeszcze przyjmuje to co podadzą jej oficjele Mare za obiektywną prawdę. „Przecież się tego uczyliśmy." Jeszcze dalej: „To dzikie bestie których zabijanie jest i było zawsze zupełnie normalne." Śmiechu warte. Po prostu syndrom sztokholmski. Mówi to taka sama (ha, tu cię mam) dzika bestia, możliwe że taka sama jak widzowie i czytelnicy, nieważne jacy by byli.
Technicznie przyczepię się nieco do odgłosu upadającego ciała Lobova, brakowało mu masy. Pomijam cenzurę kontaktu kuli z okiem, bo poprzednie sezony też wiele takich masakr ukrywały poza kadrem obrazu. Moment w którym Gabi spogląda na sterowiec i ujęcie na jej oczy – toż widać że z niej psychopatka jest. Różnica między nią a młodym Erenem jest taka, że Eren nie był tak lekkomyślny, ani pozbawiony własnego zdania, a już na pewno nie prosił o dokonanie zemsty za niego. To „ostatnie pożegnanie" wzbudza u mnie konsternację. Jak już wspomniałem, była jak terrorysta na prochach który nie myśli trzeźwo. (I to jej późniejsze tytułowanie gettowych Erdian „prawdziwymi"... język się zaostrza jak to czytam... nie dziwię się że Jean nawet na nią nie patrzył.)
Eh, wracamy do tego od czego zacząłem... urzekła mnie animacja ruchów głów i twarzy Jeana i Conniego, takiej płynności i realizmu to w wykonaniu Wit czy innego studia robiącego w 2D można sobie pomarzyć. Moja reakcja kiedy zdałem sobie sprawę że muzyka w tle w tamtym momencie to ubóstwiany przeze mnie „Eye Water" z 1go sezonu? „Do diaska z moim życiem..." (oryginalnie: „"F-word" my life"). Nic więcej nie idzie dodać...
A więc żołnierzem który zrzucił Pieck i Porco w przepaść wcale nie był Armin (faktycznie, nie było możliwości aby tak prędko zmienił położenie), tylko niejaka Yelena. Podobnie jak Onyankopon, też jest z Mare oraz z floty (ekspedycja w 851) którą Paradis sukcesywne zatapiało lub przejęło. Albo więc jakoś przeciągnęli ich na swoją stronę, albo zadziałał przerzucony na kontynent wywiad. (Swoją drogą, w tej retrospekcji Pieck, ona i on mają na sobie kamizelki kuloodporne rodem ze współczesności, LOL.) [Z zapowiedzi nast. odcinka wynika, że ciemnoskóry jegomość wygląda na potulnego baranka, a Hanji spotykając się z reprezentantami w białych mundurach raczej nie jest ani zaskoczona ani zła.] Padła informacja że to zwolenniczka Zeke'a... czyli wśród Wojowników Mare występowała swego rodzaju rywalizacja. To w połączeniu z jej chłodnym wytłumaczeniem, że pozwoliła na wydostanie się Pieck i Porco, gdy Jean obwiniał ją za śmierć kamratów, mnie niepokoi.
Rozmowa Zeke/Levi/Hanji rzuca nowe światło na plan Paradis. Falco i Gabi „Naszymi błędami" wg. Zeke'a? Powiało mrokiem, a każdy łącząc kropki, czy to czytelnik mangi, czy widz anime, może mieć pewnie swoje teorie, co ma na myśli. Widowiskowo ukartowali zmianę stron(!?!?) Zeke'a.
Hanji natomiast porządnie podsumowała wydarzenia od czasów walki o Trost:
„Za każdym razem, gdy zostałeś złapany przez wrogów, za wszelką cenę odbijaliśmy cię z ich rąk. Nie zważając na ofiary w ludziach. A ty, wiedząc o tym, wcieliłeś w życie swój plan, sam czyniąc z siebie zakładnika. Osiągnąłeś to, czego chciałeś, nie pozostawiłeś na wyboru. Zaufałeś nam, ale przy okazji straciłeś nasze zaufanie."
Samo zakończenie... ciary wszechczasów, gdy Connie w tle pozytywkowej muzyki z pop. sez. otwiera drzwi i mówi co ma powiedzieć. Cieszę się że oszczędzili nieco wysiłku głosom Mikasy i Armina, który niemi płakali i próbowali ratować życie dziewczyny mimo jasnej diagnozy. Przerażająco zareagował Eren, najpierw chichocząc, potem zgrzytając zębami (animacja ich ruchu wpływa na odbiór) z żalu. W końcu Jean, z grobowym ujęciem twarzy, wytyka mu klęskę jego planu:
„Eren, Sasha nie żyje, bo wmieszałeś w to Zwiadowców."
Pytania więc się namnożyły: Czym jest „to"? Czym był jeden z tych listów z „prawdą"? Jak Zeke wszedł we współpracę z Paradis? W jaki sposób przekabacili ekspedycję z Mare na swoją stronę? Jak dostali się na kontynent? Oczekuję że następny odc. odpowie chociaż na połowę tego co się do tej pory stało w tym sezonie. MUSI TO ZROBIĆ. Natomiast za niniejszy, składam najserdeczniejsze #ThankYouMappa ponownie. Eh, czas się jakoś leczyć z kaca po śmierci ziemniakowej waifu...
***
Odcinek 9 (68) – „Dzielni ochotnicy"
Sporo czekaliśmy na powrót Annie na ekran. Trzymana przez Armina muszla jaką znalazł pod koniec 3 sezonu, w pewnym sensie uwydatnia jego marzenia o morzu. To kontrastuje z wydarzeniami jakich był świadkiem, co słychać w głosie z jakim referuje wydarzenia Annie. Stara dobra Hanji, nie dała zapomnieć o tym jaka bywa szalona. A więc, część armii Mare okazała się być z branki do wojska, dlatego zwęszyli okazję i nawiązali współpracę z Erdianami z wyspy, przy okazji wciągając w to postronnych Mareńczyków, jak Niccolo. W chwili gdy w namiocie mówi o tym Yelena, Onyankopon przewraca oczyma – musiał silniej przeżyć siłowy pobór i spotkanie z Mareńczykami. Eren już wtedy zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakie im grozi i chce działać. Bezcennym była reakcja Hanji na słowa „broń powietrzna". Gorzka reakcja Levia „Ta, koń by się uśmiał." na słowa Yeleny o tym że Tytani paradoksalnie częściowo ocalili Erdianom skórę, po tym wszystkim czego doświadczyli... stanowi wymowne podsumowanie całej dotychczasowej historii. Kapral w całym tym odc. dawał spory popis swoją obecnością. Wzorowo zachowywał czujność mówiąc „Nie panikuj. Będą na nas patrzeć z góry." do Hanji albo „Co jeśli rzeczywiście tak jest?" na słowa o zabiciu wszystkich Tytanów na wyspie. Yelena zdumiała się ich możliwościami bojowymi w reakcji na to, dlatego „było lepiej niż sądzili".
Zaskakujące, że to Zeke wymyślił plan wyzwolenia wszystkich Erdian. Zmienił stronę na taką z którą łatwiej będzie mógł to osiągnąć, mimo wydarzeń w czasie odbicia Shiganshiny. I tym samym wyjaśnioną mamy w połowię genezę wydarzeń z poprzednich odcinków. Drugą połową jest samowola Erena o której przyczynach jeszcze nie wiemy. Chociaż Zeke'a nie lubię za jego matactwa połączone z sarkazmem, to szanuję jego strategiczne, zawiłe myślenie. Teoria która rzecze, iż wydał Grishę i Dinę Mare, aby zyskać u nich zaufanie i samemu niczym Konrad z „Dziadów cz. III" ruszyć na pomoc narodowi, wydaje się mieć przy tym teraz cień sensu.
(W scenie obrad oddziałów wojskowych z królową zauważyłem, oprócz światłocienia, krople potu u części postaci związane albo ze stresem w związku z ofertą „Dzika", albo ze zwiększonej temperatury ciała z powodu „oficjalnych" mundurów oraz przebywania w zamkniętym pomieszczeniu. Kolejny świetny detal który początkowo wydaje się być nijaki.) Mimika Erena, podobnie jak w 3 sezonie, zrobiła na mnie wrażenie, na reakcję o kontakcie królewskiej krwi i koordynatu. (Właśnie, stare dobre czasy kiedy tak nazywano „moc Tytana Pierwotnego". Obie nazwy się zgadzają – pierwsza opisuje funkcję; pochodzi od „koordynować [np. działania]", druga nazywa tę funkcję. Wszystko się zgadza!) Podoba mi się że Hanji, pewnie po infor. uzyskanych poza ekranem, wspomniała o przejęciu bezprzewodowej komunikacji Mare. Ta często decyduje o losach wojny; jej brak był jedną z przyczyn naszej kampanii wrześniowej. Ah, ten szyderczy uśmiech Yeleny udającej wołanie o pomoc przez mikrofon, chyba faktycznie wzięła coś od poczucia humoru Zeke'a.
Levi umie doskonale wczuwać się w daną mu rolę, jego przywitanie wojsk Mare z innej jednostki na brzegu wyspy genialne, co ma więcej sensu gdy pamięta się że jest z Podziemia – „plugawe diabły, świńskie szczyny, będziecie wracać wpław do domu". Okrutnie źle się czuję z faktem że Armin użył sformułowania, że 3 lata temu „świetne się bawili", nawet jeżeli głównie brali Mareńczyków do niewoli.
Onyankopon tłumaczący Sashy, czemu jest ciemny (napisałbym słowo na „m", ale świat popadł w szaleństwo, toteż nie ryzykuję), trochę mi się kojarzy ze stylem mówienia niektórych amerykańskich pastorów. (Dlatego nieco żartuję że miał takiego w rodzinie.) Nie rozumiem tu reakcji fandomu która doszukuje się rasizmu, to naturalne gdy ktoś kto zawsze widział się z białymi ludźmi, widzi kogoś o innym kolorze skóry i zadaje pytania. A sympatyczny jegomość bardzo ładnie wyłożył wyspiarzom swoją karnację oraz istnienie Boga oraz ateistów.
„Wszyscy mamy prawo do własnego zdania, prawda?"
Na strzelnicy podczas gdy Armin i Mikasa są zadowoleni ze współpracy z Mareńczykami, Eren pomija to całkowicie i pyta się o wspomnienia Bertolda, nastawiony na konfrontację. (Pominę spódnicę jaką nosi w tej scenie Mikasa, bo nie widzę jaki ludzie mają z tym także problem – nie musi walczyć to założyła coś lżejszego.) Puszka do której po czasie oddał strzał Eren (po słowach Armina o „dudniącym ataku" i „terroryzowaniu ludzkości", brrr... jakby w ogóle nie obchodziły go konsekwencje) przypomniała mi scenę z 2 sezonu, gdy okazało się że Ymir potrafi przeczytać słowa napisane na puszce jaką trzymał Reiner.
Tu doskonale mangaka zaprezentował różnicę w podejściu ludzi do „Innych" z dylematami wprost z życia codziennego i historii – zawsze znajdzie się mniejszość która porozumie się z kimś nowy, ale przeważać będzie większość która swoją niechęcią będzie budziła i napędzała niechęć u innych. (Inaczej można by ująć, idealiści kontra realiści, choć tutaj dotyczy to podejścia do opcji rozmów z Mare.) Analogiczna historyczna sytuacja – XIX wiek i Żydzi na ziemiach polskich i Polacy.
(Mała przebitka sceny z Erenem przed lustrem i kranem – podobała mi się całkiem realistyczna woda w tym „zlewie", za drugim razem zauważyłem że pada tam kropla. Nagłe jej pojawienie się z połową ekranu zaciemnioną na plus.)
Mikasa, Jean, Connie i nie ranny od glanowania przez milicjanta, pardon, „żandarma" Niccolo wspólnie nad grobem Sashy... eh, specjalnie ominąłem wcześniejszą scenę z tym, jak zmarła wychwalała kuchnię Niccola, bo nie miałem o czym napisać. Zestawiając ją z tą sceną, daje się we znaki zderzenie żywej palety kolorów z deszczowym, szarym cmentarzem. (Graficznie wyglądał fenomenalnie, w tym mgła w tle.) Connie mówiący o utracie połowy siebie... cały ten moment daje się widzowi we znaki. Jean wziął na siebie odpowiedzialność za jej śmierć, ten sam który w 1 sezonie miał gdzieś los innych ludzi... oj facet, dobrze cię takiego widzieć. Pocieszającym promykiem nadziei było spotkanie rodziny Sashy z Niccolo, krótkie ale jakże ciepłe.
„Zaprawdę niewiedza potrafi być przerażająca." – Zeke Jeager w powodzie do Levia.
Erdianie podali zwycięstwo w wyprawie do getta Liberio – uważam że pozorując śmierć Tytana Zwierzęcego oraz zdobywając moc Tytana Obuchowego, poważnie raniąc Pieck, Reinra i Porco, z 7 ofiarami, można tak nazwać operację. Ale w pierwszym odc. w gazetach Mare podało że rodzimi wojskowi zdobyli Fort Slava, podczas gdy chcieli wysłać tam jako mięso armatnie Erdian-samobójców oraz zwykłych piechurów. To ledwo migocząca, ale treściwa nauczka, że media potrafią wmówić niedociekliwemu społeczeństwu dowolną rzecz.
Ah, ten Levi, bezlitosny dla zabójcy Erwina. W końcu ten nie wytrzymał napięcia i spytał „Czy mógłbyś przestać tak na mnie łypać?". Reakcja na widok „hotelu" w lesie bezcenna. Jak na jego osobę i warunki wyspy, słowo „luksus" pasuje świetnie xD.
„Poprowadziliście nas od ignorancji do nadziei, a my niczym się wam nie odwdzięczyliśmy. Tylko diabły mogłyby wątpić we własnych wybrańców." – Dott Pyxis, po otrzymaniu serum zmieniającego w Tytanów od opozycjonistów antyMare.
Zgodzę się z realistycznie postarzonym Dott Pyxisem, „jednorazowa słabość" jaką jest egoizm wyspiarzy jest zrozumiała. Mimo że 3 lata to spory czas na wywiązanie się jakiejś więzi (coś o tym wiem), to co innego gdy mowa o grupie ludzi z którymi ma się do czynienia regularnie, a o ich pół anonimowym liderze, który wysyła listy z zapewnieniem że wszystko gra. Nie podobały mi się za to słowa Yeleny, ona ewidentnie wyrażając wiarę w ponowne siedzenie przy jednym stole, z tym ironicznym uśmiechem który był obecny wcześniej, ma jakiś plan.
Podsumowanie Armina choć ogólne, to prawdziwe – nie mieli wyjścia, muszą się bronić, stając się takimi samymi potworami jak najeźdźcy.
Mikasa przy grobie powtórzyła ten pogląd:
„Jeśli nie zwyciężymy, zginiemy, a jeśli wygramy, przeżyjemy."
Zaraz potem Eren w celi, układając włosy:
„Bez walki nie odniesiemy zwycięstwa."
Zauważyłem że jedna świeca po jego lewej była zgaszona, a druga po prawej nie... nie mogę jednoznacznie stwierdzić, o co w tym chodzi. Za to cała trójka wypowiedziała to samo. Tylko że Armin i Mikasa wyraźnie dawali znać, że mają opory i nie chcą aby tak to się potoczyło, podczas gdy Eren stanowczo, bo także pod presją czasu, nie waha się tego ogłosić... i z tego też powodu na liście aktorów głosowych w napisach endingu jest wyżej od całej reszty...
***
Odcinek 10 (69) – „Rozsądny argument"
Praca kamery, ujęcia na oczy, szyderczo-sarkastyczny ton oraz świetna praca głosu Hanji i nagła złość Erena urządziły świetny, pełen krótkotrwałego napięcia wstęp do odcinka. Potwierdziło się że Mikasa jest, patrząc przed pryzmat rzeczywistości, Japonką – szkoda że ambasadorka Azumabito wykorzystała potem ten fakt politycznie. Kwestia znaku u wielu wzbudziła nagłą konsternację, ale nie będę się rozwodzić, bo to pewnie wynik odmiennych decyzji Isayami i potem WIT, jak by tu potraktować znak pochodzenia dziewczyny. Wymiana zdań Historii z Mikasą i Erenem na boku, przed negocjacjami politycznymi, była jednym z tych nielicznych (ostatnich?) ciepłych momentów w tym sezonie.
[Możliwe że przesadzam, ale w obu scenach z delegacją Hizuru za nimi pada białe światło, zaś Erdianie z Paradis mają za sobą ścianę – symbolika tego państwa jako „okna na świat"? Inne skojarzenie to biel tła flagi Japonii jako oczywista analogia.]
Ambasadorka mówiąca entuzjastycznie o położeniu rąk na surowcach pod wyspą dzięki Zeke'owi tak, że aż się oblizała, próbując swój przekaz zamaskować sympatią i śmiechem – tak niewiele, a wystarczyło Isayamie by ukazać najmroczniejszą, bezduszną stronę polityki. Pyxis zaś celnie wpadł na to, że chodzi o pieniądze.
Szok na twarzach kolejnych bohaterów genialnie zaprezentowany, gdy Pani Ambasador wyjawiała plan Zeke'a, który polegał na trwaniu błędnego koła. Każdy z Erdian na tej sali nie miał wyjścia jak tylko to zaakceptować; wszystkich wzięła bezsilność. O kunszcie aktorstwa głosowego jakim wykazał się Yuki Kaji w momencie gdy Eren zerwał się z krzesła nie muszę raczej pisać wiele, identycznie jak w następnej scenie w podziemnej celi. Łzy Historii za to najwyraźniej wskazują, że ona zdaje sobie sprawę że Eren nie chce jej śmierci ani nawet gorszego losu. Hanji która swoją osobowością rozwiała napięcie po tym jak Eren przycisnął ją do krat, też ciężko znosi obecne wydarzenia – żałuje że w ogóle jest głównym dowódcą z nadania Erwina.
[Sceny „ciemności" z tego odc., to jest cela i rozmowa Zeke – Kiyomi – uświadomiły mi coś. Otóż nie mogłem przestać narzekać w głowie że jest w nich ciemno i niewyraźnie, ale EUREKA, o to chodzi w ciemnościach/nocy/mroku! Podczas gdy inne anime czy nawet gry, zawsze pozwalają zobaczyć co się dzieje i są bardziej „niebieskie" niż „czarne", tutaj Mappa postawiła na realizm taki, że aż ciężko przywyknąć po tak wielu ubarwionych ciemnościach. Tym samym gra świateł i cieni z ewentualnymi odbiciami wypada lepiej. Wit kilka razy otarł się o realizm (sezon 2 z patrolem konnym wzdłuż muru Rose; sezon 3 z wyprawą do Shiganshiny), ale generalnie też w nocnych akcjach wiele dało się zobaczyć.]
Nie dziwię się słowom ś.p Lobova o niepotrzebnym „dowództwie nieudaczników", skoro cała Żandarmeria, jak była tak dalej jest bandą kretynów, za wyjątkiem jej szefa, starego dobrego Nila Doka. Niepokoiło mnie skupienie się na lampce czerwonego wina do której nalewał sobie wkurzony Roeg, a może to już tylko moja paranoja? Niccolo pytający się kolegi o wino – bez kontekstu nie wiem o co tu chodzi.
Scena budowy torów przez ekipę – głosy Jeana i Conniego zgrały się z uderzeniami młotami oraz ich zapracowaniem w upale. (Bardzo miły detal: Miastowy Jean miał kapelusz typu fedora(?), a wioskowy Connie słomkowy.) Łatwo było nie przyłożyć uwagi do Armina ganiającego za Sashą w tle – a tylko dlatego że chciała się ochłodzić wiadrem z wodą bez dzielenia się z blondynem. Co innego Mikasa dźwigająca kilka długich sztab metalu naraz. Gdy Jean przypomniał słowa Erena o „treningu ciała" i „rozwoju wyspy", przeszły mnie ciarki – brzmiało to jak hasło prosto z faszystowskich Włoch Benito Mussoliniego. Było coś przejmującego w stojących bez słowa bohaterów przed Hanji mówiącą o tym, że próba komunikacji z resztą świata poszła w odstawkę. Drobny gest Jeana przykładającego kapelusz do piersi to niby nic wielkiego, a mnie minimalnie ucieszyło. Zwracam uwagę na najbardziej zasmuconego Armina i patrzącą na niego ze współczuciem Mikasę.
Relaksująca rozmowa w prototypowej „ciuchci" miała słodko-gorzki posmak (na marginesie: ładna sceneria im się trafiła). Jean na kilka sekund wrócił do dawnego, aroganckiego siebie, tym razem zdając sobie sprawę z posiadania umiej. strateg. myślenia, argumentując przejęcie po Erenie mocy. Zaś wymiana myśli Conniego z Sashą... można skomentować to jedynie tak: „e? E? E!?". xD , za pierwszym razem przeraziłem się tego groteskowego spojrzenia Springera (tak, wciąż pamiętam jego nazwisko), jednak okazało się że jedynie był z dziewczyną w swoim żywiole.
„Nie zamierzam oddać tej mocy żadnemu z was. Bo jesteście dla mnie ważni. Bardziej niż ktokolwiek na świecie. Więc chcę byście wiedli długie życia." – Eren
Eren wyraża chęć by jego przyjaciele długo żyli... aby potem powtórzyć to do Falco... hm, pozostała mu troska o Erdian? Albo ludzi „dobrej woli"? Się okażę, nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
Na początku miałem problem z przejściem do teraźniejszych wydarzeń, bo wydarzyło się nagle, ale tak zapatrzyłem się w te wydarzenia, że zapomniałem o scenie Mikasy patrzącej na zachód słońca za mury, jaki przypomniał jej tę rozmowę. Nie bez powodu, skoro zaraz potem w nocy rozmawiała o tym z pozostałymi. Mikasa w szlafroku (na siłę podpinam go pod niby-yukatę), Jean w kamizelce i z krawatem, Connie w dresach, Armin też oficjalnie jak Jean, ale mniej – każdy w tym co lubi nosić po cywilu, hehe. Wątpliwości wobec Erena są zrozumiałe – to już inny człowiek, a wściekły Connie gotowy go zabić nie powinien dziwić. Szacunek dla Jeana że próbował go uspokoić. Mikasa ostatecznie nie jest w stanie go dalej usprawiedliwiać, zaś Armin na chłodno podszedł do sprawy, planując na wypadek, gdy sprawy przyjmą niepożądany obrót.
I tak skończyło się tym razem niekompetencją „Eks Zwiadowców" (dalej ich tak nazywam i nie przestanę) z alkoholem (znowu wyraźne ukazanie czerwonego niczym krew wina...) oraz Zeke'iem czytającym coś. Czy ważnego? Czy to tylko wskazanie na tego, który wszystko zaplanował? Raczej druga opcja.
***
Odcinek 11 (70) – „Oszuści"
Od czego by zacząć... Gabi tym odcinkiem dała mi do zrozumienia że jest ofiarą propagandy podawanej metodami z Korei Północnej lub Związku Sowieckiego, czytaj: radioodbiorniki i głośniki na masztach nie do wyłączenia/zagłuszenia/wyciszenia. To jest tak zaawansowane stadium rozwoju że poza śmiercią musiałby wydarzyć się cud, aby coś do niej dotarło. A Falco próbuje i tak przekonywać, za jego upór go podziwiam i szanuję. Strażnik ich celi faktycznie się martwił, skoro zamiast splunięcia i suchego sarkazmu, prędko wybrał klucze i określił dziewczynę „małą". (Detal, cegła jak odbiła się od ściany, pokruszyła ją nieco – kto zwróciłby na to uwagę? #ThankYouMappa-AlreadyEdition ) Las w jakim się zatrzymali przypomniał mi las w którym przesiadywał za młodu Thorfinn z „SW", choć to podobieństwo czysto przypadkowe raczej, co nie zmienia faktu, że wyglądał ślicznie, wraz z taflą wody i tłem – zupełnie jakby poszli na wycieczkę po szlakach części Tatr w Zakopanem.
„Nie zamierzam wracać." – Ah, tak, samobójczej misji bez chęci ruszenia szarych komórek ciąg dalszy.
„Wyrzucę to [opaskę] dla ciebie." – No i Falco zrobił co chciał, haha! Odważny, tylko czemu do cholery zakochał się w takiej trudnej nie ze swojej winy kobiecie... że chce jej pomóc to wiem, ale na razie to wygląda na walkę z wiatrakami.
Bez opaski nie różni się z niczym od Wyspiarzy – brawo, właśnie nieświadomie oznajmiła prawdę życiową. We współczesnym świecie byłaby jedną z tych osób dla których „obywatelstwo = narodowość".
„Przecież ty nie musisz umierać." – e? e!? E? E!?
Tutaj mózg mi wysiadł. Jaki niby był sens tego zdania – że jej misja mordowania każdego napotkanego Wyspiarza to misja wręcz uświęcona? I wie że nie da rady, ale chce zabrać jak najwięcej żyć ze sobą? I jeszcze ze łzami w oczach (troska o Falco? aż nie wierzę...). Eh... do anioła(!) z nią.
(Miło wiedzieć że rodzice Sashy mają ozdobne talerze nad kominkiem.) Dialekt południowomareński jaki zauważyła „Mia" był dla mnie promyczkiem nadziei, że będzie coś kwestionować, ale złudny to promyk był. Jej wzrok przy jedzeniu... najlepsza klatka z anime jaką widziałem w życiu: tylko wyobrażałem sobie jej myśli w głowie: „Czemu wy nas karmicie, czemu wy nas poicie, czemu chcecie nam dać spać, czemu chcecie dać nam świeże ubrania i uprać nasze, czemu nas nie zabiliście, czemu nie macie stojaka na broń białą w domu, czemu na ścianie nie wisi broń palna, czemu jesteście tacy mili, czemu się troszczycie, ŁAAAAAA, RAINAAAA, KŁAMCO, OSZUKAŁEŚ MNIEEEEE!" Wracając do analogii historycznych, to tak jakby Słynnemu Akwareliście życie amputacją i protezą zarazem uratował żydowski doktor najlepszy w swoim fachu, poświęcając sen i jedzenie aby czuwać przy jego łóżku gdy ten leżał nieprzytomny. Tylko po to aby ten potem zatłukł go tą samą protezą która dała mu nowe życie, wrzeszcząc cytaty z książki o inicjałach „M K" (cenzura wszędzie, więc wolę pisać aluzje „mową ezopową")...
Zabrakło mi reakcji na przygotowaną zupę, ale po tym jak teatralnie zachowywał się Falco, vel „Ben", nie wniosłoby to wiele. Wzrok Kayi, uratowanej przez Sashę w S2, daje do zrozumienia że wtedy się na nich poznała.
Więc, Hizuru stworzyło statek na wybuchowy lód. Hmm, ciekawe czy bliżej pozostanie mu do I w. ś. czy już do II w.ś. Tłumy ludzi chcą znać prawdę, a Hanji może jedynie unikać odpowiedzi. Z życia wzięte. Na spotkaniu z oskarżonymi o wyciek informacji, tylko Jean był w wysłużonym mundurze Zwiadowców, a Connie został w dresach (miał wolne, a „koń" pełnił „wartę"? ależ zmiany tam pozachodziły).
„Z przyjemnością pójdę siedzieć, jeśli w ten sposób przyczynię się do zwycięstwa ludu Paradis." – Floch po wyroku
Isayama odrobił lekcje z historii – wcześniej w usta Flocha włożył szowinizm, teraz słowa słynnego komucha, Lwa Trockiego, którego oskarżono o zdradę (a tak naprawdę Stalin nie chciał konkurencji dla jego pozycji lidera), a ten w odpowiedzi na to stwierdził że „nie czuje się winny, ale dla dobra rewolucji komunistycznej opuści kraj" – tylko po to aby agenci dopadli go podczas trwania II wojny światowej w Meksyku i ukatrupili.
Szkoda mi Hanji, wyobrażam sobie jaka jest zestresowana przez dowodzenie częścią wojska odpowiedzialnego za walkę w zwarciu i mając na karku Erena, „prawie-wywrotowców", opozycję z Mare i obywateli Paradis.
„Na scenie zawsze będzie potrzebny ktoś grający tę rolę. Gdy jeden aktor odchodzi, inny wskakuje w jego miejsce. Powodzenia, Hanji."
Nie spodziewałem się powrotu zapomnianych słów jednego z księży kultu murów. Pasuje to i do tego kim był i jakiej tajemnicy strzegł, jak i do Hanji obecnej na pozycji Erwina. Metafora aktora bardzo pasuje gdy obok postawi się Reevsa Juniora z podsiwiałym redaktorem naczelnym(?) z 3 sezonu i tłum ludzi. I tak przyjęła to spokojnie. „Nie, muszę jeszcze coś sprawdzić." – obyśmy przekonali się, co.
Poznaliśmy Louise, dziewczynę którą Mikasa zainspirowała. Podobnie jak reszta Zwiadowców innych ludzi, w tym nowych rekrutów wojskowych. Eh, mam wrażenie że salut jaki wykonała, w tym sezonie dla bohaterów jakich znamy, przestał być powodem do dumy, a wręcz ciąży. Co innego że sytuacja się zmieniła i Louise ma prawo być idealistką wobec tego. Tajemnicza retrospekcja Mikasy była zupełnie niespodziewana i zastanawiająca – trochę się łączyła ze słowami Louise „będąc słabą, nie zdołam nikogo ochronić". Czyżby geny Ackermanów?
Wybaczcie za paranoję, ale ptak odlatujący z okna przy którym siedzi Yelena przepytywana przez Pyxisa – nie daję rady tego zignorować. Wracając na ziemię, ma w pokoju okratowane okno. Mogliśmy też ponownie zobaczyć z Pyxisem jego adiutantkę z 1 sezonu, niemą ale obecną. Spojrzenie Yeleny, pozbawione uśmiechu i ciepła, przeraża.
Nagłego kadru i sceny z koniem się nie spodziewałem, ale traktuję ją jako błogosławieństwo od geniusza Isayamy, który wiedział co zrobił więc dał symboliczne ukojenie anty-fanom Gabi xD . I ten jęk Falco, przepełniony litością i pytającym akcentem „GAAAAAABIIIIIIII...". Koń by się uśm... chwila moment, za późno, już to zrobił XD.
Historia zadbała o porzucone dzieci skuteczniej niż wiedzieliśmy o tym w 3 sezonie. Mają też zapewnione wychowanie na wsi, a to pewnie i nie jedyna rzecz. Niby Kaya wioskowa, a poinformowana doskonale. Nie ma co się dziwić po tylu zajściach. Za to Gabi... gdyby nie muzyka to bym słuchaj jej bzdur mając dźwięk na minimum. Jak popatrzyłem na te widły, to tym razem przyszło mi do głowy ludobójstwo Polaków na Kresach Wschodnich przez nacjonalistów ukraińskich z UPA/OUN. (tego na razie nie cenzurują, więc mogę pisać swobodnie, miejmy nadzieję) Motywy dalej pozostają podobne, poza tym że nie zginął nikt kto odmówiłby przyłączenia się do rzezi po stronie, cytuję, „niewyrośniętej rury".
Porzucono wieś w której Kayę uratowała Sasha – logiczne, bo budowa od nowa wyszła taniej od wyburzenia lub naprawiania. Kaya przekrzykująca się z Gabi to był artystycznie i fabularnie najlepszy moment tego odcinka – świetnie pogłębiająca napięcie muzyka, oczy Kayi przepełnione goryczą i bólem, narysowane stylem przypominającym sezony 1 i 2 i tamtejsze emocje bohaterów, Gabi która nijak nie potrafiła odpowiedzieć na pytania o śmierć mamy Kayi, Falco stwierdzający że „oberwała rykoszetem" ataku wyprzedzającego, ze wstydu(?! albo poczucia winy?) nie mogący spojrzeć w jej oczy, pytania o śmierć mamy zbliżone do rozmowy Reinera z Erenem pod sceną.
A wszystko przez fakt, że ani Gabi ani nawet Falco nie pomyśleli, że z jakiejś przyczyny Erdianie z Wyspy nie pamiętają tych wydarzeń, bo dla nich one wcale nie zaistniały. (Nieporozumienie, jak zawsze, wywołuje tu największe szkody, karwasz twarz...)
„Po prostu urodziłeś się w Mare." – brawo Kaya, rezolutna z ciebie dziołcha. Jestem szczęśliwy że ktoś taki został spadkobiercą odwagi i chęci ochrony oraz pomocy Sashy. Gdyby tylko „Ben i Mia" wiedzieli, kim była „siostrzyczka"...
Scena po endingu: Magath mówiący o zbiegłym na Paradis Zeke'u, a kamera najeżdża na obecnych na wyspie Reinera i Pieck – takie subtelności to już nic nowego, hihi. Co innego kolejna porcja realizmu jaką dostrzegłem z opóźnieniem: rozmyta poświata światła wokół głowy stojącego przed oknem Theo. Chcieli urządzać Paradis ponowne piekło za pół roku, ale Reiner tym razem przycisnął zgromadzonych na spotkaniu aby ruszać natychmiast. Chcę wierzyć że kieruje nim coś jeszcze oprócz chęci ratunku dwójki kandydatów na Wojowników.
W tej scenie ponownie było widać obecny z napisów końcowych 3 sezonu kadr ze skutków ataku na getto Liberio.
Jeszcze jeden kadr.
***
Odcinek 12 (71) – „Liderzy"
Odmieniony wygląd Hitch to pierwsze co mnie uderzyło. Zupełnie jej początkowo nie poznałem i choć nie mam na co narzekać, to jej poprzedni wygląd bardziej mi się podobał. Kryzys nie odebrał jej poczucia humoru.
Rozmowa Pyxisa z Yeleną do przewidzenia, argument typu „notice me senpai" brzmi idiotycznie, jeżeli chce się obronić. Po jej nagłym wybuchu i uspokojeniu się, Dott oraz jego podkomendna poprzez wymianę spojrzeń już wiedzieli że to blef. Jej fanatyczna wiara w braci Jaeger z muzyką w tle skutecznie zbudowała nastrój sceny. Lekcja Pyxisa o kłamaniu warta zapamiętania, bo banalna a łatwa do zapomnienia. Jak się okazuje, wywiodła w pole innych opozycjonistów Mare, w tym Onyankopona. (Ciekawostka, trzymając w obu rękach zbite w kostkę karty, w prawej dłoni miał sylwetkę legendarnego Helosa – więc wziął je z Mare.) Żołnierz pilnujący jego i Hanji, zjadający jabłko, to chyba nic wartego uwagi, może oprócz przejścia od pierwszego gryza to układania kart. (I kolejny detal: Onynako na opuszkach palców i spodzie dłoni nie ma melaniny – barwnika który reguluje kolor skóry w zależności od promieni UV, a występuje w reszcie ciała. To jest realizm!) Dzięki niemu dowiedzieliśmy się o skuteczności Yeleny w eliminacji świadków. Biorąc pod uwagę retrospekcję i słowa Hanji o zabieganiu o prawa dla jeńców mareńskich, wygląda na to że szykuje ich na coś, ale co? Moja teoria jest taka, że chce odwrócić uwagę wojsk Paradis i Mare od braci Jaeger, aby wojskowi wzajemnie się tłukli, a wyspiarze dodatkowo oberwali w plecy.
Wizyta u Dariusa Zackly'ego Mikasy i Armina... zauważyłem za drugim razem, że nowy fotel miał wyraźnie kontury w przeciwieństwie do reszty mebli, tak jak i skupione na nim parę ujęć kamery... zadziwiające że instynkt Mikasy ubiegł moment eksplozji. Jak na fotel to siła wybuchu była spora, skoro rozsadziła doszczętnie cały pokój, wyzionęła mnóstwo dymu i ognia oraz rozerwała na pół naczelnika wojska. Spoczywaj w pokoju Zackly, miałem do niego szacunek, zwłaszcza gdy w 3 sezonie wkroczył z obstawą z karabinami na sąd nad Erwinem fałszywego króla i szlachty. Zasłużył na godniejszą śmierć, nie zgodzę się z Pyxisem że Darius chciałby takiej śmierci jako rewolucjonista. W tamtej chwili okrzyk „Oddajcie swoje serca (dla sprawy)!" z najazdami na martwego naczelnika, wściekłych ludzi, dym po wybuchu nie napawał dumą, lecz raczej, desperacją.
Wieść o ucieczce Erena była dla Mikasy potężnym ciosem, jej mimika nie kłamała. Krótkie ujęcie na jazdę konnymi powozami i bohaterami w środku zrealizowane dynamicznie i efektownie. Optymizm Armina to już według mnie ewidentne gaszenie pożaru szklanką wody i marne pocieszanie się, aby nie odejść od zmysłów. Scena z Erenem zarzucającym płaszcz, chociaż różna od zwiastuna i mangi, to myślę że dalej prezentuje się nieźle, ale bez przesady – mam wrażenie że fandom znowu miał tu zbyt wielkie wymagania, bo Mappa narobiła zainteresowania tą sceną, a jakby spojrzeć na to innym okiem, to nie jest to coś ważnego ani bardzo widowiskowego, zwłaszcza w mandze (ot, Eren z zimną twarzą rzuca, aby odnaleźć Zeke'a). Zaraz po niej w „odtajnionych informacjach" sylwetka Erena wprost wyjęta z komiksu. Tyle dobrego.
„Jaegeryści". Ah, jak to potężnie brzmi. Pyxis rozumie że czystka wojskowa to idealny materiał na rozbicie wojska i wykorzystanie tego przez strony trzecie. Rzeczywiście, niewiele mogą zrobić. Cóż za symboliczny brak ujęć na oczy Pani ambasador Kiyomi, a obecne lodowate spojrzenie Mikasy, która wygarnęła chciwość energetyczno-przemysłową Hizuru. Ze słów wyjaśnienia wynika, że ród Azumabito działa same z siebie i jeżeli wrócą z pustymi rękami do kraju to mają przerąbane finansowo i wizerunkowo. Nerwowy uśmiech i zamknięte oczy to dowód stresu kobiety.
„Azumabito zawsze potrafili dostosować się do trudnych czasów. Jednak teraz jesteśmy cieniem tamtego rodu, wyśmiewanym za swoje skąpstwo. Mimo tego nie straciliśmy naszej dumy, którą odziedziczyła pani po mamie. Co by się nie stało z tym krajem, będziemy panią chronić."
Tak wiele można z tych zdań wynieść. Dostosowanie się do trudnych czasów – możliwa analogia do historii Japonii. Czy wiedząc że nad twoim rodem zapadł mrok, posiadanie dumy jest cokolwiek warte? Ostatnie zdanie z ochroną nie brzmiało teatralnie, a szczerze.
[Słowo o technikaliach: Nie podobają mi się czarne cięcia które służą do przechodzenia ze sceny do sceny. Czasami fajnie budują klimat, jak w tym odc. gdy ludzie krzyczeli „Shinzou Sasageyo!" i stopniowo kamera pokazywała to ich twarze, to trupa Dariusa, to dym po wybuchu, albo w odc. 3, gdy Ymir podnosiła do ust Marcela, by go pożreć. Ale używanie ich do zmiany osobnych scen wygląda dziwnie i niezrozumiale - w tym odc. było to widać gdy Mikasa z Arminem wyszli z biura Zackly'ego i gdy z jego przykrytych zwłok nagle kamera pojawiła się przed drzwiami do pomieszczenia gdzie bucowaty żandarm Roeg zdawał raport o zamachu. Nawet schematyczne, mało ambitne i nisko budżetowe anime mają bezpośrednie przejścia z poprzedniej sceny do następnej, nie wspominając o studiu WIT. A przecież nie brakowało w tym sezonie takich cięć, więc albo to świadomy wybór reżysera, albo brak czasu który nie pozwalał im zamieścić tu i tam stosownych animacji. Czy w Dorohedoro/Jujutsu Kaisen/God of Highschool też były one obecne? Słyszałem że większość ekipy od ostatniego sezonu robiła wcześniej przy pierwszym tytule, więc najbardziej liczę na wieści stamtąd.]
Nareszcie ludzie doczekali się koni w 2D po narzekaniach ciągnących się od 1 sezonu, chociaż ja na tamte nie zwracałem na nie uwagi, bo drobne były i nie było na czym oka zawiesić. Stare dobre czasy przypomniały się gdy Hanji gnała z resztą postaci na nich. No i plan Reinera już się zadział, Pieck jest na miejscu...
---„My War" – Shinsei Kamattechan---
To jeszcze na marginesie szybko o pełnej wersji openingu (o pełnym endingu wspominałem wcześniej na samym początku). Nowe porcje tekstu nadają jeszcze większego napięcia, klimatu i wydźwięku przez które oczy wychodziły mi z orbit. A gdy w drugiej połowie objawił się damski wokal, padłem. Bo zdaje się że wiem do jakiej postaci może należeć... te dwie rzeczy wynagrodziły mi zamieszanie z chórem i końcówką. Opening zyskał bardzo dużo w pełnym wydaniu i wskoczył u mnie na 2 miejsce wśród ulubionych, zaraz za „Winding Road" z Golden Kamuy S1.
***
Odcinek 13 (72) – „Dzieci lasu"
[Nie musicie mi wierzyć, ale nad tą sekcją notatek spędziłem około trzech godzin, od +- 22:50 do 01:46.]
Cóż za początek... gazowanie wioski Conniego, Ragako... przypomniało mi to obrazy z I wojny światowej. Straszny widok – zwykła egzystencja wiejska zakłócona tak nagłym „cichym atakiem". Wrócono więc do tematu przemiany w Tytanów dzięki mocy Zeke'a – chodzi o jego płyn mózgowo-rdzeniowy który musi zostać zaaplikowany Erdianom. Levi dba o dobre imię tych martwych już ludzi i podkreśla nazwę wioski. (Przypomnę kontekst jego słów z końca 2 sezonu: „Więc cały ten czas zmarnowałem na zabijanie ludzi?") Podoba mi się, jak ukazali Las Wysokich Drzew z S1 nocą. Akcja na razie statyczna więc pnie drzew, gałęzie i smugi światła Księżyca mają w sobie estetyczną surowość z mangi, co mi nie przeszkadza. Wyznanie Kaprala, które wiele osób odczytało przez obraz „powodzenia u kobiet", ja odebrałem przez fragment o uczuciach ludzi. Początkowo byłem ślepy, ale to fakt, iż Levi wie co czują inni, a sam tego nie okazuje (co łączy się z poprzednią kwestią; patrz sezon 1 i reakcja na słowa ojca Petry Ral o zamążpójściu). Potrzebowałem do tego lat, ale w końcu z każdym kolejnym sezonem czułem do niego coraz większy szacunek, lecz nie tylko za to oczywiście. „Nigdy bym nie pomyślał." Haha, reakcja Zeke'a nie mogła być inna.
Przechodzimy do wydarzeń w restauracji.
A niech mnie, Gabi wytrzymała kilka sekund „ręki diabła" leżącej na jej braku, to prawie jak miesiąc terapii anty-alkoholowej. Kaya już dobrze myśli, jaka chemia wytworzyła się między ś.p. Sashą a Niccolo; Falco błyskawicznie na to wpadł. Bardzo podobało mi się płynne przejście z kadru z trójką postaci na oczy Falco a z nich na ojca Sashy i tył głowy chłopaka. (Gdyby tylko Mappa umiała wykorzystać takich okazji więcej i pozbyć się okazjonalnie tych czarnych cięć.)
Zjawiają się Zwiadowcy. Hanji chce być miła i powoli rozegrać sprawę Mareńczyków mających związek z Yeleną, a tymczasem Onyankopon wali prosto z mostu. Słusznie się domyślałem, że coś z winem serwowanym przez Nicollo i jego kumpla Grieza jest nie tak. Inna sprawa że Jean i Connie jako dorośli wydają się już być ekspertami od alkoholu, heh. (Animacja Conniego przechodzącego obok półki z butelkami, zanim Jean wziął do ręki jedną, to mój mały powód do radości.) Trzech razy potrzebowałem, aby zrozumieć wymianę zdań między Jeanem a Niccolo. Kucharz obronił swoją konspirację (o której więcej za chwilę) użyciem nazwy narodowości, „Koniu" chcąc mu przemówić do rozsądku, wspomniał „Nie zapominaj o swojej sytuacji.", więc tamten przypomniał sobie, że jest traktowany jak jeniec – stąd te „Teraz jesteśmy kwita.". (Drobny powód do radości nr. 2: Animacja mimiki Jeana, gdy ten krzyknął „Za kogo ty się uważasz!?" i wypowiedział swoją kwestię wyżej.) Efekty dźwiękowe (dzwonków?) znane od 1 sezonu zrobiły swoje na koniec tej sceny. Niccolo wyglądał na wyraźnie zestresowanego. Jego twarz w czasie odpoczynku w pomieszczeniu bocznym prawdopodobnie pokazuje też jego niepewność.
[Zanim spotkanie kandydatów na Wojowników z kucharzem, jeden detal: Drugi widoczny na kadrze z rodzicami Sashy syn na symulowany ból brzucha Falco, zatrzymał kawałek jedzenia na widelcu tuż przed ustami.]
Wieści od kandydatów chyba jeszcze bardziej kucharzynę dobiły psychicznie (On jeszcze nie wiedział, co go za sekundy czeka...), że aż musiał rękami przed sobą wymachiwać na znak obrony. Zapytał się... i tym samym otworzył jadaczkę, pardon, puszkę Pandory. Falco błyskawicznie poczuł zapewne to samo co on, a „Mia"... powtórzę tu wspomniane nawiązania do nadawanych non stop komunikatów radiowych z państw totalitarnych. „Ale uwolniłam świat tylko od kilku." – miałem rację, Gabi nie jest tylko chora psychicznie od propagandy, ona jest już fundamentalistką, tyle że nie religijną a narodowościowo-rasową... i to wręcz młodzieżowo zastosowane „rozwaliłam"... na miejscu Niccolo też bym nie wahał się i uderzył byle czym mocnym pod ręką o jej głowę. Całkiem realistyczne było zachwianie się jeszcze trochę przytomnego chłopaka, póki nie padł na podłogę. W zbudowaniu napięcia w tej scenie pomógł fakt, że czerwone wino zmieszało się z krwią chłopaka, w efekcie czego nie trzeba było nic cenzurować, a odbicie światła tylko powiększyło grozę obrazu. Dostrzegłem za 2 razem, że dorosły Mareńczyk zareagował „Niech to szlag!" widząc jak kropla wina dostaje się do ust młodszego, wcale nie przez to co zrobił. Świetna sprawa z tym, że jego aktor głosowy wypowiedział to zdanie wyraźnie „przez ślinę", tak jak dość często zdarza się mówić w ten sposób w życiu prawdziwym, zwłaszcza gdy jest się złym lub zrozpaczonym. (A Gabi i tak doczekała się spotkania twarzy z pięścią.)
Muzyka w tle była doskonała i, jakby nie patrzeć na okoliczności, poetycko piękna. To jedna z tych wyjątkowych sytuacji w których czarne cięcie się przydało. Rozbrajającym był zimny spokój w postawie i głosie, jaki towarzyszył chłopakowi, to na pewno coś bardziej prawdopodobnego niż urządzenie rzezi na drugiej osoby przy świadkach (Zdarzało się to czynić innym bohaterom, ale w innych okolicznościach z których niektóre ich choć minimalnie usprawiedliwiają – Eren jeden (uspraw.), Eren dwa (nieuspraw.), Levi, Zeke, Berthold – tyle pamiętam.). Wyraźnie czuć że Niccolo zależało na Sashy, dlatego oddając nóż Panu Brausowi, wybrzmiewa dla mnie w głosie i geście, jakby obdarzał go lub już darzył zaufaniem, jako niedoszły zięć.
Aktor głosowy Niccolo tu zasłużył na wieczną pamięć w uszach widzów, brzmiał zwyczajnie prawdziwie.(Eiji Hanawa). Najwidoczniej nie chciał brać udziału w wojnie, a kucharzem był polowo, bo tego Mare wymagało, za to Sasha pokazała mu, że gotowanie to właśnie to co powinien robić w swym życiu. „Ocalenie od wojny" to coś godnego podziwu, ale ocalenie od wojny osoby z jednej strony konfliktu przez drugą – to mały, arcypiękny cud, jaki się dokonał, ale nie pozwolono mu na dobre zakończenie (specjalnie nie określam go mianem „szczęśliwego"). Gabi ze swoim małym móżdżkiem który uczuciem darzył dwójkę Mareńczyków-strażników Getta, nawet nie ma prawa stosować tu porównania, natomiast Zofię i Udo cieszących się z sukcesów Falco potraktowała jak niemal jak zdrajców i zagroziła im, nawet jeżeli to było spowodowane chwilowym przypływem emocji. „To ona zaczęła!" to zaś argument, za przeproszeniem, z czterech liter. Wykorzystanie zawahania się wroga to wręcz jedna z podstawowych cech wojny, a łączenie tego z uczuciem do oprawców którzy uczynili z niej marionetkę i nazywanie zarzutem... zostawiam bez komentarza, bo użycie syndromu sztokholmskiego będzie obrazą dla tego pojęcia.
„Mam w rzyci, kto zaczął!" – dokładnie, Niccolo. W tym momencie facet złamał moją zasadę neutralności wobec postaci oraz stron barykady w tym sezonie i stał się kimś kogo będę pamiętał. Z uczestnika wojny stał się, przynajmniej pozornie, neutralny, i chciał mieć za sobą to co się dzieje.
Oczy Pana Brausa gdy patrzył na wypluwającą podjudzającymi do mordu inwektywami dziewoję „Dżi" (tak bardzo nie chcę wymawiać jej imienia, więc zostawiam fonetyczne „G"), teoretycznie zapowiadały coś złego, ale Jegomość wykazał się, w porównaniu do Roega z poprzednich odcinków, dojrzałością i wyrozumiałością wobec okoliczności. (A niech mnie Eren połknie, ONA nie rzuciła się na niego z obroną własnego życia, czyżby wreszcie przebudził się instynkt samozachowawczy?) Pytające spojrzenie Pana Brausa i delikatny sposób w jaki trzymał nóż, mogą wg. mnie stanowić nieme pytanie <„Czy naprawdę tego ode mnie oczekujesz?">.
Następujący po nim monolog... może przesadzę, ale wgniata w fotel. Facet w minutę-dwie wyjaśnił wyczerpująco problematykę udziału dzieci w wojnę. W tym również niepisaną zasadę, że im dłużej komuś udaje się na niej przeżyć, wprost proporcjonalnie rośnie szansa, że na niej zginie, niezależnie od doświadczenia. Słowa przetłumaczone na gwarę, w świecie przedstawionym stanowiące dialekt południowomareński, wzmacniały ojcowskie ciepło, jakie płynęło z jego powoli i harmonijnie wypowiadanych słów. (Nawet ja odrobinę rozkleiłem się, słysząc dzieci nazywane „bajtlami".) Kto by przypuszczał te lata temu, że ktoś, kogo widzieliśmy poprzednio jedynie w jednej retrospekcji martwej już bohaterki w 2 sezonie, wypowie tak znaczące dla serii oraz realnej już historii dziejów słowa? Kolejny strzał w dziesiątkę Isayamy oraz dodatkowo aktora głosowego (Hiroshi Naka).
„Wzięcie na ramiona brzemienia nienawiści i grzechów przeszłości to zadanie dorosłych."
Jego żona, niczym matka z instynktem macierzyńskim, lakonicznie poprosiła aby zostawił Falco. Niccolo walczył z chęcią zemsty, ale ostatecznie nie dał się emocjom wojny, od której przecież uciekł, ale ta okrężnie stanęła przed nim i wyśmiała prosto w twarz. „Mia, nic ci nie jest?" – troskliwe pytanie ojca zabitej, który chwilę temu trzymał nóż i nie wiadomo było czy nie odeśle Gaby do Krainy Wiecznych Łowów (i Roli, dodajmy, jak to Eren sobie przypomniał). I tutaj zawalił się na nią mentalnie cały kontynent, co obserwowałem ze wstępnym poczuciem ulgi i nadzieją na lepsze. Reakcja Kayi ze szpikulcem w dłoni nie dziwi, Gabi odebrała jej kogoś, komu zawdzięcza życie i kogo chciała naśladować. Kroczenie w towarzystwie Armina i Mikasy korytarzem z odgłosem krzyków i płaczu rodziny w tle tylko powiększyło panujące tam przygnębienie. Niccolo daremnie próbował się pocieszyć, wspominając o zimnym głównym daniu. Płyn rdzeniowy Zeke'a w winie... już gdy odbierał butelkę Jeanowi wpadłem na teorię, że wino może to zawierać. Czyli wiemy, że co najmniej Nile Dok wraz z resztą oficjeli Żandarmerii mają przewalone... oraz to że Zeke Jeager od samego początku, wysoce możliwe że także z pomocą Yeleny, ukartował swój mega tajny plan.
Po odtajnionych informacjach u ujęciu na las i brodę Zeke'a, jest ujęcie na starego znajomego... czyli kubek kawy z 3 sezonu i bitwy i Shiganshinę... wtedy to była nowość. Teraz samotnie on bierze z niego łyk, nie mając z kim wznieść toastu; nawet się nie parzy w język.
Wątpliwości Levia to najlepsza scena z jego udziałem jaką obserwowałem. Wspominki wydarzeń z poprzednich sezonów, jego żal i pamięć o WIELU przyjaciołach, wreszcie zdanie „Czym była ta nadzieja na którą z takim utęsknieniem patrzyliśmy?", podsumowująca upadający na naszych oczach sens walki ze wszystkich poprzednich sezonów. Gdy przyłożył dłoń do czoła, po chwili jeszcze bardziej pochylił się do dołu wprzód. Od nienawiści po chłodny szacunek do polubienia a na końcu – zrozumienia. Wreszcie pojąłem, jaka z niego fenomenalna postać.
„Już nawet nie pamiętam, ile razy ratowałem Erena... Za każdym razem tracąc tak wielu przyjaciół... Robiłem to, gdyż wierzyłem, że jest największą nadzieją przetrwania dla ludzkości. [przykłada rękę do czoła] I do czego doprowadziła mnie ta wiara? Mam wrażenie, że to jakiś cholernie kiepski żart. Czym była ta nadzieją na którą z takim utęsknieniem patrzyliśmy? Ryzykowaliśmy tyle razy życiem dla takiej farsy!? ... Skończcie pieprzyć! To już nawet nie jest śmieszne."
Rzeczywiście, Yelena oszukała resztę Mareńczyków ze swoimi stronnikami. Onyankopon został wrobiony jeszcze mocniej (Choć gdyby mieli z niego zrobić stronnika Zeke'a, dzisiejszy przewrażliwiony Internet zaorałby Isayamę serią wybuchów z NG Evangeliona...), po twarzy idzie wyczytać że nie wiedział i też został oszukany. Już w momencie gdy prezentowała płyn Pyxisowi, śmierdziała mi sprawa jego ilości – po jaką cholerę go wykorzystywać skoro istnieje tylko 9 Mocy Tytanów? I to jeszcze przez Paradis? A tu się okazało że zupełnie jak Eren, chcą się za jednym razem pozbyć dowodzenia armią tak jak zrobili to (możliwe że testowo!!) z mieszkańcami z Ragako... ja przepraszam, to brzmi tak jakby Zeke Yeager nie był krok przed wyspiarzami, ale całe kilka długości biegów maratońskich. Brak paraliżu u wojskowych przy użyciu może oznaczać, że wino stanowi rozpuszczalnik chemiczny, który to uniemożliwia. Odwrócenie wzroku przez Niccolo gdy Jean pyta o to, od kogo otrzymał instrukcje, to jego chęć zrzucenia z siebie choć części odpowiedzialności. (Ciekawa rzecz: Ten podbity dzięki płynowi Zeke'a kraj, o jakim Niccolo mówił, wyraźnie wzorowany był na islamskich, łatwo rozpoznać można minarety na tych urywkach, kopuły meczetów oraz charakterystyczne nakrycia głowy.
„Nie mam pojęcia. Sam już nie wiem co robię."
Niccolo zapewne chciał chronić siebie przed gniewem i krwawą wizją zemsty ze strony Yeleny, więc nie buntował się i podawał te podstępne wina. Jeżeli jego wypowiedź odnieść do całokształtu jego czynów, także i w tym odc., to jest z nim źle. (Początkowo uznawałem to za rozdwojenie jaźni na mniejszą skalę, ale facet nie przeżył tego co Reiner, ani nie zmieniała mu się nagle osobowość.) Powtórzył słowa Wojowników – przybył aby ratować świat... i spodziewa się śmierci za rozwinięcie języka. Przynajmniej ma nadzieję że zadośćuczynił rodzinie Sashy... chcę móc go nazwać złotym chłopakiem... i chyba to zrobię, bo takie chwile słabości jak on miewa każdy z nas.
Gabi spotykająca Armina to hipotetycznie najlepsza rzecz jaka mogła wydarzyć się w jej życiu.
„Wcale tego nie chcemy. Zabijanie i zabijanie... O niczym innym nie potrafisz mówić? [klik klamki] Przypominasz mi pewną osobę."
Czuć zmęczenie w jego głosie i trochę nikłej irytacji, gdy to mówi... aż tu nagle gdy mówi, porusza się klamka i wchodzi ten, który dawno temu też mówił o zabijaniu, ale za drugim razem to do mnie dotarło... Bez żadnego słowa i ze zmęczoną twarzą (na szczęście nie taką jak ta memiczna z Mass Effect Andromeda) grozi im, eks-przyjaciołom, przemianą w Tytana...
Scenka z zajęciem przez Jaegerystów to pod względem widowiskowości moment który równocześnie jest lepszy, równy i gorszy od monologów Niccolo i Ojca Sashy (cała jego rodzina zgromadzona pod jedną ścianą – nie mam dobrych skojarzeń...). Podoba mi się kreacja Flocha, wcześniejsza i obecna w tej scenie – w 3 sezonie był ledwo pod koniec i z mało czego dał się poznać, tutaj stał się nieobliczalnym, bezwzględnym i sprytnym kawałem wrednego lidera.
[Scenka z Pyxisem ustalającym plany przy mapie: Za jego plecami do tablicy podeszła jego podwładna.].
(Osobiście boli mnie, jak F. odbezpieczył pistolet i jak swobodnie go trzymał, na jego miejscu dalej miałbym wroga na muszce i nie trzymałbym broni po bokach ze zgiętymi tak, że aż wyluzowanymi ramionami.)
Jean pytający „Skąd wiedzieli że tu jesteśmy?" dzięki Griezowi chyba uzyskał odpowiedź na pytanie. Wiedział że Niccolo zżyje się z Erdianami? Ciekawe, ale nie rozumiem nawet za kolejnymi wielokrotnym wysłuchaniem jego następujących słów „Miałem rację, nie mówiąc ci, jak się z nimi skontaktować.", gdy skierował wzrok w stronę Flocha. (Krótka klatka animacji gdzie wraca oczami do Hanji – uwielbiam.) Od początku wiedzieli od płynie rdzeniowym Zeke'a? Tego się nie spodziewałem, zostali jeszcze bardziej wtajemniczeni. Bezcenną była reakcja na zaskoczenie Hanji – „Prosimy zachować ciszę na terenie restauracji." z uprzednim grymasem szyderstwa i palcem przy ustach. Niezawodny Kensho Ono dał czadu użyczając postaci głosu. (Animacja zaskoczenia na twarzach Hanji, Jeana i Conniego, dumnego z siebie Flocha zamykającego oczy i opuszczającego palec – tak, Mappa, dajcie mi tej „drewnianej animacji" WINCYJ, PROSZ!) Ze znanym motywem muzycznym w tle, fragment z pukaniem do drzwi i wymianą zdań „Pójdziemy przodem./W porządku." mimo długości był absolutnie badassowy.
Chcący pogadać Eren, każe trzymać wszystkim ręce na stole. Mikasa zawiedziona jego zachowaniem, Gabi załamana tym kto obok niej siedzi, stopniowo pochłaniający krew Erena obrus... i jego kończące słowa z twarzą warku człowieka... to już nie jest nawet #ThankYouMappa, to jest chapeau bas, Mappa. Jeden z najlepszych odcinków tego sezonu i ogółem!
[Wtrącając przy okazji, bo potem zapomnę – postawa Erena przypomina mi Konrada z III części „Dziadów". Pasują mi do niego określenia z fragmentu „Nazywam się milijon bo za miliony kocham i cierpię katusze" oraz:
„Ja kocham cały naród! Objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec;
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
Nie mam sposobu — i tu przyszedłem go dociec,
Przyszedłem zbrojny całą myśli władzą,"]
***
Odcinek 14 (73) – „Przemoc"
[Znowu pisałem tą część nieprzyzwoicie długo, coś około prawie 5 godzin, nie licząc przerwy na kolację.]
Zamiast czarnego cięcia opening po wejściu Erena. Sprytny zabieg. Armin nawet nie zdążył wypowiedzieć imienia Erena. Atmosfera w trakcie rozmowy dawnych przyjaciół (ciężko mi to teraz przechodzi przez gardło...) tak gęsta, że Guts swoim mieczem-blachą by jej nie przekroił. Aż sam wstrzymywałem oddech, słuchając tylko postaci i zegara w tle, a potem niepokojące dźwięki. Eren powtarza słowa o konfliktach wewnętrznych jako przeszkodzie dla ocalenia Erdii... oczywiste że każda ze stron widzi drugą jako właśnie przeszkodę oraz ma inną wizję ratunku ojczyzny. Jaegeryści jednak sieją propagandę, jakoby wojsko dbało wyłącznie o swoje tyłki (widzę tu trochę analogii do naszej demokracji szlacheckiej... tyle że nikt szlachty wieszać się chciał, do czasu głosowaniem nad Konstytucją 3 Maja i zaistnienia Targowicy), wojsko tymczasem milczy i nie daje społeczeństwu informacji. Można więc powiedzieć że wojskowych zwyciężył „głos ludu", który wykorzystali zwolennicy Jaegera.
„Jestem wolny. Wszystkie moje działania i każda moja decyzja wynikają z mojej własnej, nieprzymuszonej woli."
Więc to tak. Jego rodzaj wolności ani nie bierze odpowiedzialności za czyny, ani nie wiąże się z anarchizmem, jednak narusza prawa drugiego człowieka. Czyli narusza sferę, której naruszenie oznacza koniec wolności. [Przerażający detal: Półcień(?) padający przy konturach jego twarzy.]
Wzrok Erena, gdy Mikasa chciała go przekonać że nie ma wolnej woli był wymowny, jakby wiedział już co dziewczyna ma na myśli i nie chciał słuchać dalej, mając gotowy kontrargument. Wtedy zagrzmiał przypomnieniem „ręce na stole". Wyraźnie wyłapałem, że nie brzmi już tak jak dawniej, nawet nie tak jak brzmiał wcześniej w tym sezonie. Zeke wie więcej o Tytanach niż Mare? Musiał więc na własną rękę zdobyć jakieś informacje. Eren rozmawiał z nim „jak brat z bratem" – tu wychodzą na wierzch słowa Zeke'a z 3 sezonu o kłamstwie jakie Grisha wmówił im obu oraz zapowiedzi wydostania z niego Erena.
„Jeśli wspomnienia odgrywają ważną rolę w tworzeniu naszego ego, oznacza to iż, częściowo stałeś się Bertholdem. Wrogim nam żołnierzem, który kocha jednego z naszych wrogów. Armin, Berthold przejął twój mózg. To ty jesteś kontrolowany przez wroga."
Ruch kamery, strach w oczach Armina, gniew w oczach Erena, narastająca muzyka z ponownymi niespokojnymi dźwiękami, ich urwanie w chwili gdy odezwała się Mikasa, poprzedzające to odebranie mowy blondynowi. Natychmiastowy powrót muzyki i dźwięków, wyjawiona prawda o rodzie Ackermann, niejednorodne kolorystycznie oko Mikasy.
„Klan Ackermannów został stworzony, aby chronić króla Erdii. Tamtego dnia, mimo zagrożenia życia, wysłuchałaś mojego ROZKAZU. [...] Twoja krew pomyliła mnie z panem, którego miałaś chronić."
Jeszcze bardziej szalejące dźwięki, sceny z sezonu pierwszego.
„Dowiedziałem się, że po przebudzeniu Ackermannowie bardzo często cierpią na bóle głowy, gdyż ich prawdziwa jaźń walczy z instynktami zmuszającymi ich do ochrony pana. Coś ci to mówi?"
Więc te wspomnienia po wymianie zdań z Louise nie były przypadkowe... co oznacza, że Eren mówi jej prawdę...
[Moja dygresja: Skoro Ackermannowie nie mogą przemienić się w Tytanów, ani nie można im wymazać pamięci, to jak ich ród się rozpoczął? Przybyli z Hizuru członkowie klanu Azumabito zostawili kogoś z siebie i z zapłodnionych z Erdianami dzieci zostawali nimi ci, którzy mieli więcej genów nieErdian? Jeżeli mój tok myślenia jest błędny, najmocniej przepraszam.
EDYCJA: Dobra, jest o tym w mandze. Wszystko wskazuje na to że powstali „z przypadku". Nie jest to dalece rozwinięte.]
„Klan stworzony do posłuszeństwa kosztem utraty własnej osobowości. Innymi słowy, niewolnicy."
Eren wymawia to ze znacznie uwidocznioną pogardą na twarzy. Dlaczego, od razu kontynuuje [ulotnił się wspomniany detal z półcieniami]:
„Wiesz, czego nienawidzę najbardziej na świecie? Ludzi, którzy nie są wolni. Bydła czekającego na rzeź."
Armin wściekł się na tyle, że zmarszczył zatoki nosa... nigdy wcześniej nie był w takim stanie.
„Zawsze działałaś mi na nerwy. [...] Nie mogłem znieść widoku niewolnika, który ślepo wykonuje rozkazy. Już od dziecka... Mikasa, zawsze cię nienawidziłem!"
Ten, którego skrycie kochała, bez reszty dawnej troski zmieszał ją z definicją „mówiącego narzędzia"... poczułem żal, gdy widziałem zbierające się u niej łzy. Armin, chyba po doświadczeniach z Annie oraz jedną sarkastyczną naganą Hitch, wściekły chciał mu wlać za nietakt wobec kobiety, ale wtedy przeszkodziła mu genetyka (czy tu aby Isayama nie inspirował się delikatnie aby pewnym Słynnym Austriackim Akwarelistą?)... ani blondyn, ani czarnowłosa nie chcieli uwierzyć w prawdę jaka dokonała się czynami dziewczyny ku ich zaskoczeniu. Erenowi nawet powieki nie drgnęły.
„Wszystko, co do tej pory zrobiłaś w życiu, było podyktowane przez krew Ackermannów. To wszystko, czym jesteś."
Nawet nie użył formy „kim". Nawet nie potraktował jej podmiotowo. Jak już wspomniałem definicję niewolnika antycznych Rzymian: „mówiące narzędzie"... ten oto wolny Eren, w którego sen o wolności mi wszyscy widzowie i czytelnicy mangi śledziliśmy od lat 2009 i 2013, właśnie ją zdehumanizował.
Gdybym połączył powyższe fakty w jedno, na miejscu Armina też bym się nie wstrzymywał. Tutaj tytułową „Przemoc" uważam za uzasadnioną. Ten nie dający rady przenieść kiedyś jednej skrzyni Eren, teraz wykorzystał siłę i doświadczenie nabyte na treningach i jako Tytan. [Gdy chwycił Armina i rzucił na szafkę, przez lot do tyłu z ust poszła mu krew z pierwszego uderzenia pięścią od dołu.]
To mogą być moje pozory, ale dostrzegłem u Gabi tylko niechęć, zaciśnięcie zębów, zmalały gniew oraz swego rodzaju szacunek wobec tego, kto stoi nad nią wyżej, gdy padło „smarkata morderczyni".
„Kogo nazywasz niewolnikiem?!" – Eren do Armina.
Tak więc skończyła się ich znajomość. Nie będę owijał w bawełnę, potężna rozmowa, o potężnym znaczeniu i bliska doskonałej realizacji. (Zawiódł mnie delikatnie krótki czas trwania tej jednej, konkretnej mimiki zrozpaczonej Mikasy – mangowcy wiedzą o jaki chodzi. Grunt że był, chociaż niewielu zawiesi na nim uwagę.)
[Edycja późniejsza: To chyba ze zmęczenia i zbyt długiego siedzenia nad tym odcinkiem, ale w ogóle nie wziąłem pod uwagę wszelakiego drugiego dna tej rozmowy. Po komentarzach pod odcinkiem, przypomniałem sobie zakończenie sezonu 2 – „Obwinę cię szalikiem tyle razy ile zechcesz!" - oraz ponownie słowa „porozmawiajmy na spokojnie"/"nie będziemy musieli walczyć". Eren najwidoczniej pomieszał prawdę z kłamstwem, aby uchronić ich przed tym co zamierza zrobić.]
Ponownie w Lesie Wysokich Drzew. Levi dobrze pomyślał, aby pozbyć się Mózgu Operacji (przynajmniej oficjalnego). Nie zamierzał nawet czekać na decyzję Pyxisa. Za pierwszym razem krótkotrwale zdołał rozbawić mnie humor Zeke'a z książką (czyżby któraś z tych traktujących o „początku wszystkiego"?) czytaną po raz siódmy („A myślisz że przy siódmym czytaniu trzeba się w ogóle skupiać?") i określenie Levia „mistrzem tortur" w związku z wyczerpaniem się „tego przeklętego wina" (wybaczcie to wtrącenie). Mimo że wiedziałem już co nadciąga, to odsunął moje myśli...
[Dla jednych to będzie minus, ale ognisko nie było rysowane, lecz komputerowe. Mi się jednak podobało, bo od 1 sezonu, otoczenie i kreska w tłach wyglądała realistycznie, więc fajnie że Mappa zadbała o ciągłość tradycji i dała ogniowi lifting, poza scenami akcji.]
„Więc jednak od samego początku był naszym wrogiem." – Levi
Gdy kapral odchodził od Zeke'a, ten rozciągnął ramiona i ziewnął, zanim zbiegł, akurat gdy Ackermann się na niego spojrzał (i widać było jak po mrugnięciu okiem od razu patrzy przed siebie – „drewniana animacja", mówił ktoś?).
„Wasza śmierć nie poszła na marne. W końcu będę mógł to udowodnić." – L.A., wspominając Erwina. (Gdy wymawiał pierwsze zdanie w myślach, dopatrzyłem się chyba smutnego, neutralnego uśmiechu...)
I wtedy się zaczęło... dźwięk towarzyszący odwróceniu się kaprala oraz cisza przy scenie ze stronami książki zrobił świetną robotę. Krzyk... przerażony Levi zdał sobie migiem sprawę, co to oznacza. Scena przemiany trzydziestki żołnierzy wyszła po prostu emocjonująco.
(Co do użytego z 2 sezonu motywu Tytana Zwierzęcego – jestem wyrozumiały co do tego, że Mappie najprawdopodobniej nie starczyło też czasu na muzykę. Nie przeszkadza mi umiejętne wałkowanie „Ashes On The Fire" Kohty Yamamoto oraz recykling z poprzednich sezonów, nie pogardziłbym też czymś jeszcze nowszym. Myślę że skupienie naszej uwagi na wydarzeniach, postaciach i dialogach zamiast na tym co jest w tle, to nienajgorsze posunięcie.)
Kadr z odtajnionymi informacjami dotyczącymi wina... eh, Zeke cudownym dzieckiem? Sądząc po tym jak owinął sobie Yelenę i innych dookoła palca i jak wyprzedzał planem Erdian z wojska, to miano pasuje mu jak ulał. I tym winem też Mare podbijało inne nacje... bez skrupułów. A po kadrze akurat zbiła się kolejna butelka... nosz jasny gwint...
Teraz przychodzi mi na myśl, chociaż raczej w niepasującym całkowicie do Tytanów kontekście, Pieśń Nieznajomego z „Kordiana":
Pijcie wino! pijcie wino!
Nie wierzycie, że to cud,
Gdy strumienie wina płyną,
Choć nie sadzi winnic lud.
Pij, drużyno! pij, drużyno!
Chrystus wodę mienił w wino,
Gdy weselny słyszał śpiew,
Gdy wesele było w Kanie...
/ głośniej /
A gdy przyszło zmartwychwstanie,
Chrystus wino mienił w krew...
Jutro błyśnie jutrznia wiary,
Pijcie wino! idźcie spać!
My weźmiemy win puchary,
By je w śklanny sztylet zlać.
Niech ten sztylet silne ramię
W piersi wbije i załamie...
Pijcie wino! idźcie śnić!
Jednak gdy się zastanowić... można by to jakoś podpiąć pod to co widzieliśmy.
Wracając: Pyxis i Nile oraz kadra oficerska ich korpusów już wiedzą, że jest po nich. Falco dowie się od Hanji. Zaś w lesie... „Dzika" poczucie (czarnego) humoru nie opuszcza ani na chwilę, wróciły niemiłe wspomnienia z bitwy o Shiganshinę. Więc Levi poszedł na rękę żołnierzom wobec picia wina? Po ciągłej niepewności jaka mu towarzyszyła przez te wydarzenia z Tytanami, pewnie pozwolił sobie na rozluźnienie. Nie dziwię mu się, w poprzednim odcinku był bardzo wzburzony wspomnieniami z minionych dni.
...
„Czy wciąż tam jesteście, towarzysze?"
Po latach mordowania wydawało się bezmyślnych istot, gdy prawda wyszła na jaw, w każdym z nich dostrzegł drugiego człowieka... i bardzo nie chciał już się brudzić krwią. Spotęgowało to zbliżanie się Tytanów i jego zawieszenie w powietrzu.
Nie mogłem się oderwać od oglądania całości tej sceny. Majstersztyk bez dwóch zdań.
W tamtej chwili Levi zyskał wreszcie ostatecznie mój szacunek i uznanie. Potrzeba mu było całych 113 rozdziałów oraz 73 odcinków anime (75, doliczając „Bez Żalu"), ale w końcu to zaowocowało.
Nie za zbicie pyska Erenowi, aka oryginalne ocalenie mu skóry.
Nie za widowiskowość stylu walki.
Nie za nikłą obecność w 2 sezonie, z której się cieszyłem.
Nie za „barwne inaczej" słownictwo.
Tylko za pokazywanie w kluczowych chwilach, że jest człowiekiem, poprzez ujawnianie swych uczuć, które siłą rzeczy musiał zagłuszać, przez życie w brutalnej codzienności to Podziemia, to walki z Tytanami, to walki z ludźmi systemu Króla Fritza, to jako sierota, to jako samotnik.
Kapralu, jest pan Wielki. *salutuje na baczność* Wielki przez wielkie „W".
[I także dlatego zasłużył za wyśrodkowany i pogrubiony cytat.]
...
Monolog Zeke'a rzuca na niego inne światło. Ale mimo tego, nie wiem czego on oczekiwał od Wyspiarzy – nie wyjawił im planu, źle; wyjawiłby – źle. Mimo ciągłej podejrzliwości i ostrożności Erdian, i tak wraz z Erenem i Jaegerystami muszą ostatecznie działać sami.
Tu znów przychodzą mi na myśl „Dziady cz. III" – w Wielkiej Improwizacji Konrad mawia, że artysta nigdy nie zostanie zrozumiany w pełni przez społeczeństwo, bo słowa zniekształcają jego przekaz. Obawiam się jako znający spoilery, że rzeczywiście jest w tym jakieś ukryte ziarno prawdy.
Na samym końcu monologu, w lewym górnym rogu idzie na pauzie zauważyć Kaprala sunącego na sprzęcie, tuż zanim zrobi „siek". A potem znowu, tym razem tak samo podczas pierwszej walki ze Zwierzęcym, spiralnie tnąc ramię Tytana. „Rany, odpuściłbyś w końcu!" – hehehe, ktoś tu złapał traumę.
Ich druga walka wyglądała dobrze. Levi świetnie wykorzystał pomysł z gałęziami. Zeke radzi sobie gdy potrzeba, więc rozdziera służącego mu Tytana i z jego mięsa robi pociski. Wybuchy Włóczni Piorunów (ciekawa rzecz: ich płomienie z tyłu miały kolor niebieskawo-zielony zupełnie jak dym z openingu) zrobiły z niego zombie – Levi migiem opanował ich skuteczny użytek, he. Ten jeden jedyny raz jego przekleństwa i bluzgi wobec Małpiszona stały się muzyką dla mych uszu, na jego miejscu też wyrzuciłbym z siebie złość.
„Nie masz nawet pojęcia, ilu towarzyszy musieliśmy zabić!"
Powrót Keitha Shadisa. Po tym gdy z sezonu 3 dowiedzieliśmy się, że na polecenie Grishy chciał uniemożliwić Erenowi wstąpienie do Zwiadowców, natychmiast bardziej polubiłem go i współczułem mu za bagaż emocjonalny, jaki na nim ciążył. „Kyojin shingeki" – padły te słowa, tym razem prawidłowo tłumaczone. A oczywiście rzecz się dzieje w Shiganshinie. O ironio. Skoro teraz mamy 109 Korpus Treningowy, do 108 musieli należeć tacy świeżacy jak np. Louise. Spojrzenie instruktora oznaczało zapewne, ze Surma przywrócił mu wspomnienia dotyczące właśnie próby spełnienia prośby Grishy i trzymania Erena z dala od Zwiadowców.
Bezwzględny Floch daje czadu jako Czarny Charakter. Najpierw był szowinistą, potem bolszewikiem, teraz przywiódł mi na myśl Rewolucję Kulturalną Mao Zedonga słowami:
„Uosabia stare, złe zwyczaje, które trzeba wykorzenić! Wyrwijcie chwasta! Każdy kto odmówi zostanie wrzucony do pierdla."
Innymi słowy, maoista. Czyli komuch, ale inny. Jednak dalej zwraca się do Hanji per „Generale".
Keith, mimo swojej dowódczej determinacji i temperamentu, z licznym tłumem nie miał szans. Szkoda bo uwierzyłem w jego zapewnienie Hanji, że rozłoży żółtodziobów na łopatki. (Zapomniałem że to anime to shounen, nie battle shounen, tu jest tylko realizm. I tak, pamiętam że było tam jeszcze 5 Jaegerystów z karabinami o zamkach czterotaktowych.)
Przy ujęciu więzionych bohaterów z rodziną Braus, ukryta w cieniu twarz Jeana miała wypisaną bliżej nieokreśloną wściekłość. Kadr z Erenem patrzącym przez okno przypomniał jedną z końcowych scen 3 sezonu po napisach.
Levi torturujący Zeke'a nie z satysfakcji, lecz z konieczności, przy tym wytryskująca gęsto krew zamieniająca się w niewielką chmurę (detal detal) oraz umieszczenie wybuchowej pułapki jako planu B – mocna scena, której koniec zajawił wspominki Zeke'a. Baseball... więc to stąd prezent-wiadomość do Erena infiltratora oraz „Perfect Game" przy mordzie Zwiadowców... nie mogę się doczekać aby poznać tego Xavera.
„...mam misję do spełnienia."
Ale ta misja interesuje mnie bardziej.
***
Odcinek 15 (74) – „Jedyny ratunek"
Choć nadal okrucieństwo Zeke'a połączone z czarnym humorem spotyka się u mnie z potępieniem, to podziwiam go jako czarny charakter będący kroków kilka przed przeciwnikiem oraz zwodzenie Paradis, zaś przedstawiona tu jego przeszłość zmienia diametralnie postać rzeczy. Miał przerąbane życie, w zasadzie brak dzieciństwa (może poza babciną wrażliwością – co mnie wcale nie dziwi, hehe), lawirował między kłamstwem a kłamstwem, przy czym dodatkowo poznaliśmy jeszcze bardziej, jaki z Grishy zimny drań, jeśli chodzi o użycie swego dziecka jako broni.
Jednak od początku.
Ah, stęskniłem się za widokiem z lotu ptaka miejskich scenerii, jakich w poprzednich sezonach, z oczywistych względów, było sporo. Tyle że człowiekowi przechodzi dobry nastrój z podziwiania krajobrazu, gdy wie że Liberio to getto, a mury są jakieś 2/3 niższe od tych „w Raju" (pamiętam że mają 50 metrów, lecz te w getcie wiejskimi płotami też nie są). To chyba jedna z tych rzeczy które większość animatorów umie wykonać dobrze, nawet w niektórych przeciętnych tytułach. Tutaj Mappa poszła w ślady Wit, z tym że mam wrażenie, iż jest mniej odbijających światło powierzchni, a wszystko jest bardziej „matowe". Zmiana na plus, chociaż tak jak mówię, Wit też robiło budynki w tle i na obu planach bez zarzutu.
„W porównaniu z resztą świata, jest mała [dzielnica Liberio] niczym klatka dla ptaków." – Grisha Jeager, do syna, Zeke'a.
O, rany, symbolika klatki dla ptaków... wygarnia jej metaforę facet o nazwisku „JAEGER", w serii której 1 sezon zawiera pieśń zatytułowaną podobnie we wiadomym języku... wyjątkowy zbieg okoliczności.
„Taki właśnie jest zewn. świat. Jeśli ci nie odpowiada, musisz go zmienić! Zeke, to ty będziesz tym, który wszystkich ocali!" – Grisha
Erdianie brudzący, wg. sprzątacza wieży widokowej, każde miejsce w którym się zjawią... niczym Żydzi którzy wg. Niemców roznosili tyfus. To nie wymaga dalszego komentarza. Jednak delikatnie zabawne jest, że zmienione, jednak zachowujące sens słowa Grishy, chronologicznie później, a odcinkowo wcześniej, padną/padły z ust dziadków Zeke'a, którzy ulegli mareńskiemu systemowi władzy. Co do zmiany świata, o tym słyszeliśmy już na przestrzeni reszty sezonów, jednak nie w kontekście rasizmu oraz ksenofobii. Tak czy siak, Erdianie z Wyspy tego dokonali, obalając pacyfistyczny królewski ród. Wodę z wiadra jaką została oblana rodzina Jaegerów i późniejsze krople na bruku odczytuję jako symbol ciągnących się pokoleniami prześladowań. Jedna kropla – jedna generacja. Skumulowane w jedno tworzą obraz silnego zakorzenienia się nienawiści wobec Erdian.
Reiner nie był więc jedynym który początkowo nie wyrabiał z treningami, z tym że jego motywacje były inne, choć także miał równie tragiczną przeszłość... to można rzec, że powiodło mu się lepiej, czego o blond Jaegerze powiedzieć nie można. Magath kilka kilogramów na twarzy młodszy już był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – „zaangażowanie i desperacja" to według niego czynniki motywujące kandydatów na wojowników.
Początkowo udawało im się ukrywać kłamstwo, lecz nie na długo. „Taniec towarzyski" rzeczywiście brzmi mało podejrzanie i doskonale na przykrywkę dla spiskowców.
Upadek Lago, Dewastacja Monte, Spustoszenie Valle, spowodowany Erdianami pod postaciami Tytanów – więc to te wydarzenia, tak silnie wpływające na wyobraźnię widzów, zostały nam ukazane w 2017 roku jako ending. Teraz jego znaczenie nabrało kontekstu – podsunięto nam pod nos wiedzę o tym, że „nasi" wcale nie są tacy „nasi". Biorąc pod uwagę zachowania oraz słownictwo Reinera i Bertholda, to jakby się uprzeć, dało radę wysnuć, wtedy wydawałoby się, szalone wnioski (choć obawiam się ze z widzów anime mało kto to zrobił).
Symboliczna wymiana spojrzeń Zeke'a ze zdjęciową Faye Jaeger, ś.p siostrą Grishy, a ciocią blondyna, warta odnotowania.
Składanie broni na czas jako trening... rany, laikowi militariów łatwo zapomnieć o istnieniu tej czynności, a ponieważ instruktor ma bezpośredni kontakt z trenującymi, doskonale nadawało się to na ukazanie konfrontacji niesfornego kadeta z surowym szefem. (Może nie każdy to usłyszał od razu, ale zimny na twarzy Magath westchnął w wyraźny sposób sygnalizując brak wiary w Zeke'a, nawet delikatnie warknąwszy.)
Wspólna gra w piłkę ojca z synem, nawet gdy pierwszy nie jest wybitny – takie piękne widoki łatwo potrafią wzruszyć, miło że Zeke zaczerpnął od anonimów pomysł. Gdy Grisha oznajmia więcej czasu na naukę, instrument klawiszowy w tle zwalnia by przestać grać. Czarne cięcie mądrze wykorzystane.
„Naaajs ke-czi!". Czyli pojawia się Tom Xaver. To oprócz Niccolo oraz Falco chyba jedyny pozytywny przedstawiciel drugiej strony barykady. Dążył do odkrycia antycznej prawdy o Tytanach oraz Ymir, czyli tych rzeczach, o której sami Erdianie nie mają pojęcia. A takie rzeczy intrygują najbardziej. Nic dziwnego, że był bardziej naukowcem niż wojakiem. I sportowcem-amatorem. (Stąd wiemy już, skąd Zeke nauczył się być... no, miotaczem, tyle że bez kszty „fair play". I znamy genezę pochodzenia „Perfect Game".) Był bardzo serdecznym i ciepłym człowiekiem, nic dziwnego że stanie się dla „Dzika" drugim ojcem.
Grice i „Sowa", aka Eren Kruger – tych nazw dawno już żeśmy nie słyszeli. Jakby nie było, później Sowa dominująco wpłynął na Grishę, co z kolei sprawiło że wpłynął na Erena, który pożyczył sobie jego nazwisko.
[Edycja późniejsza: Przypomnijcie sobie, kto jeszcze nosi miano "Grice", ale jako nazwisko... i przyjrzyjcie się jego twarzy... tak, szanowni państwo, Falco i Colt mieli w rodzinie rebelianta.]
Odkryty Zeke padł ofiarą fanatyzmu Grishy na punkcie misji, jaką postawił przed nim jako fakt dokonany. A przynajmniej taka się wydawała. Magath podczas otwartego treningu, zauważalnie patrzył na niego z góry – nie tylko wzrostem, ale i z wysuniętą głową. Jak inne detale, ten też mi się podoba.
Wściekły na niego Grisha nie zdawał sobie nigdy sprawy, że sam jest przyczyną tego, dlaczego jego synowi kiepsko idzie trening. Za drugim razem zrozumiałem obłęd w oczach jego i Diny Fritz – był przerażony nie tym że w ogóle trenuje pod okiem Mareńczyków, tylko tym, że odstaje od nich bardzo dalece. Jego psychiczny wręcz wrzask i dźwięk przewróconych przedmiotów, narastający dźwięk, szlochający Zeke ukryty pod kocem obok drzwi... nagle przerywa uśmiechnięty Tom oraz dźwięk łapanej piłki. Genialna zagrywka reżyserska.
Przerażony tym razem Zeke obawiał się, czy jego oraz szczerego Xavera mawiającego o losie Posiadaczy 9 Mocy Tytanów ktoś nie podsłuchuje. Dobra intuicja.
„Ale czy ta cała nienawiść i konflikty nie wydają się w obliczu sekretów tytanów śmieszne i nic nie znaczące? Dlatego podobnie jak ty nie widzę sensu w tej całej zabawie w wojnę. Bo jesteśmy porządnymi ludźmi, którzy należą na tym świecie do rzadkości." – Tom Xaver
Czyli że słowa „A wojny są złe, prawda?", wypowiedziane do Reinera w trakcie szturmu na Fort Slava, nie były przypadkowe! Co do ostatniego zdania jednak, raczej dotyczy ono już tylko dziecięcego Zeke'a, co nie dziwi, bo był wtedy inny, jak każde z nas.
Tom wprowadził mu trzecią drogę życia – obok pracy na rzecz wyzwolenia Erdii, stania się honorowym Mareńczykiem, doszło spokojne, bierne życie. Tyle że zaraz potem przypomniał sobie, że będzie ono okupione oblewaniem wodą i gorszymi rzeczami w jego przypadku. Co za zrąbane życie trzeba mieć, aby nawet nie móc zjeść posiłku, gdy twój ojciec patrzy na ciebie podejrzliwym, stanowczym okiem... dobrze że zebrał się na odwagę, aby spróbować zaprotestować. Zagranie śmiercią Faye nie mogło skończyć się inaczej jak jeszcze ostrzejszą reakcją Grishy. Ponowna wielka pochwała dla rysowników oczu oraz oczywiście Isayamy - ponownie przekazały hektolitry emocji oraz poczucia niepokoju. Tak samo dla seiyuu całej „rodziny".
Po Odtajnionych Informacjach, ujęcie na przelatujący nad murami sterowiec... zupełnie jak w 3 sezonie, którego zobaczeniem było marzeniem Faye, jak się okazało ostatnim... Gdy Tom mówił o tragicznym losie jaki czeka rodziców blondyna, przelatujący sterowiec odsłonił cień wieżyczki strażniczej. Może to nie zaskakujący jak poprzednie detal, ale dzięki temu kadr nie był bardzo pusty. Tom na myśl o zesłaniu do Raju, jedna powieka uniosła się bardziej z uczucia szoku. Gdy uzasadniał pomysł wydania rodziców Mare, sam miał w oczach wypisane wyrzuty sumienia i poczucie winy, że sugeruje mu taki ruch. Chociaż ciężko nie zgodzić się z jego argumentacją – nie okazywali mu należytej dziecku od urodzenia miłości, traktowali jak narzędzie (dziadkowie chcieli mu jednak zapewnić bezpieczną, stabilną przyszłość), nie przyjmowali jego sprzeciwu ani nie pozwalali mu mówić, co aktualnie myśli.
„Zeke, nie zrobiłeś nic złego!"
Racja. W tamtym momencie się zgodzę. Był tak jak każde dziecko, mniej lub bardziej niewinne.
„Różne efekty działania mocy Pierwotnego na Lud Ymir." Więc jednak, oddanie się Tytanologii i skrócenie życia zaowocowały takim ważnym odkryciem.
Gdy wspominał o epidemii dżumy jaka zdarzyła się ok. 600 lat temu, początkowo nie poznałem sylwetek na ciemnym kadrze, dopiero na pauzie zauważyłem lekarzy w rozpoznawalnych maskach z ptasim nosem targających zwłoki ofiar za nogi. Nawet periodyzacja odpowiada naszym czasom współczesnym – epidemia Czarnej Śmierci w Europie zdarzyła się w altach 1346-1353, w świecie Tytanów to ok. 200 roku.
„My, Lud Ymir, ilu by nas nie było i gdzie byśmy się nie znajdowali, jesteśmy częścią ciała Tytana Pierwotnego." - Tom X.
A więc takiej metafory użył, aby opisać połączenie, które my oraz dwaj Ereny, Jaeger i Kruger, znamy jako „Ścieżki". Jeszcze zanim stwierdził że jest to przerażające, Zeke'owi już światło w głowie...
Sęk w tym że absolutnie nie przypuszczałem, że wpadnie na pomysł „kontrolowanego wspomaganego samobójstwa" całej narodowości, aby, zupełnie jak potem podejmie się tego Reiner i jego załoga, „ocalić świat", w tym przyszłe pokolenia Erdian, dla których wg. Zeke'a, lepiej będzie się nie narodzić... To ma swoją nazwę, „antynatalizm". Taka sytuacja Erdian, w jakiej się znaleźli, sprawia że mają wybór tragiczny: albo wyginą naturalnie całkowicie, albo przeżyją i będą żyć, narażając się na powtórkę z historii, czyli walki między samymi sobą oraz ponowne zniewolenie.
Kategorycznie nie zgadzam się z takim planem. Zeke doświadczył tyle cierpienia w życiu, że uważa że ma prawo zdecydować o istnieniu całej nacji (Ponownie niczym Konrad z „Dziadów drezdeńskich", ale tym razem w warstwie deklaratywnej, nie słownej...), ale nadal pozostaje jednostką. Przecież takiemu postanowieniu niedaleko jest do działań Stalina, Mao oraz Czerwonych Khmerów Pol Pota wobec „własnych" obywateli, ale usprawiedliwiane jest humanitaryzmem. Z resztą, przeczy to poglądom Erena, który ceni sobie wolność, co oznacza, że na pewno nie zgodzi się na powolnie wymieranie Erdian, których chce uratować od całkowitego Holokaustu. Już i tak ledwo zniósł fakt, że Historia przystała na plan rodzenia dzieci w celu trzymania Dudniącego Ataku w gotowości.
Co najgorsze, historia żony i syna Toma, tylko go w tym utwierdziła... „porządni ludzie", co? Tutaj akurat obydwoje żeście barany...
Za pierwszym razem zupełnie nie zauważyłem wyobrażonej przez Xavera obecności zwłok żony oraz półki z książkami... i pluszowym baranem (ma on znaczenie!) oraz innymi lalkami i zabawkami. Za drugim razem przeraziłem się. A jeszcze bardziej przeraziła mnie symbolika innych tam zabawek, w tym trójka lalek po prawej stronie.
Pierwsza wyglądająca jak Zeke.
Druga wyglądająca jak Eren.
Trzecie, poza wózeczkiem... jak ktoś, kogo znamy jedynie ze słyszenia, lecz z widzenia pojawił się już w zwiastunie finału.
No i zabawkowa kolejka... ekhem.
Nie wspominając już o drewnianym koniu, trzech księgach, rozrzuconych klockach... i nożu także.
Całkowicie nie spodziewałem się uderzenia jakie miała przygotowana ta scena. Chapeu bas, Isayama-sensei oraz Mappa za ogarnięcie tego. Specjalnie pokusiłem się o sprawdzenie mangowego oryginału – był zupełnie inny, tak jak myślałem, Xaver wrócił wspomnieniami do pokoju domu, nie samej sceny, Jednak wśród zabawek były jedynie: młotek (Tytan Obuchowy!), pluszowa małpka (tą bawił się Zeke w 3 sezonie, ale nie wiem czy tak samo było w mandze, więc nie mogę z pewnością stwierdzić że pojawia się ponownie) i...
...klaun. Czyżby klaunem był Eren, który tak jak Zeke zwodził Paradis, tak Eren chce zwieść i jego z Jaegerystami? A Mappa zamieniła oba pluszaki (poza młotem, który usunęła i nic dziwnego, bo przestał być taki ważny) na bardziej oczywiste skojarzenia?
...
Cytując pewnego polskiego blogera: „Mrok, nie?".
Powróćmy do obecnych zdarzeń... Przejęcie mocy Zwierzęcego od Xavera w mandze też trwało krótko i bez momentu ukazania pożarcia, cała scena była wierna komiksowi. Wieści o potencjalnie żyjącym Grishy sprawiły że trauma i żale wobec niego wróciły. Ostatecznie Zeke miał rację, oznajmiając Erenowi, że padł ofiarą prania mózgu.
Słuszna uwaga co do podobieństwa Erena do ojca, w końcu Zeke ma wygląd po matce. Niepokojąco wyglądał najazd kamery na zakleszczoną rękę Erena wraz z bezlitosnym spojrzeniem, gdy mówił o wybijaniu rodziny królewskiej przez Grishę. Zdarzenie odblokowujące wspomnienia, o którym mówi, to oczywiście dotknięcie jego pleców przez Roda i Historię Reissów. Mamy przy okazji informację, że Yelena od dawna już pracowała dla Zeke'a.
„Śmierć tych maluchów pozwoliła nam przetrwać." – Eren Jaeger, zaciskając pięść (!).
Chyba... chyba już należy się domyślać po takich słowach z takim gestem, co zamierza Eren...
„Własnymi rękoma zakończę dwa tysiące lat dominacji tytanów. Dopóki ten dzień nie nadejdzie, będziemy niestrudzenie przeć przed siebie."
Ponownie, „przeć przed siebie"... Nie przypuszczałem że to Eren będzie tym który zdoła wzruszyć „Dzika".
Piłka do baseballa też pewnie ma swoją symbolikę, ale przy niej odpuszczam, chociaż mam swoją płytką bo płytką, ale jednak, wersję znaczeniową.
Levi subtelnie zmrużył oczy, słuchając majaczenia blondyna pół-zombie, który powtórzył słowa Mikasy o okrutnym świecie. I wtem... wariat skutecznie przejął od Xavera pomysł na „najefektowniejsze" zabicie się. Levi nie brał pod uwagę że on zdecyduje się na gwałtowne szarpnięcie, a przecież tak jak inni znał domyślny plan oraz instrukcję uruchomienia mocy koordynatu. (A jeszcze co w tym odcinku Magath wspominał o desperacji...)
Spowolnienie czasu pełne napięcia, mimika oszalałego samobójcy oraz nagłe pobudzenie się przed kolejnym odcięciem nóg, dźwięk aktywacji Włóczni Piorunów wraz z dźwiękiem dwóch uderzających z pewnym ciężarem o drewno kropel deszczu (metafora dwóch upadających na ziemię za parę sekund ciał!?), spojrzenia odwracającej się ofiary postronnej i „odważnie głupiej" ofiary domyślnej – rewelacja. Jeden z najlepszych cliffhangerów tej serii oraz jedna z najlepszych scen sezonu.
Eh... następny odcinek to drugi powrót do Shiganshny... znowu tam, gdzie wszystko się zaczęło... co za przeklęty dystrykt... mogę jedynie przytaknąć Arminowi z zapowiedzi. Przyszłości różne, walka o nie konieczna...
***
Odcinek 16 (75) – „Niebo i Ziemia"
Pół żywy Zeke, białe kwiaty, tajemnicza dziewczyna – posiadając wiedzę ze spoilerów i tego co już wcześniej widzieliśmy (przypominam trzy lalki z wizji Toma Xavera), widząc to, byłem przerażony... Zregenerowany po akcji w lesie Tytan (pamiętam że została z niego ledwie szczęka z językiem) dziwnie, ale skutecznie go zabezpieczył. Chwilowo widać było okaleczonego konia, z dwoma sporymi drzazgami w grzbiecie. I Mappa każe nam czekać na los Zwierzęcego i Levia, przechodząc do dalszych wydarzeń. Nie powiem, mocny punkt zawieszenia akcji.
Yelena okazała się być cwaną bestią – akcja z opaskami to ciekawy zabieg i łatwe zorientowanie się, kto jest kto. (Dla utrwalenia: białe – Jaegeryści od początku; czerwone – pod przymusem i świadomi podstępu z winem; czarne – nieświadomi podstępu z winem.)
Yelena: "-Od wroga można się wiele nauczyć."
Dott: "-Na przykład jak zyskać kolejnych wrogów."
Auć... bolesne. Jednak bezgraniczna ufność Yeleny w Zeke'a i głośne o niej zaświadczanie Wyspiarzom to wg. mnie brak rozwagi i wykorzystywania wielu opcji pod uwagę. To oczywiste że izolowana do tej pory Wyspa nie będzie chciała im zaufać i patrzeć będzie na ręce, więc bardzo się dziwię, czemu Pyxis dopuszcza do siebie wątpliwość, czy postępowanie wojsk Paradis mogło być mądre lub głupie (Ostatecznie ma się wrażenie, że to od nich zależało wiele decyzji, zamiast królowej Historii – uwaga mieszczan z 3 sezonu, ewakuowanych przed zbliżającym się Tytanem Rodem Reissem, jednak w pewien sposób okazała się prawdziwa.). A pomijam tu topiących się w izolacji i małym móżdżku kretynów z Żandarmerii pokroju Roega. Wracając – Pyxis złapał Fanatyczkę Y. za słowo „świat". Ma to sens, skoro Zeke uważa, że swoim planem ocali i przyszłych Erdian i wszystkie inne nacje od nich.
Scena w celi: Tyle dobrze że „ekipa" dostała celę z przynajmniej jedną świecą (przypominam ciemnicę w jakiej siedział Eren, choć tam role „strażnik-przetrzymywany" były odwrócone) i możliwością picia herbaty – znów mała rzecz, lecz ujęło mnie, jak Pan Braus, zważywszy na warunki, półszeptem zaproponował filiżankę Arminowi. „Stara miłość nie rdzewieje" jak to mawiają, Jean dalej martwi się o Mikasę, a pewnie co niektórzy już zapomnieli jak się jej przyglądał w 1 sezonie. I jako jedyny postawił słuszną diagnozę, że „Erendo Jiiga" ma własne motywy, chociaż uwaga Conniego to krótkie ale też prawidłowe podsumowanie przemiany drugiego syna Grishy.
I niestety, rozmowa przerwana – „Bohaterowie Shiganshiny" brzmi jak zaszczytny tytuł, ale przez okoliczności, nie wydaje mi się że można go tak traktować. A na domiar złego, Yelena jak to w protokołach dyplomatycznych bywa, musiała skończyć zdanie wręcz sztucznym „...nad czym bardzo ubolewam". Niby tak jak zawsze zachowuje się oficjalnie i kurtuazyjnie, ale po tym wszystkim ciężko mi odbierać jej uprzejmość szczerze. Onyankopon pozostał przy Yelenie, co jest logiczną decyzją, nie tylko dlatego że sam był aresztantem (to nie powinno go w ogóle dziwić, co jest do cholery, gościu, myślałem żeś kumaty), ale że będzie miał więcej zysków i bezpieczeństwa gdy stanie naprzeciw znienawidzonej przez cały świat rasie niż gdyby miał im pomagać. A wtedy nazywa Paradis prymitywnym miejscem i twierdzi że pomogli ją ucywilizować... nosz ja przepraszam, ale to brzmi tak jakby Opozycja z Mare robiła Wyspiarzom łaskę z własnej woli, podczas gdy to była tylko gra pozorów aby stworzyć chwilowy sojusz. Nic dziwnego że była prymitywna, skoro ludzie przez mury i tytanów nie mieli jak się rozwijać, ani odkrywać zasobów pod nią (koniec 1 sezonu i historia górnika, który dokopał się do murów także w podłożu). Tutaj Szanowny Ciemnoskóry mnie zawiódł, a taki fajny był, ogarnięty i sympatyczny... Niccolo sensownie ich wszystkich wyjaśnił uwagą, że zrobili to wszystko aby uczynić z Paradis swoje własne księstwo. Chwilę wcześniej Jean w paru zdaniach podsumował plan Yeleny. Aż serce rośnie, gdy widzi jak się Kucharzyna utożsamił z „diabłami".
„Kto się daje oszukać, przegrywa. Proste."
Racja, Griez, banalnie proste. Ileż to razy już widzieliśmy. Facet tak jak statystyczny Mareńczyk, pluwał nienawiścią z Erdian z samego faktu istnienia. Może to okrutne co powiem, ale cieszę się że Yelena sprzedała mu kulkę z bliska. I to jeszcze z takim kalibrem ze w powietrzu prawie zrobił fikołka. [Bardzo fajny detal: Gdy ten dalej rzuca obelgi, Conniemu ze złości drgnęła powieka!] Rodzina Brausów zachowała zimną krew, nie można wykluczyć że dzieci od razu wzięły do serca słowa Ojca w restauracji. Ukłon „Yely" z tym pistoletem w dłoni, nie wiedzieć czemu, spodobał mi się.
Eren miał dobry plan, ale infiltracja Pieck go zaprzepaściła. Gabi niby dalej ma resztki urazy do Erdian, ale gdy wszedł Eren i pojawiła się Pieck wsadzająca nóż w gardło strażnika, małą wzięło przerażenie, aż jej palce prawie zamknęły się w pięść. Eren dał prawdziwy pokaz tego, jaki z niego Chad, migiem przejrzał Pieck i sam przysunął się czołem do lufy pistoletu (więc to stąd okładka tomu 29). Aż Gabi z wrażenia nie wcelowała się w niego. Pieck sprytnie podeszła do Erena, ma gadane, co wiemy nie od teraz (Jakem bowiem „Sasuga Pieck-chan"). Wspominki o jej ojcu sugerują, że część o jego zdrowiu była prawdziwa. Możliwe że na potrzeby blefu wygadała się Gabi o Erdianach, jednak były to słuszne słowa, nawet jeżeli wciąż pozostawała wierna Mare.
„Pewność jutra, doskonałość... Żadna nacja nie może się tym poszczycić. Wszystkie kraje mają swoje problemy." – Yelena.
To powyższe zdanie pasuje jak ulał do teraźniejszości jak i całej historii państw. Teraz dopiero pojmuję jego wagę.
„Zagrożenie ze strony Tytanów... Historia pisana krwią i łzami..." - Yelena
W punkt. Cały Atak Tytanów w dwóch zdaniach. Bez żadnej ironii.
Fanatyzmu ciąg dalszy, choć zważywszy na długość i tragedię ciągnącej się od czasu Ymir historii... jest w słowach Yeleny, jakoby nikt nie miał doścignąć Erena i Zeke'a w przerwaniu epoki tytanów, jakieś światełko racji. Teraz potrafię przyjąć do wiadomości, czemu pokłada w Jeagerach takie wielkie nadzieje, egzaltując ich zamiary.
Dziwi mnie reakcja Armina na ten plan... nie potrafię stwierdzić, czy był szczery, czy udawał. Zanim to zrobił, siedział nieruchomo. Albo wzięło go wzruszenie, albo obmyślał wymyśloną reakcję – mając na niego widok od tyłu, nie mamy jak się tego dowiedzieć. Marina Inoue zagrała go wiarygodnie, a wzruszyć się z własnej woli nie jest łatwo więc... sprawa pozostaje niewyjaśniona. Jean, Connie i Niccolo spoglądali na niego jednoznacznie zdziwieni, ale bez bogatej ekspresji mimiki.
(Specjalnie sprawdziłem rozdział 116 w mandze – gdy Yelena wypowiada drugie zacytowane zdanie powyżej, Armin jeszcze się jej przysłuchuje z uwagą, zaś gdy mówi o ich losach opowiadanych po ich śmierci, od razu widać go płaczącego. Najwyraźniej Mappa trochę chciała się z widzami pobawić, choć niewykluczone że Isayama też coś wykombinował, ale inaczej. Mangowe reakcje są następujące: Mikasa początkowo zdziwiona, staje się obojętna, Connie dziwi się wyraźnie, Jean zachowuje zimną twarz. Sami wysnujcie wnioski.)
Urok Pieck zadziałał na „Eks-Zwiadowców", jeden wyraźnie się zarumienił, reszta słabiej. Stojący wśród nich tajniacki Porco miał wyraz twarzy, jakby uznał jej gest za niepotrzebny.
Do Gabi znów dotarło, że przez nią Falco ucierpiał. Pieck nie pozostała na to obojętna. Od razu po poznaniu Zeke'a wiedziała, że kłamie, haha, no proszę, „jak na nią przystało". Jej rozważania o sekrecie mocy Pierwotnego i królewskiej krwi podążyły we właściwym kierunku.
Scena na dachu: Eren pozostawał czujny i oprócz Yeleny z ręką w górze, za plecami schował prawą rękę ze zranionym ponownie palcem. Wskazanie Pieck na „wroga" w postaci Erena było potężne – dawno temu widziałem tę scenę w fanowskiej animacji ale zdążyłem zapomnieć. Bardzo wymowna. Się Eren przeliczył, co miał wypisane na twarzy. „Ashes on the Fire" nie mogło tu zabraknąć. Jeden z żołnierzy w tle już był wcelowany w Pieck, która, jak to żartobliwie ujął jeden z komentarzy na Wbijam, nie pomyliła się co do lokalizacji wroga – Porco wziął i wyskoczył z dołu. To oczywiste, że Yelena i Onyanko tego nie przewidzieli, ale ich twarze i tak były bezcennie ukazane (w mandze Oddana Zeke'owi powiedziała „Co do...!?").
„Zaczęło się! Tytani przeszli do działania!" – Armin
To brzmi dla mnie cholernie przerażająco z perspektywy czasu i zdarzeń.
„Nie ufam Mare. Wierzę natomiast w towarzyszy, z którymi u boku tak długo walczyliśmy." – Pieck
Uniwersalne zdanie, dotyczy tu wielu grup osób – Pieck, Yelena, Zeke.
Aż pięć sterowców wysłanych to śmiała decyzja, początkowo myślałem że trochę krucho jak na inwazję, ale trzeba pamiętać że większość wojsk ma szybszą drogę od południa, jak to Reiner zaświadczał, a dodatkowo cała reszta wojsk całego świata już musi być w drodze. Boli mnie delikatnie ich uproszczona już animacja, ale możliwe że to odchylenie kamery wytworzyło taki efekt. Magath, Reiner, Colt (na którym najbardziej się zawiodłem z postaci – taki kandydat na dowódcę i Zwierzęcego, że tylko mówi, biega za innymi i tylko próbuje coś robić, a jak robi to mu nie wychodzi), wszyscy w jednym miejscu.
I taki cliffhanger, z wymianą spojrzeń Tytanów Atakującego i Opancerzonego, to ja rozumiem!
***
Oto koniec części pierwszej sezonu.
Dziękuję wam za poświęcony czas i już teraz zapraszam na kontynuację po zakończeniu części drugiej i całej serii ogółem. Tak jak w pierwszej, wszystko będzie skondensowane w jednym rozdziale. W międzyczasie zachęcam do dyskusji w komentarzach.
Do zobaczenia na początku 2022 roku!
https://youtu.be/5Per60XwWoU
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top