𝐻𝑒𝓁𝓁𝑜 𝓂𝓎 𝑜𝓁𝒹 𝒽𝑒𝒶𝓇𝓉
Można było słyszeć ciche łkanie dziewczynki, która trzymała w dłoniach oderwaną łapę misia i całą resztę. Kobieta podeszła do swojej córki i przytuliła ją do siebie mówiąc, że gdy tylko wrócą do domu to przyszyją obie części i pluszak będzie jak nowy. Jednak czy to prawda? Przecież ślad po tym i tak zostanie.
Z ludźmi jest podobnie. Wszystko co nas spotyka pozostawia po sobie jakiś ślad i czy to większy czy mniejszy, nieważne. Wszystko zostawia na nas swoje piętno.
Tak samo było z Jolene. Dla wszystkich z klasy była tą cichą, spokojną, pomocną i nawet lubianą. Dla przyjaciół i rodziny tą utalentowaną, silną, upartą dziewczyną z problematyczną przeszłością. Nikt jednak nie znał jej w pełni. Nie znał jej myśli i możliwe, że nikt nigdy miał ich nie poznać.
Szatynka, niemalże całkowicie odcięta od świata, dzięki słuchawkom i muzyce z nich lecącej szła spokojnym krokiem do szkoły. Widziała jak większość osób śpieszy się, żeby zdążyć na autobus, albo po prostu aby jak najszybciej schować się do ciepłego miejsca i uciec z mrozu. Dla Jo jednak pogoda nie stanowiła problemu. Kochała zimę. Gdy weszła do budynku jej kroki skierowały się od razu do szafek, gdzie wpakowała swoją kurtkę do środka i poprawiła szary, trochę za duży sweter. Nie minęła chwila jak usłyszała przejęty głos przyjaciółki.
- Nie uwierzysz!- Jolene nieznacznie skrzywiła się, gdy blondynka krzyknęła do jej ucha.
- Spokojnie Mailey, nie musisz mówić tak głośno, nie jestem głucha.
- Może i nie, ale wiem, że się nie zgodzisz ale tym razem to ja ci nie odpuszczę- głos blondynki był stanowczy, a na jej twarzy gościł pewny siebie uśmiech.
- Co ty znowu wymyśliłaś?- Jo zerknęła zrezygnowana na dziewczynę. Wiedziała, że przyjaciółka była bardzo uparta i gdy coś sobie postanowiła, zawsze doprowadzała to do końca.
- To nie ja. To znaczy nie w pełni ja. Pani Morgan chce wystawić musical i ty...
- Mailey nie. Dobrze wiesz, że nie śpiewam przed niemalże nikim, a co dopiero mówić o całej szkole- ton szatynki można było wziąć, za lekko podenerwowany, jednak Mailey znała przyjaciółkę zbyt dobrze i wiedziała, że nie jest na nią jeszcze aż tak zła.
- Masz talent i powinnaś go pokazać. Zresztą, Morgan chce wystawić The Greatest Showman, a ty nie dość, że lubisz ten film to jeszcze znasz wszystkie piosenki.
- Moment jak ona chce to wystawić, na scenie. Przyprowadzi na scenę, słonie, lwy i inne takie. Bo jeszcze scenę pożaru można zrobić ale...
- Nie wiem! Ale ty nie zmieniaj tematu- Mailey przerwała szatynce i stanęła przed nią- Moim zdaniem powinnaś starać się o rolę. Masz talent, potrafisz śpiewać i znasz piosenki.
- Nie ma mowy, nie zrobię tego.
Blondynka spojrzała na nią z miną, dającą znać, że nie podda się tak łatwo. Rozumiała, że dziewczyna nie lubiła występować przed kimkolwiek, ale w ten sposób mogła zaprzepaścić swój talent. Obie dziewczyny pokierowały się pod klasę, ale w pewnym momencie Mailey zatrzymała się na środku korytarza i pewnym krokiem podeszła do ogłoszeń. Jo ruszyła za nią wiedząc, że przyjaciółka może mieć czasami lekko niedorzeczne pomysły, czasami, czyli w jej przypadku minimum raz dziennie. Na tablicy korkowej wisiała kartka z tabelą zgłoszeń do musicalu. Blondynka wzięła długopis i z uśmiechem wpisała siebie, zerkając na przyjaciółkę.
- Wpisuję siebie. Chcę spróbować. Może ty też...
- Nie. Wpisuj się i chodźmy na lekcję- powiedziała spokojnym tonem, a wzrokiem przeleciała listę do tej pory osób ogłaszających chęć wystąpienia. Niektóre nazwiska wydały się dla niej znajome inne mniej.
- Mailey. Zapisujesz się?- męski głos przerwał względną ciszę dla Jo.
- Tak. Oh... Jo to jest Theodore, znajomy z kółka teatralnego. Theodore, Jolene jedyna osoba, która potrafi jeszcze ze mną wytrzymać.
Szatynka wymieniła z chłopakiem uścisk dłoni i lekki uśmiech.
- Tak, ale wolę Theo. Mailey dobrze wie, że na dłuższą metę irytuje mnie jak ktoś zwraca się do mnie Theodore. Nie wiem skąd moi rodzice wynaleźli to imię- powiedział z lekkim śmiechem, przeczesując dłonią brązowe włosy jakby w geście lekkiego zażenowania. Dziewczyna równie szybko zwróciła uwagę na ciemny kolor tęczówek, które niemal zlewały się z czernią źrenic.
- Tak, ale Jo nie przebijesz. Jolene Jonquil McClain- powiedziała rozbawionym tonem blondynka, a przyjaciółka uniosła wzrok do góry, jakby w niemym zapytaniu z kim jej przyszło się przyjaźnić, mimo to na jej twarzy widniał lekki uśmiech.
- To po prostu jakiś nieśmieszny żart. Nadal uważasz swoje imię za irytujące?- wzrok Jo zwrócił się na chłopaka, który stał lekko rozbawiony.
- No niech ci będzie, że masz gorzej- powiedział po czym popatrzył na szatynkę z lekkim uśmiechem. Po chwili jednak odchrząknął cicho wybudzając się z chwilowego zamyślenia- też się zapisałaś?
- Nie, to nie dla mnie- szatynka pokręciła lekko głową, spuszczając na chwilę wzrok na swoje buty.
- Jo po prostu się boi i nie byłoby w tym nic złego i nie męczyłabym jej tak jak teraz, żeby się zgłosiła... ALE ma świetny głos i powinna go w jakiś sposób pokazać, a nie chować- przerwała jej przyjaciółka, patrząc na chłopaka- Prawda?
- Na prawdę?- szatyn zerknął na Jo, która zabijała przyjaciółkę wzrokiem, ale na jej policzkach dostrzegł lekki rumieniec, na co sam się lekko uśmiechnął, a wszystko to oczywiście nie uszło uwadze blondynki- Jeśli tak to Mailey może ma trochę racji. Spróbuj. Nic nie stracisz, a możesz zyskać wiele.
Uśmiechnął się lekko i odszedł do tablicy i zapisał coś w tabeli.
- Miło było, ale muszę spadać na lekcji. Mam nadzieję, że do zobaczenia- powiedział z uśmiechem patrząc na Jo- na razie Mailey- dodał po czym, nawet nie czekając na odpowiedź ruszył przed siebie. Blondynka odprowadziła go podejrzliwym wzrokiem i z bananem na ustach.
-Następnym razem, naprawdę ci coś zrobię...- Jolene jednak nie było dane dokończyć, gdyż przyjaciółka z uśmiechem podeszła do tablicy, po czym wybuchła cichym śmiechem. Po chwili zwróciła wzrok na zdziwioną, nagłą reakcją, szatynkę. Postukała palcem, gdzie według Jo miało się znajdować nazwisko Theo, ale jakie było jej zaskoczenie, gdy w momencie gdy zbliżyła się do tablicy, zobaczyła tam dokładnie napisane Jolene Jonquil McClain. Szatynka patrzyła z szokiem na kartkę papieru. Przebiegła jeszcze raz wszystkie pozycje i zorientowała się, że nazwisko, które miało się znajdować na samym końcu było niemalże na samym początku.
- To nie ja. Dobrze wiesz, że piszę jak kura pazurem- powiedziała z uśmiechem blondynka i odwracając się na chwilę w stronę, w którą jeszcze nie dawno ruszył szatyn.
- To niczego nie zmienia. Nie wezmę udziału w przesłuchaniu- głos Jo był wyjątkowo spokojny. Przecież, to że jej nazwisko widniało na jakiejś kartce papieru, nie zobowiązywało jej koniecznie do pojawienia się na przesłuchaniu.
- Zróbmy tak. Pójdziesz ze mną na przesłuchanie, jeśli się jednak odważysz weźmiesz udział. Jeśli nie to nie. Po prostu posiedzisz i posłuchasz, a jak pani Morgan cię wywoła to powiesz, że rezygnujesz. To jak?- zaproponowała blondynka i wyciągnęła w stronę szatynki rękę. Jo po chwili zamyślenia westchnęła ciężko i uścisnęła dłoń przyjaciółki.
- Będę tego żałować, ale zgadzam się. Dla świętego spokoju.
***
Kolejnych kilka lekcji przeszły im obu w spokoju. Ostatnia lekcja występowała akurat po długiej, obiadowej przerwie. Obie ruszyły do stołówki.
- Ale jestem głodna, już myślałam, że na historii zacznę, ale Henderson chyba by mnie zabił, jakby zobaczył, że coś jem- powiedziała roześmiana blondynka. Dla Jo jednak nie było do śmiechu. Nie była głodna i czuła się jakby dopiero co zjadła wielki obiad, a tak naprawdę od poprzedniego wieczora nie przełknęła nic oprócz porannej kawy- Coś się stało?
- Co? Nie, nic. Po prostu jakoś nie dam rady od rana jeść- powiedziała z lekkim grymasem siadając na krześle przy pustym stoliku.
- Spokojnie. Może po prostu jeszcze trzyma cię z wczoraj coś jeszcze. Albo za bardzo denerwujesz się tym, że dostałaś dwójkę, zamiast czwórki, na którą liczyłaś- zauważyła spokojnie i spojrzała na nią typowym już dla niej dającym do zrozumienia szatynce, że oceny to nie wszystko.
- Ojeju, przestań już z tym. Tak chciałam czwórkę, ale nie zamierzam nawet poprawiać. Dwójka to nie koniec świata, a rodzice też przecież mnie nie zamkną za to- Jo oparła sie wygodniej o oparcie i zerknęła zza ramię przyjaciółki, gdzie zobaczyła już znajomą już dla niej postać. Czyli chłopaka, który bez jej zgody wpisał ją na nabór do musicalu.
Na krótką chwilę ich wzrok się spotkał, a Theo po minie dziewczyny już wiedział, że wie co zrobił. Posłał jej rozbawiony uśmiech i puścił oczko po czym podszedł do stolika, gdzie siedział jego najlepszy przyjaciel oraz kilku innych znajomych.
- Czyżbyś znalazł sobie w końcu jakąś dziewczynę? Chociaż widząc jej wzrok szybciej spodziewałbym się, że podejdzie i ci przywali niż cię pocałuje- zaczął na wstępie blondyn, który ze śmiechem zerknął w stronę nieco oddalonego od nich stolika, przy którym siedziały dwie dziewczyny.
- Przystopuj trochę co? Jo to znajoma Mailey. Poznaliśmy się dzisiaj, przed lekcjami- powiedział Theo, przeczesując włosy dłonią, po czym wziął się za rozpakowywanie swojej kanapki.
- To chociaż powiesz mi, czemu spojrzała na ciebie, jakby chciała wezwać piorun, który by w ciebie uderzył?
- Bo zapisałem ją na przesłuchanie do musicalu. Mailey mówiła, że sama nie da rady jej przekonać, a że Jo ma talent, więc zrobiłem to po swojemu- wzruszył ramionami, jakby to co zrobił było całkowicie normalne.
- A jeśli źle wyliczyłeś to wszystko i ostatecznie będzie chciała cię zabić?- zażartował blondyn patrząc na niego ze śmiechem.
- Tego nawet nie biorę pod uwagę. Zobaczysz, jeszcze mi za to podziękuje- powiedział z pełnymi ustami kanapki z tuńczykiem, której nienawidził, tym samym kończąc rozmowę na temat jego nowej znajomej.
Jo w tym czasie siedziała z skrzyżowanym nogami i zapisywała coś w swoim notatniku, podpierając ręką głowę. Zerknęła na swoją przyjaciółkę, która miała od jakiegoś czasu zaciętą minę. Gdy szatynka miała już zapyta o co chodzi, ta odezwała się sama.
- Czemu tak właściwe to tak unikasz występowania na scenie?- Jo uniosła głowę znad kartek i westchnęła cicho.
- Po prostu to nie dla mnie. Lubię śpiew, ale nie lubię być w centrum uwagi. Po drugie muzyka to jest coś mojego, coś co pozwala mi się odstresować- powiedziała wzruszając lekko ramionami.
- No ale chociaż ten jeden raz nic by ci nie zaszkodził- blondynka oczywiście nie dawała za wygraną.
- Może. Ale jakbym na serio już wystąpiła to później nie byłoby to samo, ale zastanowię się tak? Obiecuję- dodała po chwili ciszy, na co Mailey potaknęła jedynie głową i rozejrzała się po stołówce, a Jo wróciła do pisania. Po krótkiej wzrok dziewczyny spotkał się z wesołym spojrzeniem Theo, który opowiadał właśnie coś przyjacielowi. Brunet kiwnął głową do blondynki, nie przerywając swojej nadwyraz entuzjastycznej opowieści, po chwili zobaczyła jak skierował ciekawski wzrok na przyjaciółkę, która nie miała nawet pojęcia, że chłopak się dla niej przygląda. Mailey z uśmiechem wróciła spojrzeniem na stół po czym wyjęła telefon jakby nigdy nic.
- A w ogóle co z Theodorem?- rzuciła jakby od niechcenia, z lekkim uśmiechem, jakby właśnie przeczytała coś zabawnego.
- A co ma niby być?- zapytała szatynka i kolejny raz oderwała wzrok od notatnika.
- No sama nie wiem. Motylki w brzuchu gdy tylko wasze spojrzenia się spotkały, jakiś dreszcz, który przechodzi ciebie, gdy zobaczysz jego uśmiech, miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiem. Cokolwiek- Jo na słowa przyjaciółki wybuchła cichym śmiechem.
- Za dużo się naczytałaś i naoglądałaś romansów. Żadne z powyższych nie miało nawet miejsca- powiedziała ze śmiechem, opierając policzek na dłoni.
- Oj no przestań. Musisz przyznać, że jest przystojny i zachował się bardzo uroczo, a ja ci mogę powiedzieć, że jest zabawny, miły i w miarę swoich możliwości mądry...
- I może być moim znajomym. Mailey przystopuj trochę. Rozmawiałam z nim jeden raz, a on wpisał mnie bez mojej zgody na przesłuchanie, a ty zaraz zaczniesz tutaj planować ślub- Jo przerwała wypowiedź swojej przyjaciółki, która tylko pokręciła lekko głową ze śmiechem.
- Ale jakby ciebie gdzieś zaprosił? Zgodziłabyś się- bardziej stwierdziła niż zapytała Mailey, zerkając na chłopaków, którzy właśnie wstawali od stolika i zbierali się ku wyjściu.
- Na randkę? Nie wiem. Nie czuję potrzeby posiadania chłopaka- wzruszyła ramionami, a jej wzrok poleciał w to samo miejsce, gdzie uciekło spojrzenie przyjaciółki. Gdy zrozumiała o co chodzi przewróciła oczami i zwróciła wymowne spojrzenie przyjaciółce- Ale ty najwyraźniej czujesz potrzebę zeswatania mnie. Najpierw Tony, teraz Theodore. Nie ma mowy i nawet o tym nie myśl.
Blondynka tylko podniosła ręce w geście kapitulacji, która była bardzo znikoma, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy, a Jo poszła w jej ślady, nie schowała jednak swojego notesu i długopisu.
- Czyżby wena cię dopadła?- zaśmiała sie blondynka zarzucając torbę na ramię, na co usłyszała tylko cichy pomruk potwierdzenia.
- Czyżby ktoś odblokował...
- Nie- brunetka urwała jej zdanie, domyślając się co przyjaciółka miała na myśli.
- Nawet nie wiesz co chciałam powiedzieć!- głos blondynki był niby oburzony, ale Jo wyczuła w nim rozbawienie.
- Oj, ja już dobrze wiedziałam, co ty chciałaś powiedzieć i nie. Nikt nie odblował mojej bariery twórczej.
~~~~~~~~
Tytuły rozdziałów będą fragmentami piosenek, które najbardziej pasują do danego rozdziału, a tytułu znajdziecie zawsze tutaj na dole.
The Oh Hello's- Hello my old heart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top