/5; supper with questions/
Można powiedzieć, że wszystkie ściany, ci wszyscy ludzie i cały ten nowy stan zaczęły razem wpływać na Red, a to powoli prowadziło do czegoś złego. Nastolatka z nikim nie rozmawiała, a Michaelowi poza tamtym jednym razem na świetlicy nie udało się nic z niej wyciągnąć. Cała terapia szła wyjątkowo opornie, bo brunetka nie współpracowała. Nawet nie widziała w tym sensu, czy jakiś szans na to, że jeszcze kiedyś będzie funkcjonować, jak normalny obywatel społeczeństwa, a nie więzień. Ponadto niewiele jadła. Praktycznie w ogóle, ale nikomu to nie umykało. Pomimo tego, nikt jakoś nie kwapił się, by coś z tym zrobić. Do samego Clifforda informacja dotarła dosyć późno - a przynajmniej według niego - i szczerze mówiąc, nie wiedział, co ma z tym zrobić. Nie mógł sobie pozwolić na śmierć głodową swojej nowej gąski, bo to przecież on miał ją zabić, a nie ona samą siebie. Postanowił zacząć od obserwacji. Owa czynność potrafiła naprawdę wiele powiedzieć o osobie, którą byliśmy zainteresowani. Nawet jeśli ta osoba była kimś takim, jak Red. Wyjątkowo skrytą, nieśmiałą i z przegranym nastawieniem. Więc po prostu przez kilka poprzednich dni po prostu ją obserwował. Robiło mu się to wyjątkowo dobrze, poza tym odkrył wypracowany przez nią schemat.
Nastolatka przychodziła na stołówkę, zajmowała ten sam stolik, miętoląc przy tym nieustannie rękawy swetrów, jakie nosiła. Zwykle przesiadywała sama, albo zaczepiał ją chłopak po próbie samobójczej, chociaż ona wyraźnie tego nie chciała. Michael zauważył, że wyjątkowo ciężko znosi obecność mężczyzn, którzy zbliżali się do niej bliżej niż na metr, a jej ciało, aż krzyczy, aby dać jej spokój. Tamtego razu było podobnie i chociaż psychiatra chciał zainterweniować, to wyręczyli go pielęgniarze. Zabrali od niej irytującego pacjenta, twierdząc, że przyszła kolej na jego sesję i ma iść do swojego lekarza prowadzącego. Z początku był niechętny, ale gdy jeden z mężczyzn ubrany na biało zagroził mu następną dobą w izolatce, chłopak zgodził się i odszedł. Wywołało to niewielki uśmiech na twarzy Michaela, który nie wyglądał na jakiś szczególnie normalny. Psychiatra ucieszył się, że nikt nie będzie jej już przeszkadzał, po czym wstał, zabierając ze sobą swoje dokumenty i wyszedł. Będzie musiał na kolacji jakoś do niej dotrzeć, aby móc zacząć cokolwiek robić. I chyba nawet miał już pewien pomysł.
;;;
Red wzięła oddech przed wejściem na stołówkę, przełykając w dodatku ślinę. Żołądek ściskał jej się już z głodu od jakiegoś czasu, ale gula w gardle skutecznie nie pozwalała jej niczego przełknąć. Brunetka schowała dłonie w kieszeniach swetra, po czym weszła do środka ze zwieszoną głową. Znów nie zajęła swojego miejsca w kolejce po posiłek, tylko zajęła miejsce przy swoim stoliku w kącie pomieszczenia. Zaczęła kręcić młynka palcami, mając nadzieje, że tym razem będzie mieć spokój i nikt jej nie zaczepi. Nie była w stanie tego znosić i kiedy tylko mogła wrócić do swojego pokoju, to od razu opadała na łóżko, by wtulić twarz w poduszkę i znów zacząć płakać. Miała niezwykle podkrążone oczy, ale nikt przez ciemne włosy, jakie posiadała tego nie widział.
- Dobry wieczór, moja pacjentko - usłyszała w pewnym momencie, przez co mimowolnie spojrzała w kierunku źródła głosu, który należał do jej psychiatry. Michael przysiadł się do niej, a w dłoni trzymał talerz z naleśnikami. Zaczęło pachnieć malinami, przez co Red tylko zagryzła mocniej wewnętrzną stronę policzka, aby bezwiednie nie oblizać warg. - Przyszedłem zapytać się, co u ciebie. - dodał i posłał jej lekki uśmiech. Nie dostał odwzajemnienia, ale nie wyszedł z roli. W zamian tego postawił przed nią talerz. - Widzę, że nie jesz. Nie wiem, czy tutejsza kuchnia jest tak niedobra, ale inni nie narzekają, a ty chudniesz w oczach. Musisz jeść, jeśli mamy cokolwiek zrobić. - dodał, ale ona tylko omiotła przerażonym wzrokiem jego twarz i z powrotem zwiesiła głowę.
- Nie chce - wydobyła z siebie głos, a te krótkie dwa słowa zapadły Michaelowi w pamięć. Spodobał mu się jej ton i barwa, jakimi się posługiwała, więc postanowił sobie w tamtym momencie, że musi sprawić, aby odzywała się częściej. Za jakąkolwiek tego cenę. Jeszcze wtedy nie przypuszczał, że ta cena będzie wyjątkowo wysoka.
- Dlaczego? - zapytał, splatając ze sobą dłonie, które ułożył na ramieniu. Liczył, że może znowu coś powie, ale tym razem znów otrzymał tylko ciszę. Westchnął, a później wyprostował się. Nie przypominał ani trochę w tamtym momencie tej swojej pedantycznej wersji siebie. - Posłuchaj, Red. Musisz mi zaufać. Prędzej czy później. Bez tego nigdy stąd nie wyjdziesz, a oboje wiemy, jak bardzo nie chcesz tu być.
- Czemu nie możesz dać mi spokoju? Może wcale nie chce stąd wychodzić? Wystarczająco dużo naoglądałam się i nasłuchałam, jakim jestem potworem. Gdybym postawiła krok poza mury tego budynku obrzuciliby mnie jeszcze większymi oszczerstwami. I tak już chce się zabić, więc po prostu to uszanuj i daj mi spokój - pisnęła prawie bezgłośnie i zerknęła na niego dużymi oczami, które na swój sposób go urzekły. Miały piękny brązowy kolor, ale były całe wypełnione bólem i cierpieniem, jakiego już doznała.
- Po pierwsze, nie dam ci spokoju, bo jestem twoim psychiatrą. Moim obowiązkiem jest dopilnowanie pewnych rzeczy związanych z tobą, a jeśli będzie to kontrola twoich posiłków, to nie będzie to dla mnie nic wielkiego. Jeśli tylko chcesz, będziemy tu obydwoje siedzieć, dopóki nie zjesz przynajmniej kilku kęsów z każdego z posiłków, jakie dostaniesz. Po drugie, wiem, że chcesz stąd wyjść. Każdy chce, ale nie każdy może. A ty możesz i dzięki mnie wyjdziesz - powiedział, a mówił dosyć szybko. Przy okazji w drugiej opcji mijał się z prawdą, ale ona nie musiała przecież o tym wiedzieć. - Poza tym wiem o tobie więcej, niż ci się samej wydaje. Jesteś tu bardzo krótko, ale miałem wystarczająco dużo czasu, aby móc cię poobserwować. Wiem, co robisz, a czego nie, oraz jak twoje ciało reaguje na niektóre osoby. I nie martw się, poprosiłem pielęgniarzy, aby trzymali z daleka od ciebie tamtego chłopaka. Jest wyjątkowo upierdliwy, a ty teraz rzeczywiście potrzebujesz odpoczynku od tego, co się stało i wyciszenia. Nie mnie oceniać, bo sędzia i prawnik ze mnie żaden, ale wydaje mi się, że wszystko to, co cię tu spotka, jak i terapia ze mną warte twojej wolności. Uwierz mi.
Brunetka wzięła oddech, a potem po prostu wzruszyła ramionami. To co powiedział w jakimś tam stopniu do niej dotarło, a jego słowa z pewnością jeszcze przez trochę będą gdzieś z tyłu jej głowy odbijać się nawzajem od siebie. Red nie wiedziała, co ma powiedzieć, a może po prostu była w zbyt wielkim szoku, aby to zrobić. Nie osądził jej, chociaż miał wszystko co potrzebne i odpowiedni dostęp do akt, by to zrobić. Nic jednak takiego nie zaszło, a on traktował ją po prostu jak drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy. Zerknęła na niego przez poplątane pasma, wbijając paznokcie w wewnętrzne strony swoich dłoni, a później na drzwi. Musiała to sobie wszystko przemyśleć, ale nie chciała tak po prostu wyjść. Uznałby to pewnie za słowa rzuconego przez niego na wiatr, a tak przecież nie było.
- Nie wiem - odpowiedziała tylko cicho, bawiąc się na nowo swetrem. Robiła to na tle nerwowo, że niewiele brakowało, aby całe jej ręce zaczęły się od tego trząść.
- Więc, kiedy się dowiesz, chciałbym mieć do ciebie prośbę - przyznał, posyłając znów jej uśmiech. Przeczytał gdzieś, że bardzo lubiła psy, a tak się składało właśnie, że on sam był właścicielem dalmatyńczyka o imieniu Pongo. - Chcesz wiedzieć, o co chodzi, czy mam ci już dać uciec do siebie i omówimy to innym razem? - dodał, wiedząc doskonale, co jej siedzi w głowie, chociaż było to raczej w jakiś sposób wydedukowane z jej zachowania.
- Możesz powiedzieć - wzruszyła ramionami, odzywając się w tamten dzień zadziwiająco długo.
- Chciałbym, abyś przyszła do mnie w następnym tygodniu do ogrodu. Nie chce, aby wtedy padało, a na razie się na to nie zanosi - westchnął, bo rzeczywiście pogoda ostatnimi czasy nie dopisywała i byli skazani na podziwianie burz i hektolitrów deszczu, jakie lały się z nieba.
- Po co?
- A o to niech cię głowa nie boli - zachichotał, obracając w dłoniach swój długopis. - Ale musisz mi coś obiecać.
- No niech ci będzie - podgryzła wargę, a Michaelowi bezwiednie zrobiło się gorąco. Miała coś w sobie, co na swój sposób budziło w nim to, o czym tak naprawdę zdążył zapomnieć. - Co to takiego?
- Musisz cokolwiek jeść. Nieważne, czy to będzie śniadanie, kolacja, czy obiad. Będę pytał kucharek, czy to robisz. A jeśli nie, to spotkamy się dopiero u mnie w gabinecie na terapii. - powiedział w formie małego ostrzeżenia. Musiał w końcu wziąć się za nią, skoro ona sama nie chciała tego zrobić.
Nastolatka niepewnie przytaknęła głową, nie wiedząc, czy przekona się do spożywania posiłków tamtym miejscu, po czym wzięła oddech i niepewnie się podniosła. Zerknęła na psychiatrę, a później jej ciało jakby mimowolnie się spięło i ruszyła przed siebie do wyjścia. Michael odprowadził ją wzrokiem, a kiedy został sam, nagle dziwnie spoważniał. Wziął oddech, po czym rozpiął guzik w koszuli znajdujący się przy samej szyi. Nie spodziewał się, że będzie tak ciężko, ale ważny był fakt, że mu się udało. Być może Red zacznie jeść, dzięki czemu nie zagłodzi się, a on wszystko rozplanuje sobie w czasie i będzie już czekał na moment, w którym znów przyjdzie ta chwila na zabawę w Stwórcę. Nie mógł się tak naprawdę tego doczekać, chociaż to co się z nim działo podczas jej obecności, a w momentach, kiedy jej nie było, zaczęło go zastanawiać. Sięgał nawet to bardzo znanych mu książek, aby znaleźć dla siebie jakąś odpowiedź ale niczego nie było. A jeśli już było, to wydawało się być zupełnie niesatysfakcjonujące.
Michael nie podejrzewał, że ta nastolatka budziła w nim wszystkie zapomniane i zmrożone uczucia, podczas gdy on sam szykował kolejną zbrodnię.
~*~
dawno mnie tu nie było, ale już jestem
co sądzicie?
all the love, red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top