/25; well, every tale ends good, and our too/

Red była nieco zestresowana pierwszym dniem w pracy. Miała nadzieje, że się nie zbłaźni i wszystko pójdzie tak jak tego będzie chciała. Bała się jednak, że popełni jakiś błąd, czy w jakikolwiek inny sposób się ośmieszy, ale z drugiej strony liczyła na to, że nie będzie aż tak źle. Jeszcze przed trafieniem do szpitala sporo bywała w takim miejscu jak biblioteka i uwielbiała czytać. Liczyła, że jakąś sposobnością te dwie rzeczy jej pomogą i da sobie radę. Poza tym Michael także dodawał jej sporo otuchy. Powtarzał jej, że wszystko będzie dobrze, bez względu na to, co na siebie włoży, czy o ile wcześniej zjawi się w pracy. Poza tym miał zamiar odprowadzić ją aż po same drzwi, a później także odebrać tuż spod nich, aby nie musiała przebywać sama, gdy to nie było potrzebne. Poza tym zaczynał się robić o nią zazdrosny i fakt, że brunetka mogła natknąć się na jakiegoś faceta i ten facet nie był nim, sprawiał, że Clifford robił się naprawdę zirytowany i nie potrafił skupić się na niczym innym. Nie mógł nic na to poradzić, że brunetka zajmowała większość jego myśli, a szczerze mówiąc nie chciał i było mu z tym całkiem dobrze. Red zdecydowanie na to zasługiwała. 

Tamtego poranka oboje wstali dosyć wcześniej. A w zasadzie blondyn wstał. Uznał, że skoro i tak się już przebudził, to zrobi jakieś śniadanie, a brunetka jeszcze trochę sobie odpocznie. Powędrował do kuchni, gdzie nastawił wodę na herbatę dla brunetki i dla siebie na kawę. Próbował się przekonać specjalnie dla niej do czarnej, czy nawet owocowej, ale nie potrafił. To po prostu nie były jego smaki i nic na to nie poradził. W czasie, gdy woda się gotowała, nakarmił Pongo i zajrzał do lodówki, aby zdecydować co będzie na śniadanie. Nie było zbyt dużego wyboru, zważając na to, że świeciły tam pustki. Westchnął cicho, po czym wyjął jajka i warzyw, które wyglądały znośnie, aby przygotować jajecznicę. Nie było to nic specjalnego, ale brzmiało w porządku, poza tym był pewien, że nie zrobi przy tym nic źle. Odkąd zaczęli rywalizować ze sobą z Red w kuchni, tak nie było miejsca na żadne pomyłki. Każda jednorazowa kosztowała mycie naczyń, a na to nigdy nie było chętnych. W przeciwieństwie do jedzenia. Bo tutaj zawsze jedno, czy drugie kończyło posiłek i bezceremonialnie zostawiało brudne naczynia w zlewie, nie przejmując się tym, co się z nimi stanie. 

Red obudziła się jakieś pół godziny później. Choć obiecała sobie, że wstanie wcześniej, to jednak nic z tego nie wyszło. Nie usłyszała budzika, ale nie był to największy problem. Miała jeszcze bardzo dużo czasu i zanim cokolwiek zrobiła, czy w ogóle zwlokła się z łóżka, poleżała jeszcze trochę, starając się nie myśleć o bibliotece. Naprawdę obawiała się, że coś pójdzie nie tak, choć Michael powtarzał jej, że nie było takiej potrzeby. Starała się w to uwierzyć, ale jednak nie przychodziło jej to łatwo, dzięki czemu jej wargi stały się pogryzione, a także wrażliwe poprzez nieustanne podgryzanie ich. Brunetka nie mogła się oduczyć tego przykrego nawyku i choć robiła wszystko, to również nie wychodziło. 

Po jakiś dziesięciu minutach w końcu wstała, po czym udała się do łazienki. Choć z kuchni dobiegały ją niesamowicie przyjemne zapachy, to jednak najpierw chciała się doprowadzić do porządku. Szybki prysznic postawił ją na nogi, a maseczka oczyściła twarz. Red spała zazwyczaj w koszulce Michaela i w niej też pojawiła się przy nim. Akurat wtedy, gdy stał odwrócony do niej plecami. Przytuliła się do nich i oparła swój policzek o jego ciepłą skórę, po czym złożyła na niej czuły pocałunek. Mięśnie blondyna się napięły, po czym nakrył jej dłoń swoją i odwrócił się do niej. Nie miał na sobie niczego poza dresami. Red mimowolnie się zarumieniła, po czym posłała mu uśmiech.

- Dzień dobry - przywitała się w końcu, pozwalając, aby Michael założył jej kosmyk włosów za ucho. - Co tak pachnie?

- Cześć, skarbie - odpowiedział, muskając swoimi ustami jej nos, po czym uśmiechnął się do niej. - Zrobiłem jajecznicę - dodał, wskazując na patelnię. - Mam nadzieje, że ci posmakuje. 

- Na pewno - stwierdziła, kiwając głową, po czym odsunęła się od niego i wsunęła się na blat tuż obok płyty indukcyjnej. - Ale mogłeś mnie obudzić, pomogłabym ci. Chociaż i tak wiem, że zrobiłeś to specjalnie, bo ci się nie chce gotować kolacji, choć jest twoja kolej - dodała, gdy znalazł się pomiędzy jej nogami. 

- Wcale, że nie - pokręcił głową, układając swoje dłonie po obu stronach jej ciała. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie brunetki, aby zaczął chichotać i przyznać jej rację. - No dobra, tu mnie masz. Ale obiecuje, że następnym razem już zrobię kolację. Nie wymigam się.

- Mam taką nadzieje - spojrzała na niego kolejny raz, po czym sięgnęła dłonią do jego włosów. Opadały mu na oczy, co było oznaką, że powinien je już ściąć. - Chyba trzeba cię umówić na wizytę do fryzjera, nie uważasz?

- Przecież jeszcze nie wyglądam jak jakiś hipis, więc nie ma tego złego - zaśmiał się, po czym splótł jej dłoń ze swoją i uśmiechnął się. - Ale dobrze, pójdę się obciąć, jak tak bardzo ci na tym zależy - dodał, skradając jej przy okazji całusa. Red zaplotła swoje dłonie na jego karku, przyciągając w dodatku do siebie. Całowali się dopóki nie zabrakło im tchu w płucach, po czym Michael wrócił do jajecznicy, aby przypadkiem jej nie przypalić. Nie chciał jeść spalenizny, ani tym bardziej nie chciał, żeby brunetka poszła do pracy głodna. 

- Nie pozwolę ci na bycie hipisem, drwalem, czy kimkolwiek innym jeszcze. Możesz to sobie zapamiętać, a najlepiej wbić do głowy. Po prostu nie ma opcji, abyś tak wyglądał przy mnie. Jesteś zbyt przystojny na długie włosy i brodę. Lekki zarost tak, ale nie broda. Nie ma mowy - powiedziała szybko, będąc pewną swojej decyzji. 

- Dobrze, już dobrze, nie bij - uniósł do góry swoje dłonie, po czym zachichotał. - Jesteś strasznie zaborcza, wiesz? 

- Ja? Chyba ci się coś pomyliło - pokręciła głową, jednocześnie wskazując na niego palcem, jakby nie dowierzała, że chodzi właśnie o nią samą. 

- Właśnie nie, nic mi się nie pomyliło - pokręcił głową i zaśmiał się, po czym wytknął końcówkę języka w jej stronę. Brunetka przewróciła oczami, po czym zeskoczyła na podłogę i powędrowała do swojego kubka z herbatą, aby już na dobre rozpocząć dzień. Nie wyobrażała sobie nie wypić rano chociaż połowy kubka herbaty. Czuła się bez niej jak bez jakiegoś kopniaka energii i wiedziała, że podobnie dzieje się z Michaelem, gdy nie pije kawy. Z tym wyjątkiem, że ona była ospała, a on robił się niesamowicie irytujący. Dlatego dbała, aby nosił ze sobą w termosie czarny napój życia, jak określał kawę i był milszy dla swoich współpracowników w szpitalu. 

Po śniadaniu brunetka szybko się ubrała w naszykowane zeszłego wieczora ubrania i w zasadzie była gotowa do wyjścia. Michael także szybko wybrał koszulę, którą później od razu na siebie włożył. Dopasował jeszcze marynarkę i krawat, który Red jak zwykle poprawiła. Zawsze dbała o takie drobne szczegóły w wyglądzie i był jej za to wdzięczny, bo wyglądał przez to nieskazitelnie. A przynajmniej tak wszyscy mu to powtarzali. Z dumą wtedy przyznawał czyja to zasługa, oczywiście zdarzało się też, że się tym przechwalał i nigdy nie uznał takich gestów z jej strony za powód do wstydu. Było wręcz przeciwnie. 

Razem wyszli z budynku i udali się pod bibliotekę. Choć Red jednocześnie zżerał stres, a także podekscytowanie to siedziała spokojnie i tylko wyglądała przez szybę na drogę. Dookoła było jeszcze późno, ale Michael zapewnił ją, że nie ma się czym martwić. Z minuty na minutę w mieście robiło się tłoczno, a korki powstawały niedługo potem. On sam był już do tego przyzwyczajony i nie było to dla niego nic specjalnego, że czasem dojazd do pracy zajmował mu kilkanaście minut, a czasem tłukł się tam ponad godzinę. Wszystko zależało po prostu od tego jak szybko wychodził z domu i jak szybko włączał się do ruchu na ulicy. 

;;;

Red trafiła się naprawdę bardzo miła pracowniczka, która pokazała jej jak to wszystko prosperuje i wygląda od wewnątrz. Red była zafascynowana księgozbiorem biblioteki i wiedziała już, że sama musi sobie wyrobić kartę, aby mieć co czytać. Choć Michael regularnie wyposażał ją w książki, to zazwyczaj było tak, że po maximum tygodniu już każda jedna była przeczytana i brunetka od nowa się nudziła. Wcześniej nie myślała o bibliotece i o możliwości wypożyczania książek, ale gdy przyszło, co do czego to uznała, że trzeba będzie ułożyć tytuły, które ją zaciekawiły na liście do przeczytanie. 

Clifford zadzwonił do niej w trakcie pracy. Właśnie wypożyczyła kilka swoich pierwszych książek dwóm dziewczynkom ze szkoły podstawowej i z uśmiechem je pożegnała. Poczuła wibracje w kieszeni spodni akurat wtedy, gdy zajęła swoje miejsce za biurkiem. Wyjęła telefon i po zobaczeniu od kogo było przychodzące połączenie, uśmiechnęła się szeroko. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha.

- Cześć, skarbie - przywitał się. - I jak tam pierwszy dzień? Wszystko w porządku? 

- Cześć - przyznała, porządkując wolną dłonią karty. - Tak, jak na razie wszystko jest dobrze, a czemu dzwonisz?

- Byłem po prostu ciekawy, jak sobie radzisz - przyznał szczerze. - No i stęskniłem się za tobą. 

- Michael, minęło dopiero cztery godziny - zaśmiała się, choć w duchu uznała to za urocze. Nawet bardzo urocze. - Ale ja też za tobą tęsknie. 

- Przyjadę po ciebie - powtórzył kolejny raz, na co zachichotała, po czym przewróciła oczami. 

- Wiem, mówisz to już któryś raz z kolei. Ale dobrze. Będzie miał mi kto książki zanieść do samochodu - dodała, chichocząc. 

- O nie.

- O tak - uśmiechnęła się szeroko, po czym założyła kosmyk włosów za ucho. - Muszę kończyć, nie chce, aby pomyśleli, że się obijam.

- Nie obijasz się, ale miłej pracy. Kocham cię.

- Ja ciebie też. 

~*~

zaraz epilog x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top