/24; good moments/

Red przekręciła klucze w zamku, po czym westchnęła cicho, ciesząc się, że jest już w domu. Była niesamowicie zmęczona, ale szczęśliwa. Po całym dniu spędzonym na zakupach, a także szukaniu pracy, w końcu się udało i brunetka dostała posadę w miejskiej bibliotece. Nie było to w prawdzie nic wymagającego, ale zawsze coś i od czegoś trzeba było zaczynać. Choć Michael twierdził, że dojdzie jeszcze do czegoś wielkiego i to po prostu start, to Red jednak nie widziała przed sobą aż tak świetlanej przyszłości. Najważniejsze dla niej było w końcu zapomnieć o tym, co ją spotkało w psychiatryku i rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Po cichu liczyła, że blondyn będzie chciał rozpocząć go razem z nią. Ostatnimi czasy dużo się pomiędzy nimi stało i choć brunetka nadal była niepewna w tym wszystkim, to starała się dzielnie iść naprzód, a także nie oglądać się za siebie. To co było, minęło i nic, tym bardziej nikt nie sprawi, że odzyska utracony czas, czy że jej bliscy nagle ożyją, aby znów być gdzieś tam obok niej. Tak naprawdę nawet tego nie chciała, ale w dalszym ciągu potrzebowała czasu, aby się z tym wszystkim oswoić i przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, która miała jej jeszcze wiele do zaoferowania. 

Jak każdego dnia, brunetka weszła do kuchni, aby rozpakować zakupy. Michael miał wrócić dopiero wieczorem, ponieważ czekało go jeszcze jakieś szkolenie, czy coś inne rzeczy, które Red nie za bardzo interesowały. Nie znała się na tym, medycyna nigdy jej nie fascynowała, więc nie wnikała w szczegóły. Ale zawsze grzecznie słuchała, gdy blondyn z zapałem o czymś opowiadał. Było to dla niej coś niesamowitego i zastanawiała się jak to jest możliwe, że człowiek może mówić z taką pasją i poświęceniem. Sama nigdy nie była niczym na tyle zaaferowana, aby dać się temu pochłonąć bez reszty i właśnie za to poświęcenie się nauce, uwielbiała Michaela. Mogła go słuchać godzinami, nawet jeśli przyłapywał ją na tym, że po prostu się w niego wpatruje, mając uśmiech na twarzy. 

Pongo przywitał ją jak zwykle swoim psim całusem w policzek, po czym dostał trochę karmy. Red zmieniła mu także wodę w misce, po czym umyła ręce i związała włosy w niskiego koka, aby jej nie przeszkadzały, gdy zacznie gotować. Nie miała bladego pojęcia, co zrobić na obiad, a chciała się postarać. Minęło już pół roku, odkąd zamieszkała u blondyna i chciała to w pewien sposób uczcić. W prawdzie była nieco zdziwiona, że tyle z nią wytrzymał, ale ona sama także nie miała łatwo. Postanowiła w dodatku upiec jakieś ciasto. Wypadałoby też trochę posprzątać w mieszkaniu, ale na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest raczej czysto. Ale raczej. Brunetka była pewna, że gdyby się tak bliżej przyjrzeć pewnym rzeczom, to na pewno znalazłoby się coś, co trzeba by było sprzątnąć, wyprać, odkurzyć czy zetrzeć. Doskonale zdawała sobie sprawę, ale obawiała się, że może z tym wszystkim nie zdążyć i będzie musiała wybierać. Poza tym też sama chciała jakoś się przygotować, bo nie wyglądała, ani nie czuła się na milion dolarów. 

;;; 

Na zegarach wybiła dziewiętnasta, gdy Red usłyszała jak w zamku przekręca się klucz. Ostatni raz poprawiła swoją sukienkę, po czym założyła kosmyk włosów za ucho. Pongo pobiegł do Michaela, aby się z nim przywitać. Brunetka zauważyła jak pies znika za ścianą, a później do jej uszu dobiegł śmiech blondyna i to jak odstawia aktówkę na szafkę przy drzwiach. 

- Wróciłem! - oznajmił, gdy zdjął płaszcz, a także buty, po czym przeczesał palcami swoje włosy i ruszył w głąb mieszkania. Dalmatyńczyk dał mu już spokój i wrócił do zabawy swoją zabawką, a Michael zaczął rozglądać się za Red. Przyjemny zapach unosił się w powietrzu i był ciekawy, co to takiego. Zdążył zgłodnieć od lunchu i nie mógł się doczekać, aż w końcu będzie wolny i wróci do brunetki. Stęsknił się za nią i ostatnio naprawdę mu jej brakowało. Mijali się, co nie do końca mu się podobało, ale musiał zaakceptować fakt, że chciała zacząć pracować i się rozwijać. W zasadzie nawet ją w tym wspierał, może nie najlepiej jak mógł, ale pomagał jej gdy tylko tego potrzebowała. 

- Cześć - przywitała się, wyglądając z kuchni. Michael zauważył, że się umalowała i uczesała, a także włożyła sukienkę. Zaczął się zastanawiać, co się stało i czy przypadkiem nie zapomniał o jakiejś ważnej dacie. - Jak w pracy i na tym wykładzie?

- Cześć, skarbie - odpowiedział, składając na jej czole czuły pocałunek. Ten rodzaj lubiła najbardziej, więc stosował go bardzo często. A w zasadzie kiedy tylko mógł. - Nudno, bez ciebie zawsze jest nudno - zaśmiał się, przez co brunetka się zarumieniła. - Poza tym pięknie wyglądasz. Co to za okazja? 

- W zasadzie to bez okazji. Na początku pomyślałam, że może będzie warto uczcić jakoś to, że minęło pół roku odkąd wyszłam ze szpitala i wróciłam do żywych, ale uznałam, że to trochę bez sensu - przyznała, zakładając kosmyk włosów za ucho. Była zakłopotana i zawstydzona. Zanim zdążyła to wszystko dokładnie przemyśleć i zastanowić się dokładniej nad tym, czy rzeczywiście był jakiś sens, aby tak bardzo się produkować, było już za późno i wszystko było gotowe. 

- Wiesz, jesteś na tyle dobrym współlokatorem, że nawet nie poczułem kiedy minęło pół roku - przyznał, chichocząc pod nosem. - I to wszystko jak najbardziej ma sens, cieszę się, że tyle czasu jesteś obok mnie i że codziennie się starasz, aby wszystko było na swoim miejscu i żebyśmy jedli coś normalnego, a nie jakieś fast foody czy inne śmieciowe jedzenie - dodał, po czym przytulił ją do siebie.  

- Naprawdę?

- Tak, naprawdę, mała - pokiwał głową i uśmiechnął się do niej. - A co przygotowałaś? Pachnie cudownie, a jestem głodny - dodał, śmiejąc się pod nosem.

- Nic specjalnego, jakąś tartę z warzywami. I upiekłam ciasto - odsunęła się od bruneta, aby wrócić z powrotem do kuchni. - Jeśli byś mi pomógł, to zaraz wszystko będzie gotowe i nie będziesz musiał czekać. 

- Jasne, a co mam zrobić? - odpiął spinki przy mankietach w koszuli i schował je do kieszeni, po czym podwinął rękawy i zerknął na brunetkę. Jego umiejętności kulinarne nie były tak rozwinięte jak jej, więc po prostu wolał stać z boku i się przypatrywać, ewentualnie coś gdzieś zanieść czy skądś przynieść. 

- Jeśli byś nakrył do stołu, to byłabym bardzo wdzięczna - uśmiechnęła się, po czym nasunęła na dłonie rękawice, aby bezpiecznie wyjąć z piekarnika formę z ciastem. Pierwszy raz od tych wszystkich miesięcy robiła szarlotkę i obawiała się, że nie wyjdzie dobrze, ale wszystko wskazywało na to, że nie było się czego obawiać. 

Michael szybko uwinął się z talerzami, a także sztućcami. Otworzył też wino, po czym rozlał je do kieliszków. Choć nie przepadał za nim - oczywiście woląc whisky bardziej - to nie chciał zmuszać Red do picia czegoś, czego ona wręcz nie cierpiała. Gdy raz dał jej do spróbowania tego trunku, długo się potem krztusiła i dochodziła do siebie. Sytuacja była zabawna, nawet dla samej brunetki, ale już wtedy zapowiedziała, że ma najmniejszej szansy, aby wzięła to drugi raz do ust. Jedząc kolację, dużo ze sobą rozmawiali, choć Michael odzywał się o wiele częściej niż Red. Pogratulował jej dostania pracy i powiedział, że zaprowadzi ją pierwszego dnia aż pod same drzwi, aby się nie stresowała niepotrzebnie, bo na pewno sobie poradzi i wszystko będzie dobrze.  

Po kolacji usiedli razem w salonie, aby dopić w spokoju wino i w dalszym ciągu rozmawiać. Red już się trochę odstresowała i choć nie wypiła nie wiadomo ile, to zaczynało jej szumieć w głowie i uznała, że po prostu lepiej będzie, aby dała sobie spokój. Siedziała wtulona w blondyna, a Pongo ułożył swój pysk na jej kolanach, chcąc aby i jemu poświęciła trochę swojej uwagi. Michael z kolei zawijał na swój palec pasmo włosów brunetki, wdychając przy okazji ich zapach. Uwielbiał to robić, tak samo jak uwielbiał robić wszystko w jej towarzystwie, a także to co było z nią związane. 

- Wiesz, naprawdę bardzo się cieszę, że tu ze mną jesteś - przyznał w pewnej chwili i choć był trochę pijany, to jego głos brzmiał poważnie, a nawet za poważnie. Spojrzał w oczy dziewczynie, po czym założył kosmyk włosów za jej ucho i posłał jej uśmiech. - Możesz mi nie wierzyć, zważając na to w jakim stanie mnie widzisz, ale mówię prawdę, Red. 

- Wierzę - wzruszyła ramionami i sięgnęła do jego policzka, aby go tam pogładzić. Clifford nakrył jej dłoń swoją, ciesząc się, że ich relacja zmierza właśnie w takim, a nie innym kierunku. - Widzę to. I czuje - dodała, rumieniąc się lekko. 

- Cieszę się - pokiwał głową i przytulił się do niej niczym mały chłopiec, który znalazł swoją mamę po tym, jak się gdzieś zgubił. Red musnęła swoimi ustami czubek jego głowy i oparła na niej swój policzek. Michael zacieśnił uścisk swoich ramion wokół jej tali, jakby bał się, że jeśli nie będzie robił tego dostatecznie mocno, to brunetka rozpłynie się w powietrzu i zostanie sam jak palec. Ona jednak nie miała zamiaru nigdzie znikać i miała nadzieje, że blondyn miał co do niej podobne zamiary, bo nie wyobrażała już sobie, jakby miała bez niego funkcjonować. 

Siedzieli tak wtuleni w siebie, dopóki Michael nie zrobił się śpiący i zmęczony. Choć wszystko mu wirowało przed oczami, zaprowadził brunetkę do sypialni, po czym dopilnował, aby przebrała się w coś wygodnego i sam zrzucił z siebie koszulę razem ze spodniami i krawatem. Od jakiegoś czasu spali już razem w jednym łóżku, a wszystko zaczęło się, gdy pewnej nocy brunetka obudziła się przez jakiś koszmar i bała się ponownie zasnąć. Michael ją uspokoił i powiedział, żę przy nim naprawdę nic jej nie grozi. W duchu jednak cieszył się, że tak to wszystko wyszło i że miał ją przy sobie nawet pod takim względem jak wspólne zasypianie. 

~*~

jutro oficjalnie będzie koniec! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top