/23; birthday suprise/

Od tamtej kłótni Michael już się naprawdę starał. Robił wszystko, aby brunetka była z niego zadowolona oraz aby nie robić jej kolejnych przykrości. Obiecał sobie, że już więcej nie dopuści do tego, aby była przez niego smutna i choć brzmiało to nieco pusto, to naprawdę starał się wytrwać w swoim postanowieniu. I powoli udawało mu się wydostawać spod jarzma leków. Czasem jednak popadał w lekką panikę, gdy nie znajdował kieszeni marynarki woreczka z tabletkami, czy też nie wyczuwał brunatnej buteleczki, ale zazwyczaj udawało mu się wtedy przekonać samego siebie, że już mu to niepotrzebne i jeśli nie chce umrzeć przedwcześnie od przeciążonej wątroby, to musi dać sobie spokój. 

W dodatku był jeszcze jeden powód, aby się starać i jakoś uszczęśliwiać Red. Zbliżały się jej urodziny. Blondyn od pewnego czasu myślał już, co mógłby dla niej zrobić, aby należycie uczcić takie święto, jak właśnie urodziny, ale był w tym kiepski i niestety nie mógł nic na to poradzić. Ale okazja przyszła sama. Na obrzeżach miasta rozbiło się wesołe miasteczko, a że Red nigdy nie miała okazji być w takim prawdziwym miasteczku, Clifford od razu uznał, że spędzą ten dzień właśnie na zabawach i wspólnym przebywaniu razem w otoczeniu pluszaków, dzieciaków i waty cukrowej. Oczywiście miała to być niespodzianka i brunetka miała się o wszystkim dowiedzieć dopiero na miejscu. Michael liczył na to, że niczego się nie domyśli, nim nie dostaną się za miasto. Był tym wszystkim zestresowany, a także nieco podekscytowany. Myśl, że Red byłaby szczęśliwa, a także zadowolona była ostatnimi czasy czymś w rodzaju priorytetu dla niego. I choć fakt, że stawiał ją powyżej siebie był nie do końca zdrowy, to nie przejmował się. Za bardzo obawiał się tym, że ją straci lub, że w końcu przyjdzie czasu, aż od niego odejdzie, że nie zawracał sobie głowy tym, czy powinien przejmować się sobą czy nie. 

Tak naprawdę nie zdawał sobie, że zaczynał do niej czuć coś więcej niż tylko przywiązanie i wewnętrzną potrzebę bycia tuż obok niej. Zaczął się w niej zakochiwać. Ale w ten najpiękniejszy z możliwych sposób. Powoli i bezpowrotnie, choć wmawiał sobie, że ktoś taki jak on, po prostu nie był zdolny do miłości, a także zbudowania poważnego związku bez sekretów z jego strony. Przecież jeszcze nie tak dawno temu było ich sporo i dopiero Red sprawiła, że siatka, którą się otoczył zaczęła zanikać, aż w końcu nic miało z niej nie zostać. A Michael wrócił do bycia osobą, do której - jak mu się wydawało - już nigdy nie wróci. 

;;;

Red zerknęła na Michaela, gdy po raz kolejny wymigał się od odpowiedzi na jej pytanie. Zrobiła się niecierpliwa i chciała wiedzieć. A przynajmniej dostać jakąś wskazówkę, która pomogłaby jej odgadnąć, czy która naprowadziłaby ją na właściwy trop. Blondyn jednak uparcie milczał, jakby bawiła go jej nie wiedza. Prowadził samochód ze skupieniem na twarzy, ale brunetka doskonale wiedziała, że nie może się powstrzymać od zerkania na nią. Podobało jej się to i zaczęła się zastanawiać, czy nie zauważyła jakiejś gafy w swoim wyglądzie, czy powód był zupełnie inny. 

- No powiedz... - poprosiła jeszcze raz, na co tylko roześmiał się pod nosem i znów pokręcił głową. - Michael, no... Nie bądź taki.

- Jaki? - zaciekawił się, po czym zmienił biegi. Niby przypadkowo musnął dłonią o jej kolano, przez co brunetkę przeszedł przyjemny dreszcz. - Powiedziałem ci, że gdzieś jedziemy. Ale to niespodzianka. Masz urodziny i to normalne, że chce ci zrobić prezent. Dlatego zrobiłem to w formie niespodzianki. Nic by z tego nie wyszło, gdybym ci powiedział wcześniej, więc musisz wytrzymać. Zresztą za niedługo będziemy już na miejscu i się wszystkiego dowiesz. 

- Ugh - przewróciła oczami i opadła z powrotem na fotel. - Jesteś nieznośny, wiesz? Ja cię tak ładnie proszę, a ty nadal nie chcesz mi powiedzieć.

- Ładnie prosisz? W którym miejscu? - zaśmiał się, aby się z nią trochę podroczyć. Uwielbiał to robić i gdyby mógł, to denerwowałby ją nieco częściej. 

- No teraz, przez cały czas, kiedy jedziemy. Nie zauważyłeś? - skrzyżowała dłonie na piersi, jakby chciała podkreślić swoją rację. Michael zauważył jednak, że na jej twarzy wkrada się cień rozbawienia, a także uśmiechu, więc kontynuował. 

- Jedyne, co zauważyłem to fakt, że chcesz, a nie prosisz. A to zasadnicza różnica, złotko. 

- Wcale, że nie - pokręciła głową. - Kto ci to powiedział? Perfidnie kłamał. 

- Sam sobie to powiedziałem. I nie kłamałem - skręcił w jedną z mniej uczęszczanych dróg, co nieco zaintrygowało brunetkę. Zaczęła wyglądać przez szybę w poszukiwaniu jakiś oznaczeń, czy szyldów z reklamami, ale nadal niczego takiego nie było. Gdy się w tym zorientowała, fuknęła niczym kotka i założyła nogę za nogę, żeby pokazać swoje zirytowanie. Oczywiście udawała, co bawiło Michaela do tego stopnia, że zaczął chichotać w niekontrolowany sposób. Naprawdę ją uwielbiał i nie wyobrażał sobie już dnia, w którym miałby wrócić do domu i nie spotkać jej krzątającej się po mieszkaniu. 

- Właśnie, że tak.

- Właśnie, że nie - pokręcił głową, po czym zatrzymał samochód na otwartej przestrzeni. Dookoła nich było jeszcze kilka pojazdów, ale większość ludzi dotarła do miasteczka na piechotę, czy też dzięki rowerom bądź pociągowi. Niedaleko była stacja kolejowa, a droga jaka prowadziła z niej, na plac, w którym wszystkie atrakcje budziły się do życia była krótka, a także niezbyt męcząca. - Jesteśmy. 

- Wesołe miasteczko? - zapytała niczym mała dziewczynka, łapiąc dłoń blondyna w swoje dwie, gdy wysiedli już na zewnątrz. Jej oczy zaświeciły się niczym światełka na choince w grudniu. Michael zachichotał kolejny raz, skinął głową, po czym czule pocałował ją w czoło. 

- Tak, mała - przyznał po chwili. - Cały czas chodziło o wesołe miasteczko - dodał, a ona przewróciła oczami i później westchnęła ciężko.

- W ogóle o tym nie pomyślałam. Stawiałam raczej na jakieś kino, czy coś w tym rodzaju. Ale bardzo dziękuje, że mnie tu przywiozłeś. Już mi się bardzo podoba - przyznała, zakładając kosmyk włosów za ucho, gdy ustawili się w kolejce prowadzącej do kasy. - Gdzie pójdziemy najpierw?

- Gdzie tylko będziesz chciała - posłał jej uśmiech, po czym objął ją w talii swoim ramieniem i przytulił do siebie. 

Po kilkunastu minutach dostali już bileciki, uprawniające do korzystania z wszystkich atrakcji na terenie wesołego miasteczka. Red nadal nie mogła w to wszystko uwierzyć i na początku nie mogła się w ogóle zdecydować, gdzie mają pójść. W końcu jednak zdecydowali, że będą podążać zgodnie z mapką, którą wręczono im przy budce z kasą. Michael rozłożył ją i po chwili zmierzali już na diabelski młyn. Choć brunetka miała lęk wysokości, to postanowiła, że uda jej się go pokonać i wjedzie na samą górę, choćby z zamkniętymi oczami. Chciała się dobrze bawić, poza tym były jej urodziny i nie zamierzała ich marnować przez żadne strachy.

;;;

W taki oto sposób minęła im większa część dnia. Wiele atrakcji mieli już za sobą, ale jeszcze sporo zostało do odhaczenia. Obydwoje byli jednak zbyt zmęczeni, głodni, a także spragnieni, aby się gdziekolwiek ruszyć. Dlatego też Michael znalazł najbliższą budkę z jedzeniem na mapie, w miejscu w którym się znajdowali. Wybrali jakieś fastfoody, które chcieli zjeść, po czym blondyn zapłacił za nie i odsunęli się, aby nie zajmować miejsca w kolejce. Jednocześnie Red poszła im kupić świeżo wyciskanej lemoniady z pomarańczy i cytryn. Posiłek może i nie był najzdrowszy, ale na pewno dodawał trochę energii, a tej było im potrzeba jeszcze sporo.  

Usiedli na jednej z wolnych ławek z widokiem na rozpościerający się dookoła krajobraz. Red usiadła na tyle blisko blondyna, że mogła wyczuć jego perfumy, które swoją drogą zaczęła uwielbiać. Jedli i rozmawiali ze sobą, śmiejąc się ze swoich żartów, czy z jakiś sytuacji, jakie zdarzały się dookoła nich. Michael cieszył się, że Red była w dobrym humorze i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby to utrzymać taki stan u niej jak najdłużej to będzie możliwe. Nie mógł się na nią napatrzeć, gdy tak uroczo marszczyła nos i chichotała pod nosem. Uważała, że miała brzydki śmiech, a tym czasem blondyn twierdził zupełnie co innego. I już wielokrotnie jej powtarzał, że mógłby jej słuchać godzinami. 

- Mam coś na twarzy, że znowu się tak patrzysz jak w obrazek? - uniosła brew, podgryzając przy okazji wargę. Próbowała się nie roześmiać, ale nie było to możliwe. 

- Nie, jasne, że nie. Zapatrzyłem się, bo po prostu jesteś dla mnie piękna i to wszystko - wzruszył ramionami i założył jej kosmyk włosów za ucho. 

- Michael... - jęknęła cicho, czując jak jej policzki czerwienieją z zakłopotania. Choć to co od niego usłyszała nie było niczym nowym, to tak naprawdę - Przestań, robisz to specjalnie. 

- Wcale, że nie - pokręcił głową i ujął jej dłonie w swoje. - Mówię po prostu, to co myślę. Sama prosiłaś, abym to robił, więc robię. I nie masz się czym zawstydzać, choć nawet z czerwonymi policzkami ci do twarzy. 

- Wcale, że nie - odwróciła się, aby na nią nie patrzył i schowała twarz w swoimi dłońmi. - Przesadzasz. Bardzo przesadzasz.

- Nie przesadzam - odwrócił ją do siebie i zachichotał. Odkrył jej twarz i posłał jej szczery uśmiech. - Naprawdę. Musisz mi uwierzyć, mała. I się przekonać o tym, że mam rację. A wiem, że ją mam. 

Westchnęła ciężko, po czym spojrzała na niego i niepewnie skinęła głową. Podgryzła przy tym wargę, po czym delikatnie zbliżyła się do niego i zamiast pocałunku, Michael doczekał się przytulenia. Choć marzył o tym, aby ich usta się ze sobą połączyły, to wiedział, że nie może wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Postanowił dać jej tyle czasu ile będzie potrzebować. Ważne było, aby ona w tym wszystkim była gotowa i żeby czuła się z tym wszystkim odpowiednio, bez żadnego przytłaczania, czy poganiania. Jedyne, co zrobił w tamtym momencie, to po prostu odwzajemnił przytulenie i zatopił swój nos w jej włosach. 

~*~

jeszcze dwa i koniec! x


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top