/22; big liar and small worried girl/
Red starała się jakoś przyzwyczaić do tego, że może wychodzić kiedy tylko chce, a także gdzie tylko chce i nie musieć się z tego nikomu tłumaczyć. Było ciężko jej się przestawić na normalne życie po narzuconych w szpitalu zasadach, do których chyba za bardzo przywykła. W dodatku w dalszym ciągu stawiała pierwsze samodzielne kroki w życiu, szukając jakiejś pracy, czy mieszkania, a niekiedy nawet jeszcze collegu. Czasem, po wielu straconych na to godzinach, miała już serdecznie dość, ale wtedy Michael zawsze jej powtarzał, że nie powinna się tak łatwo poddawać. Po czym siadał razem z nią w salonie z laptopem i wieloma gazetami, aby coś znaleźć. Niestety nic nie szło tak, jakby Red sobie tego życzyła. Po sprostowaniu, jakie pojawiło się na większości portali społecznościowych, zaczęło ją nachodzić mnóstwo dziennikarzy, którzy liczyli na przeprowadzenie wywiadu i napisanie brawurowego artykułu, ale Michael skutecznie ich odgradzał od brunetki i nawet nie pozwalał jej tknąć. Doszło nawet do tego, że w to wszystko została zamieszana policja. Pewnego razu po prostu te hieny nie potrafiły odpuścić, a Clifford nie miał już czasu, czy ochoty aby się z nimi użerać. Jednego z dziennikarzy wyprowadzono w kajdankach i postawiono mu zarzut naruszania nietykalności cielesnej, a także groźby karalne, jakie kierował do psychiatry.
Po jakimś czasie jednak wszystko się uspokoiło, a pod drzwiami do mieszkania zrobił się spokój i dwójka nie musiała się już niczym martwić. Red znalazła sobie zajęcie w postaci opiekowaniem się Pongo, a także gotowaniem i sprzątaniem. Choć Michael był temu przeciwny, to upierała się, że musi mu się jakoś wynagrodzić za to, że wciąż ją trzyma pod swoim dachem i nie ma jej dość. Nie mogła się dokładać do rachunków, bo nie miała z czego, więc zostało jej tylko coś takiego. I nie przeszkadzało jej to. Jeszcze przed całym tym zajściem robiła wszystko u siebie w domu, więc był to taki mały powrót do przeszłości, tyle tylko, że bez siostry dziwki i ojca pijaka. Pongo także nie narzekał na brak uwagi, a przez codzienne, długie spacery stał się o wiele spokojniejszym psem niż nim był. Cliffordowi z czasem też zaczęło to odpowiadać i czy tego chciał, czy nie, musiał przyznać, że bardzo zżył się z brunetką. Specjalnie brał dla niej wolne weekendy i robił wszystko, aby być jak najdłużej w domu. Nie miał jej już przy sobie w szpitalu, ale za to była cały czas poza nim i wpływała na niego coraz bardziej. W prawdzie nie dotrzymywał swojej obietnicy, ale tego nie wiedziała, więc niczym się nie przejmowała. A przynajmniej tak mu się wydawało.
I tutaj popełnił jeden z większych błędów przez całą swoją karierę lekarską. Nawet nie zauważył, kiedy sam stał się pacjentem. I nie zauważył, jak dużo Red o nim wiedziała i doskonale zdawała sobie sprawę, że oszukuje ją coraz bardziej. Z każdym kolejnym dniem.
;;;
Tamtej nocy Red znowu usłyszała, jak Michael wstaje z kanapy w salonie, na której spał, po czym idzie do łazienki, aby się z powrotem ubrać w to, co miał na sobie w ciągu dnia. Specjalnie nie zasnęła, aby móc przyłapać go na gorącym uczynku i gdy była pewna, że dotarł już tam, gdzie chciał, zsunęła swoje stopy z łóżka. Naciągnęła na siebie bluzę, którą jej zostawił i po cichu otworzyła drzwi od sypialni. Na szczęście Pongo spał i nie zdradził jej obecności w salonie. Ucieszyło ją to. Przemknęła w okolice łazienki, starając się poruszać bezszelestnie, co z budową jej ciała było dziecinnie proste. Red założyła kosmyk włosów za ucho, gdy zbliżała się już do odpowiednich drzwi i wzięła krótki oddech. Bała się tego, co miała zobaczyć, choć dobrze zapamiętała tamten widok jeszcze szpitala. Michael, który łykał kilka, czy kilkanaście tabletek na raz był coraz to bardziej normalnym obrazem. Ale nie dla Red.
Blondyn był odwrócony tyłem do niej, gdy mu się przyglądała i nie zorientował się, że jest obserwowany. Stał oparty o umywalkę i liczył tabletki. Od jakiegoś czasu łykał je już nie tylko w pracy, ale i w domu. Przynosił je sobie starannie schowane w wewnętrznej kieszeni marynarki, łudząc się, że brunetka tego nie widziała. Ale kiedyś przy praniu zdradził się, nawet nie mając o tym pojęcia. Red przeszukała kieszeni większości jego spodni, czy marynarek, nie chcąc niczego niepotrzebnie wyprać. No i w taki oto sposób znalazła się w posiadaniu foliowej torebeczki. Odłożyła ją na swoje miejsce, aby nie wzbudzać podejrzeń, ale od tamtego czasu po prostu obserwowała Michaela. I rzeczywiście nie dotrzymywał swojej obietnicy. Brał te psychotropy i brał, czasem zupełnie nie znając umiaru.
- Jak długo miałeś zamiar mnie jeszcze okłamywać, co? - spytała, wchodząc zamaszyście do środka. Clifford aż podskoczył ze strachu. Red jednak to nie obchodziło. Wbiła w niego swoje rozczarowane spojrzenie, po czym skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. - No, słucham - dodała, ale psychiatrę zamurowało. Nie miał pojęcia, że go obserwowała i nie wiedział, co ma z siebie wykrztusić. Był w kropce.
- R-Red, ja... - zaczął, po czym podszedł do niej bliżej, ale ona zaczęła się wycofywać i stopniowo oddalać od niego, co było dla niego ciosem w brzuch. - Naprawdę, daj mi to wyjaśnić...
- Co wyjaśnić? Co wyjaśnić?! - warknęła wściekła, co psychiatra doskonale zrozumiał. Sam poczuł się głupio i dotarło do niego to, jak bardzo musiał ją zranić. - Zachowujesz się jak bachor, Michael. Rozkapryszony bachor, który obiecuje wszystko, aby dostać to co chce, a gdy już dostanie, to ma w dupie to, jakie były jego obietnice. Właśnie tak zachowujesz się względem mnie, wiesz? Traktujesz mnie jak jakąś idiotkę, która nie wie, co się dzieje dookoła mnie.
- To nie tak, naprawdę. Proszę cię, daj mi coś powiedzieć.
- Nie, Michael. Nie dam ci niczego powiedzieć. A przynajmniej nie do momentu, w którym nie zrozumiesz, co takiego robiłeś przez cały ten czas, aż do teraz. Wcześniej nawet nie waż się do mnie odzywać. No chyba, że mam zniknąć. W takim razie truj się dalej. A nie zobaczysz mnie już do końca swojego życia. Przyrzekam - pokręciła głową, po czym trzasnęła drzwiami od sypialni, zostawiając blondyna zupełnie osłupionego i bezradnego.
Sama brunetka była wyjątkowo rozczarowana jego zachowaniem. Po prostu nie mogła uwierzyć, że nie potrafił dostrzec jakiegokolwiek błędu, w tym co robił. To w tym wszystkim ją najbardziej bolało i choć nie odzywanie się do niego brzmiało jak jakaś udręka, to postanowiła w niej wytrwać. I postanowiła go ignorować. Musiał pojąć, że nie da się dłużej traktować jak jakaś szmaciana lalka, z którą będzie mógł robić co tylko chce, kiedy jego dusza tego zapragnie. Nie wtedy, gdy zaczęła sobie uświadamiać, że zaczynało jej zależeć na nim i zaczynała do niego czuć coś, co tak naprawdę tylko nabierało kolorów z każdym kolejnym dniem. Coś, co zaczął tak po prostu niszczyć, bo ważniejsze były jakieś pigułki niż ona sama.
Michael z kolei stał jeszcze przez jakiś czas na korytarzu i wpatrywał się w zamknięte drzwi sypialni. Próbował sobie przyswoić to wszystko, co stało się w ciągu poprzednich kilku minut, ale nie potrafił. Nie mógł zrozumieć tego, że tak łatwo ją zranił i nawet się przy tym nie zawahał. Po prostu łykał tabletki, czasem nawet w zbyt dużych ilościach jak dla niego, ale nie przeszkadzało mu to. Wracał do domu i wychodził z niego bez wyrzutów sumienia, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że obietnicę, jaką złożył Red, złamał zaraz po tym, jak zabrał ją ze szpitala do siebie.
;;;
Następnego dnia rano, Red wstała później niż zazwyczaj, aby specjalnie minąć się z blondynem. Nie miała zamiaru go oglądać po tej nocnej wymianie zdań i zwlekała jak najdłużej mogła z podniesieniem się z łóżka. Na szczęście spała twardo, gdy Michael wszedł rano po świeżą koszulę oraz marynarkę i spodnie. Nie słyszała jak to zrobił, ale była niemal pewna, że był w środku. Jego perfumy były bardzo charakterystyczne i od pewnego momentu potrafiła się rozpoznać po zaledwie jednym wdechu. A blondyn zawsze najpierw chodził do łazienki, a dopiero później się ubierał, nie przejmując się tym, że wilgotnymi włosami może zachlapać swój ubiór.
Brunetka zrobiła sobie śniadanie, nakarmiła Pongo, po czym standardowo zabrała go na spacer. Wypadało także zrobić zakupy, więc zabrała resztę pieniędzy, którą Clifford zostawał jej w słoiku po ciasteczkach i zarzuciła na siebie bluzę. Dzień wydawał się być słoneczny, a także ciepły, ale wiatr, który kołysał koronami drzew skutecznie sprowadzał na ziemię i radził zabrać ze sobą coś, czym można by się ochronić przed zimnem. Red dosyć szybko dotarła do parku, gdzie pies wybiegał się i wyszalał. Brunetka porzucała mu trochę piłką, a przy okazji sama się zdyszała. Cała czerwona, ale z nieco lepszym humorem dotarła do niewielkiego sklepu, w którym nikt nie miał nic przeciwko, aby pies wchodził do środka.
Szybko wybrała to, czego brakowało na półkach, czy w lodówce i uporała się z zapłatą oraz spakowaniem produktów do reklamówek. Obładowana, zaczęła kierować się z powrotem w stronę mieszkania. Zapomniała zabrać ze sobą zegarka, czy telefonu, ale liczyła na to, że zdąży wrócić zanim zrobi to Michael. Nie miała zamiaru mu się tłumaczyć, gdzie była, bo była wystarczająco zła, aby mieć rozsądny powód, żeby trzymać go od siebie z daleka. A przynajmniej do momentu, w którym nie miał zamiaru jakoś udowodnić jej tego, że jego postępowanie się zmieni.
Red jednak nie przewidziała, że Michael tak naprawdę od razu ułoży plan, który polegał na przeproszeniu jej, a wręcz błaganiu o wybaczenie i pewnego rodzaju odwyk od brania lekarstw. Zwolnił się wcześniej ze szpitala, aby móc ze wszystkim zdążyć i tak naprawdę ledwo mu się to udało. Brunetka miała się niczego nie spodziewać, co dałoby mu minimalną przewagę nad tym wszystkim, co by do niego mówiła. Nie wiedział tylko, że wystarczy kilka jego słów i oddanie jej leków, aby uwierzyła mu, że przestanie się truć, a także, że mu wybaczy. To drugie było dla niego najważniejsze.
~*~
trzymajcie kciuki za to, aby udało mi się napisać to ff do końca w tym tygodniu x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top