/21; taste of liberty/
Red nie mogła się nie zgodzić. Choć przez jeszcze wiele godzin nie mogła się oswoić z faktem, że wychodzi z tamtego potwornego miejsca i już nigdy do niego nie wróci. Starała się w to wszystko uwierzyć i gdyby nie to, że Michael cały czas utwierdzał ją w tym, że to działo się naprawdę, uznałaby to wszystko za kiepski żart. Cieszyła się i była zestresowana jednocześnie, co nikogo nie dziwiło. Spędziła tyle czasu w szpitalu, całkowicie niepotrzebnie, a przecież mogła to wszystko zupełnie inaczej rozplanować. Dostać się do collegu, czy zdobyć jakąś lepszą pracę, a nawet wyprowadzić się na drugi koniec miasta, czy jeszcze dalej. Zamiast tego siedziała w Birmingham przez te wszystkie miesiące, przeżywała z Michaelem wiele wzlotów i jeszcze więcej upadków, a także powoli zaczynała wierzyć, że los już nigdy się do niej nie uśmiechnie. Obawiała się jednak, że po tym wszystkim nie będzie umiała sobie poradzić sama. Owszem, czuła się zupełnie samotna zanim ktoś zabił w brutalny sposób jej siostrę i ojca, ale miała świadomość, że gdzieś tam byli w jej życiu. Ale po wszystkim nie miała już nikogo. Zupełnie. Była pewna, że cała rodzina się od niej odwróciła jeszcze na początku i nie będzie miała do kogo się zwrócić o pomoc. A propozycja Michaela spadła na nią niczym grom z jasnego nieba i naprawdę uratowała ją od wielu problemów.
Przez weekend spakowała wszystkie swoje rzeczy. Nie było tego dużo, ale nie zamierzała niczego po sobie zostawiać. Nie było nawet takiej mowy. Po ostatniej nocy, jaką spędziła na niewygodnym łóżku nareszcie oswoiła się z faktem, iż nigdy więcej nie będzie musiała oglądać wszystkich ścian i korytarzy, oraz że skończy się traktowanie jej jako kogoś innego, a także gorszego. Michael powiedział jej, że dostanie odszkodowanie za to wszystko co ją spotkało, a media opublikują sprostowania w gazetach i programach informacyjnych w telewizji. Miała nadzieje, że to wszystko jakoś się wyjaśni i nie będą jej już postrzegać jako kogoś, komu brakuje piątej klepki i kogoś, kto niezależnie od nastroju latałby po okolicy z nożem w kieszeni, czy siekierą pod pachą i zabijał wszystkich dookoła. Red naprawdę taka nie była, ale wiedziała, że ludziom to nie wystarczy i będzie się musiała naprawdę postarać, aby znów zaczęto ją postrzegać jako jedną z wielu młodych kobiet, a nie odludka.
Michael obiecał jej, że zabierze ją już w niedziele wieczorem, więc odmierzała do tego momentu godziny, a w pewnym momencie nawet minuty. Zmieściła się w jednej torbie sportowej, którą jej przywiózł i tak naprawdę było to wszystko, co posiadała w tamtym momencie. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jej dom nie był jej już domem i ktoś już na pewno go kupił, czy stało się z tamtym miejscem cokolwiek innego. Nie miała tylko pojęcia, co to mogłoby być, więc wolała nawet nie dopytywać, aby się niepotrzebnie nie dołować. Poza tym była też ciekawa jak pomieszkiwał jej psychiatra, choć nie mogła go już tak nazywać. On sam nadal bardzo ją intrygował i przyłapała się na tym, że chciała się dowiedzieć jakie były jego zwyczaje. Co lubił, a czego nie i jak to wszystko u niego prosperowało.
;;;
Michael zaparkował w centrum miasta pod jednym z apartamentowców. Za pensje psychiatry dało się opłacić czynsz, a także rachunki, więc mógł sobie pozwolić na nieco większe mieszkanie niż przeciętni mieszkańcy. Miał nadzieje, że Red to wszystko się spodoba i nie będzie chciała tak szybko od niego uciekać. Choć i tak postawiła mu pewne ultimatum, do którego miał się stosować, to cieszył się, że będzie miał ją przy sobie. W dalszym ciągu traktował ją jako swoje lekarstwo i nie mógł już bez niej funkcjonować, choć na początku to wszystko miało się potoczyć zupełnie inaczej.
- Wow - przyznała cicho, rozglądając się po podziemnym parkingu, gdy Clifford zajmował swoje miejsce. Brunetka odpięła pas i założyła kosmyk włosów za ucho. Michael zerknął na nią, a później zgasił silnik i także wyswobodził się z pasu. - Myślałam raczej, że mieszkasz w jakiejś willi za miastem. No wiesz, cisza i spokój.
- Nie, to nie dla mnie - pokręcił głową i roześmiał się, po czym wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi. - Poza tym tutaj też mam ciszę i spokój. Sama się przekonasz. Nie mam irytujących sąsiadów, wszyscy są dla siebie mili i w ogóle.
- Um, mam taką nadzieje - westchnęła, wychodząc z samochodu. Clifford podał jej swoją dłoń, po tym jak wyjął z bagażnika jej torbę, a także swoją aktówkę i udali się razem do windy. Blondyn przepuścił ją przodem, gdy drzwiczki od ruszającego się pudła, rozsunęły się przed nimi i podał jej numer piętra. Red wcisnęła odpowiedni guzik, po czym windą szarpnęło i ruszyli w górę. Mimowolnie przysunęła się do Michaela, przypominając sobie o swoim lęku wysokości. On tylko zachichotał cicho i objął ją swoim ramieniem. W dodatku złożył na jej skroni czuły pocałunek, mówiąc tym samym, że nie miała się czego obawiać, bo był tuż obok. - Wiesz, dawno nie widziałam Pongo.
- On ciebie też, stęsknił się. Powiedział mi to wczoraj - zaśmiał się, a Red lekko szturchnęła go w bok i przewróciła oczami. - No co?
- Nic, po prostu czasami jesteś nieznośny - pokręciła głową, a gdy winda się zatrzymała, wyszła z niej i popatrzyła na blondyna. - W którą stronę.
- Tędy, maluchu - pokierował ją za sobą. Gdy zbliżali się już do mieszkania, zaczął szukać w kieszeniach spodni i marynarki kluczy do drzwi. Miał nadzieje, że nie zostawił ich w samochodzie, bo nie chciał specjalnie się po nie wracać.
Po parunastu sekundach jednak udało mu się i przekręcił odpowiedni z nich wszystkich w zamku. Z wewnątrz dało się już usłyszeć czworonoga, który przybiegł na powitanie swojego pana. Na twarzy Red mimowolnie pojawił się uśmiech i zrobiła się coraz bardziej niecierpliwa. Michael jednak przepuścił ją jako pierwszą i chwilę później mógł już patrzeć jak brunetka odbiera dawkę psiej radości od Pongo i głaszcze go, gdzie zwierzak zapragnie. Rozśmieszył go ten widok, ale w duchu uznał go za bardzo uroczy i postanowił go sobie zapamiętać. Naprawdę cieszył się, że brunetka była już z nim i że nikt mu jej nie odbierze.
- Zapomniałam już jaki jest uroczy - zaśmiała się, gdy Pongo trochę odpuścił i mogła wstać z podłogi.
- Widzisz? Jednak warto było tutaj ze mną przyjechać - stwierdził, uśmiechając się do niej szeroko. - Nie jesteś może głodna?
- Będzie warto, gdy przestaniesz brać te swoje tabletki - spojrzała na niego całkiem poważnie, po czym westchnęła cicho. Red postawiła Michaelowi ultimatum. Pomieszka z nim przez jakiś czas, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że odstawi to wszystko, czym się faszerował dzień w dzień. Nie mogła już patrzeć na to jak się tym wszystkim truje i niszczy samego siebie. Po prostu nie mogła. Clifford na początku nie chciał się na to zgodzić, mówiąc, że przecież nie zażywa nie wiadomo ile leków. Ale później uznał, że kłótnie z brunetką po prostu nie mają sensu i skoro chce ją mieć obok, to po prostu musi się zgodzić na jej warunki i nic więcej. - Troszkę. Ale nie fatyguj się specjalnie dla mnie, jeśli sam nie jesteś. Jeśli trochę poczekam, to nic mi się nie stanie.
- Nawet tak nie mów - spojrzał na nią, po czym pokręcił głową. - Zaraz zamówię nam coś do jedzenia. Może być pizza? Hm? - dodał, a Red podgryzła wargę, po czym się zgodziła. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła tak ekstrawaganckie rzeczy jak pizza.
Podczas tego, gdy Clifford dzwonił do pobliskiej pizzerii, ona postanowiła nieco rozejrzeć się po mieszkaniu. Było urządzone w nowoczesnym stylu, ale nie podążało tak dokładnie za modą, jakby to mogło się wydawać. Brunetka mimo wszystko była ciekawa, jak tak naprawdę wygląda dzień blondyna. Interesowały ją takie szczegóły jak to, o której wstaje, czy kładzie spać, albo czy w ogóle to robi. Czy woli brać dłuższe kąpiele, czy też wystarczają mu krótkie prysznice. Nosiła w sobie wewnętrzną potrzebę dowiedzenia się jak największej ilości rzeczy o blondynie i tylko czekała na dogodny moment. W oczekiwaniu na to, aż skończy rozmawiać, usiadła na czarnej kanapie w salonie i rozejrzała się tu i ówdzie.
Pomieszczenie było urządzone raczej w przestronny sposób. Na jednej z białych ścian wisiał ogromny obraz, który przedstawiał pejzaż zachodzącego słońca nad jeziorem. Wpadł w oko brunetce i już miała ochotę do niego podejść, aby obejrzeć go z bliska, kiedy Pongo od nowa zajął jej trochę czasu. Podczas głaskania zwierzaka po brzuchu, rzuciła jeszcze okiem na telewizor i inne meble, takie jak szklany stolik czy dwa fotele, na których leżało kilka ozdobnych poduszek. Całe mieszkanie jej się podobało, ale chyba znalazła już swoje ulubione miejsce.
- Dostawca powinien być tutaj w ciągu pół godziny, więc nie umrzemy z głodu - oznajmił Clifford, pojawiając się z powrotem przy brunetce. Pozbył się już krawatu, który nieco uwierał go w szyję. Wsunął go sobie do kieszeni, a także przeczesał parokrotnie swoje włosy, tworząc tym samym artystyczny nieład na swojej głowie. Red z tego wszystkiego przygryzła wargę i nawet tego nie zauważyła. Nie mogła jednak poradzić nic na to, że Michael zaczął ją pociągać pod wieloma względami fizycznymi, takimi jak dłonie, czy kości policzkowe, które mogłaby dotykać przez cały czas. Ona także nie była obojętna Cliffordowi, ale on maskował to o wiele lepiej. Choć traktował ją jako swoje lekarstwo, to nie mógł nic poradzić na to, że myślał coraz więcej o jej ustach, czy włosach, w których mógłby zatapiać swój nos przez cały czas. W dodatku była bardzo szczupła, a krągłości które znów pojawiły się na jej ciele przyprawiały go czasem o myśli, których nie powinien słyszeć byle kto, a najlepiej nikt inny poza samym Michaelem. Nie mógł nic na to poradzić, że ten aspekt pojawił się w jego umyśle, ale z drugiej strony bardzo mu to odpowiadało. Red także.
~*~
lekki poślizg, ale jest!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top