/17; big little fight/
Można było powiedzieć, że ich stosunki zmierzały w naprawdę dobrym kierunku. Michael zaczął się starać, a Red naprawdę to doceniała i starała się go już więcej nie zawieść. Przychodziła regularnie na terapię, a on zaglądał do jej pokoju częściej niż powinien, ale w tamtym miejscu naprawdę nikt nie zwracał na to uwagi. Wydawało się, że wszystko zmierzało w dobrym kierunku, a psychiatra, którego myśli coraz częściej dotyczyły nastolatki, zmieniał się z powrotem w tę osobę, którą utracił wraz z podpisaniem umowy o pracę. Nie wiedział jeszcze, że tak naprawdę już nie uwolni się od Red, a ona od niego, choćby bardzo tego chcieli. W pewnym sensie zaczął być o nią zazdrosny, czasem nawet za bardzo, ale z drugiej strony było to czasami potrzebne. Od tamtej sytuacji, w której Red prawie została zgwałcona, Michael naprawdę się pilnował i nie dopuszczał do niej męskiego grona pacjentów. A jeśli już ktoś to zrobił, to później blondyn ucinał sobie z nimi mało przyjemną pogawędkę. Po niej tak czy siak wszyscy trzymali się od niej z daleka. W prawdzie brunetce nie podobało się to w ogóle i choć próbowała przekonać psychiatrę, że sobie poradzi, to nic to nie dawało. On był jeszcze bardziej uparty niż ona.
Tamtego dnia, Red siedziała przed gabinetem, w którym dokonywano pomiarów wagi i innych, w przypadku pacjentów z nadmierną niedowagą, anoreksją czy też otyłością. Szczerze nienawidziła tego wszystkiego i bała się, że Michael, który miał być obecny przynajmniej przy kilku takich pomiar się znowu od niej odsunie. Miał doskonale rację, że to wszystko się tak skończy i nastolatka będzie ważyć zdecydowanie za mało, ale przez pewien moment było naprawdę dobrze. Mogła to powiedzieć z ręką na sercu i się tego nie wstydzić. Ale jakiś czas temu znowu przestała jeść i czasem nawet zdarzało jej się wymiotować, byleby tylko jej żołądek był pusty i nieprzyjemnie ściskał się z bólu.
Red założyła kosmyk włosów za ucho, a później westchnęła ciężko i schowała dłonie w rękawach bluzy. Było ciepło i mogła już przestać nosić zimowe, czy jesienne ubrania, ale jednak nie na tyle, żeby od razu siedzieć w spodenkach, czy krótkich koszulkach, których z resztą i tak nie miała. Nie mogła usiedzieć spokojnie na miejscu i w zasadzie robiła wszystko, aby tego nie robić. Na korytarzu jednak nie było żadnego zegara ściennego, więc nie mogła stwierdzić, która jest godzina. Westchnęła ciężko kolejny raz i wyciągnęła nogi przed siebie. Musiała być cierpliwa, choć miała wielką ochotę wejść do środka i powiedzieć, że Michaela nie będzie, więc mogą zaczynać. W prawdzie większość pielęgniarek w szpitalu była po prostu irytująca, a także nieco straszna.
Psychiatra jednak zjawił się niedługo po tym. Posłał Red uśmiech, jeszcze wtedy gdy szedł w jej kierunku. Ona niepewnie odwzajemniła gest i zarumieniła się lekko przy okazji. Jego jak zwykle to rozbawiło i nawet obdarzył ją krótkim całusem w czoło, aby dodatkowo dodać jej otuchy. Brunetka niepewnie zerknęła na niego, stwierdzając w duchu, że naprawdę nie może się na niego napatrzeć i nawet w worku po ziemniakach wyglądałby dla niej wyjątkowo atrakcyjnie.
- Wszystko w porządku? - spytał i zerknął na nią z góry. Zacisnął przy okazji dłoń na swojej podkładce, którą ostatnio znów zaczął nosić wszędzie ze sobą. Wziął sobie naprawdę sporo na głowie, a wbrew pozorom ten karton, czy jakkolwiek było to nazwać, ułatwiał mu wiele rzeczy. Miał to co najważniejsze i najpilniejsze w jednym miejscu. - Wyglądasz na smutną.
- Nie, wszystko okej - skłamała, przełykając ślinę, po czym wzięła kolejny oddech. Zastanawiała się, jaka będzie jego reakcja na to, czego się dowie odnośnie jej samej, jej ciała i jej wagi. Naprawdę bała się, że ją odtrąci i odsunie się od niej, oziębiając.
;;;
Michael opuścił gabinet, trzaskając przy tym drzwiami, a Red wybiegła zaraz za nim. Blondyn spojrzał na nią będąc całkowicie złym. Na siebie, na nią i na wszystkich dookoła. Nie miał bladego pojęcia, o tym, czego się dowie i naprawdę myślał, że wszystko zaczęło zmierzać w dobrym kierunku. Tak nie było i to najbardziej go bolało. Brunetka obiecywała mu, że będzie jeść i nie będzie się głodzić, ale najwidoczniej to były zwyczajne kłamstwa. Jeszcze niedawno ważyła już ponad pięćdziesiąt kilogramów i jej waga zaczynała wyglądać, tak jak powinna, a tym czasem znów spadła do czterdziestu sześciu, co wiązało się z niedowagą. I to coraz poważniejszą.
- Wiesz co, zachowujesz się jak taka rozkapryszona dziewczynka, która robi wszystko byleby dostać to, czego tylko zapragnie! Ale co ci da to, że się zagłodzisz na śmierć, jak tak dalej pójdzie? Co ci to da?! - warknął wściekły, widząc jak próbuje się do niego zbliżyć i odsunął się. Musiał jej jakoś pokazać, że ma tutaj dominację, bo ostatnio to wszystko zaczęło się zacierać, a Red w ogóle nie stosowała się do jego poleceń. Oczywiście nie miał jej wtedy tego za złe. Jednak po badaniu to się zmieniło i miał ochotę opieprzyć ją z góry na dół. - Zachowujesz się naprawdę okropnie.
- P-przepraszam, Michael, ja...
- Ty co? - spojrzał na nią, nie zwracając nawet uwagi na to, że jej warga zaczęła drżeć ze strachu. On był powodem, przez który się bała, ale wtedy go to nie obchodziło. Nie chciał tego przyznać, ale w głębi duszy naprawdę się o nią bał. I bał się, że ją straci, a tego chyba by nie mógł znieść. Nie potrafił się postawić w takiej sytuacji, a co dopiero sobie jej wyobrazić. Red miała być jak najdłużej jego i po prostu nie było innej opcji niż właśnie ta. - Czemu nie potrafisz zrozumieć, że jeszcze parę kilogramów mniej i nie będziesz potrafiła się podnieść z łóżka, a co dopiero normalnie funkcjonować, czemu Red? Naprawdę tego chcesz? Być przykuta do materaca i nie ruszania się, co wiąże się z przedłużeniem terapii? Dlaczego choć raz nie pomyślisz o sobie w przyszłości?
- Jakiej przyszłości, do cholery?! - W końcu wcięła mu się w słowo, zaciskając dłonie w piąstki. W jej oczach pojawiła się wściekłość, podobnie jak i w jego. Działali na siebie jak magnesy, a to nie zawsze dobrze się kończyło. - Jestem karana, nie ma mowy, abym dostała się do jakiegoś collegu, a co dopiero, abym dostała pracę! I jestem teraz zupełnie sama! S-A-M-A! Zrozum to w końcu! Naprawdę nie mam ochoty żyć i tylko dla ciebie przychodziłam na tę terapię i próbowałam coś ze sobą zrobić! Tylko dla ciebie!
- Jesteś po prostu niemożliwa. Jeszcze nigdy nie miałem takiego przypadku, który jest tak bardzo uparty w swoim zdaniu. I wiesz co? Jak tak dalej pójdzie, to rzeczywiście zostaniesz sama. Bo chyba ani razu nie potrafiłaś zauważyć tego, jak się dla ciebie staram i co dla ciebie robię! Zniechęcaj mnie dalej, a zrobię wszystko, aby cię przenieść do innego ośrodka, gdzie nikt nie będzie cię tak głaskał po głowie, tak jak ja to robię. A uwierz mi, że wtedy naprawdę będziesz miała powody, do tego, aby ze sobą skończyć - spojrzał na nią, zaciskając nerwowo dłonie na podkładce. Później już ruszył przed siebie, ale zatrzymał się parę kroków po tym. - Musisz przestać być taka samolubna i spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Jesteś młodą dziewczyną, która ma jeszcze szansę zaistnieć. Trzeba po prostu tego chcieć. I nic więcej. Nic. A to wystarczy. Mogę ci to obiecać.
Potem już odszedł, zostawiając Red samą na korytarzu, ze łzami spływającymi w dół po policzkach. Otarła je wierzchem swoich dłoni i odprowadziła go wzrokiem, a później już odeszła w stronę swojego pokoju. Jeśli chciał ją zmotywować do tego, aby jednak znowu zaczęła jeść, to mu się nie udało. Brunetka poczuła się jeszcze gorzej niż się czuła, a słowa pewnej pacjentki, która miała problemy ze sobą, jak wszyscy w tamtym miejscu nadal wyżerały jej dziurę w sercu. Na tyle dużą i na tyle głęboką, a także bolącą, że Red po prostu nie miała już ochoty na żadne terapie i żadne starania się o to, aby się zbliżyć do wyjścia z psychiatryka. Po prostu nie.
Po tym, jak znalazła się na odpowiednim piętrze, pobiegła jak najszybciej do pokoju, a gdy już się w nim znalazła, opadła na łóżko i zaczęła szlochać w poduszkę. Nie miała ochoty na wychodzenie już do wieczora, a zostało naprawdę sporo czasu. Okryła się kołdrą, aż po uszy i próbowała się uspokoić, ale wciąż miała przed oczami zdenerwowanego Michaela i to jej nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Wpędzało ją to w jeszcze większy swego rodzaju obłęd, a także potworne samopoczucie. Z zewnątrz wyglądała całkiem w porządku i nikt nie mógł wiedzieć, że ma problemy z wagą, ale wewnątrz brunetki wszystko toczyło ze sobą, jakby się mogło wydawać nieskończoną wojnę.
Michael z kolei zaczął mieć wyrzuty sumienia. Poszedł do gabinetu, aby trochę się uspokoić i aby nikt nie zawracał mu głowy, bo to było ostatnie na co tak naprawdę miał ochotę. Zatrzasnął za sobą drzwi i zdjął kitel. Odwiesił go na wieszak, po czym usiadł za biurkiem, odrzucając na nie poprzednio podkładkę. Oparł się o nie łokciami, po czym schował w dłoniach swoją twarz. Westchnął ciężko, starając się doprowadzić do stanu człowieka nieogarniętego wściekłością, ale przyszło mu to z trudem. Nie obwiniał za to Red, bo czasem wystarczyła mu tylko iskra, aby wybuchnąć, tylko naprawdę dobrze to maskował i zgrywał flegmatyka. Jednak kiedy ta dziewczyna pojawiła się w jego życiu, wszystko zaczęło się zmieniać i nic nie szło po jego myśli. Dosłownie nic. Jeśli tak by się stało, to już dawno zajmowałby się nową pacjentką, a tym czasem wciąż był przy Red. I co dziwne, nie chciał w ogóle odpuścić. Nie mógł oswoić się z myślą, że ona tak po prostu mogłaby zniknąć, kiedy uwolniła w nim naprawdę sporo dobrych rzeczy. I robiła to w dalszym ciągu. Zupełnie nieświadomie, ale robiła, a jemu naprawdę potrzeba było coraz więcej. Już nie tylko tego, ale i samej Red.
~*~
dramka, dramka, dramka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top