rozdział ¹

Podsiadłość państwa Sakusa znajdowała się w najbogatszej okolicy Tokio. Oprócz zadbanego osiedla zapewniała dość dobre bezpieczeństwo, dlatego każdy mieszkaniec oddychał z ulgą. Jednak i w takiej społeczności znajdzie wyjątek od normy. I takim kimś był właśnie Sakusa Kazuo. Obecnie głowa rodziny zajmowała najwyższe stanowisko w rodzinnej firmie, wyprzedzając resztę rodzeństwa. U boku małżonki Tomoko stanowili dobraną parę. Byli jednak i tacy, którzy dziwili się, czemu para jest razem. Byli zupełnie inni. Kazuo był porównywany do dość spokojnej tafli wody, która czasem się wzburzała. Bywał także irytujący, ale to nie udało zniechęcić porywczej oraz zazwyczaj głośnej w naturze Tomoko, która wprowadzała w domu rodzinnej atmosfery. A czym był powyższy biały kruk? Otóż pan Sakusa zawsze miał rozpisany na wszelki wypadek plan b, c, a nawet z.  Przesadzał do rozpuku jak to mówiła jego druga połówka, kręcąc tylko głową z westchnieniem.

Aktualnie para z wieloletnim stażem siedziała w salonie przy kominku, relaksując się po dniu pełnym wrażeń. Tomoko skończyła dzisiaj ostatnią rozprawę z klientem i w końcu nadszedł zasłużony odpoczynek. Jej mąż siedział obok niej, głaszcząc ją po biodrze i rozkoszując się wieczorem we dwoje. Ale w tej niecodziennej rodzinie musi być ekscepcja. Ich najstarsza córka postanowiła ich odwiedzić, ale nie byle z kim, a ze swoim młodszym bratem. Kiyoomi nieco niezadowolony, że w końcu gdy nadszedł piątek jest zmuszony iść odwiedzić rodziców, był prowadzony przez swoją siostrę, która wręcz szła jakby miała gorączkę. Miał dobry kontakt z rodzicami, ale po prostu za każdym razem jak ich odwiedzał zostawało zadawane mu to samo pytanie: kiedy przyprowadzisz przeznaczoną omegę? Męczyło go to niezmiernie, tymbardziej że miał on trochę utrudniony kontakt z drugą płcią przeciwną.

Zaczęło się to w liceum. Był on dość odizolowanym chłopakiem, który chciał jedynie skupić się na nauce i zdać dobrze egzaminy na studia. Wiedział, że ojciec przekaże mu firmie jak tylko zdecyduje się przejść na emeryturę, więc zamierzał dobrze wykorzystać tą okazję. Jednak pewnego dnia jego ułożony świat, gdy jego serduszko stanęło z powodu wyznania miłosnego przez młodszego chłopaka z liceum. Nie czuł on od niego żadnego zapachu, który mógłby wskazywać na to, że jest mu przeznaczony, ale postanowił spróbować; uważał że może to być skutek tego, że nigdy nie był w bliskiej relacji z omegą, pomijając rodzinę. Od tamtej pory, Sakusa spotykał się z Yurim. Chodzili razem często na randki, a jak mieli dłuższą przerwę od szkoły to wyjeżdżali w głąb kraju. Alfa traktował swoją drugą połówkę dosyć rozpieszczająco i niewinnie. Jak coś jego chłopak chciał to dostawał to. Każdy pocałunek czy nawet zwykle złapanie za rękę było dla niego ważne. Gdy świat pełen motylków i jednorożców kwitł zdecydował się, że jak tylko skończy naukę na uniwersytecie to oświadczy się ukochanemu. Jednak jak w każdej bajce jest morał i zakończenie, a niestety w tym przypadku był on okropny. Pewnego dnia Kiyoomi zauważył swojego partnera w towarzystwie nieco starszego mężczyzny. Poszedł więc za nimi, gdzie dotarł do męskiej łazienki. Biedny młody student przez kilka minut słyszał jak Yuri czerpie przyjemność z kontaktu cielesnego z innym alfą. Mimo wszystko był tak zdesperowany z miłości, że byłby w stanie mu wybaczyć, ale przekreśliły to słowa, które złamały mu serce.

" jesteś lepszy niż ten niedorajda Sakusa "

Po tym wydarzeniu przyszły spadkobierca rodzinnego interesu przestał interesować się sprawą omegi i kompletnie odciął się od tej drugiej płci. Może było to dość egoistyczne oraz snobnistyczne z jego strony, ale specjalnie dobrał tak ludzi z którymi pracował w firmie, że byli alfami bądź betami. Nie tolerował żadnej omegi na swojej drodze. Nie zamierzał na razie planować ożenku, choć wiedział, że jego matka nie da mu wyboru i prędzej czy później da mu kilka kandydatów, a on będzie musiał wybrać. Ale był to trudny wybór dla alfy; jeżeli źle zdecyduje to będzie niedobrze. Połączenia nie można już cofnąć i będzie musiał trwać w nieszczęśliwym małżeństwie do śmierci.

Nim zauważył, a z impetem weszli do ogromnego salonu, gdzie przy kominku ich rodzice odpoczywali po ciężkim do przeżycia tygodniu roboczym. Spojrzeli oni na swoje pociechy początkowo z zdziwieniem, ale następnie oderwali się w końcu od siebie i zaczęli się z nimi witać, chociaż Kazuo nie ukrywał, że wolałby żeby nie przychodzili akurat w tymże momencie. Sachiko w odpowiedzi powiedziała tylko, że na obmacywanie mamy znajdzie czas później, a następnie przyległa do rodzicielki, wdychajac jej uspokajający zapach. Kiyoomi tylko uścisnął dłoń taty jak i mamy, a następnie zajął miejsce naprzeciw nich we fotelu.

— Co was sprowadza tak nagle do domu? Czyż nie woleliście mieszkać na swoim? - zapytał pan domu trochę niezadowolonym tonem, że przerwali im jakże romantyczny moment. O mały włos, a by się pocałowali. Jednakże w tymże momencie jego uwaga skupiła się na synu. — Powstrzymaj tą wariatkę chociaż raz, błagam! Powinna siedzieć zamknięta w psychiatryku już dawno... Mówiłem Ci Tomoko trzeba było załatwić papiery o niepełnosprawności umysłowej!

Natychmiastowo Sachiko wyrwała się z objęci matki i zaczęła siłowo-słowną walkę z własnym ojcem. W tle słychać było próbę negocjacji kobiety, która prosiła ich, aby przestali, ale daremnie. Wewnętrznie za to Kiyoomi wzdychał z litości. Za każdym razem jak tu przyjeżdżali kończyło się to tak samo. Zaczynało go to męczyć oraz irytować. Miał ochotę obojga wyrzucić przez okno. Sądząc po wzrok, matka też.

— To może od razu kup i dla siebie, co ojczulku?!

— Dosyć!

W końcu dobitny ton pani Sakusy oraz mocne odciągnięcie dwóch zawziętych od siebie pół ludzi, pół zwierząt za ucho przerwało tą niepokojącą wymianę zdań.

— Przyszliście tu porozmawiać, a nie się kłócić. Dopiero wyszłam z jednego wariatkowa, więc proszę mnie bardziej nie dobijać! - powiedziała twardo, po czym usiadła obok swojego najmłodszego, kładąc dłoń na jego kolanie. — Tylko ty w tej rodzinie masz najwięcej przyzwoitości...

Dopiero atmosfera opadła po kilku minutach jak w międzyczasie do salonu wbiegł biszkoptowy labrador, skakając do każdego i merdając ogonem. Gdy Shiro ze wszystkimi się już przywitał pognał dalej prawie zawadzając o wazon, który stał na komodzie naprzeciwległej ścianie, gdzie tlił się blask od kominka.

— A tak w ogóle... Znalazłeś sobie już kogoś?

I w tym momencie Kiyoomi miał ochotę wyjść z siebie i już nie wracać. Zapowiadał się ciężki wieczór...

~*~

Była piąta trzydzieści, kiedy alfę obudził budzik. Ociężale wten czas wstał i próbując zakryć fakt, że to wszystko, co wczoraj usłyszał jest żartem, jego paranoją. I taka myśl chodziła mu po głowie, gdy przechodził przez korytarz do salonu, aby zrobić poranne ćwiczenia, podczas prysznica czy nawet zaparzając sobie kawę. Ale jak poczuł gorzki smak na swych wargach cała jego iluzja prysła jak bańka mydlana.

—  Nic się nie zmieniło? - zapytała go matka, patrząc na niego z nadzieją, która jednak była trochę sztuczna. Sama wydawała być lekko zestresowana tą kwestią, a świadczyło to przygryzienie przez nią wargi. 

— Nie, a czemu jesteś jakaś nieswoja? - zapytał, zwracając się do niej na ty, gdyż  parę lat postanowili, aby czuć mniej skrępowania, mówić do siebie w ten sposób. Oczywiście był to pomysł pani Tomoko.

Na stwierdzenie syna, starsza omega aż dostała palpitacji serca, którą połowicznie udalo jej się ukryć.

— Ale obiecaj, że się nie zdenerwujesz...

Obserwował w zamyśleniu swoje odbicie w lustrze, wiążąc krawat do swojej koszuli. Doskonale zdał sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazł i wiedział, że rozwiązanie tego problemu jest równe zeru przy jego charakterze i zrzadzeniu losu. Jednak nie spodziewał się, że za parę godzin pozna swoje przeznaczenie.

— W akcie notarialnym dziadek przepisał firmę na waszego ojca, jeżeli do dwudziestego ósmego roku życia ożeni się... Ta klauzula przechodzi również na ciebie

— Ale Kiyoomi... - Sachiko zaczęła liczyć szybko w myślach — Za dziesięć miesięcy skończy tyle...

— Ma tyle czasu na utrzymanie dziedziczenia firmy... - powiedział jakby to było normalne Kazuo, a twarz Kiyoomiego za to pobladła, przypominając  kościotrupa.

A/N: w końcu się udało! nie bijcie za to! nie mniej jednak dość jestem zadowolona z tego rozdziału, dlatego wstawiam od razu. do zobaczenia w Nowym Roku z kolejnymi rozdziałami!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top