rozdział ²
Dźwięk otwieranych drzwi windy obudził Kiyoomiego z transu. Jak rano był chodzącym zombie to teraz przypominał resztki ludzkiej godności zmieszane z najgorszym szlamem na świecie. Miał ochotę zamknąć oczy już na zawsze, ale jego szansę na to byłe nikłe z powodu osobnika znajdującego się za nim.
Kageyama niczym cień Sakusy chodził za nim praktycznie wszędzie. Jak na omegę z sześciomiesięcznym brzuchem miał niezłe ruchy. Kiyoomi zastanawiał się jakim sposobem dziecko w jego brzuchu nie narzekało na tak ruchliwą matkę.
— Może zrób sobie przerwę? Nie jestem małym dzieckiem... - mruknął jak weszli do jego gabinetu.
A właściwie do ich wspólnego gabinetu. Shouyou jako jego asystent miał ten zaszczyt mieć swoje biurko w tym samym pomieszczeniu co szef. I odziwo pesymistyczny na codzień mężczyzna nie narzekał na współprace z rudowłosym. Był bardzo ambitny i pracowity. Nawet przez pewien moment zastanawiał się czy nie spróbować zagadać prywatnie do młodszego. Wstrzymał się kiedy usłyszał jego rozmowę z ówczesnym narzeczonym, a teraz już mężem. Powiedzmy, że nie nadawałby się do roli partnera niższego. Tobio, jego alfa, był niezastąpiony i wydawał się komponować z aktywnym trybem życia Shoyou jak nikt inny.
— Muszę się ruszać, inaczej moje plecy długo nie wytrzymają - powiedział, a potem zaczął przeglądać dokumenty ze swojego biurka.
— Powinieneś iść na zwolnienie jak najszybciej. Jak dobrze, że już wystawili ofertę pracy - powiedział, siadając na skórzanej kanapie.
Ciężarny posłał mu sarkastyczny uśmieszek i wrócił do swojej pracy. Sakusa nie mógł powiedzieć złego słowa o swoim asystencie, chociaż jak to zawsze miały miejsce nieporozumienia. Jednak oboje potrafili rozmawiać ze sobą otwarcie i bezpośrednio. Kageyama był swego rodzaju przyajcielem dla alfy. Wiedział, że każda tajemnica z tego biura nie wyjdzie na jaw. Rudowłosy należał do lojalnych pracowników, co tym bardziej go w nim ujęło od razu.
— Jeszcze będziesz narzekał, że mnie tu nie ma... - mruknął z błyskiem w oku, a Sakusa przez ułamek sekundy się lekko uśmiechnął.
— No tak, jesteś niezastąpiony - zakończył ich krótką rozmowę.
Z rozpiętą nieco koszulą i przymkniętymi powiekami zaczął napawać się chwilą relaksu. Nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. Na dodatek oprócz tego nieoczekiwanego paktu rodzinnego będzie musiał jakoś tolerować pracownika tymczasowego, który zastąpi jego zaufaną prawą rękę.
~*~
Atsumu był pewien jednego. Zwariował i to kompletnie. Kto normalny decyduje się na korzystanie z tokijskiego metra w godzinach szczytu? Idiota, tylko i wyłącznie.
Pchając się między pracownikami tymczasowymi, młodzieżą i studentami w końcu udało mu się dostać na zewnątrz wielkiego miasta. Tokio wyglądało jak dżungla, gąszcz ludzi kierujący się w każdy możliwy kierunek. On był jednym z tych ludzi, ale różnił się od nich poniekąd. Nie miał nic do stracenia. Więc stawiał wszystko co miał. Nie wiedział jeszcze jak dosłownie.
Przechodząc od drzwi do drzwi różnych firm irytacja sięgała go jeszcze bardziej. Rozmowa kwalifikacyjna to było największe gówno jakie mogło istnieć. Najzabawniejsze było to, że i tak większość ludzi była ignorowana, a uwagę skupiali absolwenci zagranicznych uczelni czy znajome twarze przysłane tylko dla formalności tak naprawdę.
Miał ochotę walnąć każdego tam po twarzy na pobudzenie.
Więc gdy wchodził do ostatniej przeszklonej budowli na jego czole pojawiła się żyłka, która mogła w każdym momencie pęknąć. Bez krzty niepewności jechał windą, mając pierwotnie ochotę pojechać prosto do prezesa tego cyrku na kółkach i zaoferować nawet swoje ciało w zamian za chociaż staż. Nie zamierzał wracać do mieszkania bez osiągniętego celu.
— Słyszałam, że syn prezesa ma niedługo objąć jego stanowisko... Podobno jest niesamowicie przystojny!
Co za idiotka! Ja bym interesował się kasą. Z nią wszystko przychodzi łatwiej. Teraz siedziałbym na Bali, pijąc gin i mając wszystko gdzieś , pomyślał.
Siedząc w poczekalni na ostatnią już dziś zaplanowaną wizytę, założył słuchawki. Jedynie mocne brzmienia mogły poprawić mu w tej sytuacji humor. Odprężony do granic możliwości omega nie zauważył jak
drzwi do pokoju, w którym miały być rozmowy kwalifikacyjne na stażystę zostają zamknięte i karta na nich znika. Pokój obok zaś zostaje otwarty. W nim ma odbyć się rozmowa na tymczasowego asystenta. Ludzie zaczynają się schodzić.
Gdy utwór kończy się mocnym gitarowym akordem Atsumu otwiera dopiero oczy.
Pokój po lewej? A nie był po prawej? zastanawiał się, ale skoro ten jest oblegany tylko przez stresujących się nieco ludzi to chyba coś mu się przywidziało najwidoczniej.
Z każdym dźwiękiem nienaoliwionych zawiasów jego skroń pulsuje. Chce mieć to już za sobą. Denerwuje się coraz bardziej gdy znów nie słyszy swojego nazwiska. Przecież składał swoje podanie i był na liście kandydatów. Kiedy zostaje całkiem sam już robi minę sfrustrowanego dzieciaka. To nie podoba mu się. Nie da sobie pomiatać!
~*~
— Dziękujemy, odezwiemy się do Państwa jak podejmiemy decyzję... - mówi Shoyou, który siedzi za stołem, kreśląc na swojej liście kolejne nazwiska.
Sakusa siedzi obok równie niezadowolony z dzisiejszych kandydatów. Każdemu czegoś brakuje. Innym piątej klepki na rozumie, a niektórym trochę ekstrawertyczności, bo jednak głucha cisza w gabinecie jest uciążliwa; a Kiyoomi przy niższym się do tego przyzwyczaił.
Jak zostają we dwoje, ciężarny odwraca się do niego z uśmiechem, który wiele zdradza. Oboje są zawiedzeni, ale nic nie mogą ma to poradzić przecież.
— Jeszcze jutro kilku przyjdzie, może będzie lepiej - próbuje go pocieszyć, a potem przerywa im odgłos otwieranych gwałtownie drzwi.
Blondyn we furii prawie że staje przed nimi i marszczy czoło niczym mały dzieciak. Wie, że robi teraz niezłą scenę, ale nie da sobą gardzić. Tymbardziej, że jest wart uwagi i dobrze o tym wie. Patrzy na dwójkę zdezorietowanych ludzi, z czego rudowłosy wydaje się być szczerze zainteresowany jego osobą. Sakusa zaś sięga już po telefon by wezwać ochronę z powodu jakiegoś furiata.
— Po pierwsze, naoliwcie te drzwi do cholery! Ten dźwięk doprowadza do szału cholera no... - mówi, wskazując na drzwi, a potem bierze krótki oddech i kontynuuje — A teraz słuchajcie mnie bo nie będę się powtarzał. Jestem wielce oburzony, że odstawiacie tu taką szopkę i jeszcze traktujecie tak niesamowitego omegę jakim jestem. Zasługuje przynajmniej na wysłuchanie. Nie wiem, co o mnie sądzicie w tej chwili, ale mam to gdzieś. Nie będę bezkarnie pozwalał sobie na takie traktowanie. Co to to nie! Pluje na takich ludzi jak wy.. - kierując się bardziej w stronę Sakusy splunął na część stolika przy którym siedział — Kanalie z wygórowanym ego...
Ciężarny zadrżał aż na ton jego głosu i włosy prawie dęba mu stanęły. Nie spodziewał się aż tak szczerych słów po tym omedze. Sakusa miał podobne, aczkolwiek odmienne zdanie. Nie był zachwycony pierwszym wrażeniem po blondynie. Był równie zaskoczony co jego obecny asystent. Prawie już wybrał numer numer ochroniarza, ale jego rękę została odciąnięta po kryjomu pod stolikiem.
Jemu poprzestawiało się coś w głowie od tej ciąży?!
— Rozumiem jak się czujesz. Może zacznijmy od nowa? - zaproponował z lekkim uśmiechem — Proszę usiądź i opowiedz nam trochę o sobie....
Sakusa i Atsumu spojrzeli na Kageyamę tym samym niezrozumiałym wzrokiem. Ale blondyn usiadł i rozmowa dalej przebiegała zupełnie w innej atmosferze.
~*~
Miya wychodząc z firmy czuł się dziwnie. Nie mówiąc już o wstydzie, kiedy dowiedział się że wszedł do niewłaściwego pokoju i wcale to nie była rozmowa kwalifikacyjna na stażystę. Nie przyznał się jednak do tego i dalej brnął w to, że to niekompetencja firmy, że oni nie mieli jego papierów. Ale to nie było tak jak się mu wydawało i właśnie był na językach dwóch bardzo rozemocjonowanych osób.
— Nadaje się...
— Zapomnijmy o tym pajacu...
Oboje popatrzyli na siebie z pretensją. Rudowłosy był pewien swojego wyboru. Może trochę brakowału mu podstaw i finezji do bycia asystentem, ale był dobrej myśli co do niego. Na pewno szybko się wdrąży.
Alfa był niezadowolony i to było mało powiedziane. Był zaaferowany tym wszystkim, a tym bardziej że jego przyjacielowi odbiło do tego wszystkiego, że wybrał najgorszego kandydata pod słońcem.
— Kiyomi zaufaj mi... - powiedział, siadając obok — Wiesz, że nie wybrałbym kogokolwiek dla Ciebie. Nie bądź taki pesemistyczny no - położył mu rękę na ramieniu.
— Widziałeś jak on się zachowuje? Ja prędzej zwariuje przy nim - powiedział już bardziej ochłonięty.
— Nauczę go i będę pomagał w razie co zdalnie. Jest bystry i wszystko pojmie szybko... - powiedział z dużą pewnością siebie — Jeśli się mylę to obetnij mi pensje
— Idiota wydarł się na nas bez powodu Shoyou - bronił wciąż swojego zdania — Nie wiedział do jakiego pokoju wszedł. Ospały był czy co?
I rozmowa tak ciągnęła się w nieskończoność.
~*~
Drodzy czytelnicy,
Tu ponownie ja, czyli wasz ulubiony pisarz amator aka Belzebub Seksu.
Trochę minęło od kiedy byłem tu aktywny. Otóż zaskoczę Was. Szukałem pracy. Tak, ja ten nieudacznik który wciąż powtarzał że po co mu robota skoro nie ma do niej kwalifikacji ani doświadczenia, poszedł po rozum do głowy (przypis należy do mojego brata :) ). No także, trochę ten tydzień miałem zawalony. Próbowałem nie zwariować kiedy od drzwi do drzwi widziałem te wredne uśmieszki i domyślałem się, że nikt nie oddzowni z ekscytacją powiedzieć że zostałem przyjęty. Taka jest rzeczywistość, rucha nas w dupe moi mili.
Ale były też pozytywy. Kupiłem sobie kawę w starbucksie, wydurniłem się na jednej rozmowie bo pomyliłem pokoje i poplamiłem potem koszulę tą kawą. Napisałem pozytywy? Miało być tragedie.
Więc jeżeli myślicie, że wasz dzień był do dupy to jesteście w błędzie.
Głowa do góry. Jestem jeszcze ja, idiota z Tokio. Nie przejmujcie się, będzie jutro kolejny dzień. Będzie lepiej. To moje motto ostatnio.
Do napisania!
Belzebub z Otchłani Nicości zwaną Życiem
———
A/N: szczerze? nie podoba mi się ten rozdział, ale starałam się dla was więc proszę przynajmniej o krótki komentarz...
z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy mnie motywowali komentarzami <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top