Rozdział 5

Spokojnie stałem i cierpliwie czekałem aż czarnowłosa kobieta z obfitym biustem skończy wymieniać panujące tu zasady. No, na prawdę kto byłby na tyle głupi, żeby pchać się tam gdzie wisi tabliczka z napisem ,,Teren wzbroniony''? Dobra, Karma byłby na tyle głupi, ewentualnie Terasaka.

Cicho wycofałem się na tył naszej grupy i stanąłem obok naburmuszonego chłopaka. Ręce miał skrzyżowane na piersi, głowę odwróconą, naburmuszony wyraz twarzy i delikatnie roztrzepane, czerwone włosy. Pewnie jeśli powiem, że wygląda zabawnie to się obrazi.

Wsunąłem ramię pod jego ramię i pociągnąłem w stronę naszej klasy. Nie zwracałem uwagi na chihot Rio, która nagrywała nas swoim czerwonym telefonem. Ale to nie jej wina, bo w tym momencie wyglądamy trochę jak para. Nawet sam ustawiłem się w takiej pozycji, żeby miała jak najlepsze ujęcie. Dziewczyna podziękowała mi szerokim uśmiechem na co skinąłem jej głową.

Akiko Abukara- przewodniczka- oprowadzała nas po galerii ,,wspaniałych" obrazów. Jak dla mnie to tylko pełno kolorowych plam rozbryzganych na płótnie. Mocniej ścisnąłem ramię Karmy i natrafiłem na twarde jak skała mięśnie. Niemal jęknąłem z frustracji. Staram się ćwiczyć regularnie, a u mnie nie ma nawet małego zarysu bicepsu o kaloryferze na brzuchu nie wspominając.

Ciekawe jakby wyglądał bez koszulki.

Niby w moim śnie był w samych szortach, ale to bała moja wyobraźnia. Nie jestem pewny jak jest naprawdę. Może jest jeszcze bardziej przystojny?

Nagle Karma odciągnął mnie od grupy i poprowadził w kierunku drzwi obklejonych żółtą taśmą z czarnymi paskami która na kilometr sygnalizowała, że tam nie należy wchodzić. Ale oczywiście go coś takiego jak zasady BHP nie obchodzą. Spróbowałem mu się wyszarpać, ale najwidoczniej te mięśnie nie są tylko na pokaz. W odwecie chłopak posłał mi złośliwy uśmiech. Nie miałem wyjścia, jak tylko z pozostałością mojej męskiej dumy ofukać go i podnieść wysoko podbródek.

Uważnie się rozglądając poprowadził mnie pod tą przeklętą taśmą i w końcu weszliśmy do osobnego pomieszczenia. Wszystko co znajdowało się w pokoju było obłożone folią.

Akabane podszedł do czegoś znajdującego się na piedestale i jednym sprawnym ruchem zerwał z tego to szeleszczące ustrojstwo. No, nie powiem zdziwiłem się.

Stały tam dwa czarne markery do paintballa. Dziwnym trafem obok nich leżały dość pokaźnych rozmiarów magazynki i dwie maski ochronne. Oczywiście wszystkie te rzeczy leżały sobie na środku pokoju bez żadnej ochrony.

Co to jest do cholery za muzeum!?

Oczywiście jak mogłem się spodziewać na ustach Karmy natychmiast pojawił się diabelski uśmiech, a trybiki w jego głowie zaczęły działać na najwyższych obrotach. Nie musiałem długo czekać aż w moją stronę poleciała czarna maska. Czerwonowłosy swoją zdążył już nałożyć na twarz.

-Dawaj, Nagisa! Zagrajmy!

-Nie mam zamiaru brać udziału w tej durnej zabawie.

Odwróciłem się z zamiarem odejścia i w momencie, gdy miałem już postawić pierwszy krok poczułem jak coś mocno uderza w mój pośladek.

On nie mógł tego zrobić, prawda? Nie zrobił tego, co nie? Nie odważyłby się.

Powoli odwróciłem głowę i spojrzałem na moje spodnie. A jednak zrobił to. Na prawej półkuli widniała duża, czerwona plama. Zabije go.

Natychmiast zdjąłem bluzę i razem z torbą odrzuciłem ją pod ścianę. Posłałem zadowolonemu z siebie złotookiemu moje najbardziej jadowite spojrzenie. Czeka go śmierć.

Założyłem na twarz maskę, którą zapomniałem odłożyć na miejsce. Skierowałem się do platformy z markerami i oczywiście nie omieszkałem uderzyć Karmy ramieniem w momencie kiedy się mijaliśmy. Chłopak posłał mi tylko kpiący uśmiech i sam cisnął swoją czerwoną bluzą w kąt pokoju.

Załadowałem magazynek niebieskimi kulkami i odblokowałem markera. Nie będzie mnie taki goguś jak on bezczelnie napastował seksualnie. Nie ze mną te numery!

Nie zważając na nic pociągnąłem za spust i wystrzeliłem w stronę Karmy. Chłopak odskoczył, a kulka z farbą rozbryzgała się na foli wiszącej na ścianie. Nagle usłyszałem świst powietrza i niewiele myśląc opadłem na ziemie i przeturlałem się na bok.

Sekundę później nastąpił kolejny ,,klik'', mocno wybiłem się na rękach, zrobiłem salto i jeszcze w powietrzu trafiłem Karmę w prawe ramię. Wredny rozrabiaka zerknął na niebieską plamę i roześmiał się.

-Zemszczę się, Nagisa! Całego cię wysmaruję czerwoną farbą.

-Czekam.

Złotooki natychmiast zaszarżował na mnie. Spróbował kopnąć mnie w brzuch, ale udało mi się to zablokować, siła tego ciosu odepchnęła mnie parę kroków w tył. Zrewanżowałem się wyprowadzając pchnięcie przednią częścią markera i naciskając spust. Karma odepchnął lufę w górę i zamiast tego diabła oberwała folia, po raz kolejny.

-Tylko na tyle cię stać?-zapytał Karma.

-Dopiero się rozkręcam.

I tak nasza walka trwała przez jakiś czas. Raz ja wychodziłem na prowadzenie, a chwilę potem Karma. Cali byliśmy mokszy od farby, ale pod tą maską błąkał mi się (pewnie Karmie też) radosny uśmiech. Już dawno się tak dobrze nie bawiłem. Akabane prawdopodobnie też biorąc pod uwagę, że co jakiś czas jego ciałem wstrząsał niekontrolowany chichot. Po raz kolejny oberwałem czerwonym pociskiem, mniej więcej na środku klatki piersiowej.

-Strzał prosto w serce !-wykrzyknął Karma robiąc piruet godny zawodowej baletnicy i pokazując dwa palce, wskazujący i środkowy, w geście jego zwycięstwa.

-Rób tak dalej a jeszcze pomyślę, że mnie podrywasz. -zakpiłem.

-Ja?- zakrył sobie dłońmi twarz (maskę) i udawał wielkie zdziwienie.-Ależ skądże znowu, gdybym chciał cię poderwać to bym cię porwał, zamknął w piwnicy i zmusił do tego, abyś się we mnie zakochał.

Zamurowało mnie.

Całkowicie zastygłem w bezruchu. Nie spodziewałem się, że Karma może mieć takie...fetysze...pragnienia? Nie mam pojęcia jak to nazwać. Akabane podszedł do mnie, uniósł maskę i spojrzał mi w oczy z tym swoim figlarnym błyskiem. Mimowolnie zadrżałem.

-Nie chciałbyś się oddać pod moją opiekę, Nagisa? Dobrze bym o ciebie zadbał, jeśli byłbyś posłuszny to już po miesiącu pokochałbyś mnie całym sercem.

Tym razem to mi zsunął maskę i odgarnął grzywkę z twarzy. Poczułem jak rozmazuje mi farbę po policzku. Karma był bardzo przystojny. Ta myśl jakby mnie otrząsnęła i niewiele myśląc z całej siły uderzyłem chłopaka w brzuch markerem. Chłopak wydał przeciągły jęk i upadł na ziemię.

-Śmierć zboczeńcom!- krzyknąłem i strzeliłem Karmie w pierś. Patrząc na nas obu mogę stwierdzić, że nasz pojedynek zakończył się remisem.

-Nie musiałeś tak brutalnie.-potarł sobie brzuch, ale prawie natychmiast wstał. Pewnie takie uderzenie nie zraniło go jakoś specjalnie.

-Zbieraj się, nie mam pojęcia jak długo tu siedzieliśmy, ale pewnie wycieczka się już kończy. Tak w ogóle to czemu tylko nasza klasa tu przyjechała?-zapytałem.

-Hm? Dyrektor coś tam mówił, że otoczenie sztuki może nam pomóc podciągnąć oceny. No i bilety były tanie, a nasza szkoła nawet tym z E musi zagwarantować przynajmniej jedną wycieczkę w roku.

-To wiele tłumaczy.

Rzuciliśmy gdzieś maski w kąt, ale markery już odłożyłem na miejsce. Z rosnącym rozbawieniem patrzyłam jak Karma z odrazą wyciera brudne od farby dłonie w folię. Nie wiem po co się wysila skoro i tak jesteśmy cali uświnieni.Założyłem moją bluzę i wziąłem torbę. Chwyciłem łokieć Karmy, który też zdążył odzyskać swoje rzeczy i pociągnąłem w stronę wyjścia. 

Po opuszczeniu pomieszczenia zobaczyliśmy naszą klasę z przewodniczką, wycieczka dobiegła końca. Poczułem na sobie wściekłe spojrzenie Karasumy-sensei'a i rozbawione Koro-sensei'a. Pewnie po powrocie dostaniemy niezłą burę.

Wyszliśmy wszyscy z muzeum i wsiedliśmy do autokaru. Usiedliśmy na swoich siedzeniach (szkoda mi osób, które będą je po nas czyścić) i wtuliłem się w Karme, ponieważ jest bardzo wygodny. A powiedzmy sobie szczerze, moja bluza może i była względnie czysta, ale dla wygody zrobię wszystko.

Droga powrotna minęła nam w względnej ciszy, ponieważ byliśmy już dość zmęczeni. Nawet nie zwracałem uwagi na hałasy za mną. Po dotarciu pod szkołę (tym razem główny kampus) wysiedliśmy i nawet nie musiałem czekać minuty, a już poczułem, że ktoś szarpie mnie za kołnierz. Karme też.

Ooo, Pan Ochrzan przyszedł.

Odwróciłem się i zobaczyłem Karasume. Był mega wkurzony.

-Gdzie wy do cholery byliście!? - wrzasnął i spojrzał z jeszcze większą złością na swoją brudną dłoń. - I czemu jesteście tacy mokrzy od farby!?

Już miałem nas jakoś wytłumaczyć, ale ubiegł mnie Karma. Mam co do tego złe przeczucia.

-No, bo widzi pan. Szliśmy sobie spokojnie za grupą, a tu nagle wyskakują na nas ninja z wiadrami farby. Byliśmy zaskoczeni, ale dzielnie się broniliśmy. Niestety nie daliśmy im rady, choć ja sprałem 4, jak pan widzi.- powiedział z tym swoim uśmiechem diabła. Karasuma spojrzał na niego jak na idiotę. - Żartowałem, po prosto zaatakowałem Nagisę i ją na nas wylałem.

-Jesteś jeszcze gorszy od tej chorej ośmiornicy, Karma.-spojrzał na nas i zmierzył wzrokiem.-Szorujcie do domu się umyć.

Patrzyłem jak się od nas odwrócił i poszedł w stronę bramy. Nadal miał brudne ręce. Karma pociągnął mnie również w tamtą stronę i po raz kolejny błysnął swoimi kłami.

-I jak mi podziękujesz za uratowanie nas, Nagisa~?

-Nie wiem czy to było ratowanie, ale mogę ci postawić hamburgera.

-Może być.

Karma może być czasem taki słodki kiedy udaje wybrednego.

—--————————
1422 słów

Chyba parę osób nie zauważyło, więc sprostuje. Ta książka to AU!!! Alternate Universe!! A Nagisa jest OOC. Przecież byłoby nudno gdybym przepisywała mange lub anime. Po za tym to podchodzi pod jakiś paragraf.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich co czekali na nowy rozdział i przepraszam, że tyle to trwało. Ale nie zapomniałam o żadnej z moich historii. Rozdział może i długo się nie pojawiał, ale o niej MYŚLAŁAM, wiec wiedzie, że jej nie pozuciłam.

~Juuzou~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top