Rozdział 2

UWAGA WAŻNE:

Biorąc pod uwagę, że są dziś dwie okazje -dzień blogów i moje urodziny- postanowiła wstawić rozdziały następująco:

8:00 - Rozdział 2 (czytacie)

12:00-Rozdział 3

13:00- Bonus

Dziękuję :)

_______________________

Przez całą lekcję czułem na sobie wzrok tego chłopaka, który uporczywie starałem się ignorować. Robiłem wszystko naprawdę wszystko, aby nie myśleć, że te złote oczy starają wwiercić mi się w duszę! Wpatrywałem się w okno, bawiłem długopisem, wpatrywałem w Koro-sensei'a, a nawet słuchałem tego co mówi! Niestety to nawet w najmniejszym stopniu nie pomogło.

Cicho westchnąłem rysując jakieś niezidentyfikowane szlaczki ołówkiem w zeszycie. Zerknąłem przez grzywkę na ławkę obok czego natychmiast pożałowałem. Moje niebieskie tęczówki spotkały się ze złotymi, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.Pośpiesznie odwróciłem wzrok przenosząc go na okno. Czemu to robi? Co jest we mnie takiego interesującego? Rozumiem, że mam dziwny kolor włosów i nienaturalny odcień skóry, ale jego wygląd też nie jest zwyczajny. Nie każdy rodzi się z czerwonymi włosami.

Przez resztę lekcji i wszystkie następne bez celu wpatrywałem się w okno. Przypatrywałem się ćwierkającym ptakom i falującym na wietrze liściom. Ptaki ciągle wznosiły się w powietrze jakby chciały mi dopiec i udowodnić, że ja tak nie potrafię. Chciałbym mieć skrzydła. Latałbym całymi dniami i stałbym się wolny. Odleciałbym daleko stąd. Z dala od problemów, stresujących sytuacji i wkurzających mnie ludzi. Po prostu z dala od tego wszystkiego. 

Tak bardzo pochłonęły mnie myśli o wolności, że za nim się zorientowałem usłyszałem te upragnione słowa. ,,Na dzisiaj koniec.'' Pospiesznie wpakowałem książki do torby i w błyskawicznym tempie opuściłem klasę. Straciłem nastrój na poznawanie nowych osób. Zwolniłem dopiero za drzwiami budynku szukając telefonu w kieszeni. W końcu go znalazłem wyciągając z odmętów kieszeni. 15:04. Nie jest tak źle.

Stanąłem przed tym okrutnym zejściem prowadzącym do głównego kampusu. Ja naprawdę nie chcę tam znowu iść. Naprawdę! Nie za bardzo polubiłem się z robakami i wężami. Już miałem wkroczyć na te zdradzieckie ziemie, ale zatrzymał mnie mocny uchwyt na nadgarstku. Automatycznie się odwróciłem w kierunku właściciela ręki gotów się bronić. Całe szczęście był to tylko ten czerwonowłosy chłopak. A może powinienem powiedzieć ?

-Chyba nie chcesz iść tędy, co?

Pociągnął mnie za nadgarstek wciąż uwięziony w stalowym uścisku. Nie próbowałem się wyrywać, bo może na takiego nie wygląda, ale uchwyt ma dość silny. Z każdym krokiem oddalaliśmy się od tego zejścia, a na mojej twarzy pojawiał się coraz większy rumieniec. Poprowadził mnie do jakiejś bocznej ścieżki. Już z samego wyglądu wydawała się przyjemniejsza niż tamto zbocze.

Po chwili puścił moją rękę, a gdzieś w głębi podświadomości poczułem delikatne ukłucie żalu. Natychmiast skarciłem się w myślach za to uczucie. Mocniej zacisnąłem dłoń na uchwycie torby przypatrując się otoczeniu. Wszędzie rosło pełno drzew, a gdzie nie gdzie można było dojrzeć sakure. (Takie fajne drzewo z różowymi kwiatuszkami : ) dop.aut.) Złotooki założył sobie ręce za głowę kątem oka spoglądając na mnie.

-Tak poza tym mam na imię, Karma Akabane.

-Nagisa Shiota. Ale to chyba już wiesz.

Parsknął głośnym śmiechem. W między czasie wyrównałem z nim kroku, bo podczas rozmowy zostałem trochę w tyle. Hm...więc to jest ten Karma. Był tak zapatrzony w bezchmurne niebo, więc mogę mu się bez problemu przyjrzeć. Po samej sylwetce widać, że jest wysportowany, a po twarzy mogę stwierdzić, że....jest piękny. Moment! O czym ja myślę?  Nawet go nie znam.

-Właśnie, Nagisa. Jutro jedziemy na wycieczkę do muzeum sztuki i broni. Mieli ci to powiedzieć, ale tak szybko wybiegłeś z klasy.

-Naprawdę?

Delikatnie podrapałem się po policzku z uśmiechem i zakłopotaniem wypisanym na twarzy. Karma w końcu na mnie spojrzał uśmiechając się, a psotne iskierki pojawiły się mu w oczach. Jaki ma ładny uśmiech. Czasami przeraża mnie to w jaki kierunku biegną moje myśli!

-Załapałeś się w ostatnim momencie. Jak znam życie Koro-sensei znowu się przebierze i pojedzie z nami.

Zanotować. Cel nie lubi samotności. Nie mogłem powstrzymać śmiechu, który tak uparcie wciskał mi się na usta. Zasłoniłem dłonią usta i zacząłem cicho chichotać.

-Naprawdę jest aż tak źle?

-Nawet gorzej.

Tym razem to chłopak się roześmiał. Reszta drogi minęła nam na przyjemnej i dość ciekawej rozmowie. Przy okazji dowiedziałem się, że pod koniec tygodnia ma odbyć się ognisko powitalne. Według mnie takie czynności są zbędne, ale nie będę się kłócił. Powoli zbliżaliśmy się do miejsca, w którym będziemy musieli się rozstać. W tym momencie brzmię jak zakochana nastolatka.

Wyszliśmy z tych gąszczy i pierwsze co rzuciło mi się w oczy droga pełna aut. Rozejrzałem się. Jesteśmy gdzieś niedaleko centrum. Całe szczęście, że dam radę stąd trafić do domu. Spojrzałem z powrotem na Karmę, który uparcie się mi przyglądał. No nie powiem, dość krępująca sytuacja.

-Nagisa. Muszę ci zadać pytanie, które mnie nurtuje odkąd cię zobaczyłem.

-Hm?

-Ty jesteś chłopakiem, nie?

-He? C-co!? Naturalnie, że jestem chłopakiem! Coś ty sobie myślał!?

Odruchowo się cofnąłem i zasłoniłem rękami jakbym chciał się obronić przed niewidzialnym atakiem. Zszokowany, a zarazem zdenerwowany wpatrywałem się w ten jego zadziorny uśmiech. Jak mogły mu takie głupoty przyjść do głowy? Przecież jestem 100% mężczyzną!

-Wybacz, wybacz, ale musiałem się upewnić. To do jutra, Nagisa.

-Jesteś niemożliwy.

Odwróciłem się i pomaszerowałem w drogę powrotną do domu. Dopiero po jakiś 5 minutach, gdy upewniłem się, że nie ma go w pobliżu pozwoliłem sobie na delikatny uśmiech. Naprawdę jest niemożliwy. Przyspieszyłem nie zwracając uwagi na ludzi patrzących na mnie spode łba najprawdopodobniej przez to, że ich ,,popchnąłem''. Przecież to oni wpadali na mnie. Już dawno nie miałem tak dobrego humoru. Wbiegłem po schodach na odpowiednie piętro i otwierając drzwi zdjąłem buty.

-Wróciłem!

-W kuchni!

Cicho wszedłem do wymienionego powyżej pomieszczenia siadając do zastawionego stołu. Mama właśnie nakładała ryż do misek, a na porcelanowe talerzyki położyła jakieś ryby.

-Idź się przebież i umyj ręce. Potem mi opowiesz jak minął ci pierwszy dzień w szkole.

-Ale dopiero usiadłem.

-Już, już.

Do tego teatralnie pomachała rękami jakby mnie wyganiała. Z cichym westchnieniem podniosłem się kierując do pokoju. Nawet nie dała mi chwili odpocząć. A to przecież ja miałem rano tor przeszkód. Szybko otworzyłem drzwi do mojego ,,azylu'' i podszedłem do obszernej, białej szafy. Ze środka wyjąłem szare spodnie, czarną bluzkę i niebieski sweter na długi rękaw. Szybko się przybrałem, a mundurek powiesiłem z powrotem na swoje miejsce. Czułem dziwny ucisk w brzuchu spowodowanym głodek. Oto efekt braku śniadania. W kuchni nie czekając na żadne słowo ze strony rodzicielki usiadłem i złożyłem ręce jak do modlitwy.

-Smacznego!

Wziąłem do ręki pałeczki i zacząłem zajadać się pysznym ryżem. Mama cicho się zaśmiała powtarzając moje gesty.

-To jak było w szkole. Poznałeś kogoś nowego?

-Dobrze i tak.

-No to opowiadaj jaki jest?

Gdy tylko się dowiedziała, że kogoś poznałem oczy się jej zaświeciły, a na twarz wypłyną duży uśmiech. Ech, cała mama.

-Skąd wiesz, że to chłopak?

-Skarbie. Jesteś moim synem, więc znam cię dość dobrze. Po za tym, gdyby to była dziewczyna to byś się nie rumienił.

Szlag! Zapomniałem! Odwróciłem wzrok i zacząłem dłubać pałeczkami w ryżu. Zawsze mnie przejrzy.

-No to słucham. Miły?

-Normalny.

-Chcę więcej szczegółów, Niagisa.

-Tylko, że ich nie ma. Zwykły chłopak i tyle.

Oprócz tego, że jest miły, zabawny, przystojny, czarujący i...stop! Za dużo o nim myślę. Pokręciłem głową wyrzucając z niej dręczące mnie myśli. Już bardziej opanowany wróciłem do jedzenia.

-Bo ci uwierzę. Nie chcesz to nie mów, ale i tak się wszystkiego dowiem.

Pogroziła mi pałeczkami wracając do jedzenia jednej z przygotowanych przez siebie ryb. Polubiłem Karmę choć znam go niecały dzień. Jest bardzo...interesującą osobą. Podziękowałem za posiłek i wstając odłożyłem naczynia do zlewu. W pokoju położyłem się na łóżku i patrząc w sufit pogrążyłem się w moich rozmyśleniach.

*************************************************

Koniec rozdzialiku. Mam nadzieję, że się spodobał i przypadł wam do gustu.

Muszę gorąco podziękować za te miłe komentarze i gwiazdki, które motywowały mnie do pisania. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję....

Kocham was <3

~Juuzou~


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top