Skrócona wersja mojego snu

Jak sam tytuł wskazuje, jest to streszczenie mojego snu, w którym oglądam 3 sezon Young Justice XD To opowiadanie to fabuła odcinków, które obejrzałam (aż cztery!). Sen zakończył się właśnie tak, jak w tym one shocie. Wtedy mój mózg postanowił sobie zażartować i więcej odcinków nie było, najprawdopodobniej znów anulowano serial :'). Ogólnie nie wszystko musi się zgadzać, jak to w śnie, nie spodziewajcie się też czegoś super hiper - po prostu chciałam w tym rozdziale pokazać, jakie to dziwne mam sny :P

EL PASO

13 czerwca, 21:00 MST

TRZY LATA PO WYDARZENIACH Z SEZONU DRUGIEGO

Jedynym słyszalnym odgłosem w całym zamkniętym już Kord Industries było stukanie butów o posadzkę. Mężczyzna goniący za zbiegiem, który wkradł się do firmy, by ukraść rzadką technologię. I choć był szybki i zwinny, to nie wystarczająco, by dogonić postać kilka metrów przed nim. Poprawił kruczoczarne włosy opadające mu na oczy i pobiegł dalej, trzymając w rękach swoje pałki escrima. Biegli tymi krętymi korytarzami już około pięciu minut, brunet rozejrzał się, jego drużyny nadal nigdzie nie było, co jednak sprzyjało - według niego - powodzeniu misji.

Nagle uciekinier przeskoczył znak zakazu stojący na jego drodze. Zrobił to bez zawahania, a po chwili zniknął za drzwiami. Przez chwilę biegnący tuż za nim niebieskooki z tego samego koloru ptakiem na piersi zdziwił się, że nie włączył się alarm, ale pewnie został przez zbiega wyłączony. W końcu uczynił dokładnie to samo, przeskoczył przez znak. Mężczyzna wydawał się nawet sprawniejszy od włamywacza. Otworzył drzwi kopniakiem, które zostały zamknięte od środka. Mężczyzna nie miał teraz czasu na włamanie się, miał go zbyt mało, a liczyła się każda sekunda.

Wszedł do środka, na szczęście w pokoju nie było żadnego innego wyjścia prócz drzwi, do których przejście właśnie torował brunet. Postać przez nim zmrużyła wściekły oczy, w ciemności nie było jej prawie widać, a to wszystko przez ten czarny kostium wtapiający się w tło. Mężczyzna zablokował drzwi krzesłem tak, aby nikt mu nie przeszkodził w rozmowie, a chwilę potem zapalił ledwo świecącą się lampę, mrugającą co po chwilę, jakby zaraz miała się wypalić.
Wtem uciekinier zdjął kominiarkę zasłaniającą całą twarz prócz oczu i ust. Choć ten z niebieskim ptakiem na piersi od dłuższego czasu domyślał się, kto mógł kraść technologię z przeróżnych firm, nadal nie mógł uwierzyć, gdy jego oczom ukazały się długie, blond włosy związane w kucyk i szare oczy.

- Artemis? - Wiedział doskonale, że to ona, ale nie mógł uwierzyć, że potrafiłaby zrobić coś takiego.

- Dick. Kopę lat, hmm?

Nightwing rozejrzał się po pokoju. Na podwyższeniu, w samym środku pomieszczenia, stała dziwna, srebrna kula, która miała lekko żółtą poświatę. Oprócz tego nie było tu nic.

- Dlaczego? Powiedz po prostu, czemu okradasz najbardziej zaawansowane i najbogatsze przedsiębiorstwa? Obrabowałaś nawet Queen Industries, po co? Jeżeli się przyznasz, mogę poprosić drużynę o przyjęcie cię ponownie i o wszystkim zapomnimy - spróbował namówić łuczniczkę, lecz ta nadal wpatrywała się w Nightwinga.

W końcu jednak Artemis nie wytrzymała, jakby zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział i przyszpiliła ze wściekłością Dicka do ściany. Zrobiła to tak szybko, że ten nawet nie zdążył zareagować, kiedy blondynka odrzuciła jego pałki na koniec pomieszczenia.

- Zapomnimy?! Tak myślałam... Myślisz, że czemu to robię? Wszyscy inni o nim zapomnieli! Tylko nie ja, on nadal jest w moim sercu. A ty!? - Uderzyła Dicka pięścią w tors wściekła, ale ten nie zareagował. - Poświęcił się dla nas, przyjaźniłeś się z nim, ale nawet nie próbujesz go w jakiś sposób uratować! Ty pie...

Mężczyzna złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie tak, aby oboje mogli spojrzeć sobie w oczy, Artemis wydawała się być przerażona tym, jak doprowadziła go do furii, pierwszy raz widziała go w takim stanie. Nic jej nie zrobił, może trochę wykręcił rękę, ale tylko trochę. Choć Artemis była przerażona, to jednak Nightwing nad wszystkim panował.

- Jak śmiesz?! Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie odstępowaliśmy siebie na krok, a ty uważasz, że nic dla mnie nie znaczył?! Co noc po jego śmierci płakałem w poduszkę, bo nie słyszałem głosu Wally'ego, który postanowił sobie kiedyś, że będzie do mnie codziennie wieczorem dzwonił i życzył mi dobranoc. Sam nie wiem, dlaczego to robił, może dlatego, że mówiłem mu, że ma w nocy koszmary, w których moi rodzice za każdym razem giną? Chyba właśnie wtedy postanowił sobie, że codziennie będzie je odpędzał. Ale dwudziesty czerwca to pierwsza noc od... dziewięciu lat naszej znajomości, gdy nie usłyszałem, jak żegna się ze mną i życzy mi udanego następnego dnia. Nie spałem wtedy całą noc z nadzieją, że jeszcze może zadzwoni i powie, że to tylko żart. Ale tak się nie stało. Od trzech lat męczę się z koszmarami, bo to Wally właśnie pomagał mi je odpędzać. Ale wiesz co? Nadal czekam. Nadal czekam wieczorami, aż usłyszę śpiewającego disco polo Wally'ego, który sam ustawił mi taki dzwonek, kiedy razem ze mną wypił za dużo alkoholu w swojego osiemnaste urodziny. Może i po roku Liga skończyła go szukać, bo nie było już dla niego szansy na przeżycie, ale ja nadal wierzę. Jeśli tylko mam czas, próbuję coś wymyślić, jakiś sposób, aby go uratować. Możesz mi wierzyć lub nie, ale czuję, że Wally gdzieś tam jest i teraz naśmiewa się z nas, jacy to my głupi.

Artemis pociekły po policzkach łzy, a kiedy Dick ją puścił, ta się w niego wtuliła. Nie miała mu tego za złe, że wykręcił jej nienaturalnie rękę.

- Myślisz, że Wally byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że kradniesz w jego imię?

- Robię to, żeby go uratować. Zrozumiałby to, ale jeśli ty nie, to już nie mój problem - odpowiedziała oschle, odsuwając się od Dicka.

Nim Nightwing zdążył cokolwiek odpowiedzieć, dziewczyna odepchnęła go od drzwi, gdy ten się tego nie spodziewał, wzięła kulę z podwyższenia i uciekła w jak najciemniejsze korytarze. Nie miał już nawet szans, by ją dogonić. Od dwóch lat Artemis okradała te firmy. Zaczęła robić to, by zbudować coś, co pomoże sprowadzić do żywych Wally'ego. To zaszło już za daleko.

Dick wyszedł z pomieszczenia, przeszukując każdy pokój, by odnaleźć swoją drużynę. Ta jednak sama go odnalazła, gdy ten zaczął wątpić, czy go czasem nie zostawili.

- Nightwing! - wykrzyknął ciemnoskóry facet z czarnymi tatuażami na rękach i w czerwonym bezrękawniku, który właśnie wybiegł z pokoju obok. - Co się stało? Czemu wychodzisz?

Obok niego zjawiła się także kobieta w niebieskim płaszczu i o dziwnej, zielonej skórze. Gdy odsłoniła kaptur, ukazały się jej krótkie, rudobrązowe włosy. Przy niej stanął napakowany mężczyzna z czarną koszulką z logo Supermana.

- Wytłumaczysz nam w końcu, o co chodzi? - warknął Superboy już podirytowany.

- No bo widzicie... goniłem tego gościa, który ukradł technologię, ale zwiał. Zabrał jakąś dziwną kulę z zamkniętego pokoju i uciekł, nie zdążyłem go powstrzymać. Chyba nie damy rady je... go złapać. - Prawie zdradził, że złodziejem była kobieta, a to nie mogło wyjść na jaw.

Dick czuł, że reszta drużyny mu nie ufała. Nie dziwił się im - od dłuższego czasu zamykał się w swoim pokoju, przez cały czas obserwując Artemis, zapisując każdy jej ruch i tworząc algorytm, który był na siedemdziesiąt procent pewny, gdzie odbędzie się następna kradzież. Stąd wiedział to wszystko. Szybko domyślił się także, że złodziejem technologii została Artemis, budująca coś w rodzaju Father Boxu, który teleportuje tylko i wyłącznie do danej osoby. Nightwing specjalnie zapisywał każdą część, która zaginęła, Batman pomógł mu trochę poskładać to wszystko do kupy i voilà. Wszystko już wiadomo. Na tę misję zabrał ze sobą jedynie członków starej drużyny, bo oni najlepiej znali Artemis i im najbardziej ufał. Ale najwidoczniej jeszcze nie aż tak bardzo, aby zdradzać, że wie, co się stało z łuczniczką.

- Wiecie co? Może ja zajmę się tą sprawą, wy macie ważniejsze sprawy do roboty. Na przykład trenowanie trzeciego składu, prawda? Ja dalej będę wolnym strzelcem, nawet mi to odpowiada. Zapomnijcie o tym wszystkim. A Kord Industries powiedzcie, że nie udało się nam go powstrzymać i bardzo cieszymy się, że posłuchali nas i żaden ochroniarz w czasie naszej pracy nas nie zatrzymał.

Megan, dziewczyna o rudobrązowych włosach, już chciała pewnie odpowiedzieć coś w stylu, że przecież muszą ukarać tę osobę, lecz brunet zagłuszył jej odpowiedź rykiem motoru i odjechał, w stronę Blüdhaven.

BLÜDHAVEN

20 czerwca, 05:00 EDT

Niebieskooki znów położył dłoń na czole, głowa bolała go, odkąd się obudził, lecz sam nawet nie wiedział, od czego. Bo chyba to, że spał jedynie godzinę nie było tego powodem. Przynajmniej tak mu się zdawało. Odetchnął głęboko i wstał, próbując nie zamknąć oczu i znów się nie położyć. Jak Artemis mogła myśleć, że nie przejął się śmiercią Wally'ego? Jej spotkanie z nim dręczyło go już od tygodnia i nie zapowiadało się na to, żeby teraz nagle przestało.

Dick usiadł na krześle przy stole i sięgnął po karton z płatkami, które musiał jeść na sucho, bo zabrakło mu pieniędzy na mleko. Od czasu zamieszkania w tej ruderze i zostawienia Batmana oraz Ligi, nie miał na nic pieniędzy. Bo niestety tak się składa, że nie dają napiwków za uratowanie kotka babci, który utknął na drzewie.

- Chyba wezmę dziś chorobowe - mruknął sam do siebie i od razu, gdy zjadł, rzucił się na łóżko.

Było blisko, a zasnąłby znowu, jednak jego ręka nagle natrafiła na coś, co w niczym nie przypominało jego miękkiej poduszeczki. Było raczej podobne do listu lub czegoś w tym stylu. Otworzył jedno oko i wiedząc, że i tak nie zaśnie, rozłożył kartkę poskładaną chyba z pięć razy.

Wayne Enterprises. Dziś godzina 12:00. Stary skład, weźcie ze sobą Zatannę.

Chwilę zajęło mu rozszyfrowanie pisma, ktoś musiał pisać to na szybko i prawie na pewno ta osoba była bardzo zestresowana. Charakter pisma wskazywał na Artemis. Musiała się jakoś dostać do jego pokoju i wrzucić tu tę karteczkę; tylko jak to się stało, że on nawet nic nie usłyszał? Brunet pokiwał głową zrezygnowany. Dawno nie ćwiczył, od pokonania Reach zrobił sobie długą przerwę od superbohaterowania. Nie miał codziennie treningów, więc po prostu jego umiejętności superbohatera trochę się pogorszyły. No cóż, chyba czas skończyć z wakacjami i wziąć się do roboty.

Nightwing wstał, trochę już podirytowany sięgnął po telefon i go włączył, a na ekranie ukazało się zdjęcie roześmianej Zatanny. Dawno z nią nie rozmawiał, trzeba odnowić ich starą przyjaźń i kiedyś do niej zadzwonić. Kiedyś. Teraz jednak nie miał na to czasu, jego palce szybko wypukały numer pewnej Marsjanki.

MOUNT JUSTICE

20 czerwca, 06:00 EDT

- Donna, połóż razem z Cassie tę kanapę tam w kącie! - Dziewczyna, którą Megan nazwała Donną, spojrzała na Wonder Girl, z którą ostatnio niezbyt dobrze się dogadywała. Cóż, w sumie to nigdy się z nią nie dogadywała, jednak pomogła swojej o kilka lat starszej przyjaciółce, bo raczej nie miała innego wyjścia. - To już wszystko, co powinno się znaleźć w salonie, tak?

Miss Martian rozejrzała się po osobach zebranych w pokoju. To im dziś przypadła ta jakże ważna „misja". I choć pracy zostało mało, a cała góra została jakimś cudem odbudowana, to nadal trzeba było wszystko w środku jakoś umeblować. A kto się do tego nadaje lepiej niż dziewczyny, prawda?

- To kiedy kuchnia? Jutro zabieramy się za kuchnie, prawda? - spytał Bart, wybiegając do przodu. Nie licząc Connera, który jako silny chłopak unosił najcięższe rzeczy, był jedynym osobnikiem płci przeciwnej w drużynie osób zajmujących się umeblowaniem. Nie wiadomo czemu, sam zgłosił się do tego przedsięwzięcia.

- Tak, nie martw się, jutro zrobimy kuchnię. - Chociaż może zgłosił się tylko dlatego, że chciał urządzić kuchnie, jak tylko sobie zapragnie? - Zaraz przyjdę, idę się przewietrzyć.

Megan poprawiła opadające jej na oczy włosy i ruszyła przed siebie, w końcu mogąc pomyśleć o dziwnym telefonie od Dicka. Przez półtora roku się nie odzywał, a teraz nagle zaczyna nas prosić o jakieś przedziwne rzeczy?! On to chyba kompletnie oszalał, ale w końcu może uda się im go namówić do ponownego dołączenia do Young Justice.

Na dworze było zimno, jednak kobiecie to nie przeszkadzało. Z doków, na które przed chwilą przyleciała, góra wyglądała jeszcze piękniej, choć nie tak okazale, jak przed jej zniszczeniem. Nadal widać było, że została odbudowana sztucznie, jednak tylko tyle mogli zrobić.

Megan, gdy nikt nie patrzył, zmieniła swój wygląd na bardziej ludzki. Ten, kiedy była jeszcze niewinną dziewczynką, wzorowaną na postaci z serialu. Jej włosy były dłuższe, a różowy sweterek i biały T-shirt na pewno mniej rzucały się w oczy niż jej czarny kostium przylegający do skóry z czerwonym „X" na przedzie. Często, kiedy nie było przy niej nikogo z drużyny, przybierała tę formę, aby przypomnieć sobie te stare, dobre czasy z oryginalną drużyną. Chociaż czasem robi to też dlatego, by upewnić się, czy jest jeszcze zdolna do zmiany w coś, co teraz wydaje się jej takie odległe. A przecież minęło tylko niecałe osiem lat, to nie jest wcale tak wiele.

- Coś się stało? - Poczuła rękę na swoim ramieniu i nie miała zamiaru jej strzepnąć. Chociaż już nie chodziła z Connerem, to nadal pragnęła, by ten jak najwięcej się o nią troszczył. Może nadal coś do niego czuła?

- Dick do mnie zadzwonił. - Superboy mocniej zacisnął dłoń, lecz nie tak, aby coś stało się Marsjance. - Powiedział, że to sprawa życia i śmierci. Mamy się spotkać w Wayne Enterprises o dwunastej, cały stary team razem z Zatanną. Czy powinniśmy powiadomić pozostałych?

- Zróbmy to. Jeżeli i tym razem nie powie nam, o co chodzi z tym całym złodziejem, to zaprzestaniemy z nim współpracować, dobrze? To powinno mu przemówić do rozsądku. Pójdź po Zatannę, ja pójdę po Aqualada.

Rudowłosa zamilkła, zastanawiając się nad układem Connera. W końcu jednak potaknęła i zmieniła swoją formę na tę bardziej marsjańską. Posłała swojemu byłemu najserdeczniejszy uśmiech i ruszyła w stronę góry, gdzie teraz Zatanna najprawdopodobniej pomagała w rozpakowywaniu dekoracji.

- No to bierzmy się do roboty - wyszeptała sama do siebie, wzlatując w powietrze.

Gotham City

20 czerwica, 11:30 EDT

Kaldur doskonale wiedział, że nie powinien zostawiać nowych z Ligii samych, bo może się to źle skończyć, ale ta sprawa była ważniejsza niż przypilnowanie kilku żółtodziobów. Gdy Superboy do niego przyszedł, wpierw był oporny, lecz potem, gdy okazało się, że chodzi o Dicka, szybko zmienił zdanie.

- Jak myślisz, Jason i Kyle jeszcze się nie pozabijali? Niby są najstarsi, a zachowują się jak dzieci - powiedział, krzyżując ramiona.

- Znając ich? Pewnie już dawno jeden z nich leży w szpitalu - prychnął Conner, opierając się plecami o murek przed Wayne Enterprises.

Aqualad próbował wmówić sobie, że Garth, jego przyjaciel z Atlantydy, nad wszystkim panuje i nic im się nie stanie. Jednak czasem nawet on zachowuje się jak rozwydrzony nastolatek. No ale co mógł zrobić, był jedyną pełnoletnią osobą, która mogła go w tym czasie zastąpić.

W końcu przed nimi nagle zmaterializowała się Zatanna wraz z Megan. Obie były uśmiechnięte od ucha do ucha, zapewne obgadały już wszystkich istniejących superbohaterów, jednak chłopacy wiedzieli, że są one gotowe także w każdej chwili obronić się przed nadchodzącym atakiem, gdyby spotkanie okazało się pułapką, co było niestety możliwe.

- Cześć dziewczyny, widziałyście już gdzieś Nightwinga? Jeszcze zostało z pół godziny, ale mówiłaś, że będzie wcześniej, prawda?

Miss Martian potaknęła i jak na zawołanie usłyszeli pomruki motoru, z którego zszedł wysoki brunet. Zdjął swój kask, dzięki czemu teraz bez cienia wątpliwości drużyna mogła rozpoznać swojego byłego lidera.

- To co, jesteście gotowi? - zapytał, uśmiechając się pod nosem i poprawiając maskę, która zaczęła powoli mu spadać z twarzy.

Cała drużyna ruszyła w stronę firmy, Megan przez chwilę spodziewała się, że zaraz ochrona zacznie ich przepytywać lub atakować, lecz Dick pokazał im tylko kartkę, a ci bez względnych ceregieli wpuścili ich do środka.

- Co im pokazałeś? - spytała w umyśle Nightwinga, przez co ten lekko się wzdrygnął. Dawno nie odczuwał czyjeś obecności w swojej głowie.

- Pozwolenie od samego Bruce'a Wayne'a na chodzenie po całym budynku bez różnych pism czy czegoś podobnego.

- Możecie przestać rozmawiać między sobą w naszej obecności? Trochę niezręcznie się czuję - warknął Conner, którego najwidoczniej trochę zdenerwowały nasze potajemne rozmowy. Musiał zobaczyć, jak na siebie patrzymy, gdy często przebywa się z telepatą, łatwo zauważyć te niuanse oznaczające rozmowy między sobą w głowie.

- Przepraszam - odpowiedziała Marsjanka, rumieniąc się lekko.

Minęło już około pół godziny, zespół przeszedł już prawie całe Wayne Enterprises i choć oprócz Nightwinga nikt nie wiedział, czego szukają, to mogli się domyślić, że zapewne nie ma tu tej rzeczy, na której tak bardzo zależało niebieskookiemu. Już mieli wychodzić, kiedy usłyszeli alarm oznajmiający wtargnięcie intruza.

Drużyna, jak za dawnych lat, znów zaczęła działać razem. Chociaż niestety nie w komplecie, to miło było każdemu z przebiegających właśnie korytarzem Wayne Enterprises bohaterowi powrócić do tamtych wspaniałych dni.

Otworzyli drzwi i zatrzymali się, kiedy znaleźli się w miejscu, które przypominało trochę dziedziniec. Tuż za znakiem, na którym napisane zostało wielkimi literami „Nie deptać trawy!", walczyła właśnie kobieta w pomarańczowym stroju tygrysa. Jak na razie widać było, że wygrywa z chmarą otaczających ją gości od ochrony.

- Artemis? - wyszeptała Zatanna, nie dowierzając. No tak, Zatanna była jedną z jej najlepszych przyjaciółek.

Blondynka spojrzała na nią, lecz po chwili znów rzuciła się w wir walki. Jakby nie zwracała uwagi na swoich dawnych sprzymierzeńców. Szybko jednak uporała się z ochroniarzami i włożyła coś wyglądające jak klejnot do maszyny stojącej na trawniku. Klejnot zapewne ukradła z Wayne Enterprises, ciekawe jak udało się jej pozostać nieprzyłapaną przez alarmy czy Ligę? Wracając do maszyny, miała ona na pewno trochę więcej niż metr, choć nie była też jakaś tam gigantyczna. Była szara, choć w środku migały się światła. Cóż, wyglądała trochę jak tuba, która rozszerza się troszkę na końcu, gdzie znajdowało się pięć jarzących się na różne kolory plam, jakby guzików, tyle że nie wypukłych.

- Wiem, jak uratować Wally'ego - wykrzyknęła do grupy i przywołała kilka razy machnięciem ręki.

Pierwsza podeszła Megan, potem kolejne osoby powoli przekonywały się do tego, że Artemis jak na razie nie ma zamiaru ich zniszczyć.

- Planowałam to, od kiedy od was odeszłam. Dick już się domyślił, nie wiem, czy wy tak. Nieważne. Jeśli chcecie dostać się do Westa, razem ze mną musicie przycisnąć ręką jeden z tych kolorowych guzików. Poprosiłam Nigthwinga, żeby zaprosił cię - spojrzała na Zatannę - do powstrzymywania ochrony, która będzie chciała nas powstrzymać. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że nie idziesz z nami?

Czarodziejka zaprzeczyła, ruszając rękoma, jakby szykując się na wyczerpujące zaklęcia.

- Od kiedy znasz się na takich rzeczach? Czemu właśnie tutaj? Jak dałaś radę to w ogóle zbudować?! - Pierwszy głos zabrał Conner.

- Sekret.

Artemis, gdy to powiedziała, spojrzała w stronę Zatanny, która lekko się uśmiechnęła, choć Dick nie za bardzo zrozumiał aluzję. Podszedł do dziewczyny i przyjrzał jej się, jakby próbował sprawdzić, czy ta czegoś zaraz dziwnego nie zrobi.

- Choć zrobiłaś coś tak okropnego, to jednak ci wierzę, wiesz? Zrobimy to, co powiedziałaś, jednak jeden fałszywy ruch, a możesz zostać zamknięta w Belle Reve, zrozumiano? To, że ci wierzę, nie oznacza, że nadal jesteś tą samą Artemis, która w życiu nie złamałaby żadnego zakazu. Nie wiemy, czy może to być pułapka. Pamiętaj jednak, że jeśli damy radę wrócić i nie okażesz się zdrajczynią, to zawsze jest dla ciebie miejsce w Young Justice - odpowiedział Nightwing.

Łuczniczka potaknęła, kładąc rękę na migoczącym zielonym świetle, a reszta zrobiła to samo. Nigthwing na niebieski, Aqualad czerwony, Miss Martian biały, a Superboy czarny. Kiedy ostatnia osoba ułożyła rękę w podanym miejscu, wszyscy w tym samym momencie zniknęli w przebłysku jasnego światła, słysząc jedynie dźwięk wypowiadanego przez Zatannę zaklęcia.

___________________________________________________

Na razie koniec z zamówieniami, do napisania mam jeszcze RobStara i Hal x Ollie ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top