Barry, ty cały jesteś wspaniały... | Halbarry

Nie powinno tu być żadnych spoilerów z Flasha :D

_______________

  Biegałem po całym S.T.A.R. Labs z zawrotną prędkością. Nie mogę się doczekać! Tak się cieszę, że Hal w końcu postanowił odwiedzić S.T.A.R. Labs! Ja jego nie mogę odwiedzić, bo jego siedziba jest nie na naszej planecie, ale on owszem. Tylko że zazwyczaj nie ma na to czasu.

 Spojrzałem w stronę jedzącego chipsy Cisco'a. Kazałem mu posprzątać laboratorium, a nie się obżerać! Podbiegłem do niego w sekundę, dzięki mojej nadludzkiej prędkości i odebrałem mu paczkę chipsów, nim ten się obejrzał.

 - Ejh! – Wymlaskał Cisco z pełną buzią. – Jha jhem!

 - A ja każę ci posprzątać laboratorium! Wiem doskonale, że ty też nie możesz się doczekać, aż spotkasz prawdziwą Zieloną Latarnię – roześmiałem się, a Cisco wzruszył tylko ramionami.

 - Sam możesz to posprzątać w trzy sekundy – zauważył.

 - I pozwolić ci obżerać się przez wietrzność chipsami? W życiu.

 Chłopak prychnął i w końcu wstał ociężale z fotela. Nim ten jednak zdążył zrobić, choć krok usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak pewnie zauważyliście, nikt u nas nigdy nie używa dzwonka do drzwi, bo jak już nas ktoś odwiedzą, to jest to albo Zoom, albo ktoś z kim mamy dobre relacje. Chociaż do nas to w sumie wszyscy już teraz przychodzą bez pozwolenia.

 - Ja otworzę – powiedział Wells z Ziemi-2, który stał właśnie przy drzwiach.

 Harrison otworzył na oścież drzwi i już chciał coś powiedzieć, jednak gdy zobaczył uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka o brązowych włosach i w kurtce pilota zmienił zdanie.

 - Hal! – Wykrzyknąłem, a brązowooki rozpromienił się na mój widok.

 - Hej Barry, dawno cię nie widziałem!

 Przytuliłem go lekko, jak przyjaciel przyjaciela, a po chwili przedstawiłem mu cały nasz „Team Flash". Harrison jakby kompletnie inaczej sobie go wyobrażał, więc tylko bąknął coś do Hala i odszedł, majstrując coś przy jakimś urządzeniu.

 - Czemu Wells ma focha?

 - On tak ma. – Wywróciłem oczyma. – To od czego chcesz zacząć oprowadzankę po S.T.A.R. Labs?

 - Obojętnie. Może od głównego pomieszczenia i twojego świetnego kostiumu Flasha? – Zaśmiał się Hal, a mi się aż ciepło zrobiło.

 Zacząłem mu wszystko opowiadać. Pierwsze spotkanie z Caitlin, Cisco i oczywiście Eobardem Thawnem w ciele Harrisona. Gdy powiedziałem coś śmiesznego, Hal od razu się śmiał, ale wydawało mi się, że niezbyt mnie słucha. Jakby był zajęty kompletnie czymś innym niż słuchaniem mnie. Czułem, jak wpatruje się we mnie. W moje czekoladowe oczy i brązowe włosy.

 - Latarnio? – Spróbowałem zbudzić go z obecnego stanu. – Hal?

 Chłopak po chwili się ocknął i oblał się rumieńcem. Gdy zdał sobie sprawę z tego niezręcznego momentu, zaczął bawić się swoim pierścieniem na palcu.

 - Przepraszam, Barry. Jestem dziś po prostu... - Nie dokończył.

 - Jak chcesz, możemy porobić coś ciekawszego.

 - To jest ciekawe! – Zapewnił mnie, kiwając głową pilot. – Dziś mam po prostu zły dzień.

 Miałem ochotę spytać mu się, o co chodzi, jednak coś mnie przed tym powstrzymało. W jego słowach wyczułem coś, jakby nie chciał ze mną o tym rozmawiać. Zacząłem szurać nogami niepewnie o posadzkę, a Hal wciąż mamrotał coś sam do siebie pod nosem.

 - To chyba nie był dobry pomysł, prawda? Abyś przychodził tutaj – wyszeptałem, a w moich oczach pojawiły się pojedyncze łzy. – Jeżeli chcesz może iść. Pozwalam ci.

 Chłopak otworzył buzię, zamierzając coś powiedzieć, jednak szybko ją zamknął. Tak jak myślałem.

 Już chciałem coś zrobić, jednak do pokoju wpadła Caitlin z tabletem w dłoni i Cisco ze swoimi okularami, którymi widzi różne zagmatwane rzeczy z przyszłości lub przeszłości.

 - Barry! Widziałem... Zoom! On jest na tej ziemi! –Wykrzyczał mi prosto w twarz chłopak, a ja spoważniałem.

 - Gdzie?

 - Nie mam pojęcia. On może przyjść tu w każdej chwili. – Cisco zaczął biegać po całym S.T.A.R. Lab, szukając czegoś, co pomogłoby w wypędzeniu stąd Zooma.

 Do pokoju głównego wszedł też Wells z tym swoim dziwnym urządzeniem w ręku. Klikał na nim jakieś guziczki, a po chwili spojrzała nas wszystkich ze stoickim spokojem.

 -  Wiem, gdzie jest Zoom.

 Teraz to już kompletnie wszyscy ześwirowaliśmy. Hal zaczął marszczyć swoje idealne brwi, co wyglądało słodko, a zarazem tak... inaczej. Cisco stanął jak wryty i odwrócił się na pięcie w stronę Harrisona, a Caitlin wypluła całą swoją herbatę na swój tablet. Tylko ja nadal stałem spokojnie przy Halu, jak gdyby w ogóle mnie to nie obchodziło. Ba, bo nie obchodzi – teraz liczy się dla mnie tylko Hal.

 - Gdy wy się kłóciliście czy co to tam było. – W tym momencie geniusz spojrzał na nas, a ja tylko posłałem mu jeden z tych swoich uśmieszków. – Ja pracowałem nad tym wynalazkiem. Nie byłem pewny czy działa, ale teraz mam stuprocentową pewność. Mianowicie to pudełeczko wyczuwa, gdzie jest teraz Zoom. A raczej gdzie używa swojego speed force. Zoom jest teraz gdzieś w środku Central City.

 Nim Harry zdążył powiedzieć coś jeszcze, ja już stałem obok niego w moim kostiumie Flasha. Hal spojrzał na mnie z wyrzutem i zmaterializował sobie, dzięki swojemu pierścieniowi rower. Taki zwykły, zielonkawy rower.

 - Jadę z tobą, Barry.

 - Chcesz pojechać za nim tym rowerkiem? – Cisco spoglądał to na mnie, to na Hala.

 - Oczywiście, że nie! Wezmę samolot, ale bardzo lubię rowerki – wyszczerzył się do Cisco'a, a ja parsknąłem.

 Zielona Latarnia szybko pobiegła do swojego zaparkowanego na parkingu S.T.A.R. Labs auta i wyciągnęła swoją latarnię z bagażnika, przykładając przy tym do niej swój pierścień. Nagle na jego ciele pojawił się kostium, a on sam zaczął lekko świecić się zieloną poświatą. Po chwili chłopak zaczął tworzyć swoją mocą mały samolot.

 Ja w tym czasie pobiegłem do centrum mojego miasta. Gdy już tam byłem usłyszałem w moich słuchawkach wmontowanych w pioruny na moim stroju głos Harrisona.

 - Uważaj. Jest gdzieś tutaj, gdzie stoisz.

 Nim zdołałem coś odpowiedzieć, zza moich pleców wyszedł nie kto inny jak Zoom, który świecąc się na niebiesko, zaczął powoli do mnie podchodzić. Już myślałem, że zacznie o czymś gadać, jednak ten w ostatniej chwili podbiegł do mnie i złapał mnie kurczowo, za gardło nim zdążyłem jakoś zareagować.

 - Witaj, Flashu – wysyczał mi do ucha mężczyzna, a mi powoli zaczęło braknąć powietrza w płucach. – Jak się czujesz? Ładny dzień, prawda?

 Zaraz zemdleję. Nie. Nie mogę tego zrobić. Zaraz przyleci tu Hal i mnie uratuje...

 - Masz racje, bardzo dzisiaj ładna pogoda.

 Hal. Przyleciał tu, ale bez swojego samolotu. To po co on mu do cholery był!? Zielona Latarnia wylądował na ziemi z cichym hukiem, a Zoom przeklął cicho pod nosem.

 - Zielona Latarnia? Serio? Aż do tego poziomu upadłeś, aby prosić GO o pomoc, Barry? – Moje imię powiedział tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć.

 Poczułem dreszcz w okolicach karku, gdy ten to wypowiedział. Nim Zoom się zorientował, mi udało się wprowadzić moje cząsteczki w drżenie i jakimś cudem wymknąć się potworowi, który tym razem zaczął posyłać mordercze spojrzenie Halowi.

 - Nie powinno cię tu być. To sprawa pomiędzy mną, a Flashem.

 - To mogłeś go na kawę chociaż zaprosić, a nie go dusić. To bardzo niegrzeczne zachowanie z twojej strony. – Chłopak zaczął mu grozić palcem.

 W końcu, czego można było się spodziewać - Zoom się wkurzył. Zaczął biec w stronę Latarni, jednak ten w ostatniej chwili stworzył przed sobą półkulę, która miała robić za tarczę. Mężczyzna odbił się od tarczy Hala i poleciał aż na koniec parku. Zirytowany już nie na żarty spróbował mnie złapać, jednak ja zacząłem przed nim uciekać jak najszybciej.

 - Zastanawiałeś się czasami, dlaczego Reverse Flash nie nazywa się na przykład Reduction? Bo jak jest Zoom, to musi być też...* - Pilot nie dokończył, bo w jego tarczę uderzył niebieski piorun rzucony przez Zooma.

 Gdy mój przeciwnik był zajęty Zieloną Latarnią, ja w tym czasie zacząłem obmyślać z Cisco jakiś plan.

 - Może także zaatakuj go piorunem? – Podpowiedział, a ja pokiwałem głową przecząco.

 -On wie, czego mogę na nim użyć. Domyśli się – wyszeptałem.

 Nie mieliśmy na niego niczego. Żadnego planu ani nic. Wiedziałem, że kiedyś przez moją prędkość zginę. A razem ze mną przeze mnie zginie Hal. Nie myśląc długo nad nowym planem rzuciłem się wściekły na Zooma. Zoom tego nie zauważył, więc ja szybko kopnąłem go w nogi, przez co ten stracił grunt pod nogami i upadł. W tym samym czasie Zielona Latarnia zaprzestał tworzenia swojej tarczy i zrobił szybko zieloną klatkę wokół leżącego na ziemi Zooma.

 - Sprytnie – zachichotał psychopata. – Ale nie aż tak, by mnie pokonać.

 Dopiero po chwili zrozumiałem, co Zoom zamierza zrobić. Chciałem coś krzyknąć do Hala. Aby się odsunął trochę od klatki, w której był więziony speedster. Było jednak już za późno. Zoom zaczął wprowadzać w wibrowanie swoją rękę i przez jedną z krat wsadził swą dłoń w brzuch Latarni. Hal krzyknął coś głucho, a w moich oczach pojawiły się łzy.

 Klatka jak się pojawiła tak znikła. Nie zostało po niej nic. Zoom jednak, zamiast mnie zabić popchnął mnie jeszcze bliżej ciała mojego przyjaciela. Ja uklęknąłem obok niego i zacząłem sprawdzać, czy jego serce bije. Nic.

 - Nie zabiję cię teraz. Jeszcze nie. Chcę, abyś napawał się nadal tą chwilą. Śmiercią przyjaciela. Widzisz jakie to uczucie? – Wyszeptał mi do ucha i zniknął, nim zdążyłem coś powiedzieć.

 Dupek! Jak on mógł to zrobić?! Rozumiem, że on jest Zoomem, ale to było wredne do potęgi!

 Po chwili siedzenia tak nad jego ciałem, poczułem jakieś dziwne uczucie. Gdy wpatrywałem się w uśmiech na twarzy Hala, moje serce zaczęło jakby szybciej bić. Przypomniały mi się nasze wspólne przekomarzanki. Tylko czy to były zwykłe „przekomarzanki"? A może coś więcej?

 - Chciałem ci to powiedzieć już dawno... - usłyszałem ochrypły głos Hala i prawie zawału dostałem.

 - TY ŻYJESZ!?

 - Zamknij się i daj mi dokończyć, dobrze? - Roześmiał się chłopak, a ja potaknąłem. – Miałem ochotę powiedzieć ci to już w S.T.A.R. Labs. Dlatego byłem taki nieprzytomny. Chciałem ci powiedzieć, że... masz wspaniały uśmiech. Wspaniałe oczy. Wspaniałe ciało. Wspaniały charakter... Cały jesteś wspaniały. Trochę mi to zajęło, nim zdałem sobie z tego sprawę. Kocham cię, Bary Allenie i nigdy przenigdy cię nie zostawię.

 Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Czułem tylko jedno wielkie WOW. Ale ja też to czułem. To było właśnie to uczucie, które czułem, gdy Hal do mnie podchodził. Serce zaczynało bić mi zawsze szybciej, a ja miałem ochotę go pocałować.

 - Ja też cię kocham, Hal. Dziwne, że tego nie zauważyłem od początku. Ale powiedz mi tylko jedno... jak to możliwe, że przeżyłeś?

 - To proste – wzruszył ramionami Hal. – Utworzyłem dzięki mojemu pierścieniowi specjalne urządzenie, przez co dłoń Zooma przeszła przeze mnie na wylot, ale nic nie zrobiła.

 - Ale jak ty zatrzymałeś bicie swojego serca?

 - Gdy jest się pilotem eksperymentalnym umie się to i owo.

Pomogłem Halowi wstać, a ten otrzepał się z ziemi. Już miałem pożegnać się z Latarnią i wrócić do S.T.A.R. Labs, jednak chłopak szybko przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. Na początku szybko, a potem coraz wolniej i wolniej... aż w końcu wylądowaliśmy ze sobą w moim domu, w mojej sypialni. Kocham, Hala. Kocham go i nigdy nie pozwolę, aby ktoś taki jak Zoom zrobił mu krzywdę.

* Gra słów. Zoom – powiększać. Reduction – pomniejszać.

____________

 Jakiś słaby ten one shot mi się wydaje... Dobra, piszcie o kim chcecie następny One Shot! :D

AWWWWWW <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top