♦VII♦
P.o.v Sorei
Jak najszybciej umiałem, uciekłem od chłopaka. Czemu to się w ogóle dzieje? Leki przecież miały pomóc! Mijałem wielu pracowników, niektórzy się śmiali, inni byli zdziwieni, czemu biegnę. Zawsze pracowałem sam, zawsze powoli i spokojnie, tak, bym miał zajęcie na cały dzień, lecz teraz nie miałem czasu na sprzątanie. Chciałem tylko znaleźć się w swoim pokoju, gdzie podłoga jest betonowa, gdzie jest tylko jedno małe okienko, do pokoju z szafą, materacem i starym kocem — do mojego własnego kąta. Nikt się tam nie zapuszczał, w sumie nie ma co się dziwić. Ciekaw jestem, jak Zac, panicz z dobrego domu, wytrzymał już w tym miejscu dwa tygodnie, podczas gdy nikt inny nie chce tutaj wchodzić. Może miał inny powód? Nie, teraz to jest nie ważne, ważniejszą kwestią jest jego charakter. Niby kazałem mu sprzątać i udało mi się zorganizować dzień na opak, to i tak on chyba nic nie zrozumiał. Chodził do szkoły dla alf, więc czemu jest taki głupi...?
— Sorei, jesteś tutaj? — po głosie poznałem, że są to słowa Zaca.
— T...tak... — znowu zacząłem się denerwować — skończyłeś już próbę? — mówiłem z ciszonym głosem.
— A czego się spodziewałeś, inaczej by mnie tutaj nie było — usiadł obok mnie, na jednym z dolnych schodków.
— Prze... przepraszam...
— Za co znowu? — czułem, na sobie, jego wzrok, jednak ja spoglądałem przed siebie.
— Em... — nie wiedziałem, za co przeprosiłem, lecz czułem, że musiałem to powiedzieć.
— Przepraszasz za to, że się urodziłeś? Za to, że mi przeszkadzasz? A może, za to, że jesteś takim utrapieniem i tchórzem?
— Ja...
— Jesteś głupi, czy głupi? Bo już nie rozumiem.
— Prze...
— Za co? — przerwał mi.
— ...że jesteś na mnie skazany... — wyszeptałem ledwo słyszalnie. Siedział tak blisko mnie, że nie mogłem oddychać. Jego zapach był tak wyraźny... Chcę, żeby mnie przytulił... Pocałował... Przynajmniej, tego chciała moja omega. Ja się go boje, jest straszny.
— Ty serio, masz coś nie tak z głową — zaśmiał się, spojrzałem na niego zdziwiony. Jeszcze nigdy w mojej obecności się nie śmiał.
— No, nareszcie na mnie spojrzałeś — jego uśmiech się poszerzył. Czemu on potrafi zmieniać tak szybko osobowości? Raz jest opryskliwy i arogancki, a znowu później tak ładnie się uśmiecha, nie rozumiem tego... A tak... w końcu to aktor, nie mogę mu ufać...
Bez słowa, jak najszybciej mogłem, odwróciłem wzrok. Moje serce waliło naprawdę głośno, bałem się, że Zac może je usłyszeć.
— Spójrz na mnie — mówił łagodnie, lecz widząc mój brak reakcji, wzmocnił głos — powiedziałem, spójrz na mnie.
— Prze...przepraszam — szepnąłem tylko i odwróciłem głowę w jego stronę, jednak nadal spoglądałem w dół. Chyba nie spodobało mu się to, ponieważ ujął mój podbródek dwoma palcami i siłą przekonał mnie, bym spojrzał mu w oczy. Były śliczne, mocno niebieskie z granatową obwódką, przy granicy tęczówki z białkiem.
— I tak lepiej, nawet nie próbuj spoglądać na boki — uśmiechnął się zwycięsko, wcześniej tego nie zauważyłem, lecz teraz widzę to dokładnie. Gdy się uśmiecha, pokazują mu się dołeczki.
— D...dobrze... tylko... puść mnie... — wyszeptałem, czując, jak jego dotyk po raz setny już raduje omegę drzemiącą wewnątrz mnie.
— Nie odwrócisz wzroku?
— Nie... — na moje słowa cofną rękę, co mnie uszczęśliwiło, lecz w pewnym stopniu także poczułem smutek.
— Dobrze, no to teraz zadam ci pytanie, dobrze?
— Dobrze...?
— Tylko masz odpowiedzieć szczerze — zrobił poważną minę. Nic nie odpowiedziałem, jedynie kiwnąłem głową twierdząco, chyba trochę za mocno, ponieważ moje brązowe włosy zasłoniły mi widok. Będę musiał nieco przyciąć tę grzywkę później — Boisz się mnie?
— T...tak... — tak jak prosił, odpowiedziałem szczerze, bałem się go jak cholera, lecz jeszcze bardziej się bałem, że za kłamstwo mnie skrzywdzi.
On nic nie powiedział, tylko podniósł wysoko otwartą dłoń, a ja zacisnąłem mocno oczy, czy nawet szczerość jest karana?
♦♦♦
Dzień doberek wszystkim!
Jak wam mija dzionek?
Ogółem, to zbliża się pora obiadowa, więc smacznego ^^
Tak patrzę na ten rozdział i to chyba pierwsza prawdziwa konwersacja Zaca z Soreiem xd
Co do tej dwójki, to macie przedstawionych ich na rysunku w mediach :)
Ta parka wydaje mi się taka słodka, że nie mogłam narysować ich oddzielnie ❤
Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział wam się spodobał, jeśli tak to komentujcie, gwiazdkujcie i follow'ujcie!
No i tym yt'berowym akcentem, pożegnam was dzisiaj
Do środy kochani! ❤
13.08.2018 r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top