♦IX♦
Od naszej rozmowy minęły już 2 dni. Przez ten cały czas, starałem się unikać Zaca na wszelkie możliwe sposoby. Zranił mnie tym, co powiedział. Nie raz, starał się mnie przeprosić, lecz zbywałem go, z jednej strony widziałem teraz, jak mu na mnie zależy, chociaż nie mam pojęcia, do czego to się odnosi. Raz mnie wyzywa i poniża, a później staje się opiekuńczy i troskliwy. Nic już nie rozumiem... Która jego twarz jest prawdziwa?
Dzisiaj odbywa się sztuka pt. „Antygona", w której Zac gra Kreona. Bezwzględnego króla, który próbuje ukarać kobietę ze swojej rodziny. Na próbach nie szło mu za dobrze, lecz ostatnio bardziej wczuł się w bohatera. Nie wiem, czy mogę tak myśleć, lecz uważam, że to moja zasługa. Stałem się zbyt pewny siebie? Zapewne tak.
Właśnie charakteryzatorki zajmują się Kreonem i tytułową Antygoną, a ja siedzę sobie przed garderobą i czekam, by robić komuś za chłopca na posyłki. Zawsze tak było. Podczas ważnych wydarzeń, usługuję wszystkim. To jest moja ulubiona część pracy w teatrze — ponieważ naprawdę to wspaniałe uczucie, być komuś potrzebnym.
— Sorei! — zawołał mnie ktoś.
— Tak? — podbiegłem do jednego z aktorów.
— Mógłbyś przynieść mi wodę i jakieś sucharki?
— Oczywiście, te co zawsze, tak?
— Mhmm
— Już idę — odkrzyknąłem na odchodne.
Skierowałem się do kuchni, gdzie powiedziałem kobietom, czego potrzebuję. Nie sprzeciwiały się, ponieważ wiedziały, że podczas przedstawień, biegam w te i we w tę po różne smakołyki.
Po krótkiej wymianie zdań z paniami ruszyłem z powrotem w pobliże garderób. Znalazłem tam aktora, który prosił mnie o jedzenie. Podałem mu je, ten o dziwo podziękował i chrupiąc, poszedł wraz z dziewczynami, które miały się nim zająć.
Dzisiaj był ogromny tłok na tyłach. Nie ma co się dziwić, po pierwsze, przyjedzie menadżer Zaca, oraz parę szkolnych wycieczek, a dokładniej dwie klasy z dwóch różnych renomowanych Alfich szkół, od tego występu, może zależeć przyszłość teatru. Na samą myśl o tym, brzuch zaczął boleć mnie z nerwów, mimo że nie występuję.
Drzwi garderoby nagle otworzyły się, o mało mnie nie uderzając.
— Zjeżdżaj stąd szczylu, nie kręć się ludziom pod nogami — powiedziała jedna z charakteryzatorek kpiąco. W odpowiedzi na jej słowa przeprosiłem cichutko i już miałem odchodzić, gdy nagle usłyszałem głoś Zaca, krzyczący moje imię. Spojrzałem się w jego stronę, a na sam widok smutnych oczu, wpatrujących się we mnie, moja omega zapiszczała smutno, a mnie zabolało serce, lecz nic nie powiedziałem. Nie wykonałem żadnego gestu skierowanego w jego stronę. Odwróciłem się szybko i poszedłem w drugą stronę. Właśnie, to było najlepsze, co mogłem zrobić. Muszę trzymać od niego dystans... Nie chcę się zakochać i zostać zranionym...
Tyły teatru z każdą minutą zaczynały cichnąć, aż w końcu nie dało się słyszeć nawet oddechu. Cichy skrzyp odsuwanych zasłon i zaczęło się przedstawienie. Przeszedłem na tyły widowni, skąd miałem doskonały widok na cały spektakl. Patrzyłem na wszystko, na aktorów, tło, światło, lecz podświadomie pragnąłem zobaczyć jedynie Zaca. Nienawidzę tego uczucia ekscytacji, gdy jest w pobliżu.
Nim się obejrzałem, przyszła pora na kwestie, którą ćwiczył wraz z dyrektorem.
Możliwe, że tylko mi się wydawało, że to była jedynie moja wyobraźnia, lecz on popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, po czym zaczął mówić ujmującym głosem swoją kwestię. Tym razem zawarł w swoim głosie wyniosłość i dumę alfy oraz troskliwość i miłość, z jaką mówi się do kobiety, oraz członka rodziny. Właśnie to chciał z niego wydobyć dyrektor — tę głębię. To właśnie ona spowodowała, że serce mi się krajało.
W pewnym momencie otrząsnąłem się, starając uspokoić moje serce. Spojrzałem w dół, na menadżera Zaca. Siedział z rękami założonymi, z uśmiechem na twarzy. Podobało mu się. W sumie nie wiem, czy dałoby się lepiej zagrać Kreona.
Ta postać jest perfekcyjna...
Perfekcyjny Kreon...
To właśnie o niego mi chodziło...
Tylko czemu, gdy patrzę na show, to tak bardzo chce mi się płakać?
♦♦♦
Dzień dobry!
Jak tam dzionek, też tak deszczowo, jak u mnie?
Tak jak wczoraj mówiłam, dzisiaj macie rozdzialik :)
Następny dostaniecie w niedzielę, a ja już zabieram się do pracy, by wyjść z trudnej sytuacji xd
Często piszecie mi, że jest za mało opisów, a za dużo dialogów. Szczerze, nie uważam tego, za coś złego, taki jest mój styl pisania i tyle... Chociaż postaram się opisywać miejsca bardziej szczegółowo, lecz nie obiecuję, że mi się to uda. Co do dialogów, to na nie nic nie poradzę.
Tak więc do następnego ^^
Może do tego czasu, uda mi się jakiś arcik zrobić z tą dwójką.
Papa! ❤
Ps. Polecam piosenkę w mediach, kocham ją ❤.❤
15.08.2018 r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top