♦XLVI♦

  — Nie wierzę, że tak po prostu tam poszedłeś, wewaliłeś mu dwa koła w łapę i wyszedłeś z numerem i adresem... — mówiłem z politowaniem.

— Stary, ten koleś jest taki głupi. A ponadto, teraz prawie każdy leci na kasę — zaśmiał się Redo, machając mi karteczką z danymi Astena przed nosem.

— A idź ty, głąbie — odepchnąłem go od siebie z pięści, przez co poleciał jakiś metr w bok.

— Ała! To bolało! Czemu mnie bijesz w środku dnia? — zapytał, rozmasowując obolałe miejsce.

— Nawet nie uderzyłem cię mocno... — westchnąłem.

— Twoje pięści to jebana stal, nawet w mózgu ci śrubki brzęczą. A ja byłem ciekawy, czemu jesteś taki silny i głupi, no tak... Jesteś jebanym ZŁOMEM, jak ci taki przypierdoli, to nie żyjesz... — podkreślił wyraz „złomem"

— O ty... — podbiegłem do niego i złapałem od tyłu, by móc założyć mu dźwignie i zacząć go dusić. Nawet sekunda nie minęła, a ten już uderzał otwartą dłonią w moje ramię, bym poluźnił uścisk.

Wysłuchałem jego niemą prośbę, po czym rozbawiony patrzyłem, jak próbuje złapać oddech.

— Fuu... Ale śmierdzi, ja nie wiem, jak ty możesz łapać oddech przy takim powietrzu — schowałem nos w kurtkę. Nagle coś konkretnie zaczęło śmierdzieć jakimś gównem.

Dopiero gdy rozglądnąłem się po okolicy, zauważyłem, że niedaleko stąd jest fabryka. Zapewne dym, który wydobywał się z ogromnych kominów, musiał tak cuchnąć.

— Ej, Redo, przyspiesz — powiedziałem, zostawiając go w tyle — ten odór jest nie do zniesienia.

— Już, już — podgonił mnie.

Moja wewnętrzna alfa, także błagała z piskiem, by wreszcie uciec od tego smrodu. Nie musiała długo prosić, ponieważ ja także nie miałem zamiaru zostawać dłużej w tym miejscu. Ten zapach tuszył wszystko, co tylko się dało, aż łzy cisnęły mi się do oczu.

Gdy wreszcie wróciliśmy do budynku teatru, było grubo po północy. Światła były pogaszone, natomiast drzwi wejściowe zamknięte. Musieliśmy obejść budynek i skorzystać z bocznego wejścia, by móc dostać się do środka. Otworzyłem drzwi kluczem, który dostałem od dyrektora i wraz z Redem weszliśmy do budynku.
Zaświeciłem lampkę w telefonie, ponieważ nie chciało mi się szukać włącznika światła.

— Ej, stary... Tutaj jest mroczno jak z horroru — powiedział, trzymając się naprawdę blisko mnie. Za blisko.

— Weź, puszczaj — szarpnąłem ramieniem, chcąc strzepać z siebie jego dłonie, lecz nic to nie dało.

— Tak, wiem, co teraz myślisz, pozwól, że zacytuję „Tylko moja omega może mnie tak trzymać" zaśmiał się, za co dostał łokieć w brzuch.

— Ty gnido... — wyjęczał, puszczając mnie i łapiąc się za bolące miejsce — jeszcze mnie popamiętasz...

— Już cię zapamiętałem, a teraz podnieś się i idź prosto, musimy szybko dotrzeć do biura.

— Ta...

Dalsza droga, przez korytarze minęła nam w ciszy. Redo, znowu, jak na złość, zbliżył się do mnie, łapiąc za materiał bluzki, którą miałem pod kurtką. Ogrzewanie zostało wyłączone na noc, przez co było cholernie zimno, może nawet chłodniej niż na dworze.

Ostrożnie zapukałem do gabinetu, lecz nikt nam nie odpowiedział, wobec tego nie czekając dłużej, otworzyłem drzwi, które nie były zamknięte, co oznaczało, że dyrektor nadal tutaj jest.

Weszliśmy do środka i zaświeciliśmy światło. Gdy zamknąłem drzwi, w kącie, gdzie znajdowały się zawiasy, ujrzałem czarną postać z przerażającą twarzą.

Zacząłem krzyczeć. Cofając się, wpadłem na Reda, po czym oboje runęliśmy na ziemię z krzykiem.

Do biura wpadł dyrektor.

— Co się dzieje?! — podniósł głos zaniepokojony.

— To... — wskazałem palcem straszydło.

— Ach, o tym mówicie, to przebranie na przedstawienie, krawcowe przytargały to tutaj, chcąc pokazać swoje dzieło, lecz jedna z nitek puściła i nie chciały, by bardziej się popruł, więc umieściliśmy to tutaj na manekinie — przez całe zdanie, uśmiechał się głupkowato, patrząc na nas, trzymając w dłoni kawałek materiału, który odpadł.

— Moje serce... — mówił Redo, kładąc dłoń na klatce piersiowej.

— Moje też... — westchnąłem ciężko parę razy, chcąc uspokoić jego szalone bicie.

Tylko Sorei może przyprawiać mnie o taki zawał, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa.  

  ♦♦♦ 

Hejka!

Jak tam dzionek?

Ja już w sumie, mam wolne, ponieważ jutro jadę do kina i na kręgle ze szkołą ^^

Jako że dzisiaj byłam na kuratoryjnym konkursie z matmy, to przynoszę wam zadanie, które o dziwo udało mi się rozwiązać XD

Jeśli wam się uda je zrobić przed 17:00 (11.10.2018r.) to opublikuję następny rozdział :)

Zadania:

a) Z ilu kwadratów składała się będzie czwarta figura?

b) Z ilu kwadratów będzie składała się x figura (załóżmy, że x, jest liczbą na plusie)? 

(Tutaj macie ułożyć wzór, opisujący tę zależność, tak by dzięki temu wzorowi, dało się obliczyć liczbę kwadratów, do każdej figury)

Powodzenia!

11.10.2018 r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top