♦Prolog♦
— A teraz przyznawać się, kto ukradł Emilię?! — krzyczał właściciel teatru, pan Lorand.
— To musiał być ktoś biedny, bo po co komuś jakaś stara lalka? — powiedział z kpiną w głosie jeden z aktorów, patrząc na mnie.
To nie byłem ja.
— Właśnie, przecież nie potrzebujemy Emilii do życia!
Nie patrzcie na mnie.
—Sorei — zwrócił się do mnie właściciel — masz coś na swoją obronę? — spytał srogo.
Nie! To nie ja!
— Proszę pana, jego brak odpowiedzi, to jak przyznanie się do winy, prawda? Możemy już wracać do pracy?
Nie... Błagam, to nie byłem ja...!
— Macie racje... Ale w sumie, możemy mu podarować ten jeden raz. Sorei, za karę wysprzątasz cały teatr. Reszta sprzątaczy ma wolne.
Nie... Proszę mi uwierzyć!
— T...tak... — odpowiedziałem cicho.
Bałem się sprzeciwić, nie mogłem stracić tej pracy. Nie jestem złodziejem...
Nie jestem nim...
To nie byłem ja!
♦♦♦
Witam wszystkich bardzo serdecznie w moim nowym opowiadaniu!
Tym razem akcja rozgrywa się w teatrze :)
Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie wam do gustu.
Na wstępie, chciałabym podziękować RachelxxGardner oraz Bezimienni00 które pomogły wymyślić mi tytuł i podtytuł.
Dziękuję bardzo! ❤
Okładkę wykonałam sama.
Macie zbliżenie:
27.07.2018 r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top