VIII
- Seomin? Powiesz coś?
Uniosłam martwą różę, wyrzuciłam ją do kosza na śmieci, po czym wsiadłam do samochodu.
- Sam jedź dziś do domu. Muszę gdzieś jechać.
Jin pomachał mi na pożegnanie, wsiadając na motocykl i odjeżdżając z piskiem opon.
Po kilku godzinach jazdy miejskie światła zniknęły z mojego widoku. Zatrzymałam się dopiero gdy zobaczyłam w oddali dobrze mi znane gospodarstwo. Zrobiło się ciemno, a miejsce było opuszczone i ciche. Zbliżyłam się do głównego pagórka, moje szpilki wbijały się w trawę i mech, dopóki nie dotarłam do pięciu nagrobków. Spojrzałam na imiona znajdujące się na pierwszych czterech z nich.
Kim Sooyoung
Kim Woomin
Jackson Wang
Kim Yunho/Gayoung
Dotknęłam każdego z nich i oczyściłam groby z brudu, który zebrał się na nich przez ostatnie tygodnie. Nie zwracałam jednak uwagi na ostatni z nich, który był aktualnie w najgorszym stanie. Gdy w końcu skończyłam sprzątać pierwsze cztery, opadłam na kolana i usiadłam przed nimi.
- Hej... Wróciłam.
Do mojej pamięci powróciły wydarzenia z dnia tragedii. Dziś, po tylu latach znowu zobaczyłam uśmiech Jimina. Słowa jego ojca cały czas brzmiały mi w uszach.
Byli mądrymi i skromnymi ludźmi
Najlepszymi jakich kiedykolwiek spotkałem
- Ale ich zabiłeś... - zacisnęłam pięści, mocno zamykając oczy. Czułam płomień w klatce piersiowej, tak jakbym się paliła. Po kilku głębokich oddechach znowu spojrzałam na groby rodziców. - Czy nie to zabawne? Kiedyś bym płakała, nawet o błahostkę. A teraz, gdy czuję najgorszy ból, nie umiem uronić ani jednej łzy - zaśmiałam się sarkastycznie. - Cóż, nie to, że nie mogę sprawić, bym płakała. Kilka godzin temu musiałam szlochać na zawołanie... Wygląda na to, że jestem o wiele lepszą aktorką niż osobą, mamo.
Spojrzałam na wygrawerowane imię Jacksona i dotknęłam nagrobka opuszkami palców.
- Ty... Byłbyś lepszym człowiekiem. To ja powinnam była wtedy zginąć... Przepraszam Jackie i dziękuję...
Za każdym razem, gdy tam powracałam, mówiłam to samo. Zawsze błagałam o przebaczenie, dopóki nie krwawił mi język. Każdego dnia, przez dziewięć lat, przychodziłam tu, by prosić o wybaczenie, ale dzisiejsza wizyta była niestety ostatnią na ten czas.
Nagle usłyszałam odgłosy stawianych kroków, więc odwróciłam się, marszcząc brwi.
- Wiedziałem, że tu będziesz.
Wysoka figura Jina podeszła jeszcze bliżej. Chłopak trzymał w ręce bukiet białych róż. Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się o tym miejscu. W nocy po zabójstwie, Jimin i jego ojciec zakopali ciała taty, mamy i Jacksona w tajemniczym miejscu w Seulu niedaleko ich firmy. Aczkolwiek to tu pochowana została moja rodzina. Seokjin przekonał Jimina na autopsję, podczas której wymienił ciała. Sam zakopał wszystkich razem z dzieckiem, które wtedy straciłam. Kiedy wyzdrowiałam, pomógł mi w przeprowadzce z Seulu do niego. Rodzice zawsze woleli ciche miejsca, więc tym bardziej nie chciałam, by spoczywali blisko zdrajców. Nie chciałam, by opłakiwali ich nasi wrogowie.
- Jestem za stary na takie wspinaczki.
- Nie powinieneś był za mną jechać.
Seokjin ukłonił się i położył bukiet na grobie moich rodziców, po czym podał mi paczkę słodyczy. Lekko się uśmiechając, ułożyłam je przy pochówku dziecka. W końcu pożegnałam się i odwróciłam się, by wrócić do samochodu, ale Seokjin delikatnie złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie.
- Nie wyczyścimy ostatniego grobu?
Odwróciłam się i spojrzałam na wygrawerowane imię. Było prawie niewidoczne przez brud i rośliny, które pokrywały grób. 'Park Seomin'
- Park Seomin była idiotką. A jej głupota i naiwność zabiła jej rodzinę. Nie zasługuję choćby na krztę uwagi. Nie zasługuje na litość i żal. Zawsze tu była i pozostanie. Pochowana w brudzie.
Lekko wyrwałam swoją rękę z uścisku Seokjina i zaczęłam iść naprzód.
FLASHBACK 9 LAT WCZEŚNIEJ
Każda kość w moim ciele i każdy mięsień bolał. W gardle czułam płomień tak, jakby wbijane byłyby tam igły. Chciałam otworzyć oczy, ale byłam za słaba, żeby nawet spróbować. Próbowałam zawołać o pomoc, choć z moich ust wydobył się tylko niski jęk.
- Nic nie mów. Proszę... Napij się wody.
Rozpoznałam znajomy głos i powoli otworzyłam oczy. Wszystko widziałam jak przez mgłę, ale po kilku sekundach byłam w stanie zobaczyć jego twarz.
- Seokjin...
Przysunął bliżej szklankę wody i pomógł napić mi się przez słomkę.
- Nie powinnaś jeszcze mówić. Twoje ciało i struny głosowe były poważnie uszkodzone. Nawet oddychanie może być dla ciebie bolesne. Odpocznij.
Próbował wstać, ale ostatkiem sił złapałam jego rękę. Pomógł mi się podnieść, więc spojrzałam na jego twarz.
- Dlaczego... - Mój głos był teraz bardzo niski, ale Seokjin zrozumiał co mówiłam. Wspomnienia z wczorajszej nocy uderzyły mnie od nowa. Pamiętałam śmierć rodziców, Jacksona, umierającego w mojej obronie, utratę dziecka i zdradę Jimina. Przypomniałam sobie też moment, kiedy zeskoczyłam z mostu i tonęłam. - Dlaczego wciąż żyję...? - Nadal mocno trzymałam jego rękę. Zmarszczył brwi, widząc moje mgliste i wściekłe spojrzenie.
- Widziałem wszystko... Poszedłem za tobą ze szpitala i zauważyłem cię na moście. Widziałem jak wskoczyłaś do wody. Na szczęście byłaś jeszcze przytomna, gdy wyciągnąłem cię z wody.
- Ale... dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
- Wiedziałem dlaczego zdecydowałaś się skoczyć. W firmie usłyszałem to samo co ty, ale nadal uważam, że to zły powód do zrobienia tego, co próbowałaś zrobić. Twoja rodzina się dla ciebie poświęciła, wszyscy chcieli cię ochronić, chcieli, żebyś była bezpieczna. Nie mogłem pozwolić ci odejść tylko z jego powodu. Nie zasługujesz na to... On na ciebie nie zasługiwał.
Jego słowa były gorsze niż tonięcie i ból z moich ran. Przypomniałam sobie twarz mamy, uścisk ojca i śmiech Jacksona. Odeszli, zostali zamordowani, bo cały czas mnie chronili, a ja.... prawie się wczoraj poddałam. Dla niego. Nagle znowu zobaczyłam go przed oczami, opartego o ścianę, zadowolonego ze śmierci moich rodziców. Podniosłam głowę.
- Zabiję go.
Seokjin spojrzał na mnie z niepokojem. Wpatrywałam się w niego, chociaż miałam na myśli kogoś innego.
- Seomin? O czym ty mówisz?
- Park Jimin... Zapłaci za to co zrobił. On i jego ojciec. Odbiorę im wszystko, a później zabiję. Zginą z moich rąk. Pożałujesz dnia, w którym mnie poznałeś Jimin... Obiecuję.
~ END OF THE FLASHBACK ~
- Park Seomin zmarła dziewięć lat temu.
Jin szedł za mną ścieżką prowadzącą do naszych samochodów.
- Seomin. - Złapał moją rękę, delikatnie zaciskając na niej palce. Tak długo z nim byłam i tak dobrze go znałam, że przez jeden dotyk wiedzieliśmy o czym myślimy. Jego ciepło sprawiło, że nieco się uspokoiłam. Otuliłam moje kolana i usiadłam na trawie, chowając twarz w dłoniach. Przyjaciel westchnął i zaczął głaskać moje plecy, kucając obok. - Seomin. Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
- Wiesz... Czekałam na to całe dziewięć lat. Ćwiczyłam, walczyłam i przygotowywałam się na chwilę, w której znowu zobaczę jego twarz, ale... teraz kiedy tu jestem, kiedy mogę go widywać ja...
Jin położył rękę na moim ramieniu.
- Nadal go kochasz?
Lekko poleciłam głową.
- Nie. Nie mogę kochać osoby, która przypomina mi o zmarłych rodzicach za każdym razem gdy na niego patrzę. Ja po prostu... czuję takie obrzydzenie, ale muszę kontynuować śmianie się i sztuczny uśmiech. Byliśmy razem przez kilka godzin i za każdym razem kiedy mnie dotykał, czułam, że moja skóra płonie. Jeśli mam być szczera, myślałam, że to będzie o wiele łatwiejsze, ale powstrzymywanie się przed jego zabiciem zabiera ostatki moich sił. - Odepchnęłam z trudem i zaczesałam włosy do tyłu. - Dopiero zaczęłam, a już jestem wykończona.
- Możesz wszystko z siebie teraz wyrzucić. Jestem tu.
Zaśmiałam się lekko i spojrzałam w jego delikatne oczy.
- Nie potrafię nawet płakać, Jin. Minęły lata od kiedy widziałam moje szczere łzy. - Przyglądałam się jego włosom, które lśniły razem z księżycem. Zawsze był przy mnie, przy głupiej Seomin i teraźniejszej Seomin. Dbał o mnie w zdrowiu i chorobie zupełnie jakby spełniał przysięgi małżeńskie lepiej niż Jimin. Nawet po tych wszystkich latach lśniał pięknem i młodością. - Dlaczego nadal tu jesteś, Jin?
Wpatrywał się prosto w moje oczy, analizując moje pytanie. Chciałabym wtedy zakochać się w kimś jak on, ale nie czułam nic poza wdzięcznością, gdy na niego patrzyłam. Straciłam zdolność do darzenia kogokolwiek uczuciami. Wiedząc jednak Jina, stojącego samotnie przy mnie przez wiele lat, poczułam wyrzuty sumienia.
- Gdzie indziej powinienem być?
- Wiesz o co mi chodzi. Dlaczego tracisz na mnie swój czas?
Uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
- Cały czas nazywasz go stratą czasu, ale tak nie jest. Jest coś, co znowu pragnę zobaczyć, Seomin. Coś co zostało mi brutalnie odebrane. Chcę to odzyskać. Minęło już sporo czasu, ale czuję, że to znowu się stanie.
- To coś tak wspaniałego, że jest warte tracenia na mnie dziewięciu lat?
W kilka sekund przysunął się do mnie, jego ręka zaczęła kręcić moje kosmyki i spojrzał mi w oczy.
- To coś... tak niesamowicie przepięknego, że z przyjemnością spędziłbym przy tobie jeszcze pięćdziesiąt lat, jeśli miałbym to potem zobaczyć.
Poklepałam go po ramieniu i wstaliśmy, kontynuując drogę. Nie wiedziałam czego szukał, ale miałam nadzieję, że znajdzie szczęście, którego nigdy sama już nie zaznam. Noc była cicha, więc w spokoju dotarliśmy do samochodów i odjechaliśmy w ciemność.
~~~~~
Poranne słońce zaświeciło przez okno mojego apartamentu, powoli wschodząc na niebie i ocieplając dzień. Całą noc spędziłam przed laptopem, ale to nie pierwszy raz kiedy w ogóle nie spałam, więc praca nad projektami z firmy była dla mnie normalna. Nagle w moim salonie rozbrzmiał dźwięk z telefonu. To była wiadomość od Jimina. Pytał czy wyjdziemy gdzieś na śniadanie. Wpatrywałam się w ekran kilka minut, wahając się nad odpowiedzią. Jimin był wszystkim o czym myślałam przez te dziewięć lat. Pracowałam i rozwijałam firmę tylko po to, by w przyszłości zniszczyć tę jego. Moje priorytety były proste i wiedziałam jak dążyć do celu, ale kiedy wysłał mi wiadomość przypomniała mi się przeszłość. Silne uderzenia wzięły kontrolę nad moim mózgiem, sprawiając, że syknęłam z bólu. Poszłam do kuchni i wzięłam najskuteczniejsze tabletki na głowę. Połknęłam kilka z nich, po czym ponownie chwyciłam telefon, by zgodzić się na wyjście z Jiminem. Rozejrzałam się po pustym pokoju. Kurz latający w powietrzu, dźwięk klimatyzacji i tramwajów na zewnątrz, uczucie samotności.
- Chciałabym, żebyś pomogła mi się dzisiaj ubrać - szepnęłam, ale moje słowa od razu zniknęły w mroku salonu. Wszystkie rzeczy, na które kiedyś tak bardzo narzekałam... Teraz za nimi tęskniłam, każdego dnia, każdej sekundy. Położyłam telefon na stoliku, w końcu podchodząc do szafy i przygotowując się na spotkanie z mężem.
Od razu gdy wyszłam z budynku zobaczyłam go, stojącego przy swoim samochodzie i opierającego się o niego. Dokładnie jak tamtej nocy. Zaczęłam do niego podchodzić i dopiero wtedy mnie zauważył.
- Dzień dobry, Seomin! - podekscytowany pomachał mi i podszedł bliżej.
- Dzień dobry, Jimin.
Otworzył mi drzwi i wsiadłam do samochodu, uśmiechając się sztucznie. Chłopak zajął miejsce obok i spojrzał na nnie.
- Co?
Zbliżył swoją rękę i zaczął głaskać mój policzek. Swoją drugą dłoń wplótł w moją.
- J-jesteś tu, prawda?
Zmarszczyłam brwi, ale ścisnęłam jego rękę mocniej niż zazwyczaj.
- Jestem, kochany. Teraz i tym razem na zawsze. - Każde słowo było jak nóż wbijany w moje gardło, ale musiałam to robić. Musiałam udawać tamtą słodką Seomin, którą kiedyś znał, żeby ziścić mój plan. Jednak... Zbliżył swoją twarz i poczułam jak przestaje oddychać.
- Seomin... - O nie... Wiedziałam co planował i po co czarował mnie swoim słodkim głosem. Wiedziałam też co zaraz powie. 'Błagam, nie mów tego...' - Koch--
Szybkim ruchem przerwałam mu łącząc nasze usta. Nie mogłam pozwolić mu, by znowu wypowiedział te słowa. Szeroko otworzył oczy, ale oddał pocałunek. Pieszczota była silna i mokra, a z każdą mijającą sekundą coraz bardziej namiętna. Jego ręce były na mojej szyi i ramionach, trzymając mnie mocno. Cały czas zbliżał swoje ciało do mojego, co chwilę łapiąc przy tym oddech. Ile czasu minęło odkąd ostatnio to robiliśmy? Zapomniałam jakie to uczucie, chociaż ten pocałunek różnił się od poprzednich. Teraz czułam też dziwne ciepło. Był już nade mną kiedy poczułam w ustach jego język, a to skradło mi oddech i mądre myślenie. Czułam ogień i wzrastający gniew. Nie dlatego, że tego nienawidziłam, a dlatego, że mi się podobało. Jego pocałunek był delikatny i namiętny, a ja, ta która powinna się mścić, cały czas się w nim zatracałam...
~~~~~
Korekta: ✅
Koniecznie podzielcie się teoriami i opiniami 👀
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top