VII

~ DZIEWIĘĆ LAT PÓŹNIEJ ~

Perspektywa Jimina

- Panie Jimin, pańska dziewczyna jest tu, by się z panem zobaczyć. 

- Wpuść ją proszę.

Dawno wiedziałem, że czekała, już przed tym jak powiadomił mnie Namjoon. Dźwięk jej szpilek słuchać było bodajże w całym budynku. Sekretarz otworzył drzwi, przez które weszła piękna, wysoka dziewczyna. 

- Jimin! Dzień dobry! - podeszła do mnie i złożyła mi pocałunek na ustach, który odwzajemniłem, po czym wróciłem do pracy przy biurku. 

- Dzień dobry, Minji. Co cię tu sprowadza tak wcześnie? Myślałem, że spotkamy się dopiero po rozprawie sądowej.

- Pytałam twojego ojca i pozwolił mi w niej uczestniczyć. W końcu wyjdziesz z niej jako wolny mężczyzna. - Kontynuowałem pracę przy dokumentach, ignorując słowa dziewczyny. - Jak długo to już? Odkąd odeszła?

Przestałem pisać i odłożyłem długopis na stos papierów, poirytowany. 

- Minji, wiesz, że nie lubię o tym rozmawiać. Zapytaj mojego ojca. 

- Nie złość się, kotku. Zapytałam z ciekawości. Jesteśmy razem już od roku, ale ani razu nie wyszliśmy na porządną randkę. Cały czas siedzisz w firmie i nie możemy się nawet pobrać, bo twoja "była" żona nie jest jeszcze uznana za zmarłą. Zawsze czuję, że jestem w twoim życiu na drugim miejscu, Jimin. - skrzyżowała ręce na piersi i wydęła dolną wargę, obrażona.

Spojrzałem na nią, przeczesując ręką swoje włosy z frustracji. Była trudna kiedy miewała napady złości, więc wstałem i do niej podszedłem. Delikatnie złapałem ją w pasie, przyciągając ją do siebie. 

- Okej, okej, przepraszam. Wiem, że spędzam więcej czasu w firmie niż z tobą, ale jeśli chcesz za mnie wyjść, będziesz się musiała do tego przyzwyczaić, wiesz?

Szeroko otworzyła oczy i zaczęła lekko podskakiwać ze szczęścia.

- Wyjść za ciebie? Bierzemy ślub? Naprawdę?

- Tak. Po rozprawie będę już znowu wolny, więc możesz przyzwyczajać się do tytułu żony CEO - wysiliłem się na uśmiech. Zaczęła piszczeć i cały czas całować mnie w usta. 

- Park Minji. Brzmi pięknie, prawda? Jaką suknię powinnam ubrać? Będę najgorętszą panną młodą na świecie! - zaczęła chodzić po biurze, udając chód panny młodej, a ja śledziłem ją wzrokiem. Nagle stanęła i się do mnie odwróciła. - Jak będziemy do siebie mówić po ślubie? Słonko? Kochanie? Misiu? - Przedślubna pogawędka wydała mi się niezbyt interesująca, więc odwrócony, zacząłem iść w stronę mojego biurka. - Oh! Wiem! Już wiem! Najdroższy... Będę nazywać cię najdroższym.

Moje stopy zatrzymały się w połowie drogi. To słowo sprawiło, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Zacisnąłem pięści, próbując się uspokoić. 

- Nie. - Mój głos był tak niski, że zabrzmiał jak szept. 

- Hm? Co powiedziałeś, najdroższy?

- Nie na- Nie nazywaj mnie tak nigdy więcej. Zrozumiałaś?

Byłem do niej odwrócony, ale wiedziałem, że poczuła moją złość. Nie poruszyła się, nawet nic nie powiedziała. Nagle usłyszeliśmy pukanie i w drzwiach pojawił się Namjoon. 

- Przepraszam, że przeszkadzam panie Jimin, ale do rozprawy została niecała godzina. Musimy jeszcze przestudiować dokumenty, które będzie pan przedstawiał. Ah, przyjechał już pański ojciec i chce się z panem zobaczyć. 

Westchnąłem, a Namjoon wszedł do pomieszczenia razem z moim ojcem. 

- Minji! Moja przyszła synowo! - Uśmiechnęła się do niego i go przytuliła. Zignorowałem ich, znowu biorąc się za papiery. - Z każdą moją wizytą zastaje cię jeszcze piękniejszą. Nie tak jak inne bezużyteczne żony. Jesteś najlepszą partią dla mojego syna. 

- Oh przesadzasz teściu! Tak czy inaczej, uważam, że jesteśmy piękną parą. Przyszedłeś tu na rozprawę?

- Oczywiście, że tak. Muszę być świadkiem tego jak mój syn odzyska wolność po tylu latach marnowania się i cierpienia. - Minji szczęśliwie przytaknęła.  - Możesz nam wybaczyć kochana? Mam ważną sprawę do naszego CEO. - Uśmiechnęła się i wyszła, machając na pożegnanie i wysyłając całusy w powietrzu. - Lubię ją. Jest śliczna, pasuje do ciebie. 

- To dlatego, że osiągnąłeś swój cel. Nasza firma góruje nad innymi w Seulu, a dzięki zniknięciu Seomin jeszcze bardziej ją wzbogaciłem. Dlatego spodobała ci się Minji... Jest dla ciebie bezużyteczna. 

- Cóż, nie do końca. Randkowanie z popularną modelką ma swoje korzyści. 

- Jasne.

- Mówię poważnie. W końcu możesz publicznie chwalić się swoją seksowną partnerką, a ja mogę z dumą mówić o niej jako przyszłej synowej. 

Westchnąłem zirytowany.

- Nie marnuj mojego czasu i przejdź do konkretów. 

- Dobrze. Masz już wszystko przygotowane? Dziś nareszcie uznamy Seomin za zmarłą, a ty zostaniesz wdowcem. Niestety jej idiotyczni rodzice przepisali na nią cały majątek, więc masz z niego tylko połowę. Od teraz w końcu odzyskasz to, co się tobie należy. 

- Nic mi się nie należy. I zawsze tak było. 

- Oczywiście, że tak. Nie bądź głupi! Natrudziłeś się, żeby się w tobie zakochała. Do kurwy nędzy, musiałeś dzielić łóżko z tą... świnią! Oczywiście, że coś ci się należy, zasługujesz na to. Przestań marnować swój czas na głupoty i choć raz zachowuj się jak CEO firmy! - zaczął wychodzić z pomieszczenia, nadal paplając. - Pamiętaj, że po rozprawie spotykamy się z największym i najbardziej wpływowym klientem. To będzie nasze pierwsze spotkanie z właścicielem Deep Blue Corp z USA. Jeśli coś pójdzie nie tak, jesteśmy na lodzie. Nie zawiedź mnie!

Ojciec wyszedł, a ja oparłem głowę na rękach. 

- Panie Jimin, mam wyjść? Możemy zająć się dokumentami później, jeżeli pan zechce?

Zupełnie zapomniałem o obecności Namjoona. 

- Nie musisz, Namjoon. Zacznijmy, rozprawa niedługo się zacznie. 

Zaczęliśmy przeglądać dokumenty, które miały potwierdzić śmierć Seomin. Przez ostatnie dziewięć lat próbowałem na wszystkie sposoby unikać tej sprawy, a dziś przypomniałem sobie o każdej małej rzeczy nawiązującej do tej dziewczyny. 

- Szefie, widzę tu tylko informację o tym jak dawno zaginęła, ale nie mamy żadnego innego, dobrego dowodu. Nie uważa pan, że to za mało, by przekonać sędziego? Jest pan pewien, że zginęła?

Spojrzałem na Namjoona i wziąłem głęboki oddech, wyciągając z szuflady kopertę z dużym pudełkiem. 

- Reszta jest tutaj - wskazałem na wybrane rzeczy. Namjoon spojrzał na nie i zaczął wyjmować dokumenty z koperty. 

- To same testy DNA, szefie. 

Przytaknąłem, dając mu przy tym znak, by czytał dalej. 

- W noc śmierci jej rodziców skoczyła z mostu blisko naszej firmy. 

- Przykro mi. Jak ją pan rozpoznał? Jej ciało zostało w ogóle znalezione?

- Nie, ale zostawiła to. - Otworzył pudełko i wyjął z niego parę butów razem z pierścionkiem zaręczynowym. - To pierścionek, który dałem jej na zaręczynach. Na nim i butach były ślady krwi. Dokumenty z DNA potwierdzają, że należała do Seomin.

Moja głowa zaczęła mnie boleć, więc rozmasowałem skronie. 

- Przepraszam. To musi być na pana trudny temat. Przecież była pańską żoną. Musiał pan ją bardzo kochać. 

- Ja... tak, kochałem - szepnąłem, więc Namjoon mnie nie usłyszał. Wyprostowałem się na siedzeniu, zamykając oczy. - Potwierdź proszę dzisiejsze spotkanie z CEO Deep Blue. Muszę się zbierać, za kilka minut zaczyna się rozprawa. 

Namjoon przytaknął i wyszedł z biura. Zapadła cisza. Spojrzałem na zaschniętą krew na butach i pierścionku. 

- Seomin... - mocno zacisnąłem powieki, by łzy nie poleciały mi na policzki. - ...przepraszam.

~~~~~

Rozprawa już za chwilę miała się rozpocząć. Minji i mój ojciec siedzieli w pierwszym rzędzie. Dziewczyna świeciła swoimi białymi zębami, a tata spoglądał gdzieniegdzie zadowolony. Sala była prawie pusta. Rodzina Seomin nie była zbyt liczna, dlatego tylko kilka osób pojawiło się na pogrzebie państwa Kim. Znałem tylko kilkoro zebranych, w tym Jina. Pracuje w naszej firmie jako dyrektor badań już dobre kilka lat. Dziś jednak, przybył tu jako świadek. Znał Seomin, w dodatku zajmował się nią w noc, gdy popełniła samobójstwo. Mój ból głowy stawał się coraz silniejszy. Chciałem już po prostu wrócić do domu. Sędzia w końcu wszedł na salę i zaczął zadawać pytania. Najpierw pytał o nasze małżeństwo, potem o rodzinę. Po jakimś czasie przesłuchał też pracowników szpitala i kilkoro detektywów. Za wszystko obwiniali Seomin... Czym mogła zawinić w morderstwie rodziców?

Po kilku godzinach sędzia skończył przeglądać dokumenty.

- Przejrzałem sprawę i wygląda na to, że mamy dostateczne dowody na potwierdzenie śmierci pani Kim. Nie była i nie jest zaginiona, a popełniła samobójstwo skacząc do wody. W związku z tym, muszę wydać orzeczenie na korzyść zamknięcia brakującego aktu sprawy przedstawionego przez męża zmarłej, pana Park Jimina. Jeżeli nie ma już żadnych innych dowodów, chciałbym przejść do podpisania dokumentów, które pozwolą panu Park oficjalnie nazwać się wdowcem i legalnie przejąc cały majątek pani Kim Seomin.

Słyszałem za sobą śmiech mojego ojca i chichot Minji. Spojrzałem na nią, a ona pokazała mi kciuki w górę, uśmiechając się szeroko. Odwróciłem się z powrotem do sędziego, który przekartkowywał jakąś stertę papierów. Nagle boczne drzwi otworzyły się z hukiem, a do sali wbiegł zdyszany Namjoon. 

- Co ma znaczyć taki brak szacunku? Nie widzi pan, że trwa rozprawa?

- Panie Jimin... Ma pan gościa. Ona... - nie mógł mówić przez brak powietrza.

- Powiedz, że przyjdę później, jestem zajęty. 

Namjoon podszedł bliżej podium. 

- Nie szefie... Pan nie rozumie... ona jest...--

Wszyscy podskoczyli na dźwięk kolejnego huku drzwi. Nagle pomieszczenie stało się kompletnie ciche. 

- Przepraszam, że musieli państwo czekać. Dawno nie byłam w Seulu.

Chłód to nieodpowiednie określenie na atmosferę jaka panowała teraz na sali. Byliśmy zamrożeni w miejscu... 

- Ty... - mój ojciec nie mógł nawet wstać ze swojego siedzenia. Dziewczyna zaczęła podchodzić do podium. Jej długie włosy kołysały się w prawo i lewo, gdy nas mijała. 

- Co to ma znaczyć? Kim pani jest? Proszę się przedstawić.

Posłała sędziemu mordercze spojrzenie, po czym uśmiechnęła się dumnie. Nie potrafiłem powstrzymać swojego ciała, więc wstałem. 

- Seomin...

Chłodny i poważny głos rozbrzmiał w pomieszczeniu, odbierając wszystkim oddech. 

- Przepraszam za późne przedstawienie. Nazywam się Kim Seomin. Jestem jedyną ocalałą właścicielką Kim Co. i... obecną żoną pana Park Jimina - przeniosła swoje złe spojrzenie na mnie i poczułem się słabo. Jej oczy były zupełnie inne, takie chłodne, takie ciemne. Przez chwilę czułem jakby patrzyła w moją duszę. Nie potrafiłem się ruszyć, byłem sparaliżowany. Nagle podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Wróciłam, najdroższy...

Gdy wypowiedziała to słowo, poczułem łzy cisnące się do oczu. 'Ona żyje.' Tylko z tego zdawałem sobie sprawę. 'Żyje... Moja Seo żyje...' Przerwałem uścisk i złapałem jej ręce. Zmieniła się. Jej włosy były długie aż do pasa. Nie była już pulchna. Jej stan nie był jednak dobry. Skóra i kości to dobre określenia na jej wygląd. Wyglądała jakby nie jadła od lat. Zacieśniłem uścisk na jej chudych rękach. Przez co musiała przejść? Dlaczego tak schudła? Dlaczego jej zachowanie wydaje się takie zimne? Dlaczego próbowałaś się zabić? Chciałem zadać jej tyle pytań i powiedzieć jej tyle rzeczy. Próbowała się uwolnić, ale za mocno ją trzymałem. 

- Nie śnisz Jimin. Widzisz? - położyła na moim policzku swoją dłoń, delikatnie go głaszcząc. Wspomnienia z przeszłości uderzyły we mnie od nowa. - Jestem prawdziwa - uśmiechnęła się i odsunęła rękę, odwracając się do sędziego. - Przepraszam za spóźnienie. Właśnie wróciłam ze Stanów, więc jazda bo Seulu była dla mnie trudna - uprzejmie się pokłoniła.

- Cóż, to z pewnością niespodziewany zwrot akcji. Mimo wszystko, cieszę się,  że ta rozprawa nie była konieczna. Zanim jednak wyjdziemy chciałbym wiedzieć co działo się z panią przez te dziewięć lat, jeśli oczywiście mogę, pani Kim.

- Oczywiście. Po śmierci moich rodziców, byłam ścigana przez tych samych przestępców. Podczas ucieczki wpadłam do rzeki i straciłam większość wspomnień. Starszy mężczyzna uratował mnie przed utonięciem i zabrał mnie razem ze swoją żoną do Stanów. Przez osiem lat miałam tylko słabe przebłyski pamięci. Rozpoznałam swoje imię w jednej z gazet i zaczęłam coraz więcej sobie przypominać aż zdecydowałam się tu wrócić. 

- Dlaczego nie przyjechała pani od razu po odzyskaniu pamięci?

- Pamiętałam tylko kilka rzeczy, które wiązały się z Jiminem, ale nie wiedziałam gdzie mieszkał albo jak nazywali się członkowie jego rodziny. Poza tym żyjąc w Stanach, wykształciłam się i założyłam własną firmę, której nie mogłam ot tak zostawić. Przypadkiem, dostałam kontakt do korporacji Jimina, ponieważ okazało się, że prowadziliśmy biznes od dłuższego czasu. 

- Naprawdę? Mogę zapytać o nazwę pani firmy?

- Naturalnie. Jestem założycielką i właścicielką Deep Blue Corp.

Moja szczęka opadła do podłogi i zauważyłem, że mój tata wstał z siedzenia zszokowany. 

- Cóż, w takim razie odwołuję rozprawę. Ma pani na pewno dużo do opowiedzenia. Cieszę się, że pani wróciła i jest cała i zdrowa. Miłego dnia - sędzia wstał z fotela i wyszedł z pomieszczenia. Znowu nastąpiła głucha cisza. Seomin spojrzała się na mnie i lekko się uśmiechnęła. Nadal nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem uwierzyć, że żyje. Podeszła do mnie i znowu mnie przytuliła. 

- Tęskniłam za tobą.

Jej głos... Tak dawno go nie słyszałem, a teraz była tu. Moja Seomin... była obok mnie. Nie wierzyłem własnym oczom, ciału i sercu. Próbowałem w końcu się odezwać, ale zauważyłem podchodzącą do nas ze wściekłością Minji. Odwróciła Seomin i uderzyła ją w twarz tak szybko, że nawet nie zdążyłem zareagować. 

- Minji! Co ty wyprawiasz?! - zatrzymałem jej rękę, która zbliżała się już do policzka Seomin. Cała sala była teraz skupiona na Minji, ja też.

- Jak śmiesz wracać?! Kim jesteś, żeby znowu pojawiać się w jego życiu?! Już nic dla niego nie znaczysz suk-- - wytrzeszczyła oczy i nagle przestała krzyczeć. Była sparaliżowana. Strachem. Zmarszczyłem brwi, kiedy cofnęła się o kilka kroków, spanikowana. Spojrzałem na Seomin, która wyglądała na przygnębioną. Nadal trzymała swój czerwony policzek. 

- Jak śmiesz zachowywać się tak w stosunku do mojej synowej?! - mój ojciec krzyknął na całą salę, podchodząc bliżej. Przybliżyłem się do Seomin, by w razie czego ją obronić. 

Minji wydęła wargi i pobiegła w ramiona mojego taty, ale ten nagle uderzył ją w policzek. 

- Tato!

Złapałem dziewczynę, która prawie upadła z szoku. 

- Teściu...?

Spojrzał na nią w obrzydzeniu i mocno złapał ją za rękę, przyciągając ją bliżej. 

- Jak śmiesz nie szanować tak mojej synowej, która dopiero co do nas wróciła? Wyjdź stąd i już nigdy nie pokazuj mi się na oczy.

Minji zaczęła płakać i wybiegła z sali co sił w nogach. Chciałem za nią wyjść, ale zatrzymał mnie znajomy głos. 

- Nic się nie stało, panie Park. Rozumiem, dlaczego tak zareagowała. Może faktycznie... nie powinnam była wracać.

- Co ty mówisz kochanie? Jak możesz tak nawet myśleć? Zdajesz sobie sprawę jak bardzo za tobą tęskniliśmy? - odparł ojciec. 

Zacisnąłem pięści, podszedłem do Seomin, łapiąc ją za rękę i odciągając ją od wszystkich. W drodze kilka razy się potykała, była taka krucha, że gdybym jej nie trzymał, pewnie by się rozsypała. Wciągnąłem ją do swojego biura i spojrzeliśmy sobie w oczy. 

- Wróciłaś.

- Tak.

- Żyjesz.

- Tak.

- Nadal... jesteś tą samą Seo, prawda?

- ...Tak.

Podszedłem do niej i ją przytuliłem. 

- Tęskniłem. - Przykro mi Seomin... Tak bardzo przepraszam... -  Przypuszczam, że było ci ciężko.

- Było... - odsunąłem się i zauważyłem w jej oczach łzy. Przez chwilę zobaczyłem w niej moją uroczą żonę, która wzruszyła się, gdy dawałem jej pierścionek. To była ona, moja Seomin. Nieważne jak bardzo zmieniła się fizycznie, nadal była tą samą Seomin. Chciałem powiedzieć jej wiele rzeczy, ale wydusiłem tylko to:

- Kocham cię Seomin. Tak bardzo cię kocham.

Znowu mnie przytuliła. 

- Ja ciebie też, najdroższy. Ja ciebie też...

Staliśmy tak przez wieczność. Rozmawialiśmy o naszych pracach, wymieniliśmy się numerami i adresami.

- Pamiętasz już wszystko sprzed dziewięciu lat?

- Nie, nie wszystko. Są jeszcze wspomnienia, których nie odzyskałam. 

- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - zacisnąłem swoje ręce, nerwowy. Wspominałem tamten dzień przez te dziewięć lat. Mimo okropnych komentarzy ojca, pamiętałem o niej, mojej niewinnej, dobrej i uśmiechniętej Seomin.

- Gorset... Ha! Dziwne, że o tym zapomniałam. Za każdym razem gdy o tym myślę, brakuję mi oddechu. - Wybuchnęliśmy śmiechem i pierwszy raz od dziewięciu lat szczerze się zaśmiałem. Nadal miała to poczucie humoru, które uwielbiałem. - Ale o tobie też zapomniałam. Musiało być ci tak ciężko... - jej oczy wypełniły się łzami.

Wziąłem jej rękę i przyłożyłem ją do swojego policzka. 

- Nie. Nie Seomin. To ty przeszłaś przez piekło. Nie obroniłem cię, kiedy.... - przestałem mówić. Dopiero co wróciła, więc nie chciałem od razu przywoływać tych strasznych wspomnień. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem ją w czoło. - Straszliwie za tobą tęskniłem. 

Staliśmy tak, wtuleni w siebie jeszcze przez kilkanaście minut, ale przerwał nam Namjoon, wspominając o spotkaniu z Deep Blue. Seomin, podekscytowana usiadła na fotelu, łapiąc mnie za rękę. 

- Teraz skoro tutaj jestem, może spotkamy się na kolacji? Trochę minęło odkąd widziałam moją rodzinę, tę którą tu zostawiłam - zobaczyłem w jej oczach smutek, więc pogłaskałem ją po głowie, co dodało jej komfortu. 

- Masz mnie. Byłem i teraz też jestem twoją rodziną. 

Przytaknęła, a ja wytarłem jej łzę, znowu ją przytulając. Być może nie była już tą pulchną dziewczyną, którą ściskałbym w ramionach, ale gdybym miał spędzić każdą minutę i każdą sekundę mojego życia, przytulając ją, zrobiłbym to bez zastanowienia.

Spotkaliśmy się w restauracji, do której po kilku minutach przyjechał mój ojciec. Od razu gdy zobaczył Seomin, uściskał ją z oczami pełnymi łez i słabym głosem. Jego gra aktorska była na medal.

- Seomin, kochanie. Tak mi przykro z powodu twojej straty. Byłem zdruzgotany tymi wieściami. Bardzo się o ciebie martwiliśmy!

Uśmiechnęła się i uprzejmie pokiwała głową. 

- Dziękuję za troskę, panie Park. Przepraszam za wasze zmartwienie. Jimin i pan to moja jedyna rodzina. 

Tata prawił jej komplementy przez cały wieczór, tak jakby był nią zachwycony. Cały czas się uśmiechała, dziękując i przepraszając za to, przez co musieliśmy przechodzić, a to sprawiło, że poczułem wściekłość. Ponownie ją wykorzystywał. Teraz gdy była właścicielką Deep Blue, chciał zdobyć jej zaufanie i uznanie. Nie minęło trochę czasu, a znów powrócił to tego tematu.

- Kto by pomyślał, że będziesz prosperowała tak świetną firmą i to w dodatku w USA. To drugi raz, gdy ktoś z rodziny Kim rządzi najlepszą korporacją gdzieś na świecie.

- Niestety większość mojej wiedzy "biznesowej" została zapomniana. Musiałam uczyć się pewnych rzeczy na nowo, ale wyszło mi to na dobre.

Ojciec zaśmiał się, udając dumnego. 

- Odziedziczyłaś to po swoich rodzicach. Byli mądrymi i skromnymi ludźmi... Najlepszymi jakich kiedykolwiek spotkałem.

Mina Seomin zmieniła się w mgnieniu oka. Jej spojrzenie stało się chłodne i odwróciła od nas głowę, oddychając ciężko. 

- Myślę, że już czas się zbierać. Seomin musi być zmęczona po podróży. 

Wziąłem jej rękę i zacząłem ją delikatnie głaskać. Kiedyś, gdy czuliśmy się zdenerwowani, zmęczeni czy przestraszeni, robiliśmy to sobie nawzajem, by się uspokoić i pokazać, że bez względu na wszystko, mamy w sobie wsparcie. 

- Oczywiście. Przyjedziecie do domu razem?

- Niestety muszę załatwić jeszcze kilka spraw, więc będę spała dziś w apartamencie. Spakuję się i wprowadzę do domu jutro. 

Ojciec w końcu się z nami pożegnał, po czym ja i Seomin czekaliśmy przed restauracją na nasze samochody. 

- Chcesz żebym pojechał dziś z tobą i pomógł ci się spakować?

- Posłuchaj Jimin. Ja... nie wprowadzam się dzisiaj, bo uważam, że powinieneś odwiedzić tamtą dziewczynę.

Ah tak. Jeszcze nie przedyskutowaliśmy problemu z Minji.

- Seomin... M-myślałem, że ty...

- Spokojnie Jimin. Nie musisz mi tego tłumaczyć. Też myślałabym, że zginąłeś, gdybyś zniknął na dziewięć lat. Nie proszę cię o wyjaśnienia. Chcę tylko, żebyś był pewien swoich uczuć. Pogodziłeś się już ze wszystkim... możesz nie czuć... tego samego co kiedyś. Chcę, żebyś był ze mną szczery - ze spuszczoną głową wpatrywała się w swoje zaciśnięte dłonie. 

Moje uczucia? Jestem ich pewien. Chciałem znowu zobaczyć jej uśmiech i ponownie trzymać ją w ramionach. Teraz wróciła, żyje i od nowa jest ze mną. Kochałem ją i nie zamierzałem znowu jej stracić.

- Seomin, poczekaj tu chwilę. 

Pobiegłem z powrotem do restauracji i zabrałem jedną różę z wazonu. Była śnieżno biała, wiedziałem, że jej się spodoba. Od razu gdy wróciłem, chwyciłem jej rękę i położyłem na niej kwiat. Seo uśmiechnęła się, sprawiając, że moje serce zaczęło się topić. Straciła już te różowe poliki, ale jej uśmiech pozostał ten sam. 

- Seomin.... Cieszę się, że żyjesz. Cieszę się, że o mnie pamiętałaś. Że pamiętałaś o nas i wróciłaś. Nigdy wcześniej nie byłem tak pewien swoich uczuć. Kochałem cię wtedy i kocham się teraz. - Nadal się uśmiechała, nieśmiało kręcąc głową. Naprawdę minęło już dziewięć lat? Czułem jakbym wrócił do czasów, kiedy byłem najszczęśliwszy. Kiedy śmialiśmy się razem i obserwowałem jej nieśmiałe reakcje na moje techniki flirtu. Delikatnie uniosłem jej podbródek i pocałowałem ją w czoło. - Kocham cię. 

Mój samochód przerwał nam piękny moment, a Seomin nalegała, bym na nią nie czekał. Wsiadłem do auta, po czym kierowca odpalił silnik. Wpatrywałem się w jej odbicie w lustrze, dopóki nie zniknęła i nie mogłem widzieć już jej ręki trzymającej różę. Moje serce zaczęło bić szybciej.

- Kocham cię, kochana. 

Perspektywa Seomin

Machałam ręką, dopóki samochód zniknął z mojego widoku. Powolnie opuściłam ją w dół, wzdychając. Moja twarz nieco zesztywniała. Zmuszałam się do sztucznego uśmiechu przez te kilka godzin. 

Kocham cię Seomin

Te słowa cały czas brzmiały w mojej głowie, a moje serce bolało. Obok mnie pojawiła się wysoka figura, ale się do niej nie odwróciłam. Poznałam kto to był po jego zapachu, to ta sama osoba, która była ze mną przez ostatnie dziewięć lat. 

- To musiało być trudne. Traktował cię jakbyś nigdy nie zniknęła - prychnął Jin.

Nic nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w pustą ulicę, po której jeszcze chwilę temu jechał jego samochód. Zdałam sobie sprawę, że jutro znowu go zobaczę. 

- Wszystko wróciło do normy. Znowu jesteś Seo. Jego zaginiona żona w końcu powróciła. Jak się czujesz?

Mój wyraz twarzy spoważniał. Te same słowa ponownie pojawiły mi się przed oczami. 

Kocham cię Seomin

Jego uśmiech się nie zmienił. W ogóle się nie zmienił. 

- Seomin?

Przystawiłam białą różę do swojej twarzy, zamykając oczy i wdychając jej zapach. Delikatnie się uśmiechnęłam. 

- Pachnie słodko... - uśmiech momentalnie zniknął z moich ust i otworzyłam oczy, ponownie wpatrując się w pustą ulicę. - Obrzydliwe... - zacisnęłam kwiat w swojej dłoni, nie pozwalając by choć jeden płatek spadł na ziemię. Jin nadal stał obok w ciszy. Słowa Jimina znowu rozbrzmiały mi w uszach. 

Kocham cię Seomin.

- Odrażające...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Korekta: ✅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top