III

Perspektywa Seomin

Jimin był niebezpiecznie blisko mnie. Tak blisko, że czułam od niego ciepło, chociaż się nie dotykaliśmy. 

- Powiedz mi, Seomin. Dlaczego nie możesz mi się podobać? 

O czym on myślał? Nie udawał, że się mu podobam? Właśnie powiedziałam mu, że o wszystkim wiem, więc powinien wykorzystać szansę, by powiedzieć mi prawdę. Czy on naprawdę mnie... lubi? Nie! Nie! To niemożliwe! Ale z drugiej strony, nie rezygnuje z flirtowania, więc to mogłaby być możliwość. Moja głowa była hormonalnym bałaganem, nie mogłam już nic zrozumieć. Nie z nim tak blisko, po prostu nie. 

- Ja... ty... - mój umysł był pusty. 

Minutę temu byłam pewna, że wszystko sobie uświadomiłam, a on zaczął teraz mówić do mnie tym uwodzicielskim i zachrypniętym głosem. Nie pamiętałam już dlaczego i co powiedziałam. Ciało drżało mi już od momentu, kiedy pomógł mi z sukienką... ale teraz serce waliło mi tak mocno, że nie mogłam usłyszeć własnych myśli. Położył dłoń na moim policzku i poczułam gorąco na całej twarzy. 

- Wiem, że mogę cię lubić, bo już mi się podobasz.

- Ale jesteś przystojny, inteligentny i na pewno popularny, a ja jestem po prostu... gruba.

Jimin dołączył swoją drugą rękę na wolny policzek i głaskał oba swoimi małymi palcami. 

- Nigdy nie powiedziałem, że podobają mi się szczupłe kobiety - zaśmiał się, a ja zdołałam się uśmiechnąć. - W tym momencie jesteś dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. 

Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy i zgubiłam się w jego przeszywającym spojrzeniu. Przybliżył się jeszcze bardziej, lekko drżały mu ręce. Może też był nerwowy, może mówił prawdę. Może... tylko może, mogłam ufać jego słowom i pozwolić sobie się w nim zakochać. Jego oddech zaczął łaskotać mój nos, zbliżył swoją twarz jeszcze bardziej. Byliśmy kilka milimetrów od siebie. Cudownie pachniał, a jego ciepły oddech mnie relaksował. Zamknęłam oczy i poczułam jak jego dolna warga delikatnie dotyka mojej górnej, gdy nagle...

- Seomin! - Jackson przebiegał szukając mnie, więc ja i Jimin odskoczyliśmy od siebie. Przyjaciel zobaczył mnie i podbiegł do nas. Jego twarz przybrała powagi gdy zobaczył gorset w moich rękach i kurtkę Jimina na moich ramionach. 

- Co się stało? Wszystko okej? - chwycił mnie za rękę i odsunął od Jimina, posyłając mu najgroźniejsze spojrzenie, jakie kiedykolwiek u niego widziałam. Pociągnęłam go lekko za rękaw, by się uspokoił. 

- Spokojnie Jackson. On mi pomógł. Jedna ze szpilek się zgięła i raniła moje plecy. 

Uspokoił się trochę, ale nadal poważnie wyglądał. Położył rękę na moich plecach i poczuł odpięty zamek. 

- Chciałabyś już wrócić do domu? Powiedziałbym twoich rodzicom, że nie czułaś się dobrze. 

Przytaknęłam. Nie ma nawet mowy, żebym pokazała się im z odkrytymi plecami i kurtką Jimina na ramionach. Skoro tak zareagował na to Jackson, boję się co byłoby z tatą. 

- Dziękuję Jackson. Daj mi minutkę - podeszłam do Jimina, który stał przy ławce. - Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc z sukienką. Miło spędziłam dzisiaj czas - uśmiechnęłam się lekko, ukłoniłam i poszłam. Jimin złapał moją rękę i odwrócił do siebie. 

- Seomin, poczekaj - spojrzałam mu w oczy, nadal wytrącona z uwagi przez tę całą sytuację. - Możemy się jeszcze zobaczyć? Jutro?

Pokiwałam twierdząco głową i podałam mu swój numer. 

- Możesz do mnie zadzwonić. Byłoby miło znowu się spotkać... Następnym razem upewnię się by ubrać jeansy i koszulkę, a nie coś takiego - wskazałam na swoją sukienkę i oboje się zaśmialiśmy. 

- Dlaczego nie? Odkryte plecy mi się podobały - puścił mi oko, na co się zaczerwieniłam, ale nadal się uśmiechaliśmy. - Do zobaczenia jutro, Seomin?

- Tak - przytaknęłam i odeszłam. Byłam do niego odwrócona, ale czułam na sobie jego wzrok i to sprawiło, że miałam gęsią skórkę. Kiedy dotarłam do samochodu wskoczyłam na tylne siedzenie i zaczęłam kopać powietrze, wydając podekscytowane dźwięki. Jackson spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale nadal trzymał powagę. - Jackson... Nie śnię, prawda? Za chwilę obudzi mnie gosposia, mam rację?

Pokręcił głową.

- Jesteś nawet nazbyt obudzona. Aż tak bardzo ci się spodobał?

Poczułam jak moja temperatura wzrasta na wspomnienie jego oddechu blisko mojej twarzy. Podniosłam kurtkę i zanurzyłam w niej twarz.

- Myślę, że miałeś rację.

- Z czym?

- Osoba, której się spodobam polubi mnie za nieważne jak wyglądam - Powąchałam jego kurtkę jeszcze raz i mocno ją przytuliłam, wyglądając przez okno. - Chyba dzisiaj spotkałam tę osobę. 

Zaczął jechać, mamrocząc jakieś słowa pod nosem, ale się tym nie przejmowałam. Byłam tak zrelaksowana wspominając Jimina i wszystko co się stało, że głęboko zasnęłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na dzwonek alarmu podskoczyłam w łóżku. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam gosposię stojącą obok, która się kłaniała. 

- Panienko Kim Seomin, ochroniarz czeka, by zabrać panią do firmy rodziców. Chciałaby pani mojej pomocy w przygotowaniach?

Ten sam wers każdego poranka. Nagle przypomniał mi się Jimin i szybko podniosłam się do siadu, strasząc gosposię. 

- Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam, że śniłam!

Kobieta wyglądała na zmieszaną. Potargałam niedbale włosy. 

- Przepraszam? Panienko? Miała pani koszmar?

- Nie, wręcz przeciwnie. To był cudowny sen... Najlepszy - powiedziałam zniechęcona, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Był to nieznany numer, ale szybko odebrałam i przyłożyłam komórkę do ucha. - Tak, słucham?

- Dzień dobry Seomin. Tu Jimin. 

Moje serce waliło jak dzwon i zaczęłam skakać na łóżku, prawie z niego wypadając. To nie był sen, wszystko się wydarzyło. Byłam taka szczęśliwa, że zaczęłam się uśmiechać do telefonu. 

- I wzajemnie Jimin.

- Wygląda na to, że musiałaś wcześnie wstawać - zaśmialiśmy się. - ...ale cieszę się, że jesteś już obudzona. Możemy się dzisiaj spotkać?

- Tak. Zwykle spędzam ranki z rodzicami, a południa z nauczycielami... Co ty na to by spotkać się po moich zajęciach?

- Nie ma sprawy. Przyjadę po ciebie do firmy twoich rodziców.

Gadaliśmy przez chwilę, a kiedy się rozłączyłam, poczułam motylki w brzuchu. Przez chwilę byłam całkowicie pogrążona w myślach. Za bardzo się śpieszymy? Jestem za szybko zbyt podekscytowana? Pytania przewijały się przez moją głowę, ale słyszałam w niej tylko głos Jimina. Zaczęłam skakać i krzyczeć z radości. Złapałam gosposię za ręce i sprawiałam, że też skakała. 

- Tak! Tak! Potrzebuję twojej pomocy w przygotowaniach.

Uśmiechnęła się sztucznie i obie poszliśmy do mojej garderoby. Kiedy byłam gotowa, dosłownie wybiegłam z domu i zobaczyłam czekającego Jacksona. Poklepałam go lekko po plecach.

- Jackson! Dzień dobry! - podskoczył, przestraszony moim głośnym powitaniem.

- Woah. Ktoś ma dziś dobry humor. Dzień dobry Seomin. Jedźmy, rodzice czekają.

W drodze do firmy Jackson był obrzydliwie cichy.

- Wszystko okej? Jesteś dziś zbyt cichy - Wyglądał jakby coś w sobie trzymał, nie chciałam widzieć go w takim stanie. Delikatnie uderzyłam go w ramię. - Powiedz co się dzieje.

- Seomin, jesteś pewna, że ten chłopak jest dobry? - Zmarszczyłam brwi, a on to zauważył. - Chodzi mi o to, że nie wiem czy mogę być pewien, że będzie ci z nim dobrze. Wygląda na kobieciarza, nie chcę żebyś była skrzywdzona.

Moja twarz się zrelaksowała. Wiadomo, że się o mnie martwił. Zawsze to robił. I będzie.

- Nie martw się Jackson. Rozmawiałam z nim wczoraj trochę i nie jest taki jak się wydaje. Chcę dać mu szansę - położyłam mu głowę na ramieniu. - Dziękuję, zawsze stawiasz mnie na pierwszym miejscu. Chcę, żebyś wiedział jak wdzięczna jestem, że mam ciebie w moim życiu.

- Po to tu jestem, Seomin.

Zatrzymał się na czerwonym świetle i potargał moje włosy. Byłam zła, bo miałam się przecież spotkać później z Jiminem.

~~~~~

Każdy dzień zazwyczaj mijał bardzo szybko, ale ten niesamowicie mi się dłużył. Jimin zadzwonił do moich rodziców o zgodę na zabranie mnie na na randkę. Zaskakująco się zgodzili, więc byłam podekscytowana i zdenerwowana w tym samym czasie. Po zajęciach wróciłam do firmy. Usiadłam na jednej z kanap i czekałam na przyjazd Jimina. Puste pomieszczenie sprawiało, że zrobiłam się senna i znudzona. Moje powieki zrobiły się cięższe i powoli zaczęłam zasypiać. Kilka chwil później poczułam rękę głaszczącą moją głowę. Było mi niezwykle dobrze. Otworzywszy oczy, zobaczyłam siedzącego obok Jimina, który plątał w palcach kosmyki moich włosów. 

- Oh! Przepraszam, obudziłem cię? - szeroko otworzyłam oczy z zaskoczenia. 

- Ty? Kiedy przyjechałeś?

- Chwilę temu. Widziałem jak zasnęłaś. 

- Jak długo tu byłeś? Dlaczego mnie nie obudziłeś? - była już noc. Zmarszczyłam brwi, zawiedziona. Jimin chwycił mój podbródek i odwrócił moją twarz do niego. 

- Byłem zajęty patrzeniem na ciebie - znowu poczułam jak czerwienieją mi policzki. - Tak w ogóle, pięknie dziś wyglądasz i komfortowo - puścił mi oko, a ja się zaśmiałam. - Możemy już iść?

Złapał mnie za rękę i złączył nasze palce. Moje długie z jego małymi. Były wyjątkowo nieduże i urocze jak na mężczyznę, ale jego uścisk był silny i ciepły. Nie słyszałam już bicia serca, ale lubiłam to uczucie. Wsiedliśmy do jego auta i odjechał. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się po jedzenie, po czym wróciliśmy do samochodu. 

- Będziemy jeść w aucie?

- Nie, pójdziemy gdzieś indziej. Planuję spędzić dziś z tobą dużo czasu, więc pomyślałem, że powinniśmy odwiedzić miłe miejsce na randkę.

- Jesteś romantkiem, mam rację? - zapytałam sarkastycznie. 

- Co z tego, nie podoba ci się? - wyglądał na zmartwionego. 

- Podoba - relaksował się i miło uśmiechnął. Zaczęłam wpatrywać się w jego profil, kiedy prowadził.- Bardzo podoba.

Dojechaliśmy do hotelu blisko oceanu, ale zaparkowaliśmy blisko wody zamiast na parkingu. Jimin przeszedł na moją stronę, otworzył mi drzwi i złapał za ręce. Podeszliśmy bliżej oceanu, a chłopak rozłożył koc, usiadł na nim, po czym poklepał materiał obok siebie. 

- Usiądź ze mną. To będzie nasze specjalne miejsce. 

- Ocean? Brzmi typowo, ale to miłe.

- Wiedziałem, że ci się spodoba. Przeważnie jesteś tylko w domu albo w firmie, mam rację? Pomyślałem, że czujesz się może uziemiona, więc chciałem cię tu zabrać. A co jest lepsze niż ocean?

- Czy ty w ogóle jesteś prawdziwy?

Odwrócił się do mnie zmieszany.

- Co?

- Chodzi mi o to, że to wszystko jest zbyt piękne, żeby się dziać. Mam wrażenie, że jesteś zbyt idealny by istnieć. 

Zaśmiał się lekko i przyłożył moją rękę do swojej twarzy. Palce mi się trzęsły, ale uwielbiałam dotyk jego miękkiej i gładkiej skóry. 

- Widzisz? Jestem tu, istnieję - zbliżył swoją twarz do mojej. - Czy może chcesz innych dowodów?

Zaczerwieniłam się i odwróciłam wzrok. Delikatnie złapał mój podbródek i przybliżył mnie do siebie. Całujemy się? To się już dzieje? Nigdy się nie całowałam, więc nie wiem co robić. Ciasno zamknęłam oczy, musiał wyczuć moją nerwowość, bo delikatnie pocałował mnie w czoło.

- To wystarczy jako dowód - odsunął się i zaczął wypakowywać jedzenie. Zjedliśmy, rozmawiając o gwiazdach, muzyce i mojej miłości do oceanu. Jimin śmiał się na moje zabawne myśli. Dyskutowaliśmy na temat naszych marzeń i celów na przyszłość. Nawet kiedy skończyliśmy jeść, nadal gadaliśmy i poznawaliśmy o sobie nowe fakty. Czułam się przy nim spokojna. Kładł swoją rękę na mojej i ją głaskał. Od czasu do czasu się w niego wpatrywałam, wsłuchiwałam się w jego kojący głos, kiedy patrzył zamyślony w ocean. 

- Seomin.

- Tak?

- Masz łaskotki?

- Tak. Dlaczego? - odpowiedziałam szczerze, ale kiedy zobaczyłam jego chytry uśmiech, od razu tego żałowałam. Zaczął szczypać mnie w talię, a ja niekontrolowanie śmiałam się i próbowałam go odepchnąć. W końcu położyłam się na kocu, a on kontynuował tortury. Miałam łzy ze śmiechu w oczach, ale wiedziałam, że chłopak nieźle się bawi. Kiedy próbowałam się uratować, niechcący wylałam sok, który zalał mi też tył bluzki. Jimin przestał się śmiać i pomógł mi podnieść się do siadu. Mój t-shirt był z tyłu cały przemoczony. 

- Cholera... - powiedziałam zawiedziona. Chwycił chusteczkę i próbował wyczyścić plamę wodą, ale to tylko pogorszyło sytuację. Wyglądał na zatroskanego.

- Przepraszam... Chyba pogorszyłem...

- Jest okej. To była moja wina. Nie wzięłam tylko innych ciuchów. 

- Przeziębisz się tak - rozejrzał się. - Weź mój sweter.

- Jimin... nie będzie pasować, a poza tym nie masz pod nim za dużo ubrań. Nic się nie stanie, bluzka wyschnie na powietrzu. 

 - Może pójdziemy do samochodu i włączę ogrzewanie żeby się wysuszyła?

Wahałam się, ale noc była nieco chłodna i było mi coraz zimniej. 

- Okej, ale usiądę z tyłu i nie będziesz mógł patrzeć. Obiecujesz?

- Obiecuję. Chodź już, pewnie jesteś zmarznięta. 

Szybko zebraliśmy rzeczy i wróciliśmy do auta. Jimin usiadł na miejscu kierowcy, a ja na tylnym siedzeniu. Przekręcił przednie lusterko w drugą stronę i włączył ogrzewanie. 

- Możesz ją teraz zdjąć. Nie będę podglądał. 

Poczekałam jeszcze kilka sekund, żeby sprawdzić, czy nie patrzy.  

- Okej. Nie patrz! - zaczęłam rozpinać guziki koszuli i powoli ją zdejmować. Od czasu do czasu sprawdzałam, ale dotrzymywał obietnicy. Zdjęłam bluzkę i rozłożyłam ją przed sobą. Mój mózg ledwo co pracował. Byłam bez koszulki w samochodzie Jimina... - Już... Gdzie mogę ją położyć?

- Podaj do przodu. Położę ją tu, żeby wyschła. 

Zrobiłam to, co mówił.

- Wiesz, widziałem cię tylko dwa razy i te dwa razy prosiłaś o zdjęcie z siebie ubrań.

Zarumieniłam się tak bardzo, że schowałam twarz w dłonie.

- To nie moja wina--

- Nigdy jednak nie miałem okazji się tobie przyjrzeć. 

Przełknęłam głośno ślinę. Serce zaczęło mi bić jak dzwon, byłam sparaliżowana. 

- Obiecałeś - ledwo co mogłam mówić. 

- Obiecałem... Odpocznij trochę, musisz być zmęczona. Włączę relaksującą muzykę - włączył radio i chwilę potem zasnęłam. 

Śnił mi się nie kto inny niż Jimin, trzymający różę i głaszczący mnie po policzkach. Był delikatny i jak zwykle zbyt idealny by istnieć. Miejsca, w które mnie dotykał były gorące. Całe moje ciało płonęło. Pochylił się, by mnie pocałować i poczułam jego oddech na swoich ustach. Było cudownie i realnie... To było zbyt realnd... Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam pochylonego nade mną Jimina, ale ku mojemu zaskoczeniu nie panikowałam. Spojrzałam na niego i powoli sięgnęłam do jego twarzy. 

- Nadal śnię?

Uśmiechnął się, na co się rozpłynęłam. 

- Nie - położył dłoń na moim policzku. - To nie sen. Jestem prawdziwy - szeroko otworzyłam oczy i próbowałam się ruszyć, ale był nade mną. - Nie zrobię nic, czego byś nie chciała. Proszę, nie bój się mnie - jego głos był taki kojący; nie mogłam zrobić żadnego ruchu. Serce waliło mi jak dzwon, ale byłam spokojna. Było wiele powodów, dla których nie powinnam była tego robić, ale w tamtym momencie chciałam tylko wpatrywać się w jego oczy i czuć jego dotyk. 

- Ja nigdy... Nie wiem co robić.

Kontynuował głaskanie moich policzków i przybliżył swoją twarz. 

- Nie musisz nic robić, Seomin. Ja będę tym, który wszystko dla ciebie zrobi. Nie tylko dzisiaj, ale każdego dnia od teraz. 

Wszystkie powody opuściły mój mózg. Byłam pod wpływem jego czarów. Pocałował mnie w czoło, przesuwając usta w stronę policzków. Musnął wargami mój nos, szczękę. Nieco się podniósł, odrywając moją prawie nagą górną część ciała. Zakryłam się rękoma, zawstydzona, ale on powoli je odsunął, pokazując wszystko od nowa.

- Nie zakrywaj się. Nie musisz się niczego wstydzić - jego oczy powędrowały wzdłuż mojej figury. - Jesteś piękna... Idealna - pochylił się i pocałował mój brzuch, przez co poczułam się kochana i pewna siebie. Delikatnie całował moje ciało. Wydałam z siebie mały jęk, a on uśmiechnął się pomiędzy pocałunkami. Powędrował ustami aż do moich, ale na razie ich nie muskał. Spojrzał na zegar w samochodzie i się uśmiechnął, odwracając do mnie. Była minuta po północy. - Szczęśliwych osiemnastych urodzin, Seomin.

Połączył nasze usta w delikatnym, ale namiętnym pocałunku. Jimin od razu przejął kontrolę nad sytuacją. Wkrótce dodał do niego język. Było idealnie. Nie mogłam myśleć już o niczym innym niż o jego ustach. Pocałunek za pocałunkiem, leżeliśmy przed sobą nago. I w ten sposób oddałam mu swoje i ciało i duszę po raz pierwszy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Korekta: ✅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top