vingt-trois
Upewnij się iż przeczytałeś poprzedni rozdział.
Przeszywający ból, przebiegł przez całe ciało Luke,a kiedy blondyn tylko zdołał się ocknąć. Zmrużonymi oczyma, prześledził ciemne pomieszczenie w którym się znajdował. Było to coś na wzór piwnicy. W powietrzu unosiła się woń wilgoci oraz coś metalicznego, przypominającego zapach krwi. Luke gwałtownie się poruszył, przez co głośno syknął. Jego nogi oraz dłonie zostały przywiązane do krzesła na którym się znajdował, za to sznur mocno wżynał się w jego skórę, pozostawiając za sobą otarcia przeradzające się w rany. Hemmings przełknął głośno ślinę, która najprawdopodobniej zmieszała się krwią przez metaliczny posmak w jego ustach.
Jego głowa mocno pulsowała, a każdy dźwięk odtwarzał się w niej kilkukrotnie głośniej, przez co ból był jeszcze bardziej nieznośny.
W końcu jasne światło rozbłysnęło po całym pomieszczeniu, przez co Luke ponownie zmrużył swoje oczy, oblizując równocześnie swoją suchą wargę. W progu drzwi stanął jego porywacz, którego miał okazję widzieć, przed utratą jego przytomności. Mężczyzna zrobił parę kroków do przodu, zatrzymując się przed wycieńczonym Luke'em. Blondyn niecierpliwie czekał na moment, aż jego oprawca w końcu odkryje swoją twarz. Za nim to jednak nastało, mężczyzna zabrał niewielki taboret, znajdujący się w rogu pomieszczenia, po czym zasiadł na przeciwko Hemmingsa. Bladą dłonią sięgnął do swojego kaptura, odruchowo zsuwając go do tyłu, czym ukazał swoje brązowe kosmyki włosów, oraz znajomą twarz.
-Tyler -syknął, z nerwów szarpiąc dłońmi, co jedynie narobiło mu kolejnego bólu, wraz ze spływającymi po jego dłoniach, kropelkami świeżej krwi. -Mogłem się spodziewać że to ty, przecież masz nierówno pod sufitem i wciąż dążysz do Miłości z Michaelem! -splunął zabarwioną na czerwono śliną, patrząc z pogardą w piwne oczy Tylera. Chłopak chwilowo zmrużył swoje oczy, po czym parsknął głośnym śmiechem, kręcąc przy tym niedowierzająco swoją głową.
-Chętnie posłucham jakich jeszcze głupot nagadał Ci Clifford -odparł pewnym siebie głosem, powodując u Luke'a pewne zwątpienie. -A więc, że jestem jego obsesyjnym wielbicielem, tak? -uniósł z rozbawieniem brwi, po czym zaklaskał w dłonie.
-Podobno byliście razem, jednak Michael nie chciał... -zaczął mówić drżącym głosem, jednak przestał, kiedy sam zwątpił w tą całą historię którą przekazał mu Clifford.
-Racja, byliśmy razem i to ja chciałem jako pierwszy zakończyć ten toksyczny związek, podejrzewam iż Michael przedstawił Ci to kompletnie na odwrót, hm? -uniósł brwi, zakładając ręce na piersiach.
Luke nie potrafił wydusić z siebie ani słowa, jedynie spuścił wzrok na swoje brudne spodnie, aby dłużej nie spoglądać w oczy Tylera. Brunet zagryzł wargę, czując pewien żal w stosunku do blondyna. Nie jego winą było iż został kolejną ofiarą kłamstewek Michaela.
-Może opowiem Ci wszystko od początku -mruknął, wstając z taboretu, w który mocno kopnął, aż ten odrzuciło na sam koniec pomieszczenia. Tyler wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę papierosów, po czym umieścił jednego w ustach i odpalił. Popielaty dym opuścił jego usta, drażniąc tym nieprzyjemnie nozdrza Luke'a.
-Ja i Michael spotykaliśmy się przez jakiś czas, jednak w pewnym momencie odkryłem mocny nałóg Clifforda przez co wszystko się posypało. Nie wiem jak jest teraz, jednak kiedyś, Clifford był uzależniony od Alkoholu, a wszystko to rozpoczęło się przez jego matkę, o której na pewno już ci mówił -stwierdził, wydmuchując kolejną chmurę dymu. -Nigdy za nim nie latałem, jedynie pragnąłem się od niego uwolnić.
-Więc dlaczego ciągle się mścisz? -zapytał z żalem, spoglądając w stronę bruneta. Tyler odwrócił się do niego plecami, rzucając na ziemię niedopałek papierosa, który od razu przy zmiażdżył swoim czarnym glanem.
-Nie wiesz najistotniejszej rzeczy, która pokazuje kto tak naprawdę jest w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzony -powiedział chłodno, odwracając się twarzą do Hemmingsa. Jego piwne tęczówki tkwiły za szklistą warstwą łez. -Mój młodszy brat, Dustin, on jako jedyny zawsze stał po stronie Clifforda, czasami bronił go bardziej niż mnie, własnego brata. Pewnego razu, Michael dał mu na urodziny bilety na koncert jego ukochanego zespołu. Byłem kompletnie temu przeciwny, patrząc na to iż nadal byłem z nim skłócony i nie miałem zamiaru tego zmieniać. Dustin bardzo się ucieszył i nie potrafiłem tak po prostu mu tego zakazać. Puściłem ich, zaufałem Cliffordowi iż niczego nie spieprzy, jednak wtedy nie wiedziałem jeszcze iż dzień przed koncertem pokłóci się mocno ze swoją matką, co znowu przywróci go do jego nałogu -Tyler przetarł dłońmi swoją twarz, oraz mokre już oczy. -Ten idiota wsiadł do samochodu, gdzie był mój brat. Miał ponad jeden promil alkoholu we krwi, ale po mimo to wsiadł za kółko. Oczywistym jest że mieli pieprzony wypadek i jak na ironię losu, ciężarówka wjechała właśnie w stronę, po której siedział Dustin. Michael przeżył, chociaż sam tkwił w śpiączce przez jakiś czas. Dustin nie miał na tyle szczęścia, kiedy strażacy nie zdążyli wyciągnąć go z samochodu, który nagle się zapalił. I potrafiłbym zrozumieć wszystko, jednak nie otrzymałem od niego pieprzonego przepraszam, które i ta by niczego nie zmieniło, jednak Clifford nie wykazał żadnego żalu, wyrzutów sumienia, nic. I teraz jeszcze ma czelność obarczać wszystkim mnie i posyłać innym fałszywe historyjki, gdzie robi ze mnie psychopatę -warknął , uderzając pięściami w ceglastą ścianę, która poraniła jego knykcie, a na podłogę spadło parę kropelek szkarłatnej krwi.
Luke pozwolił łzom, wypłynąć z jego oczu, kiedy Tyler przestał mówić. Czuł się zraniony i nieszczęśliwie zakochany. Nie potrafił tak po prostu przestać darzyć Michaela tym silnym uczuciem, jednak wątpił w to iż teraz normalnie spojrzy mu w oczy.
-Chciałem, aby także poczuł odrobinę bólu przez zniszczenie jego pracowni, uprowadzenie ukochanego, ale sądzę iż to na marne -westchnął cicho, zjeżdżając plecami po chropowatej ścianie. Przez te pół roku robiłem wszystko aby się zemścić, nawet zatrudniłem idiotycznego Azjatę, który dzięki waszej pomocy przeżył -prychnął, a wspomnienia z nieszczęśliwego biwaku, odtworzyły się w głowie Luke'a. -Teraz powinieneś zrozumieć mój ból -skierował swoje słowa do oszołomionego nadal Luke'a, który w dalszym ciągu przyswajał wszystkie informacje. Tyler podszedł powoli do niego, po czym nożem rozciął ostre liny, które w końcu opadły na ziemię. Luke dotknął swoich rannych nadgarstków, zagryzając mocno wargę, aby nie jęknąć z bólu. Popatrzył niepewnie w stronę Tylera, który zasiadł na parapecie, odwracając się do niego plecami. W swoich dłoniach trzymał kurczowo czarny telefon, wbijając wzrok w jego ekran.
-Przepraszam, Luke -powiedział chrypliwym głosem, zawieszając na nim spojrzenie zaszklonych i czerwonych oczu. Hemmings popatrzył na niego niepewnie, robiąc parę kroków do przodu. -Tak długo dążyłem do zemsty... -szepnął, a Luke powoli spojrzał na ekran, jego telefonu, który leżał na parapecie. Obraz na nim przedstawiał pracownię Michaela. Miętowe drzwi, były gdzieniegdzie przydymione czarnym kolorem, a całość została zaklinowana łańcuchami oraz kłódką. Luke spojrzał na niego zdezorientowanym wzrokiem, nie wiedząc co to może oznaczać.
-Mój telefon rejestruje kamerkę, którą zawiesiłem niedaleko jego pracowni. Mój brat zakończył swój żywot w płonącym samochodzie, a Michael swój zakończy w płonącej pracowni -szepnął, wbijając oczy w swoje czarne buty, a jego dłoń mocno zacieśniła się na jego ramieniu. Hemmings przełknął głośno ślinę, wybałuszając na niego oczy.
-Co ty wyprawiasz?! -warknął, szarpiąc go za ramiona, jedna Tyler, ani drgnął. -Nie możesz go zabić! -zaniósł się szlochem, prawie upadając na ziemię.
-A on mógł zabić mojego brata? -wychrypiał, a kolejna łza spłynęła po jego policzku.
-To był wypadek!
-Ale był pijany, to go nie usprawiedliwia! -warknął, popychając Hemmingsa do tyłu. -Jeśli taki jesteś to idź go ratować, ale pamiętaj, może być już za późno -wycedził przez zęby, kolejny raz pchając jego klatkę piersiową do tyłu. Luke strzepnął z siebie jego dłonie, po czym zacieśnił swoją w pięść i wycelował prosto w szczękę bruneta. Chłopak zatoczył się do tyłu, a kolejny cios w brzuch, spowodował iż runął na ziemię.
-Pozbawiając go życia, niczego nie zdziałasz -warknął, patrząc na niego z żalem, po czym jak najszybciej odnalazł wyjście z piwnicy.
Wszystkie informacje których się dowiedział, były dla niego niczym ostre sztylety, wbite w jego pierś. Kłamstwo, które przez cały czas Michael szerzył.
Blizna na brzuchu. Już wtedy Luke zaczął się czegoś domyślać, jednak nie spodziewał się aż tak raniącej prawdy.
Teraz liczyło się tylko i wyłącznie życie Michaela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top