onze
Luke ostrożnie przymknął drzwi, po czym zdjął buty oraz plecak z ramienia i wszedł w głąb domu. Zajrzał wpierw do kuchni, a następnie do salonu w poszukiwaniach matki. W żadnym z pomieszczeń jej nie było, jednak Luke nie musiał się długo zastanawiać i od razu podążył na strych. Deski pod jego krokami lekko zaskrzypiały, a on odetchnął po wielu pokonanych stopniach. W końcu w oddali, ujrzał jej sylwetkę. Siedziała na ziemi przeglądając wszystkie obrazy, które od lat gromadziła. Blondyn chwiejnym krokiem podążył w stronę rodzicielki, opierając swoją dłoń na jej ramieniu.
Kobieta popatrzyła na niego z dołu, lekko się uśmiechając.
-Usiądź, Luke -poprosiła, ponownie kierując swój wzrok na trzymany przez nią obraz. -Masz talent po ojcu -uśmiechnęła się pod nosem śledząc płatki róż w różnych odcieniach różu. Luke lekko się zarumienił i spojrzał na jeden z obrazów, należał do jego ojca. Był o wiele lepiej namalowany niż te marne wypociny chłopaka, którymi jego matka i tak się zachwycała.
Liz przejechała palcem po obrazie należącym do Luke'a i cicho westchnęła.
-Czuję że cię do tego zmuszam -mruknęła, wbijając wzrok w swojego syna. -Nigdy nie lubiłeś malować kwiatów, zawsze mi to powtarzałeś, a kiedy tata zmarł, zacząłeś malować je notorycznie, bo raz powiedziałam że będzie mi ich brakować -powiedziała smutno, na co Luke przybliżył się do blondynki i lekko potarł jej ramiona.
-To nie prawda -szepnął, a lekki uśmiech wpłynął na jego usta. Przyzwyczaiłem się już i zaczęło sprawiać mi to przyjemność -dodał, wywołując tym rosnący uśmiech na twarzy jego matki.
***
-Marion, jak chcesz okropne ubrania to zajrzyj do swojej szafy -burknął Luke, odwiedzając już któryś z kolei sklep w centrum handlowym. Rudowłosa ubzdurała sobie, że kiedy ubierze się w najohydniejsze ubrania, Ashton ucieknie od niej z piskiem i nici z randki.
-Jeśli myślisz że będę cię teraz wyzywać lub popchnę na ten ostro zakończony stojak, to cię zaskoczę, jestem oazą spokoju -odpowiedziała opanowanym głosem, posyłając w stronę Luke'a dumny uśmiech.
-Lotosem?
-Na jebanej tafli oceanu -odparła, biorąc Luke'a pod ramię, na co wybałuszył oczy.
-Dziewczyno, czego ty się naćpałaś? -Uniósł brwi, przyglądając się jej bocznemu profilowi.
-Meliska działa cuda... O jezu Hemmings patrz! -wykrzyknęła, podbiegając do jednego z wieszaków. -Ashton padnie jak w tym wyskoczę!
-To strój hot- doga -westchnął, kręcąc niedowierzająco głową.
-Oto chodzi!
-Marion, wiem że w głębi duszy po prostu boisz się tej randki, ale także jej pragniesz -stwierdził, przyglądając się jej zdezorientowanej twarzy. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje buty i przygryzła lekko wargę. Od początku było widać w niej tkwiącą panikę, kiedy wszystko mu opowiadała. Marion jest twardą dziewczyną, jednak wszystko do czasu.
-Chodźmy -mruknęła ciągnąć go za rękaw bluzy. -Skończmy ten temat, a w nagrodę pójdziemy do sklepu plastycznego, bo też mam już dość wysłuchiwania twoich błagań -wywróciła wzrokiem, na co oczy Luke'a zaświeciły. Faktycznie chciał drążyć dalej ten temat, tak samo jak zakupić nowe pędzelki. Zawsze może kontynuować go później.
-Okej, w drogę! -zawołał wesoło, popychając Marion do przodu.
***
Rudowłosa zatrzymała się przy dziale z różnego typu, blokami i papierami, szukając nowego szkicownika, za to Luke udał się na dział z wcześniej wspomnianymi pędzlami. Po drodze wrzucił do swojego koszyka opakowanie wiszerów różnych grubości oraz dwie farbki akrylowe. Zatrzymał się przy regale z pędzlami i dokładnie prześledził każdą przegródkę w poszukiwaniu tego odpowiedniego. Jego wzrok zatrzymał się na pędzlu o idealnej jak dla niego grubości oraz włosiu. Wyciągnął po niego dłoń, jednak w tym samym momencie, ktoś jeszcze postanowił to zrobić w rezultacie czego lekko się zderzyły. Luke cofnął swoją niczym poparzony, a następnie podniósł swój wzrok na osobę przed sobą. Wypłowiałe liliowe kosmyki włosów, z przebijającym się blondem, zielone z domieszką brązu tęczówki za okrągłymi okularami, malinowe usta wyróżniające się na bladej cerze oraz o parę rozmiarów za duży brązowy sweter z podwiniętymi rękawami. Och boże, wyglądał tak idealnie.
-H-hej Michael -wyjąkał, machając do niego lekko dłonią, na co chłopak zachichotał.
-Witaj Luke, pierwszy raz jestem w tym sklepie i prawie cię spotkałem, to przeznaczenie -ostatnią cześć zdania dodał szeptem, a serce Luke'a załomotało z podwójną siłą.
-Ja także -odparł czując się przy nim tak dziwnie i to chyba pierwszy raz od niedawna. -Są prawdziwe? -zapytał wskazując na okulary, na co Michael zdjął je z nosa po czym obrócił parę razy w dłoniach.
-Zerówki, czuję się w nich tak artystycznie -złapał się za pierś, patrząc do góry, na co Luke wydał z siebie śmiech. -Na pewno będziesz wyglądać w nich lepiej -mruknął, wydymając wargę, po czym ostrożnie założył je na twarz Luke'a, uprzednia odgarniając delikatnie dłonią opadające na czoło blond kosmyki włosów. Luke przymknął odruchowo oczy, po czym ponownie je otwarł zauważając wpatrującego się w niego Michaela z uchylonymi ustami.
-I jak? -zapytał niepewnie, czując się niezręcznie przez jego wzrok. Michael zamrugał kilkukrotnie i otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie przeszkodził mu w ty czyiś damski głos.
-Luke, dasz wiarę że nie mają szkicowników w formacie A5?! Są A3, A4, a nawet najrzadziej niespotykany A2! -burknęła z oburzoną miną, podchodząc do chłopaka, a dopiero później zauważyła kolorowowłosego.
-Michael -szepnęła, a jej wyraz twarzy był trudny do odgadnięcia. Clifford początkowo wytrzeszczył na nią oczy, kompletnie się jej nie spodziewając.
-Hej Marion -posłał w jej stronę lekki uśmiech, który na jego szczęście odwzajemniła, kamień spadł mu z serca.
Luke co chwilę spoglądał raz na Michaela, a za chwilę znów na Marion. Czuł jakieś dziwne napięcie pomiędzy tą dwójką.
-Jak poradziłaś sobie po tym incydencie... No wiesz, wtedy... -rudowłosa od razu pokiwała na jego słowa, wiedząc co ma na myśli.
-Obecnie pracuję nad nowymi obrazami i liczę że pod koniec roku znów mnie wybiorą -odparła, na co Clifford poruszył głową, lekko się uśmiechając.
Przez tą dwójkę, Luke kompletnie zapomniał o pędzlu i zakupach w swoim koszyku. Marion na widok jego rozbieganego wzroku, szepnęła "możesz iść do kasy". Kiedy Luke posłał jej wdzięczne spojrzenie i opuścił ich dwójkę, dziewczyna spojrzała jeszcze raz za siebie, dostrzegając blondyna przy kasie. Ponownie odwróciła się w stronę Clifforda i poważnie na niego spojrzała.
-Tyler ostatnio zaczepił mnie po szkole -przybliżyła się bliżej, aby ich rozmowa nie była zbyt słyszalna. Na dźwięk tego jednego imienia z ust rudowłosej, wszystkie kolory z twarzy Michaela od razu odpłynęły. Chłopak wziął głęboki wdech, po czym nerwowo przeczesał swoje włosy. -Opowiedział mi wszystko co miało miejsce ostatnio. Bezczelny dupek -warknęła spuszczając wzrok.
-Po co niby miałby ci to mówić, o co mu do cholery chodzi? -burknął pod nosem, zawieszając wzrok na jasnych płytkach pod stopami.
-Wie że trzymam się blisko z Luke'em, spędzamy każdy wolny czas, nie trudno to zauważyć. Więc czemu mi to powiedział? Proste, żebym przekazała to Luke'owi bo inaczej zrobi to sam -odparła, a ciało Clifforda zadrżało. -Widzę jakie są wasze relacje, wiem że go lubisz, więc jeśli nie chcesz stracić tego o co teraz się staracie to zrób coś z Tylerem -szepnęła ze smutkiem w oczach. -I uważaj Na Luke'a, bo po mimo tych wszystkich obraźliwych słów w jego stronę, które słyszy ode mnie prawie codziennie to... -zagryzła nerwowo wargę, wpatrując się przed siebie, gdzie ujrzała zmierzającego w ich stronę Luke'a. -Jest moim jedynym przyjacielem, któremu na prawdę ufam i nie przeżyłabym gdyby coś mu się stało -powiedziała szybko, posyłając w stronę zbliżającego się blondyna naciągany uśmiech. -Proszę cię -powiedziała prawie bezgłośnie, na co Michael głośno przełknął ślinę.
Kiedy Luke zaczął mówić coś do Marion, Michael przyswoił wszystkie słowa które od niej usłyszał. Blondyn o błękitnych oczach, coraz bardziej mącił w jego sercu i wiedział że z czasem jego przyjacielskie uczucia przerodzą się w coś większego, jednak za nim to nastąpi... Musi uporać się ze sprawami z przeszłości.
-Umm, Michael? Idziemy z Marion na pizzę, może poszedłbyś z nami? -jego rozmyślania, przerwał delikatny głos blondyna, który posyłał mu uśmiech przyozdobiony głębokim dołeczkiem.
-bardzo bym chciał, ale muszę coś załatwić -z bólem serca przyglądał się zawiedzionej twarzy Luke'a, a następnie popatrzył wymownie na Marion, która obdarzyła go tym samym spojrzeniem.
-------
Czuję się dziwnie po tym rozdziale
Jest taki poważniejszy, ale też mało się w nim dzieje :/
A ta powaga to chyba przez emocjonujący soundrack jakiego słuchałam przy pisaniu
Polecam ścieżkę z "Kill your darlings" I D E O (jeden utwór w mediach)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top