neuf

-Dał ci rybkę, potem zabrał cię na jakieś ruiny, a następnie prawie przez niego zginąłeś?! Hemmings, randka idealna! -wykrzyknęła rudowłosa, klepiąc zbyt mocno Luke'a w plecy, zabolało.

-Daj spokój, to nie była randka, tylko bardzo dziwne spotkanie, sam nie potrafię ułożyć sobie wszystkiego w głowie, a najdziwniejsze było to jak na mnie patrzył, kiedy się ocknąłem -tłumaczył, przypominając sobie tamto zdarzenie, i czując dziwne uczucie w środku.

-Jego wzrok na pewno mówił "mogę cię wziąć nawet na tym molo, kocie" -powiedziała, zniekształcając głos, na co Luke się zaśmiał, jednak potrafiłby ją zrzucić z krzesła, za to co wcześniej powiedziała.

-To podobnie jak wzrok Ashtona kiedy cię widzi -odgryzł się, na co rudowłosa, wbiła mu łokieć w żebro, kolejny raz... Zabolało.

-Nie zapeszaj, dzisiaj w szkole do mnie nie przylazł, to chyba jedyny dzień, kiedy nie musiałam się zmierzyć z tym idiotą -burknęła, jednak Luke postanowił zignorować jej słowa. Za każdym razem kiedy starał się przekonać Marion do Ashtona... Cóż, nie wychodziło to tak, jak by sobie tego życzył. Rudowłosa była zbyt uparta, i nie dała sobie tak prędko przegadać do rozumu, jednak psycholog, seksuolog, doktor oraz wróżka Luke, wie że ta dwójka jeszcze będzie ze sobą razem. Jak to się mówi, od nienawiści do miłości.

Marion wskoczyła na łóżko Luke'a, przez co te gwałtownie się pod nim ugięło. Blondyn czasami żałował iż dziewczyna poznała jego adres zamieszkania.

-Jak nazwałeś tą cholerną syrenę? -mruknęła, przypatrując się okrągłemu akwarium.

-To rybka -Marion prychnęła, na poprawę jej słowa. Nienawidziła tego, tak samo, jak podobno do niedawna Hemmingsa, lecz na pierwszy rzut oka widać iż się to zmieniło, a ta dwójka po mimo docinków, coraz lepiej się dogaduje. -I nazywa się Sherman -przybrał sztuczny wyraz twarzy, czego najwidoczniej rudowłosa nie zauważyła i na prawdę wzięła to za prawdę. No ale co, miał powiedzie ć że nazwał ją Michael, i kolejny raz wysłuchiwać od dziewczyny iż się w nim "zabujał jak rybak w wędce",jej słowa, nie wnikać...

-HEMMINGS! -krzyknęła tak głośno, że aktualnie każdy z jego osiedla, jak i z poza niego, wie już jak ma na nazwisko. -Ziom, mam pomysł, zaprosimy Michaela -wskoczyła na Luke'a, przygwożdżając go do materaca i świdrując jego twarz swoimi wielkimi oczami.

-Nie rozumiem cię, przecież go nie cierpisz- mruknął, starając się wydostać spod Marion, jednak szkoda jego wysiłku.

-Kto powiedział że będę z wami? Nie zepsułabym wam randki -puściła mu oczko, podnosząc się, ze zgniecionego już chłopaka. (rip hemmo)

-Cholera, skończ z tymi randkami i... CZEKAJ -usiadł gwałtownie, a jego oczy zaświeciły. -Jeśli tak bardzo chcesz mnie z nim zeswatać, to szykuj jakieś fajne ciuszki na sobotę, pójdziesz na randkę z Ashtonem -uśmiechnął się zwycięsko, sięgając po swój telefon, po czym wybrał kontakt, wcześniej wspomnianego chłopaka. Marion pobladła, rzucając się w stronę Hemmingsa i starając się wyrwać mu z dłoni komórkę.

-Tak nie wolno! Luke błagam -jęknęła, patrząc na niego błagalnym wzrokiem niczym kotek ze Shreka.

-Marion, nie -odwrócił od niej wzrok, aby nie dać się hipnozie jej oczu. Przeklęta Marion.

-Dobra, nie będę cię z nim umawiać bez twojej zgody, obiecuję- no i tak też głupiutki Luke jej odpuścił. Dziewczyna ze zwycięskim wyrazem twarzy, wyrwała telefon z jego dłoni, a następnie parę razy kliknęła w ekran. -Jest już późno, będę się zbierać -rzuciła po czym otwarła okno i po prostu przez nie wyszła, no bo po co drzwiami.

Luke natomiast zmarszczył brwi, bojąc się iż dziewczyna znowu coś wymyśliła.

***

-Wiesz rybko, chyba nie bez powodu masz takie imię, obydwoje wytrzymujecie pod wodą, jesteście wkurzający, tajemniczy i małomówni! Rybko..? -mruknął przykładając twarz do okrągłego naczynia z wodą. Niestety północ, nie najlepiej oddziaływała na blondynie, działy się z nim wtedy przeróżne dziwne rzeczy... Oto jedna z nich. -Znaczy, Michaelu.

-No? -Luke prawie strącił Akwarium, kiedy doszedł go czyiś głos, zza jego pleców. Ze strachem wymalowanym na twarzy, odwrócił się w stronę uchylonego okna, przez które wdrapywała się zakapturzona postać. I w tych właśnie chwilach, Luke żałował iż zawsze zasłaniał się kocykiem podczas oglądania horrorów, może teraz wiedziałby jak się zachować, aby nie zginąć.

-Ej, czekaj, za nim mnie zabijesz, jak bardzo niemęskie będzie, kiedy usiądę w kacie i zacznę wzywać mamusię? -zapytał, przez co chłopak w oknie, przypatrywał mu się tępym wzrokiem, którego Luke nie mógł dostrzec, przez nadal widniejący na jego głowie kaptur oraz ciemność panującą w całym pokoju.

-Luke...

-O Cholera! Znasz moje imię! Mamo błagam, chociaż teraz jesteś w pracy, to rzuć te pieprzone etykietki na jogurty i mnie uratuj, swojego jedynego syna, bo Jack to idiota i robi burdel z naszego domu -zajęczał żałośnie, otaczając kolana ramionami. "Zakapturzony ziomek" w końcu pozbył się swojego odzienia, a z jego ust wydostał się głośny śmiech. Dobrze znany blondynowi śmiech, ten melodyjny i radosny, którego mógłby słuchać godzinami.

-Michael?! -krzyknął, w chwili, kiedy kolorowowłosy zaświecił światło.

-No nareszcie skumałeś, jesteś idiotą -parsknął, zasiadając na progu jego łóżka. Swoim wzrokiem prześledził dokładnie każdy kawałek pokoju blondyna. Na prawdę mu imponował, stare meble, wszędzie przybory plastyczne, gdzieniegdzie porozrzucane książki w tym podręczniki do sztuki, płótna w samym kącie oraz wiele szkiców.

-Jak tutaj trafiłeś? -zapytał, przysiadając się obok Clifforda, który właśnie przeglądał jeden z podręczników.

-Marion napisała do mnie esemesa podając mi twój adres, chociaż jej o to nie prosiłem -mruknął, nie obdarzając blondyna wzrokiem, zbyt bardzo był pochłonięty kartkowaniem książki, którą znał prawie na pamięć.

-Cholerny rudzielec -warknął pod nosem, przykuwając tym spojrzenie Michaela, który cicho się zaśmiał, odkładając książkę na biurko. -Ale mniejsza z tym... Przyszedłeś tutaj dlatego bo ci kazała?

-Nie, w sumie, byłem jej wdzięczny za ten adres, od samego początku dnia, myślałem o spotkaniu z tobą. Chciałem cię przeprosić za wczoraj, zawsze coś schrzanię -mruknął spuszczając wzrok na swoje pokryte wieloma barwami, palce. -W ciągu naszej krótkiej znajomości przepraszam cię już drugi raz -zaśmiał się cicho, wyciągając coś zza pleców. -Wybaczysz mi, jeśli dam ci drugą rybkę? -zapytał, powodując tym szeroki uśmiech na ustach Luke'a. Nawet nie potrafił powiedzieć że był na niego zły, za wczorajszy incydent. Oczywiście przejrzał go na wylot i w końcu sam Michael przyznał się jak na prawdę Luke trafił do wody. -Tym razem woreczek jest w całości! zapewnił wręczając mu rybkę, a Luke od razu wrzucił ją do "Michaela" rybki, rzecz jasna.

-Teraz nasze relacje muszą być idealne, bo za niedługo nie pomieszczę ich wszystkich do tego marnego naczynka -powiedział, na co Michael wybuchnął śmiechem. Z nieopuszczającym go, dobrym humorem ułożył się na łóżku blondyna, zakładając dłonie pod głową.

-Jak ją nazwiesz? -zapytał, a Luke szybko wrócił myślami do swoich zdechłych zwierzątek, aby od któregoś pożyczyć imię, tak samo jak to było wcześniej w wypadku chomika Shermana.

-Joshua.

-Joshua?

-Tak.

I kolejny śmiech ze strony kolorowowłosego. Luke posłał w jego stronę naciągany uśmiechem, po czym szybko odwrócił się do akwarium.

-Spoko rybka, nie skrzywdzę cię tak, masz na imię Clifford, bo nie mam pojęcia jak ten pajac ma na drugie imię.

-I to podobno ja jestem nienormalny -prychnął, oglądając poczynania blondyna. Luke zgromił go wzrokiem, rzucając się na łóżko obok niego.

-Widzę że się już rozgościłeś -parsknął, wyrywając spod jego cielska, swoją kołdrę. -I jeszcze leżysz na mojej świeżo przebranej pościeli w tych brudnych ciuchach! -burknął, spychając go z łóżkami, a bynajmniej mając traki zamiar.

- Nie dasz rady mnie zrzucić -odgryzł, jednak wytrzeszczył swoje zielone oczy, kiedy blondyn usiadł na nim okrakiem, a jego dłonie umiejscowił nad jego głową.

-Słuchaj no -dźgnął go palcem w sam środek klatki piersiowej. -Jeśli chcesz tu zostać, a wiem że raczej nie dasz się wypłoszyć, to musisz dostosować się do moich zasad.

-Yes, Daddy* -parsknął śmiechem, a kąciki ust Luke'a nieświadomie drgnęły, kiedy spojrzał na radosnego chłopaka pod sobą, jakkolwiek dwuznacznie by to nie zabrzmiało.

Michael posłusznie zszedł z jego łóżka, po czym zdjął z siebie bluzę, jak i obcisłe spodnie, zostając w za dużej, o parę rozmiarów koszulce, oraz bokserkach, które i tak przysłaniał materiał, jego górnego odzienia.

Luke zlustrował jego sylwetkę od góry do dołu. Był idealny.

-Na prawdę pozwalasz mi u ciebie nocować? -uniósł brwi, spoglądając niepewnie w stronę Luke'a, który zapewnił go kiwnięciem przecząco głową.

-Jest już późno, nie miałbym serca cię wyrzucić -przyznał z delikatnym uśmiechem. -Ale spróbuj jutro mnie przeprosić, bo sobie ubzdurasz że sprawiłeś mi tym kłopot...

-Nie dam ci kolejnej rybki -uprzedził go, a cichutki śmiech opuścił jego usta. Michael położył się na samym końcu łóżka, po czym wbił wzrok w sufit. Luke wstał ponownie, aby uprzątnąć z podłogi parę rzeczy, które nie dawały mu spokoju.

-Jak myślisz, wiele zmieni się w naszym życiu, przez to że wtedy przypałętałeś się do mojej pracowni? -zapytał, spoglądając na blondyna, który zgasił lampkę, przez co w pokoju nastała ponowna ciemność. W zobaczeniu jego twarzy, jednak wspomógł go blask księżyca, który delikatnie oświetlał jego boczny profil, kiedy spoglądał na granatowe niebo za oknem. Luke spojrzał na także lekko oświetlonego Michaela i od razu przypomniała mu się ich ostatnia noc na ruinach kamiennicy.

-Wiesz, od niecałych dwóch dni chodzę do nowej szkoły, a już mogę powiedzieć jak wiele się zmieniło, więc odpowiedź jest łatwa, zmieni się wiele -szepnął, a Michael lekko się uśmiechnął, spuszczając wzrok na spoczywające na kolanach, dłonie. -Dokładnie znamy się pięć dni, sześć godzin oraz dwadzieścia sześć minut.

-Kłamiesz -Michael przymrużył na niego oczy, a Luke wybuchł śmiechem. -Wiedziałem! -szturchnął go nogą w ramię, a Luke lekko się zakołysał, ciasno opatulając swoje kolana. Uwielbiał tą pozycję. -Dziękuję -szepnął po chwili, na co Luke uniósł na niego swoje błękitne oczy. -W życiu nie doświadczyłem nawet prawdziwej przyjaźni -dodał, a drobny uśmiech błyskawicznie zniknął z jego twarzy. Luke przybliżył się do niego, a następnie pozwolił chłopakowi zatopić się w jego objęciach, co Michael od razu zrobił. Delikatnie pogładził jego plecy, za to Clifford wtulił policzek w jego ramię. Trwali w tej pozycji dłuższą chwilę. Żaden z nich nie miał ochoty zrezygnować i ponownie poczuć chłodu na swojej skórze. -Dziękuję przyjacielu.

-Ja też, przyjacielu.

----
* jakoś lepiej brzmiało mi to w języku angielskim ;-;

Tak mi ciepło na serduchu po tym rozdziale i uwielbiam nocne klimaty😍
Jak się wyrobie to juz niedługo pojawi się nowe ff na moim profilu. Raczej nietrudno jest się domyślić z kim😏

I znalazłam przyszłe dziecko Marion i Ashtona :''')

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top