One Shot

Westchnęła cicho, siedząc w kącie pokoju. Przetarła łzy, na swoich mokrych policzkach i próbowała uspokoić oddech. Znowu się wyżalała. Wyżalała się samej sobie.
Wstała i usiadła na łóżku. Poprawiła ramiączko od stanika, które wiecznie jej spadało. Spojrzała na godzinę na zegarku. Za niedługo spotkanie, a ona cała poryczana siedziała w pokoju. Znowu...

Oczywiście w pokoju nie było żadnego lusterka, ponieważ po co? Na cholerę jej wiedzieć jak wygląda!
Trzeba było się dostać do łazienki przez połowę mieszkania, ale jak to zrobić, żeby nikt nie zauważył, że płakała.
Plan był taki jak zawsze. Wyjść z pokoju, przejść szybko przez mieszkanie, nie patrząc na nikogo.
Otworzyła zasuwane drzwi i znalazła się w pokoju starszej siostry. Ta oczywiście była pochłonięta pisaniem ze swoimi "znajomymi".
Tylko nie patrz w jej stronę. Nie zwróci na ciebie uwagi.
- O której wychodzisz? - zapytała się starsza, spoglądając na Martę.
Kurwa.
- Zaraz. - odparła młodsza siostra, chcąc jak najszybciej stąd wyjść.
- To weź ode mnie karton wyrzuć i wciągnij brzuch grubasie, bo widać te twoje fałdki.

Marta tylko przewróciła oczami.
- Ejejej, widziałam jak to zrobiłaś. Nie bądź taka agresywna. - oburzyła się siostra.
- Nie jestem! - odpowiedziała zirytowana Marta.
- Patrz na mnie, jak do mnie mówisz! - siostra prawie, że krzyczała. Młodsza zrobiła to co jej siostra kazała i odwróciła się w jej stronę. - Nie odzywaj się do mnie w ten sposób! Nie ważne co ci powiem to albo fuczysz, albo przewracasz oczami, albo robisz się agresywna!
Nie zauważyła płaczu. Jakiś sukces.
W końcu Marta, nie zważając na oburzenie siostry, która przedtem wypowiedziała swój wykład na temat jej zachowania, poszła do tej durnej łazienki.
Usiadła na krawędzi wanny i spojrzała na umywalkę. Cicho westchnęła i jej wzrok skierował się na pralkę, na której leżały jakieś kosmetyki, a wśród nich nożyczki. Wzięła je do ręki i zaczęła się nimi bawić.
Spojrzała także na swój nadgarstek. Wtem otworzyły się z hukiem drzwi do łazienki i oczywiście matka z siostrą musiały wbić do środka, nie zważając na prywatność Marty. Kazały jej się tylko posunąć i wyszły.
To młodą dobijało. Odłożyła nożyczki i w końcu spojrzała w lustro.
Jak bardzo trzeba być ślepym, aby nie widzieć, że płakałam?
A może jak tak zawsze wyglądam?
To by wyjaśniało, dlaczego pytają się mnie co ćpię.
Powietrze kurwa ćpię.
Przemyła twarz zimną wodą i przetarła ręcznikiem. Wyszła z łazienki i wzięła czarną bluzę z kapturem.
Podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę.
Zamknięte.
Chciała przekręcić zamek, gdy usłyszała głos matki.
- Gdzie wy się spotykacie?
- Koło szkolnej - odpowiedziała.
- Nie możecie gdzieś bliżej tylko akurat tam?
- Jest z nas duża grupka, a po za tym nie ja wybierałam miejsce.
- To czas najwyższy, abyś się tym zajęła i zmień buty.
Marta tylko przewróciła oczami i otworzyła zamek drzwi.

- A karton? - usłyszała za sobą. Dziewczyna cicho westchnęła pod nosem. - Nie fucz tak.
- Będę. - odparła Marta, biorąc karton z pokoju siostry i otworzyła drzwi.
- Nie odzywaj się tak do mnie!
- Będę się odzywać jak chcę, nie zabronisz mi! - podniosła ton. Chciała, aby w końcu ją zostawili w spokoju, więc postawiła pierwszy krok w kierunku wyjścia, lecz siostra chwyciła ją za ramię.
Młodsza, próbowała się wyszarpać. - Puść mnie do cholery jasnej!
- Co to za słownictwo! Uważaj jak mówisz!
- Dosyć tego! - obie usłyszały wściekły głos matki. - Drzwi są otwarte, a wy tu krzyczycie i co pomyślą sąsiedzi?! Ty do swojego pokoju, a ty już wychodź!
Starsza siostra, puściła zła ramię młodszej.
- Płakałaś? - spytała zdziwiona.
- Ziewałam. - odparła dalej wściekła Marta. Starszą siostra poszła do siebie, natomiast druga wyszła, trzaskając za sobą drzwiami. Zanim wyszła usłyszała jak matka pod nosem mówi tylko: Sierota, nie zmieni butów i będzie chodzić w takich. Ludzie sobie zaraz pomyślą...
A ta tylko o opinii innych. Nic tylko co sobie pomyślą inni, jak to zobaczą to pomyślą, co za niewychowane dziecko, a na ciebie w szkole nikt nie mówi chłopczyca? A tylko jak coś spapram to zaraz nazywa mnie sierotą, jakby się do mnie nie przyznawała.

Wyrzuciła karton do papierów i skręciła w dół ulicy. Minęła bar koło swojego bloku, gdzie pijani faceci się jej przyglądali. Schowała ręce do kieszeni i spojrzała w niebo.
Po niebieskiej tafli sunął biały obiekt, pozostawiając po sobie jasne ślady. Od razu przypomniała jej się Szkocja i ojciec. Tęskniła za nim. Od prawie 10 lat wychowuje się w towarzystwie matki i siostry, która zaczęła się w tą pierwszą wdawać. Miała wrażenie, że tylko przy tacie mogła się wygadać, wyżalić. Ale widziała go czasem tylko raz w tygodniu przez laptopa, a na żywo to czasem nawet z dwa trzy razy w roku, kiedy przyjeżdżał do Polski.
Pociągnęła nosem, starając się nie rozpłakać. Brakowało jej w życiu takiej osoby.

Po kilkunastu minutach spaceru, dotarła na miejsce, gdzie spotkała swoich "przyjaciół". Sama nawet nie wiedziała, czy może nazwać ich przyjaciółmi. Nie wiedziała komu ufać, kto jej nie zawiedzie, kto jej nie zostawi. Już trzy razy to przeżyła i nie chce jeszcze raz, ale nie chce także zostać sama.

- Jest i nasza spóźnialska psychopatka! - powiedział Pieczarka na cały regulator.
- A nie sadystka? - spytała się Amber.
- Przecież to może być razem. - dodała Rysiu.
Marta stała wśród nich, milcząc. Ich cała grupa podzieliła się na trzy inne grupy.
Fejmy, prymusy i ofiary życiowe.
Marta należała do ostatniej z nich.
Gdy cała jej grupka pogrążyła się w żywej rozmowie, Marta stała i nasłuchiwała się. Kiedy chciała dodać coś swojego, natychmiast ktoś jej przerywał albo nikt nie zwracał na nią uwagi.
Tak było zawsze i tak zawsze będzie.
Jeżeli coś powie to albo ktoś to zignoruje czy przerwie, albo skrytykuje jej zdanie.
Dlatego od zawsze miała problem z wypowiedzią. Kiedy próbowała mówić głośniej, nagle wszyscy zaczęli ją karcić za agresję.
I gdzie tu sprawiedliwość?

- A ty co? - spytała się Amber, spoglądając na Martę. - Depresję masz czy co?
- To mi nie wygląda na depresję. - odparła Bańka. -, Depresja tak nie wygląda.
- A co jeżeli ją mam? - spytała się Marta. Bańka spojrzała się na nią z ironią w oczach.
- Weź, depresja nie na tym polega. Chyba wiem lepiej od ciebie.
Marta nie wytrzymała.
- A co ty możesz wiedzieć o depresji?! - krzyknęła. Wszyscy zwrócili na nią swój wzrok. Do jej oczu napłynęły łzy, rękawy bluzy ściskała z całej siły i przygryzła wargę. Teraz zdała sobie sprawę co powiedziała. Boże, wszyscy wiedzą. - Ja... Ja...
Nie dokończyła, tylko ruszyła biegiem w stronę garaży. Nie zważała na krzyki za nią. Wbiegła pomiędzy nie i zaczęła krążyć. Łatwo tu kogoś zgubić.

Kiedy była pewna, że ich zgubiła, cała zdyszana i zapłakana usiadła pod jednym z garaży i schowała twarz w dłonie. Zaczęła głośno szlochać.
Kiedy brakło jej powietrza, z całą czerwoną twarzą, zaczęła łapać powietrze.
Spojrzała obok siebie.
Czyli często tu przychodzą jakieś pijaki, pomyślała, gdy zobaczyła obok siebie potłuczoną butelkę po piwie.
Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl o samobójstwie. Ogromny ból w brzuchu, zgiął ją jeszcze bardziej.
Kiedy się trochę uspokoiła, wzięła jeden kawałek szkła i sprawdziła jego ostrość.
Ostry jak brzytwa.

Podwinęła jednak rękaw i przyłożyła szkło do nadgarstka. Przełknęła kilka łez, ale nagle pojawiło się ich więcej i coraz więcej. Kiedy pojawiła się kropla krwi, nie wytrzymała i rzuciła kawałkiem szkła jak najdalej od siebie i znowu zaniosła się wielkim płaczem. Objęła nogi rękami, a sama schowała głowę.

Była tak słaba, że nawet zabić się nie potrafiła.

Była tak słaba, że nie ufała bliskim.

Była tak słaba, że była przegrywem życiowym.

...

Jest tam słaba, że nawet zabić się nie potrafi.

Jest tak słaba, że nie ufa bliskim.

Jest tak słaba, że jest przegrywem życiowym.

Ale jest tak silna, że pisze o tym światu.

~~~~~~~~~~~~
Oczywiście to tylko część z mojego codziennego życia.
Jest jeszcze wiele innych rzeczy, o których nie wspomniałam, bo zapewne albo zapomniałam, albo nie wiedziałam jak tu je wpleść.

Także no...

Proszę o wyrozumiałość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top