【Art】

Pamięta ktoś jak creepypasta to było to nowe i wszyscy się tym jarali? Ja tak, złote czasy. Odkryłam przez nie Wattpada 🙏 To opowiadanie wywołuje u mnie meeeeega nostalgie.

Tak czy owak pod spodem macie 1 z dwóch rozdziałów, miłego czytania

Ostrzeżenia: Wspominanie o morderstwach, ale poza tym to żadne

Opowieść nie sprawdzana błędy interpunkcyjne mogą się pojawić, z góry przepraszam

---------------------------------------------------------

Był słodkim chłopakiem. Trochę nieśmiałym i zamkniętym w sobie, ale w gruncie rzeczy miłym i szczerym. Pamiętałaś jakby to było wczoraj, wasze pierwsze spotkanie. Pewnego zimowego wieczoru młody brunet wszedł do Twojego małego sklepu plastycznego, jego włosy pokryte śniegiem i rozczochrane, kurtka nieco przybrudzona i twarz wykrzywiona w grymasie niemego niezadowolenia. Coś wyraźnie musiało go zdenerwować, ponieważ aura którą ze sobą wniósł była daleka od pozytywnej. Zaczęłaś przygotowywać się już mentalnie na kolejnego sukowatego klienta kiedy zobaczyłaś twar chłopaka, momentalnie rozpromieniającą się jak sierpniowe słońce gdy tylko podniósł głowę i zwrócił wzrok w Twoją stronę. Znaczy, tak naprawdę to nawet się nie uśmiechnął, patrzył tylko na Ciebie bardzo długą chwilę. Jak ciele w malowane wrota. Dopiero w momencie gdy uśmiechnęłaś się do niego niepewnie w jednym momencie odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Nie byłaś wówczas jakąś szczególnie miłą osoba dlatego nie poświęciłaś nowemu klientowi wiele uwagi poza jedną myślą „Co za palant", która szybko przemknęła przez Twoją głowę zanim wróciłaś do czytania swojego magazynu o bezsensownych związkach sławnych par.

Koleś wrócił do Twojego sklepu dwa dni później. Tym razem wyglądał z goła inaczej niż przy pierwszym spotkaniu, trochę bardziej, jak można to powiedzieć, schludniej? Trochę tak jakby przygotowywał się do tego momentu zanim jeszcze przekroczył Twój próg. Wchodząc rzucił Ci tylko krótkie nieśmiałe spojrzenie znikając za alejkami. Łaził tak między nimi dobre parędziesiąt minut i rozważałaś czy nie powinnaś zacząć się martwić czy przypadkiem nie umarł. Nie chciałaś w końcu tłumaczyć się policji co robią zwłoki w pomieszczeniu, w którym byłaś tylko Ty. W porę jednak młody człowiek wyłonił się w końcu ze sklepowych czeluści by położyć Ci na ladzie...jeden ołówek. Myślałaś, że parskniesz śmiechem. Chodził tam ze 20 minut wybierając zwykły przybór, który można kupić w byle markecie? Co za dziwny jegomość.

Kończyłaś właśnie wklepywać do maszyny kod, aby móc wydać paragon na ten jeden nieszczęsny ołówek kiedy zauważyłaś, że czarnowłosy zostawił Ci na ladzie jedynie banknot i z bardzo, ale to bardzo cichym „Dziękuję" pozostawił samą. Chciałaś za nim pójść bowiem pieniądze, które za sobą zostawił miały znacznie większą wartość niż przybór, który wziął, ale uznałaś, że możliwie iż jest to niezwykle dziwny sposób na podarowanie napiwku. Dlatego ze znacznie lepszym humorem wrzuciłaś resztę do słoika na oszczędności po czym gotowa zapomnieć o całym wydarzeniu opuściłaś sklep zamykając go za sobą na cztery spusty.

Ku Twojemu zdziwieniu to nie było jednak Twoje ostatnie spotkanie z czarnowłosym chłopakiem. Ta sama sytuacja powtórzyła się przez parę kolejnych wieczorów. Za każdym razem jednak zostawiano Ci mniej i mniej pieniędzy. Zaczynałaś podejrzewać, że Twój klient powoli zmierza w kierunku bankructwa i jeśli tak dalej pójdzie (w końcu już bardzo widocznie tracił wiele pieniędzy na Twoje szczodre, aczkolwiek bardzo nieuzasadnione, napiwki.) to doprowadzi się do ruiny, a Ty nie chciałaś być tego jedynym powodem. Dlatego właśnie kolejnym razem gdy chłopak próbował zostawić Ci na ladzie zapłatę i wybiec jak dziki kot, Ty niczym ninja złapałaś go za dłoń po czym wcisnęłaś mu w nią zdecydowanie zasłużoną resztę.

W pierwszym momencie wyglądał na kompletnie przerażonego trzymając blisko siebie swoje ołówki, których swoją drogą musiał już mieć masę. Kiedy jednak, zauważył, że nie trzymasz już jego dłoni powoli odłożył monety na stolik

-A-ale to dla Ciebie...napiwek...-wydusił w końcu, starając się unikać Twoich oczu.

Zaśmiałaś się w głos po czym powoli zaczęłaś mu tłumaczyć jak bardzo nie chcesz dostawać pieniędzy za nic nie robienie i, że powinien marnować kasę na osoby , które robią coś więcej niż kasowanie towarów i siedzenie na swoim zadku cały dzień. Co prawda chyba nie wszystko do niego doszło bo w dalszym ciągu po każdym zakupie zostawiał Ci jakąś część reszty, którą dostał, ale uznałaś, że nie będziesz się więcej kłócić.

W taki właśnie sposób rozpoczęła się wasza znajomość. Szybko nauczyłaś się, że chłopak w rzeczywistości ma na imię Helen i o dziwo jest w Twoim wieku.

Z jakiegoś powodu nigdy nie zwróciłaś na to uwagi. Sposób w jaki się prezentował, wypowiadał, a nawet to jak wyglądał wskazywałyby na to, że był to ktoś młodszy od Ciebie. No, ale w sumie jakby o tym pomyśleć to porzucenie szkoły dla własnego sklepu mogło sprawić, że poczułaś się nieco staro.

Tak czy siak, chłopak okazał się wspaniałym rozmówcą i mimo, że nie za wiele mówił, niezwykle lubił słuchać tego co masz do powiedzenia, a Ty w końcu miałaś kogoś komu mogłaś wyżalać się dzień w dzień, a komu kompletnie to nie przeszkadzało. Z czasem sam Helen przyzwyczaił się do Twojej osoby i bardzo szybko wasze spotkania weszły wam obojgu w rutynę. Twojej uwadze nigdy nie umknęło jednak to w jaki sposób Twój nowy kolega zachowywał się w twoim towarzystwie. Delikatnie poprawianie włosów, bawienie się palcami, uciekanie wzrokiem. Może nie skończyłaś szkoły, ale na pewno nie byłaś głupia. Jego oczywiste zauroczenie Tobą było wręcz przesłodkie. Nie byłaś pewna czy sama coś do niego czułaś, prawdą było, że z dnia na dzień wydawał Ci się ładniejszy i ładniejszy jednak nie chciałaś dawać mu zbyt wiele nadziei. Wolałaś dać chłopakowi chwilę sam na sam z tymi uczuciami, przyzwyczaić się do nich, sprawdzić czy są na pewno prawdziwe. Wyglądał w końcu na ten rodzaj człowieka, który nie miał zbyt wiele bliskości z ludźmi, a Ty nie chciałaś być jego eksperymentem służącym do odkrycia samego siebie. Nie mogłaś jednak przestać zauważać tych małe rzeczy, które tak często dla Ciebie robił i to jaką radość czerpał z Twojego zadowolenia.

Bywały nawet momenty, podejrzewałaś, że były to dni kiedy czuł się najgorzej, że przychodząc do Twojego sklepu wieczorem patrzył w Twoje oblicze jakbyś była ta jedyną rzeczą, której w życiu chciał. To spojrzenie wyrażające spokój, relaks i kompletność, które pojawiało się dopiero gdy Cię zobaczył czasami sprawiały, że zaczynałaś się zastanawiać co takiego się u niego działo prywatnie, że szukał Twojej obecności w tak desperacki sposób. Było już trochę za późno, żeby zapytać. Mieliście praktycznie niepisaną zasadę, która mówiła jasno i wyraźnie, że nie rozmawiacie o tym co dzieje się za kulisami w waszych życiach.
Tylko tu i teraz, tylko Ty i on w Twoim małym nudnym sklepie plastycznym.

Lubiłaś spędzać z nim czas. Przychodził do Ciebie każdego dnia poza godzinami Twojej pracy. Ty zmieniałaś plakietkę na „Zamknięte" i rozmawialiście aż do momentu kiedy nie uznałaś, że zaraz będzie zbyt późno żebyś wracała sama do domu.

Aż pewnego wieczoru chłopak po prostu nie wrócił. Ani kolejnego wieczoru, ani żadnego wieczoru, który nastąpił po tamtym. Przez pierwszy tydzień czekałaś, aż powróci. Z nadzieją, że pokaże się w drzwiach i przywita się z Tobą jak zawsze. To jednak nigdy się nie wydarzyło.

Wiele nastolatków z pobliskiej okolicy zaginęło w tym samym czasie co on i mimo, że wśród plakatów nigdy nie dojrzałaś jego twarzy w końcu pogodziłaś się z faktem, że Twojego Helena musiał spotkać podobny los.

Parę lat później Ty wciąż prowadziłaś ten sam sklep. Siedziałaś właśnie przy swojej ladzie, która zdążyła być wymieniona już setki razy i czytałaś ten sam stary brukowiec.

-[Twoje Imię]!!!- podskoczyłaś na dźwięk głosu swojej koleżanki tuż nad Twoją głową.

-Co jest? Pali się?- spojrzałaś na nią z wyrzutem w oczach.

-Możesz przestać z tym sarkazmem? - zaśmiała się - Chciałam się tylko przywitać

- No to witaj. - spojrzałaś znowu na swój magazynu

-Oj no nie bądź ciągle taka sztywna -dziewczyna pochyliła się nad blatem - Słyszałaś o tym co się stało na przedmieściach?- szepnęła rozglądając się wokół uważnie

-Że ta masakra? No coś tam słyszałam, ale nie za wiele- wzruszyłaś ramionami w trochę chłodny i obojętny sposób jak na temat rozmowy.

-Ohoho, to słuchaj. Ten psychol, nie dość, że pozabijał te dziewczyny to jeszcze, daję słowo, otworzył je wszystkie po czym zaczął malować ich krwią po ścianach. Czaisz to?- powiedziała z przerażeniem. Sytuacja bądź co bądź była dosyć nietypowa.-Ponoć sam nazywa siebie Bloody Painter...-zakończyła mrocznie

-Iiiiii?- podniosłaś jedną brew nie wiedząc do końca do czego dziewczyna zmierza

-Iiiii, zgadnij kto ma najlepszy sklep plastyczny jaki znam?- powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie po czym, urażając przy tym nieco Twoją inteligencję, ostentacyjnie wskazała na Ciebie.

-Wciąż nie rozumiem. Jeśli ten koleś przyjdzie tu i poprosi mnie o coś, to ja mu powiem, że niestety ale, mój zapas farb z krwi akurat się wyczerpał po czym zaproponuje promocję na flamastry- odpowiedziałaś ironicznie, zerkając w bok i patrząc czy wasze pogaduchy nie opóźniają zakupów komuś innemu. Jednak mimo, że ponoć był to „najlepszy sklep plastyczny" za Twoją przyjaciółką nie formowała się żadna kolejka niecierpliwych klientów, jeśli miałabyś być szczera nie pamiętasz czy dziś ktoś kupił cokolwiek. Westchnęłaś ciężko i oparłaś swoją głowę na dłoni.

- Nie martw się- Twoja rozmówczyni powiedziała po chwili, wyglądając współczująco - Mamy w mieście po prostu mało dobrych artystów.

Wybiła właśnie dziewiąta. Godzina zamykania sklepu. Powoli podniosłaś się ze swojego miejsca i przeciągnęłaś czując nieprzyjemny ból formujący się w Twoim krzyżu. Zdecydowanie powinnaś zacząć się ruszać bo inaczej zestarzejesz się szybciej niż byś tego chciała. Nie mogłaś jednak za nic zmusić się do jakichkolwiek ćwiczeń. „Ale ze mnie leniwa dupa" pomyślałaś kręcąc głową z dezaprobatą. Po czym zaczęłaś zbierać swoje rzeczy.
Wchodząc pod ladę by odszukać szminkę, która jak na złość postanowiła spaść właśnie tam.

Niespodziewanie usłyszałaś cichy szelest. Coś jakby skrzypienie? Potem wręcz zbyt głośny trzask, aż w końcu bardzo bardzo wyraźny odgłos. Odgłos wyłamywanego zamka okna.

Jak na komendę wszystkie Twoje mięśnie spięły się, sparaliżowana słuchałaś jak osoba powoli szarpie za framugę aż w końcu otwiera okno.

W niesamowicie krótkim czasie twoje zmęczenie przemieniło się w czyste przerażenie. Adrenalina wypędziła uczucie zaspania i w tamtej chwili przygotowywała całe Twoje ciało do ucieczki. Czułaś się jak mały królik zamknięty w klatce i starający się wydostać. Nie mogłaś się jednak ruszyć, Twoje oczy były otwarte tak szeroko, że chyba więcej było widać białek niż tęczówek. Szczęście chciało jednak, że w momencie włamania byłaś ukryta w miejscu, do którego, jeśli by Ci się poszczęściło, włamywacz nie chciałby zaglądać.

Dlatego właśnie zakryłaś swoje usta dłońmi i cofnęłaś się dalej w głąb aż Twoje plecy dotknęły zimnego drewna.
Nasłuchiwałaś. Kimkolwiek była ta osoba właśnie wchodziła przez okno. Niespodziewanie delikatnie jak na włamywacza, który przed chwilą wręcz wywarzył Twój zamek postawił obie nogi na podłodzę po czym zamknął za sobą swoje „wejście". Cholera, była dopiero dziewiąta dlaczego nikt na zewnątrz nie zauważył jak pieprzony złodziej wparowuje do Twojego sklepu!!! Przynajmniej miałaś nadzieję, że to był tylko złodziej...o Boże...
Co..co jeśli to był ten morderca? Co jeśli Twoja przyjaciółka miała racje. Dlaczego Ty jej wtedy nie wzięłaś na poważnie?
Miałaś ochotę płakać, jeśli to był on to oznaczało, że wcale nie przyszedł tu żeby Cię okraść. A może jednak? Może mogłaś mieć nadzieję, że przeżyjesz. W końcu mógł chcieć tylko jakichś nowych pędzli albo paletę. Serię myśli pędzących przez Twoją głowę nagle przerwał odgłos strącanej sztalugi gdzieś niedaleko. Potem nastała cisza. Kimkolwiek ten człowiek był wyraźnie sprawdzał czy ktoś jest w sklepie. Czekał, aż ktoś wyjdzie z zaplecza. Nie uzyskał jednak żadnej reakcji, w końcu nikt z Tobą nie pracował. Nagle, ku Twemu przerażeniu odgłosy butów zbliżyły się aż w końcu przeszły tuż przed zdecydowanie za dużą wnęką w ladzie, znajdującą się przed Tobą. Zobaczyłaś tylko skrawek włamywacza ale zdecydowanie był to mężczyzna. Słyszałaś jak przewraca rzeczy w kantorku wyraźnie czegoś szukając. Całe Twoje życie szybko przemykało Ci przed oczami. Było krótkie i nudne, ale zdecydowanie nie chciałaś żeby teraz się skończyło.
Tak usilnie próbowałaś wstrzymać oddech, że w końcu zaczęło kręcić Ci się w głowie. Opuściłaś jedną rękę żeby się nie przewrócić i o zgrozo. Musnęłaś coś palcem. To była Twoja szminka. Potoczyła się po posadzce, wydając ciche stukające dźwięki za każdym razem kiedy natrafiła na jakąś nierówność. Prawie z szybkością światła złapałaś ją zanim zdążyła zrobić coś więcej i modliłaś się, że ten koleś nie ma najlepszego słuchu. Jak się niestety okazało, miał. Odgłosy z pomieszczenia obok nagle ucichły a Ciebie aż zmroziło. Nie myślałaś wiele, on już wiedział, że tu jesteś. Poderwałaś się ze swojego miejsca prawie uderzając głową o ladę w dzikim pędzie rzuciłaś się do drzwi. Usłyszałaś jak z podobną gwałtownością włamywacz zrywa się do biegu, nie myślałaś jednak o tym za wiele, dwa kroki jeden krok, zaraz będziesz przy drzwiach. Odrzucając ze swojej drogi wszystkie przeszkody pędziłaś aż nagle za Twoje ramię złapała silna smukła ręka. Pociągnęła Cię do tyłu a Ty upadłaś jak szmacina lalka boleśnie uderzając o podłogę. Nabrałaś powietrza do krzyku, ale Twój oprawca był szybszy. Praktycznie w tym samym czasie opadł na ziemię przyciskając Cię do niej. Jedną dłoń umieścił na twoich ustach skutecznie tłumiąc wszystkie dźwięki, które chciałaś wydać. Było to upokarzające, ale w tamtej chwili byłaś gotowa błagać go o swoje życie.
-Przestań się wyrywać. - powiedział twardo - Przestań! - krzyknął nagle gdy wciąż nie dawałaś za wygraną. To chyba jednak zadziałało bo zamarłaś w bezruchu patrząc na niego błagalnie. Po chwili ciężkiego dyszenia mężczyzna podniósł swoje palce z Twoich ust sięgając po swoją maskę. Zdjął ją jednym ruchem i spojrzał na ciebie tymi zimnymi, znajomymi oczami.
- Hej, pamiętasz mnie jeszcze? - w końcu spytał, bardzo spokojnie. Dziwnie spokojnie...
---------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało, komentarze zawsze mile widziane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top