【Shop】

Kolejna i ostatnia część tej krótkiej historii ♡ W sumie tą mi się pisało trochę ciężej, ale wciąż mam nadzieję, że się podoba. Osoba, która ją zamówiła chciała żeby nie było zbyt słodko więc:

Ostrzeżenia: Trochę przemocy, ale poza tym nic wielkiego

Opowieść nie sprawdzana błędy mogą się pojawić, z góry przepraszam
---------------------------------------------------------
Bałaś się. Nie próbowałaś nawet tego ukryć. W szczególności kiedy patrzył na Ciebie z taką intensywnością. W jego oczach mogłaś wyczytać wiele uczuć, umiejętność, której nauczyłaś się dawno temu, jeszcze kiedy znaliście się tylko z waszych wieczornych spotkań. Zawsze tak łatwo można było go rozszyfrować zaledwie po oczach.

Prawdę mówiąc nie była to łatwa rzecz przez pierwsze parę dni, ale nie miałaś wtedy innego wyjścia na zrozumienie co czuje. Twarz chłopaka wyrażała w końcu bardzo mało, a słowa, jeszcze mniej.

Tak, zdecydowanie na początku było ciężko. W szczególności biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie musiałaś robić wiele więcej niż tylko spytać kiedy chciałaś poznać czyjeś uczucia. W przypadku chłopaka było jednak inaczej. Z resztą, czemu się dziwiłaś? Z nim zawsze było inaczej. Choć jeśli masz być szczera, nawet Ci to nie przeszkadzało. Odkrywanie tych wszystkich wcześniej nie znanych talentów, umiejętności i uczuć razem z nim, wspólnie.

Teraz jednak wszystko się zmieniło, patrząc na jego oczy mogłaś dostrzec tylko czyste, niczym nie zmącone szaleństwo, ale również przerażające wyrachowanie i ułożenie. Zmarszczyłaś brwi i jak posłuszny pies pokiwałaś głową. Byłaś pewna, że lada moment napastnik nad Tobą zrobi Ci krzywdę. Właśnie ten, stary Helen, za którym tak tęskniłaś te wszystkie miesiące nie przyjdzie Ci na ratunek. Zamiast tego te same ręce, które śniły Ci się po nocach, wyciągnięte do Ciebie, lecz wiecznie zbyt daleko byś mogła je złapać, właśnie te dłonie miały zaraz podnieść się na Ciebie by w końcu zadać ten ostateczny cios.

Zamiast tego jednak nastąpiła kolejna niespodzianka. Przez jego twarz przemknęło coś w rodzaju współczucia, smutku. Co prawda był to tylko cień tych uczuć ale wystarczył żeby Twój oprawca powoli rozluźnił palce trzymane na Twoich ustach.

- Puszczę Cię, tylko nie krzycz jasne? -powiedział stanowczo. Nie śmiałabyś sprzeciwiać się jego rozkazom nawet gdyby zostały wypowiedziane w mniej złowieszczy sposób.

Podniósł rękę a Ty natychmiast złapałaś jeden roztrzęsiony oddech. „Upokarzające" pomyślałaś. To jak szybko Twoja zwyczajna, silna postawa została kompletnie zniszczona i zredukowana do nastawienia drobnej sarny uciekającej przed wilkami. I to wszystko tylko przez perspektywę, że nóż, który trzymał mógł się zanurzyć w Twojej piersi. Teraz jednak gdy niebezpieczeństwo minęło poczułaś jak znów zaczynasz myśleć jasno. Zdobyłaś się na to by wydać z siebie kolejny oddech i kiedy upewniłaś się, że Twojego oprawcy to nie denerwuję zaczęłaś oddychać głębiej, zmuszając swoje ciało do pozostania w jednym miejscu i nie trzęsienia się.

Helen odwrócił od Ciebie wzrok i patrzył na ziemię jakby pogrążony w myślach. Nie wiedziałaś co zrobić dalej, bałaś się poruszyć, zrobić coś nie tak. Nie chciałaś w końcu go denerwować, zwłaszcza kiedy w ręce wciąż dzierżył potężny nóż. Cholera, co teraz? Nagle, jakby odpowiadając na Twoje podświadome nawoływania usłyszałaś z zewnątrz syreny policyjne. Czyli jednak ktoś usłyszał włamanie? Czyli jednak ktoś zadzwonił po policje!

Zaczęłaś dziękować wszystkim bogom po kolei kiedy nagle poczułaś ostre szarpnięcie i pół sekundy później znów byłaś przykuta do ziemi tym razem jednak brzuchem do dołu. Wszystko działo się zbyt szybko. Kabel wokół Twoich nadgarstków, krótka komenda ze strony chłopaka, podniesienie się do góry w pośpiechu. Zanim się zorientowałaś biegłaś już przed siebie w szaleńczym pędzie, ciągnięta przez napastnika nie wiadomo gdzie. Za Tobą było słychać krzyki policjantów. Chciałaś coś powiedzieć, przewrócić się, żeby stać się ciężarem dla Twojego porywacza, albo zakomunikować policji, w którą stronę biegniecie, jednak nie mogłaś.

Gdy spojrzałaś na niego, coś ścisnęło Cię za serce i kazało biec dalej. Był tak niezwykle podobny do Helena, do tego starego Helena, tego który przychodził do Ciebie każdego dnia i patrzył na Ciebie wzrokiem pełnym adoracji, najpiękniejszymi oczami jakie widziałaś. Nie mogłaś wsadzić go do więzienia. Może coś w środku mówiło Ci, że Twoje myślenie jest złe, że nie powinnaś dalej widzieć w nim tej samej osoby, którą znałaś kiedyś. Związał Cię w końcu, najprawdopodobniej próbował zabić a teraz porywał by zabrać w nieznane. Mimo wszystko jednak nie miałaś wystarczająco sił by coś z tym zrobić.

Nie miałaś pojęcia skąd biorą się te emocje, mogłaś tylko podejrzewać, że stoi za nimi wielkie poczucie winy za to czym chłopak się stał. Nieuzasadnione, ale w twoich oczach całkiem prawdziwe. W końcu to właśnie ty ciągle trzymałaś go na dystans. To właśnie Ty odsuwałaś od siebie własne uczucia względem niego by pozostać dalej przyjaciółmi. Miałaś wrażenie, że mogłaś być tą ostatnią kroplą, która przelała czarę. Zrobiła z niego to kim jest teraz. Popchnęła za granicę szaleństwa.

Boże, miałaś nadzieje, że tak nie było. Z całego serca modliłaś się, że nie była to Twoja wina. Może po prostu pewnego wieczoru stało się coś tak strasznego, że Helen nie widział innego wyjścia niż to? Wciąż jednak zbyt bardzo logiczne wydawało się, że to Ty ponosiłaś winę, a poczucie odpowiedzialności nie pozwalało Ci zrobić nic innego niż tylko słuchać jego rozkazów.

Odgłosy krzyków powoli zaczynały gasnąć w tle kiedy nagle jakby znikąd wyrósł tuż za wami radiowóz. Ze zgrozą doszło do Ciebie, że właśnie bierzesz udział w pościgu. Co gorsza w żaden sposób nie próbowałaś go powstrzymać. Niestety, (lub może stety?) szczęście okazało się po waszej stronie. Zanim białe auto zdążyło was dogonić chłopak zakręcił ostro w wąską uliczkę, ledwo co mieszczącą waszą dwójkę, w nadziei, że tam samochód nie da rady wjechać. Nie mylił się. Nie oznaczało to jednak, że przestaliście być gonieni. O nie, odgłosy opon zamieniły się szybko w odgłosy kroków.

Wbiegliście prosto w podziemia. Podeszwy Twoich butów uderzały o brudny chodnik kiedy starałaś się nadążyć za Twoim porywaczem. Nie miałaś pojęcia dlaczego to zrobił, przecież była to zamknięta, łatwiej będzie policji ich wypatrzeć. Nie wyglądało jednak na to jakby miał się tym przejmować. Wtedy zrozumiałaś. Peron.

- Nie, nie, nie! – krzyknęłaś. Na myśl o wskoczeniu do rozpędzającego się pociągu coś się w Tobie odezwało. Nie miałaś najmniejszego zamiaru tego zrobić. Chłopak rzucił Ci groźne spojrzenie po czym zrobił rzecz, o której w życiu byś nie pomyślała. Chwycił Cię za ramiona po czym z siłą jakiej nigdy byś się po nim nie spodziewała podniósł i podbiegł do krańca peronu. Ostatni raz oglądając się za siebie i upewniając, że policja jest jeszcze daleko za wami wepchnął Cię do jednego z coraz szybciej jadących wagonów towarowych. Uderzyłaś o ziemię twarzą, nie mogłaś w żaden sposób uchronić się od tego gdyż Twoje ręce wciąż były związane. Twoja czaszka boleśnie uderzyła o drewniane podłoże i przez chwilę wizja zatrzęsła Ci się. Zacisnęłaś oczy próbując odciąć się od bólu.

Chwilę leżałaś tak otumaniona dysząc ciężko i starałaś się siłą woli zmusić świat wokół Ciebie do stanięcia w miejscu i nie wirowania przed. Po chwili poczułaś jak ktoś obraca Cię na plecy i pochyla się nad Tobą

-Hej? Hej! -potrząsnął Twoim ciałem jak szmacianą laką. Może myślał, że zemdlałaś, niestety nie miałaś tyle szczęścia. W końcu żeby stracić przytomność Twój mózg musiał dotknąć czaszki. Dziwne, wszyscy zawsze powtarzali Ci, że jest bardzo gruba.

Powoli otworzyłaś oczy widząc nad sobą nie Świętego Piotra, a jedną jedyną osobę przez,  którą to wszystko się działo. Nie do końca dobrze go widziałaś, ale chyba sprawdzał stan Twojej twarzy. Miałaś nadzieję, że była cała. Nigdy w szczególności jej nie lubiłaś, ale miałaś tylko jedną i nie chciałaś jej tak szybko tracić. Wszystko jednak wyglądało w porządku bo Helen po chwili odsunął się od Ciebie mamrocząc coś pod nosem. Nie słyszałaś co to było, ale postanowiłaś wmówić sobie, że były to przeprosiny za brutalne wrzucenie Cię do pociągu.

W końcu Twoje oczy znów złapały ostrość i mogłaś dobrze zobaczyć gdzie byłaś. Jak się spodziewałaś był to duży, stary wagon transportowy, nie wyróżniał się niczym w szczególności. Nie widziałaś nawet co przewoził poza skrzynkami, które były bardzo dobrze poukładane i przymocowane do podłoża w pomieszczeniu. Koło nich siedział Helen, skulony i trzymający swoje włosy w pozycji, która mówiła bardziej o wewnętrznym konflikcie niż o strachu. Szeptał coś do siebie bardzo niskim głosem i co chwila zaciskał ręce coraz mocniej na swojej głowie. Jego palce drgały wystarczająco wyraźnie żebyś mogła stwierdzić, że coś jest nie tak.

Nie ruszyłaś się z miejsca w obawie, że zdenerwowałabyś go kiedy wyraźnie myślał, że jesteś nieprzytomna. Zamiast tego skupiłaś się na tym żeby nie płakać,. Byłaś przerażona, ktoś wywoził Cię właśnie z dala od Twojej rodziny, od Twojego domu, a Ty byłaś na tyle głupia żeby nawet nie chcieć nic z tym zrobić. W dodatku nie podjęłaś nawet próby porozmawiania z nim z obawy, że Cię skrzywdzi. Jakie miałaś do tego podstawy? Żadne. Od kiedy się pojawił nie zrobił nic co mogłoby sprowokować u Ciebie myślenie, że chce zrobić Ci krzywdę, że był w stanie Ci zrobić cokolwiek własnymi rękoma. A Ty, głupia Ty, ciągle karmiłaś w sobie tą paranoje. I co? I teraz nie było już odwrotu. Jechałaś z nim pociągiem, związana i poobijana. Mogłaś tylko czekać, aż on sam coś zrobi.

Te wszystkie nerwy wstrząsnęły Tobą wystarczająco mocno byś w krótkiej chwili zapomniała o wszystkim co trzymało Cię w bez ruchu. Moment później łzy leciały niekontrolowanie z Twoich oczu a Ty sama odsuwałaś się z trudem jak najdalej od chłopaka aż Twoje plecy uderzyły w jeden ze stosów skrzynek. Nawet wtedy spróbowałaś odepchnąć się trochę dalej aż w końcu skuliłaś się w miejscu gdzie byłaś i zaczęłaś płakać.

Podniósł się. W ciemności nie widziałaś wyrazu jego twarzy, nie miałaś pojęcia co czuł ani co miał zamiar zrobić. Wydawałoby się, że w nieludzko krótkim czasie był już tuż koło Ciebie. Chwycił Twoje dłonie i siłą odsłonił twarz. Pociągnęłaś nosem.

-C-co ty? – wydukałaś. Niespodziewanie na jego twarzy pojawił się wyraz trudny do określenia w słowach. Nie byłaś nawet pewna czy istniała nazwa na uczucie, które wyrażał. Spojrzał na Ciebie ze zmarszczonymi brwiami po czym znów opuścił głowę i potrząsnął nią śmiejąc się cicho.

-Przestań płakać, okej? -uśmiechnął się na co ty tylko bardziej zaczęłaś starać się mu wyrwać.

-Przestań płakać! -krzyknął łamiącym się a jednocześnie pełnym złości głosem. Wstrzymałaś oddech, jeśli wcześniej tego nie widziałaś to było to całkowicie jasne teraz. To był ktoś inny. To nie był tamten Helen.

Nagle chłopak puścił Cię po czym chwiejącym się krokiem podążył do wnęki w wagonie. Przez chwilę przeraziłaś się że chce skoczyć. On jednak tylko opadł, jakby zmęczony i usiadł na krańcu desek po czym oparł głowę o dłonie. Do Twoich uszu dotarło jak znów coś do siebie szeptał. „To nie miało tak być, to nie miało tak być" Powtarzał jak mantrę. Z każdym kolejnym słowem zdawał się bardziej popadać w paranoje, mocniej bujać się w tył i w przód, bardziej popychać się ku szaleństwie.

Musiałaś coś zrobić. Był potworem. Był niestabilny. Był niebezpieczny. Był jednak również z Tobą w jednym wagonie, a ty nie chciałaś być w pobliżu chłopaka kiedy nawiedzi go wyraźnie zbliżający się atak paniki. Mimo, że zdrowy rozsądek mówił Ci inaczej postanowiłaś go zignorować, jak zrobiłaś to już wiele razy tego wieczoru i powoli zaczęłaś podsuwać się do niego, z każdym kolejnym centymetrem bardziej przerażona. Gdyby coś się stało nie mogłabyś nawet wyskoczyć, a nawet jeśli udałoby Ci się przeżyć upadek to jechaliście teraz przez ciągnące się w nieskończoność pola i łąki. Zdążyłabyś umrzeć zanim ktoś nadszedłby Ci z pomocą.

- ...Co nie miało tak być? -powiedziałaś zmuszając swoje struny głosowe do kooperacji. Helen powoli ucichł i przez moment chciałaś znów od niego uciekać. Spojrzał w Twoje oczy z niespodziewanym smutkiem.

- To. To nie miało tak być. -wydusił w końcu z siebie brzmiąc w każdym stopniu na tak samo przerażonego jak ty. Pewnie gdyby była to normalna sytuacja to nawet byś się zaśmiała, w końcu nie miał czego się bać w Twojej obecności. Nie była to jednak normalna sytuacja, dlatego zamiast coś powiedzieć po prostu spojrzałaś na niego pytająco. Ten w odpowiedzi nagle pochylił się jakby miał Cię przytulić, przez chwilę bałaś się, że właśnie tak zrobi. Jego ramiona jednak nie dotknęły Twoich. Zamiast tego poczułaś jak Twoje ręce znów są wolne.

- Nie miało Cię tam być. – powiedział, jakby oskarżająco.

- Godziny otwarcia zmieniły się od kiedy Cię nie było... – opuściłaś głowę i spojrzałaś w dół na swoje kolana. Po tych słowach zapadła nagle cisza, ciągnąca się jakby milenia. I przez chwilę, przez naprawdę drobną chwilę wszystko wydawało się normalne. Jakbyście znów byli nastolatkami, uciekającymi daleko od miasta, daleko od swoich problemów tylko po to żeby znaleźć nowe gdzieś indziej, tym razem jednak moglibyście zmierzyć się z nimi wspólnie. Teraz jednak ciszącymi się chwilą spokoju razem. Chwilą daleko od chaosu, mijając ciche pola i łąki, na ten jeden moment bardzo daleko od tego wszystkiego co trzymało was na ziemi. Tak jakby wszystko było okej.

Tak jakby on nie był psychopatą, który pozwolił sobie stać się najgorszą wersją samego siebie. Tak jakbyś ty wciąż chciała go znać i wspólnie iść z nim przez życie.

W końcu Helen odwrócił się w Twoją stronę i sięgnął do kieszeni.

-Chciałem Ci tylko to zostawić. -otworzył dłoń, w której znajdował się ołówek. Uśmiechnął się kiedy na niego spojrzał.

- Ostatni. -dodał po chwili. Westchnęłaś, to był jeden z tych, które tak wytrwale kupował kiedy wcześniej się znaliście. Nieśmiało zerknęłaś w górę na jego oczy po czym wyciągnęłaś ramię i posłusznie wzięłaś kawałek drewna z grafitem z dłoni chłopaka.

Czekałaś chwilę na wyjaśnienie, dlaczego tak bardzo chciał Ci to oddać jednak ono nigdy nie nadeszło. Może tak było jednak lepiej. Nie znać powodu, przez który wydarzyło się to wszystko. Nie wiedzieć co działo się w głowie Helena.

Nagle pociąg się zatrzymał. Rozejrzałaś się wokół. To nie była stacja, wokół wciąż otaczał was gęsty czarny las a ciemności nie rozjaśniały żadne lampy miasta lub dworca. Twoje oczy rozszerzyły się. Co jeśli zorientowali się, że tu jesteście i teraz po was idą? Nie, nie, nie. Nie byłaś nawet już związana. Pomyślą, że z nim współpracujesz i zamkną w więzieniu, albo gorzej. Co powie Twoja przyjaciółka? Co powiedzą Twoi bliscy?

- Spokojnie, to tylko skrzyżowanie -ciszę nagle przeciął nad wyraz spokojny i ciepły głos. Mocno kontrastujący ze stanem w jakim chłopak znajdował się zaledwie parę chwil temu i podkreślającym jeszcze bardziej jak mocno niestabilnym był człowiekiem. Nie przejęłaś się tym zanadto. Byłaś zbyt zajęta niemym wpatrywaniem się w chłopaka, który wyskoczywszy z platformy wagonu powoli oddalał się w kierunku lasu.

- To...pa Helen – nie odpowiedział. Ty natomiast nie ruszyłaś się z miejsca niemo rozumiejąc jego intencję. Nie ruszyłaś się z miejsca nawet kiedy pociąg powoli zaczął ruszać, a chłopak zniknął Ci z oczu.

W końcu jednak przesunęłaś się kawałek dalej i oparłaś o stos skrzynek. Czekając aż pociąg dotrze do miasta skąd mogłabyś zgłosić się na najbliższy komisariat, poczułaś jak powoli, mimo fundamentalnego uczucia smutku oblewa Cię również spokój.

Przynajmniej tym razem się z nim pożegnałaś.
---------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podobało, komentarze zawsze mile widziane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top