Rozdział 9
Od kiedy Louis przychodził do mnie, zamykałem na klucz drzwi do mojego pokoju, tak na wszelki wypadek, gdyby Anne wpadła na pomysł przyjścia do mnie w nocy. Przezorny zawsze ubezpieczony. Natomiast zostawiałem otwarte okno. Czekałem na niego do pierwszej w nocy, ale potem mój organizm odmówił posłuszeństwa i poszedłem spać.
Kiedy się obudziłem, leżał koło mnie. Wpatrywałem się w niego do momentu kiedy się nie obudził. Mógłbym to robić godzinami. Wtedy był taki bezbronny, delikatny.
Nie mieliśmy większych planów na weekend. Całą sobotę przeleżeliśmy w łóżku, wtuleni w siebie.
W niedzielę mieliśmy już dosyć siedzenia w domu. Po zjedzeniu mrożonki, którą przygotował Louis, poszliśmy na spacer do mojego ulubionego parku. Chodziliśmy już od godziny, rozmawiając o pierdołach.
-Czy to sor Payne i Malik? - Spojrzałem ze zdziwieniem na Louisa.
-Gdzie? - Starałem się odnaleźć ich wzrokiem, ale na marne.
-Tam, koło tego dużego drzewa. - wskazał miejsce. To naprawdę byli oni. Malik stał oparty o drzewo, Payne natomiast opierał się ręką, byli naprawdę blisko. Jak dla mnie za blisko. Chłopak był równie zdziwiony jak ja.
-Wyglądają na parę.
-Oni? To nie możli.... - stanąłem jak wryty. Payne pocałował Malika. To nie wyglądało jakby byli ze sobą krótko, wyglądało na to, że łączyło ich coś od dłuższego czasu. Jak mogliśmy tego nie zauważyć? To dlatego Malik tak często przychodził na naszej lekcji malarstwa, a Payne na rzeźbie. Czasami jak gdzieś znikali to może, oni... Yyyyyyy. Nie, nie chciałem o tym myśleć w ten sposób.
-Biedna Cheryl, przecież jak się o tym dowie to kompletnie się załamie. - Skrzywił się Lou.
-Chociaż dobrze, że Payne jest bi. -Wzruszyłem ramionami. Może się nie załamie, ale będzie jej przykro, że obiekt jej westchnień ma chłopaka, który w dodatku jest naszym nauczycielem od rzeźby i fotografii.
-Wracajmy, lepiej będzie jak nas nie zauważą.
-Chyba masz rację.
Kiedy zaczęliśmy iść w stronę mojego domu, ostatni raz spojrzałem się na tamtą dwójkę. Nadal stali pod drzewem, nie widząc świata poza sobą. Wyglądali naprawdę słodko. Zastanawiałem się czy tak samo wyglądamy z Louisem.
Szliśmy w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. Kiedy wchodziliśmy do domu wpadłem na pewien pomysł.
-Louis, a może zaprosilibyśmy dziewczyny na noc? - Spojrzałem na chłopaka. Jego twarz pojaśniała. - Obejrzymy coś, może coś zamówimy?
Mocno mnie przytulił.
-To świetny pomysł! - Pisnął podekscytowany. - Napisze do nich na naszej grupie. - Wyjął telefon i zaczął na nim pisać. Po chwili otrzymałem powiadomienie. Poszliśmy do mojego pokoju.
Lou: Harry robi nocowanie, ktoś chętny? Zamówimy pizzę, obejrzymy jakieś horrory, a potem będziemy was straszyć 👌
Cheryl: Szybciej to my będziemy ciebie straszyć krasnalu 😉
Lou: Ej, nie jestem krasnalem...
Gigi: Jesteś 😘
Harry: Jesteś naszym (moim) krasnalem ♥
-Ej! - Louis pisnął - Nie jestem krasnalem! - Wydał dolną wargę. Wyglądał jak dziecko, któremu nie dano lizaka. Wyglądał uroczo.
-Jesteś moim krasnalem. - Pocałowałem go delikatnie.
-Niech ci będzie... - Zaśmiałem się, był nadal naburmuszony.
Gigi: Ejejej chłopaki, zakaz pedałowania ⛔
Bella: Cicho tam pipo
Harry: pfff
Cheryl: Ale ogólnie to przyjdę, muszę się zabawić
Bella: Muszą być horrory? Jak będą, to ja się szybciej zesram niż do was przyjdę ;_;
Harry: Zobaczymy co da się zrobić, Bella😙
Gigi: Nie słuchajcie jej, przyjdzie na 100%, już ja się o to postaram...
Bella: Mam się bać?
Gigi: Powinnaś 😘
Lou: Kochane siostrzyczki
Cheryl: Miłość widać z kilometra
Harry: No to do zobaczenia dziewczynki xp
Gigi: Wyciągnę tę wywłokę z domu i będziemy około 21:00
Bella: Ej
Bella: Szacunku trochę
Wyszedłem z grupy. Schowałem telefon do kieszeni. Wolałem sobie pójść przed prawdziwą burzą.
-Uśmiech! - Spojrzałem na niego zdziwiony. Trzymał telefon skierowany na mnie.
-Ładnie wyszedłeś. - Pokazał mi zdjęcie. Uchwycił mnie w momencie, kiedy wkładałem telefon do kieszeni. Wyglądałem na zamyślonego. Uśmiechnąłem się. Podobało mi się to zdjęcie.
-Masz rację i talent do robienia dobrych zdjęć. - Wyszczerzył się jak głupi.
-Robię ładne zdjęcia, ładnym osobą. - Zarumieniłem się.
-To co porobimy kiedy ich jeszcze nie ma? - Poruszył sugestywnie brwiami.
-Hmm - udałem zamyślonego. - Może się poprzytulamy?
-Jak chcesz. - rzucił mnie na łóżko.
✏
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Jezu jak mi się nic nie chce. - Przeciągnąłem się. Było mi tak dobrze z Louisem, że nie chciałem wychodzić z jego objęć.
-No dobrze, to otworze, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim? - Zdziwiłem się, ale byłem za takim układem.
-Pocałuj mnie. - Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Mocno wpiłem się w jego usta, smakował tak dobrze.
Kiedy dzwonek zaczął być coraz bardziej natarczywy wypuścił mnie z objęć i poszedł na dół. Po chwili zszedłem na dół.
-Dzień dobry, cieszę się, że łaskawie do nas zszedłeś. - Powiedziała z wyrzutem. Gigi przytuliła mnie mocno, poczułem jak mnie miażdży.
-Już starczy, zaraz mi coś zrobisz. - wydyszałem.
-Należy ci się. - Powiedziała Cheryl.
Zdziwiłem się nie wiedziałem o co jej chodziło.
- Masz wolny dom i dopiero teraz o tym mówisz? - szturchnęła mnie lekko.
-To może zamiast wyżywać się na Harrym porobimy coś ciekawszego? - Dopiero teraz zauważyłem Bellę. Stała oparta o kanapę, a koło niej stały pełne siatki.
-Jasne - odpowiedziałem. -To co chcecie robić?
-Zabawimy się. - Dziewczyna kopnęła reklamówkę, w której coś obiło się o siebie.
-Ja tam przyszłam na pizze. - Wyszczerzyła się Gigi.
Louis wyciągnął telefon.
-Kto jaką chcę?
-Hawajska! - Krzyknęliśmy jednocześnie. Popatrzyliśmy po sobie. Po chwili wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Po niemałej kłótni, wybraliśmy film jaki będziemy oglądać. Dziewczyny chciały coś zabawnego, my natomiast chcieliśmy coś strasznego. Dlatego, że trzeba ustępować głupszym obejrzeliśmy The brothers Grimsby. Każdy był zadowolony.
-No dobrze - powiedziała już lekko wstawiona Gigi. -Zagrajmy w butelkę. - Dziewczyny entuzjastycznie krzyknęły. Nie rozumiałem dlaczego wszyscy chcieli grać w tę grę. Co było fajnego w dawaniu sobie głupich i krępujących pytań czy zadań.
Usiedliśmy na podłodze w salonie. Było tam sporo rozsypanego popkornu, którego przez przypadek rozsypałem. Za naszą potencjalną butelkę posłużyła nam pusta butelka po piwie.
-Uważaj! - Krzyknął Louis. Spojrzałem na niego. Zobaczyłem Cheryl, która trzymała butelkę przy jego kroczu. Było całe mokre.
Wstał i zaczął wycierać plamę ręką.
-Fajna plama Tomlinson. - Wybełkotała Gigi. Dziewczyny były już lekko wstawione. Tylko ja wypiłem trochę ponad jedno piwo.
Wstałem z podłogi i złapałem go za ramię.
-Chodź, dam ci coś na zmianę. - Mamrotał coś pod nosem, ale posłusznie poszedł ze mną.
-Trzymaj. - Wyjąłem z szafy moje stare za małe już szorty. Przyjął je nieufnie.
Patrzył się na nas z niepewnością. Wyglądał tak bardzo niewinnie.
-Ale ja sym się nieee przeboore. - Spojrzał na mnie niewinnie. Nie wiedziałem co zrobić.
-Ty to zrób. - Pisnął łapiąc mnie za ramiona. Prawie wywróciłem się na łóżko. Nie lubiłem tej wersji jego. Tej pijanej wersji. Stawał się jak małe dziecko, które potrzebuję czułości.
-Harrrry.
-No dobrze. - Westchnąłem. Posadziłem go na łóżku. Zacząłem rozpinać jego spodnie. To była ta łatwiejsza część. Miałem nie mały problem ze zdjęciem tych ciasnych spodni z jego wielkiego tyłka.
-Podnieś biodra do góry. - Sapnąłem.
Z wielkim trudem zrobił to o co go poprosiłem.
Na moje szczęście szorty sam już założył. Kiedy to zrobił znowu położył się na łóżku, ciągnąć mnie za sobą.
-LOUIS. - Krzyknąłem. -Puść mnie, chodź na dół, dziewczyny pewnie czekają.
-Nieeee chcę. - Zaczął całować moją szyję. Nie miałem kompletnej ochoty na jakiekolwiek czułości z pijanym chłopakiem. Zacząłem go odpychać, po chwili mi się to udało.
-Jak będziesz grzeczny to będziesz mógł ze mną spać, jak nie to będziesz leżał na podłodze. - Spojrzałem na niego groźnie.
-No dobrze, ale daj mi buzi. -Zaczął mnie irytować, ale dałem mu szybkiego buziaka. Pomogłem mu wstać.
-Harry, Louis! Miałeś się przebrać Tomlinson, a nie pieprzyć z Harrym! - Krzyknęła z dołu Gigi.
-Już idziemy! - Odkrzyknąłem.
Kiedy weszliśmy do salonu, Gigi nie miała górnej części garderoby.
-Co nas ominęło? - Zapytałem kładąc chłopaka obok Cheryl.
-Tylko przelizałam się z Bellą. - Powiedział zadowolona Cheryl.
Pomyślałem, że nie powinienem zostawiać ich samych.
-Grajmy dalej! - Pisnęła Bella.
Poczułem jak coś ciężkiego uderza w moją głowę, a potem nastała ciemność.
✏✏✏
27.02.18r.
1266 słów
Ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej, ale z braku weny i czasu jest co jest.
🎨Do następnego🎨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top