Rozdział 25
Czułem, że coś jest nie tak. Tyłek bolał mnie niemiłosiernie. Kiedy otworzyłem oczy nie wiedziałem gdzie jestem. Był to ciemny pokój, nawet nie wiedziałem, która była godzina.
Zacząłem panikować. Każdy ruch mnie bolał, nie wiedziałem od czego. Czułem, że mam rany na rękach, nogach, brzuchu i plecach. Z trudem usiadłem i wstałem z łóżka. Podszedłem do okna, dopiero kiedy zacząłem iść poczułem prawdziwy ból w dolnych partiach ciała.
Odsłoniłem zasłony, świtało. Zobaczyłem tył domu i inne budynki. Nie znałem tej okolicy, ani domów. Poczułem się zagubiony, nie wiedziałem dlaczego tam byłem.
Z trudem położyłem się na łóżku, tak aby jak najmniej mnie bolało. Odnalazłem włącznik do lampi i przeżyłem szok. Całe moje ciało było w długich szramach, a miejscami pojawiały się siniaki.
Zacząłem się zastanawiać co się właściwie stało i dlaczego mam takie rzeczy na ciele. Im bardziej próbowałem sobie coś przypomnieć, tym mniej pamiętałem, a właściwie to nic. Ostatnie co pamiętałem to, kiedy położyłem się na kanapie, po tym jak napiłem się wody.
Niemożliwe.
Szybo usiadłem, przez co głośno syknąłem.
Dali mi tabletkę gwałtu.
-To niemożliwe - szepnąłem.
Zacząłem się trząść, to nie mogło być prawdą. Byli moimi nauczycielami, oni nie mogli mi tego zrobić.
Nie mogli mnie zgwałcić.
Czułem się brudny i wykorzystany. Chciało mi się rzygać na samą myśl, że mogli mi cokolwiek zrobić, czy nawet dotykać. Wzdrygnąłem się na samą myśl. Z każdą chwilą czułem jakby ktoś zabierał mi powietrze, a łzy same cisnęły się do oczu. Nie trwało to długo, kiedy płacz ogarnął moje ciało.
Czułem się jak dziwka. Wykorzystali mnie w ten najbardziej perfidny sposób.
Zwinąłem się w kulkę. Chciałem zniknąć, wtedy pomyślałem, że to jest mój koniec. Nie ma sensu już żyć. Straciłem wszystko, mamę, przyjaciół, Louisa, a na koniec moją godność. Nie chciałem już tego.
Zastanawiałem się, dlaczego te wszystkie złe rzeczy musiały akurat mnie spotkać. Czym sobie właściwie zasłużyłem na taki los. Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na te pytania, chociaż bardzo się starałem.
Nie wiem jak długo tak leżałem płacząc jak małe dziecko, ale po pewnym czasie zasnąłem we własnych łzach.
Kiedy się obudziłem, nie byłem w pokoju sam, a ból nie zelżał. Gdyby nie on, może nie przypomniałbym sobie tak szybko co się ze mną stało.
-Jak się spało? - Liam siedział na skraju łóżka, patrzył się na mnie z uśmiechem.
Myślałem, że zwymiotuję na niego.
Momentalnie znalazłem się na drugim końcu łóżka. Bałem się go. Czułem jak moje serce bije jak oszalałe.
Chciał się do mnie przysunąć, ale nie pozwoliłem mu na to.
-Nie zbliżaj się do mnie - praktycznie wykrzyczałem mu w twarz.
Wyglądał, jakby posmutniał przez moje zachowanie. Chciałem uciec, ale nie wiedziałem którędy. Siedziałem w samych bokserkach, kiedy na zewnątrz była minusowa temperatura.
-Spokojnie Harry. - powiedział delikatnie, przybliżając się do mnie.
-Jak ja mam być spokojny jak zostałem zgwałcony! - myślałem, że wybuchnę. Nie wiem jak on nie miał wstydu mówić mi takie rzeczy, po tym co mi zrobił. -Nie zbliżaj się, kurwa do mnie!
Niedługo po tych słowach do pokoju wszedł Malik, który stanął obok Liama.
-Co się dzieję? - zapytał mężczyznę.
Kurewsko się bałem, że znowu coś będą chcieli mi zrobić. Nie mogłem im ufać.
-Harry się obudził, to się dzieje. - westchnął Payne. -Będziemy musieli dać mu coś na uspokojenie.
Liam wstał i zaczął iść w stronę wyjścia.
-Przypilnuj go, ja zaraz przyjdę. - i go nie było, jedynie zamknął za sobą drzwi.
Zayn wyglądał na zadowolonego z siebie. Brzydziła mnie ich postawa, a nawet sam wygląd. Kiedy zaczął iść w moją stronę, wiedziałem, że nie wytrzymam kiedy będzie blisko mnie.
-Nie denerwuj się Harry, wczoraj byłeś bardzo grzeczny - uśmiechnął się szyderczo - nawet nie wiesz od jak dawna chciałem to zrobić. - był coraz bliżej, a ja czułem coraz większe mdłości.
-Przestań - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. -Jesteś chujem, jak mogłeś mi to zrobić z Paynem. Jak?
Chciałem się znaleźć jak najdalej od niego, ale wiedziałem, że to nie będzie tak szybko możliwe. Na moje słowa zaczął się śmiać. Nie rozumiałem jak można by takim człowiekiem jak on i nawet nie mieć wyrzutów sumienia.
-Normalnie. Daliśmy ci tabletkę gwałtu, potem cię rozebraliśmy i pieprzyliśmy. - powiedział dumnie. Pochylił się nade mną, a ja wstrzymałem oddech. -Nawet nie wiesz jak przyjemnie pieprzyło się twoje usteczka. - puścił mi oczko.
Wiedziałem, że to może być moja okazja. Nie myśląc za wiele kopnąłem go w krocze. Mężczyzna zgiął się w pół, a ja szybko zacząłem biec w stronę drzwi. Czułem potworny ból w dolnych partiach ciała, zacisnąłem zęby tak mocno, że poczułem metaliczny sam krwi w ustach.
Na moje szczęście drzwi były otwarte. Nie chciałem się odwracać, bałem się, że Zayn mnie dogoni. Szybko zszedłem po schodach.
-Liam! Harry uciekł! - usłyszałem potworny krzyk za sobą. Serce biło mi jak oszalałe.
Zobaczyłem drzwi wyjściowe. Bez wahania pobiegłem w ich stronę. Byłem już tak blisko, ale Liam zagrodził mi drogę.
-Nie uciekniesz - powiedział pewnie Payne.
Chciałem pobiec w drugą stronę, ale był tam Malik. Czułem się jak w potrzasku.
-Liam, trzeba dać mu karę. - spojrzałem na niego z odrazą. Wyglądał jakby podobała mu się cała ta sytuacja.
-Najpierw musimy go złapać.
Wolałem już umrzeć, niż nadal przebywać z nimi w tamtym domu. Zobaczyłem w ręku Liama strzykawkę. Wiedziałem, że naprawdę muszę uciekać, albo się zabić.
Zobaczyłem coś co dało mi nadzieję końca tej sytuacji.
Nóż.
Podbiegłem do kuchni i wziąłem go do ręki, po czym przyłożyłem go sobie do gardła. Nie bałem się śmierci, nadal się jej nie boję. Ja jej chcę.
Stanęli przede mną i naprawdę się wystraszyli. Liam pobladł, a Zaynowi zszedł uśmieszek z twarzy.
-Nie podchodźcie, albo się zbiję. - powiedziałem ze łzami w oczach.
-Harry, odłóż ten nóż - Liam zaczął do mnie podchodzić z wyciągniętymi rękoma.
-Nie podchodź! - wykrzyczałem i przyłożyłem nóż jeszcze bliżej mojego gardła, tak że, ze problemu wyczuwałem jak ostry był nóż. Tak niewiele dzieliło mnie od szczęścia. Chyba wtedy nie byłem jeszcze gotowy na to ostateczne cięcie, teraz już jestem gotowy na wszystko.
-Dobrze, tylko nie rób sobie krzywdy. To nie jest rozwiązanie. - Liam cofnął się trochę. -Porozmawiajmy - powiedział wręcz błagalnie. -jak mnie posłuchasz to cię wypuścimy.
Zacząłem się śmiać przez łzy. Nie wierzyłem mu ani trochę.
-I niby mam ci uwierzyć, po tym co zrobiliście? - prychnąłem. Chłopak też wyglądał jakby nie był przekonany co mówi.
-Proszę, zaufaj mi.
Po tych słowach bez ostrzeżenia Zayn zaczął biec w moją stronę. Nie spodziewałem się tego, nóż wręcz sam zaczął wbijać się w moje gardło. Czułem jak ostrze przecina moją skórę. Kiedy do mnie dobiegł wręcz wyrwa mi nóż i rzucił na podłogę. Powstrzymał mnie przed tym, aby nóż zrobił mi większą krzywdę.
Zostałem powalony na ziemię. Czułem ból i krew.
-LIam! Strzykawka! - Kzryknął do Zayn. Chciałem znowu spróbować uciec. Starałem się zepchnął go ze mnie, ale nie dawałem rady. Po chwili widziałem Liama ze strzykawką przy mojej szyi.
-Szybciej!
Poczułem wkłucie. Po tym Liam pomógł mu mnie przytrzymywać. Z każdą chwilą czułem jak słabnę.
Kiedy przestałem się szamotać, przestali mnie przytrzymywać.
-Należy ci się kara. - powiedział zły Zayn.
Poczułem jak moje bokserki zostają wręcz ze mnie zerwane. Wiedziałem, co chcę zrobić. Chciałem krzyczeć, ale nie miałem siły na cokolwiek. Usłyszałem rozpinane spodnie, a następnie uczucie rozrywania.
-Zayn, on jest ranny.
-Nic mu nie będzie, rana nie jest głęboka. - sapnął wściekle mężczyzna znowu mocno się we mnie wbijając.
Wbijał się we mnie coraz mocniej i szybciej. Ból, który odczuwałem do tamtej pory to było nic w porównaniu do tamtego momentu.
Czułem, jak krew zaczyna cieknąć z mojej dziurki.
Nie trwało to długo, bo po chwili odpłynąłem słysząc posapywania potwora.
~~~~
Nie wiem ile tam byłem więziony. Nie wiem, ile razy chciałem się zabić. Nie wiem, po prostu nie wiem.
Prawie każdy dzień wyglądał tak samo. Liam rano wychodził do pracy, a ja zostawałem z Zaynem. Ten czas z nim różnie wyglądał. Czasem kazał sobie coś robić, czasmi był spokój. Kiedy wracał Liam był obiad, trochę ze mną zostawał, potem kolacja, a na koniec kąpiel.
Czułem się tam jak dziecko. Pieprzone zszabawka. Musiałem uciec, tylko nie wiedziałem jak.
Zostałem w pokoju w którym obudziłem się pierwszego dnia. Po kilku dnaich budząc się w tym samym miejscu miałem ochotę nigdy się nie obudzić, ale zawsze to robiłem.
-Wychodzę do sklepu, wrócę za 10 minut. Chcesz coś? - Zayn stanął w drzwiach. Miałem ochotę wybiec przez drzwi w których stał, ale wiedziałem, że i tak tamtędy nie ucieknę. Poza tym, nie chciałem kolejnej kary. Bałem się tego. Bałem się jego.
-Spieprzaj - syknąłem. On jedynie przewrócił oczami i wyszedł z pomieszczenia.
Wiedziałem, że to może być moja szansa.
Odczekałem chwilę i upewniłem się, że na pewno opuścił dom. Ubrałem się szybko najcieplej jak tylko mogłem. Niestety miałem tylko dresy i bluzkę z krótkim rękawem. Podszedłem do okna i z całej siły zacząłem szarpać za klamkę, ale nic to nie dało. Byłem zdesperowany, musiałem się stamtąd wydostać.
Zacząłem uderzać w szybę z całej siły. Czułem potworny ból, nie mogłem odpuścić. Nie wytrzymałbym dłużej tam.
Po kilku długich chwilach szyba pękła, a ja mogłem uciec. Spojrzałem przez okno. Było wysoko, pierwsze piętro, ale nie miałem wyjścia.
Skoczyłem i byłem wolny.
~~~
18.06.2018r.
1540 słów
Jeszcze tylko epilog i koniec tego fanfiction. Drugi na dzisiaj, taka mała rekompensata za to, że nie było rozdziałów przez pewien czas.
🎨 Do następnego 🎨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top