Rozdział 13
coś czuję, że ten rozdział wam się spodoba
Od spotkania z Bellą minęły trzy dni. Nie chciałem, aby tak było, ale za każdym razem kiedy była obok mnie, miałem w głowie, że się jej podobam. Automatycznie się spinałem i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nikt niczego nie zauważył, to nawet lepiej.
Gigi nie pogodziła się z wylosowanym tematem. Przez cały ten czas marudziła, była wszystkim zirytowana. Każdy miał już tego po dziurki w nosie. Tym bardziej jej zachowanie doprowadzało mnie to stwierdzenia, że z Louisem musimy ukrywać nasz związek tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Bolało mnie to cholernie, ale wiedziałem że tak musi być. Byłem tym już lekko zmęczony. Tymi wszystkimi tajemnicami.
Z Louisem nie zaczęliśmy jeszcze naszego projektu, ale prędzej czy później musieliśmy się za niego wziąć. Czasu było coraz mniej, chęci też.
Ale kto by myślał o takich rzeczach na fotografii? Racja. Ja. Jak mam być szczery, bałem się Malika. Było coś w nim, co sprawiało, że czułem niepokój. Może jego spojrzenie? Czasami jak spojrzał na kogoś to przechodziły mnie ciarki. Miał bardzo przenikliwy wzrok, nie wiedziałam co widział w nim Payne.
Stał oparty o biurko i mówił nam o rodzajach kompozycji w fotografii. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to jakoś bardzo obchodziło. Od początku roku aparat w ręku miałem raz. Chyba trochę uważał nas za debili i myślał, że zepsujemy jego drogie aparaty.
-Styles.
Poczułem jak Louis szturchnął mnie w ramię.
-Styles. - Dopiero wtedy zrozumiałem, że się wyłączyłem na moment. -Jaka jest odpowiedź na moje pytanie? - Malik patrzył na mnie wyczekująco. Coś mnie chyba ominęło.
-Mógłby sor powtórzyć pytanie? - Powiedziałem niepewnie.
-Widzę, że się nam wyłączyłeś na moment, więc powtórzę jeszcze raz. Jaka jest najbardziej doskonała kompozycja w fotografii?
Nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodziło. Pewnie zauważył, że nie słuchałem i chciał mnie sprawdzić. Super.
-Nie wiem.
-Czemu nie słuchałeś? Mniejsza z tym, zostań po lekcji. Chodziło o złoty podział. Lepiej jak będziesz słuchać Harry. - Powiedział, po czym wrócił do poprzedniej czynności.
Poczułem dłoń na kolanie. Lekko się wzdrygnąłem, ale kiedy zrozumiałem, że to Louis poczułem się lepiej. Spojrzał na mnie współczująco, wiedział, że boję się Malika.
Reszta lekcji minęła na moje nieszczęście bardzo szybko. Kiedy zadzwonił dzwonek, myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi.
-Będzie dobrze. - Chłopak uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. -Poczekać na ciebie?
-Nie, nie wiem ile to zajmie, a nie chcę cię zatrzymywać. Idź, poradzę sobie. - Uśmiechnąłem się lekko, ale w środku było jak z galarety. Nie wyglądał na przekonanego, ale skinął głową i wyszedł z klasy jako jeden z ostatnich.
Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i podszedłem do biurka Malika.
-O czym chciał sor ze mną porozmawiać? - Zapytałem patrząc na moje buty, które o dziwo stały się bardzo interesujące.
-Czemu byłeś taki nieobecny, czy coś się dzieje? - Podszedł do mnie bliżej, wyglądał jakby... martwił się o mnie? Nie, to nie w jego stylu.
-Nie, wszystko jest w porządku. - Uśmiechnąłem się lekko. Co jak co, ale to co się działo ze mną to była moja sprawa, nie jego.
Podszedł do drzwi i przekręcił zamek, trochę się przestraszyłem.
-Czemu sor zamknął te drzwi? - Malik gdyby nigdy nic usiadł za biurkiem i położył nogi na biurku. Co się właśnie stało?
-Nie wypuszczę cię, do czasu kiedy mi nie powiesz co się dzieję. - Powiedział jakby była to dla niego najnormalniejsza rzecz na świecie. Nie chciałem z nim tak siedzieć, ani minuty dłużej, ale też nie chciałem mu nic mówić. -Widzę, że kłamiesz.
-Nie może sor! A poza tym nie kłamię!
-Mogę i jak widać siedzimy tutaj we dwoje. - Powiedział znudzony. -Kłamiesz.
Nie odpowiedziałem, wiedziałem, że nie ma to i tak sensu. Usiadłem w pierwszej ławce i położyłem na niej głowę. Głupi Malik, miałem kolejny powód żeby się go bać. Był nieprzewidywalny. Co w nim widział Payne? To dupek.
Siedziałem w takiej pozycji przez pewien czas, Zayn nucił coś pod nosem. Chyba po pewnym czasie zasnąłem.
Poczułem czyjeś ręce na moich plecach. Ledwo przytomny ,szybko wstałem nie wiedząc co się dzieję.
-Spokojnie. -Zaśmiał się Payne. Jeszcze jego brakowało. -Siadaj. - Zrobiłem jak kazał, poczułem jak rozbolała mnie głowa.
-Która godzina?
-Chwilę po siedemnastej. - Odpowiedział Zayn. No to długo mnie przetrzymał.
-Mogę już iść? -Zapytałem. Pewnie Louis odchodził od zmysłów, dlaczego nie daje znaku życia.
-Może, ale pod jednym warunkiem. - Liam był niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
-J-jakim? - Zapytałem naprawdę przestraszony. Po tym jak widziałem co robił z Malikiem, nie wiedziałem czego się po nim spodziewać.
-Zawiozę cię do domu. - Spojrzałem na niego jak na debila. - Malik zbieraj się, ty też Harry.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, będzie jak powiedziałem. - Spojrzał na mnie jak na dziecko, które trzeba skarcić.
-Dobrze. - Westchnąłem. -Tylko pójdę do szafki po rzeczy.
-Czekaj na nas przed wyjściem. - Powiedział Payne. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z sali.
-Ale bym go z chęcią przeleciał Zayne. - Praktycznie cicho jęknął, ale na tyle głośno, żebym mógł go usłyszeć.
Co to w ogóle miało znaczyć?! To byli moi nauczyciele, jak on mógł tak do niego powiedzieć, a co dopiero pomyśleć. Nie chciałem wiedzieć o czym jeszcze będzie mówić.
Praktycznie pobiegłem do szafki. Czemu takie rzeczy musiały akurat mnie spotkać? Czemu nie kogoś innego. Kiedy wyszedłem z pomieszczenia w którym znajdowały się szafki nie zobaczyłem ich przy wyjściu.
Myślałem, że zdołam się wymknąć. No właśnie, myślałem. Wizja jazdy z nimi w jednym samochodzie, wydała mi się straszna. Kto wie, może chcieli wywieźć mnie do lasu i zgwałcić?
-A dokąd to? -Usłyszałem Liama. - Miałeś na nas poczekać.- powiedział podejrzliwie.
-Wolałem poczekać na dworze. - Skłamałem.
-No to chodźmy. - Otworzył drzwi przede mną, wszyscy udaliśmy się do jego samochodu. Na dworze było już dosyć ciemno. Uroki listopada. Mógłbym uciec, ale wolałem nie myśleć co by było później w szkole.
Po podaniu ulicy na jaką mieli mnie zawieźdź, zapadła niezbyt komfortowa cisza. Czułem się spięty, co potęgował Liam, który zerkał na mnie co chwila przez lusterko wsteczne.
-Chyba muszę cię przeprosić mały. - Zaczął Zayn.
-Za co? - Odwrócił się w moją stronę.
-Za to, że tak długo cię przetrzymałem. Pewnie rodzice się o ciebie martwili.
-Taaa, przeprosiny przyjęte. - Bąknąłem. Anne znowu pojechała w delegację, miała wrócić dopiero w piątek wieczorem. Bardziej martwiłem się o Louisa. Pewnie odchodził od zmysłów.
-O co chodzi, Harry? - Payne znowu spojrzał się na mnie. Tym razem z niepokojem. Co oni do cholery z tym dzisiaj mieli?!
-Ja rozumiem, że sor jest moim nauczycielem, ale są pewne sprawy o których nie musisz wiedzieć. - Powiedziałem już zirytowany.
-Grzeczniej. - Powiedział Malik.
Miałem ich już dosyć.
-My tylko się o ciebie martwimy. - Jeszcze jakby mieli jakiś powód.
Kiedy zobaczyłem mój dom, byłem w siódmym niebie.
-To tutaj, dziękuję za podwózkę. - Kiedy tylko Payne zatrzymał samochód, wręcz z niego wybiegłem wkurzony. Jeszcze coś mówili, ale nie słuchałem ich. Nawet nie chciałem.
Otworzyłem drzwi, szybko wszedłem do środka. Na wszelki wypadek zamknąłem drzwi na wszystkie zamki. . Tak na wypadek, gdyby któryś z nich wpadł na pomysł wejścia do mojego domu.
Szybko wszedłem na górę.
Omal nie dostałem zawału, kiedy zobaczyłem leżącego Louisa w moim łóżku.
Kiedy mnie zobaczył od razu wstał, szybko podchodząc do mnie.
-Gdzie byłeś?! Piszę i dzwonię do ciebie, a ty nawet nie odbierzesz z łaski swojej! - Prawie krzyczał. Było widać złość na jego twarzy, złagodniał kiedy zobaczył, że jestem zły. Przez cały ten czas nie miałem telefonu w rękach. Zapomniałem o nim.
-Co się stało? - Martwił się, tak bardzo to było po nim widać. W przeciwieństwie do Payna i Malika, nie denerwowało mnie to, lecz sprawiało, że czułem się kochany.
Właśnie, my nawet nie powiedzieliśmy sobie, że się kochaliśmy. Nie wiem jak on, ale czułem się gotowy na to aby mu to powiedzieć. Czekałem tylko na odpowiedni moment.
-Nieważne. - Wpiłem się w jego usta. Tylko ich wtedy potrzebowałem, niczym tlenu. Potrzebowałem jego.
Był w szoku, dopiero po chwili oddał pocałunek. Nasze usta pasowały do siebie idealnie. Jak woda i ogień, dzień i noc. Przez chwilę nasze języki walczyły o dominację. Uległem mu, prawie jak zawsze.
Włożył dłonie pod materiał mojej bluzki, zataczał coraz to większe kółka na moim brzuchu i klatce. Jego dotyk sprawiał, że cały drżałem. Kochałem to uczucie. Po chwili odnalazł mojego sutka, którego lekko uszczypnął. Jęknąłem w jego usta na nowe doznanie. Uśmiechnął się zadowolony z mojej reakcji.
Przez cały czas nie odrywaliśmy się od siebie. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, pełne pożądania. Pragnęliśmy być coraz bliżej siebie. Stanowczo przeszkadzały nam nasze ubrania, które wciąż mieliśmy na sobie.
Louis chciał zdjąć moją bluzkę, prawie mu na to pozwoliłem, ale w porę się ogarnąłem.
-Nie zdejmuj jej. - Spanikowałem. Oderwałem się od niego, na co mruknął niezadowolony.
-Harry, jesteś piękny, zdejmijmy ją. - Spojrzał na mnie zdziwiony. -Czemu nie chcesz tego zrobić?
-Jestem gruby, wstydzę się. - Skłamałem, nie mogłem zepsuć tej chwili moim wyznaniem o bliznach. To nie była dobra chwila.
-Och. - Wymknęło mu się. -Pokaże ci jak piękny jesteś. Ale dobrze jak nie czujesz się pewny to nic na siłę. - Widziałem ból w jego oczach. Myślał, że mu nie ufałem. Mylił się.
Niepewnie złączyłem nasze usta. Zacząłem popychać nas w stronę łóżka. Kiedy doszliśmy do krawędzi popchnąłem go na łóżko i usiadłem na nim okrakiem. Czułem już jego sporych rozmiarów erekcje.
Zarumienił się lekko, kiedy zrozumiał, że poczułem jego przyjaciela. Nie powiem, ja też już byłem twardy.
Zacząłem kołysać biodrami, widać było, że mu się to spodobało. Co chwila tłumił swoje jęki.
-Chcę cię słyszeć. - Szepnąłem mu do ucha. Zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi. Zrobiłem też sporych rozmiarów malinkę. Już się nie powstrzymywał. Wydawał z siebie słodkie jęki.
Miałem już dość naszych spodni. Zszedłem z niego i rozpiąłem je. Uniósł biodra, co znacznie ułatwiło mi zadanie. Dopiero wtedy zobaczyłem w jak dużej potrzebie był. W międzyczasie zdjął swoją bluzkę. Miał piękne ciało, miałem ochotę cały czas go dotykać i sprawdzać czy jest prawdziwy.
Zacząłem składać pocałunki na jego klatce, zahaczając o sutki. Kiedy zassałem się na jednym z nich gwałtownie wciągnął powietrze.
Kiedy chciałem się zająć drugim z nich, gwałtownie zepchnął mnie z siebie, tak że to teraz ja leżałem na plecach. Usiadł na mnie okrakiem z tajemniczym uśmiechem. Byłem lekko zdezorientowany, ale podobał mi się taki obrót sprawy.
-Nie myśl, że ja będę tym rozebranym. - Wydyszał. - Zdejmijmy to z ciebie. - Pokazał na moje spodnie, w których było widać już moją sporą erekcję.
Złożył czuły pocałunek na moich ustach, po czym szybko zdjął moje spodnie razem z bokserkami. Tego się nie spodziewałem. Poczułem się obnażony przed nim. Poczułem jak moje policzki robią się czerwone, nie tylko z podniecenia, ale wstydu. Lekko się spiąłem. Od razu to wyczuł.
-Harry, nie bój się, to tylko ja. - Uśmiechnął się. - Jeżeli nie jesteś gotowy możemy to przerwać. - Widziałem troskę w jego oczach. Jeżeli myślał, że przerwiemy to, to się grubo mylił.
-O nie, nie każ mi sobie poradzić z tym samemu. - Sapnąłem. Moje ciało wręcz błagało o jego dotyk.
Bez ostrzeżenia wsadził całą moją długość do ust. Wygiąłem się w łuk, kiedy zassał policzki. Świat zawirował. Zaczął poruszać głową w górę i w dół. Nie mogłem opisać co czułem, było to tak świetne doznanie, którego wcześniej nie doznałem. Miałem wrażenie, że widzę mroczki kiedy zacisnął dłoń na mojej podstawie. Zacząłem ciągnąć go lekko za włosy, zamruczał zadowolony. Wiedziałem, że nie wytrzymam tak za długo, a nie chciałem, żeby on nie miał z tego nic.
-Louis. - Sapnąłem. Nie zareagował, za bardzo wczuł się w to co robił. -Louis! - Powiedziałem głośniej. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Wyglądał tak bosko z moim penisem w ustach. Tak pięknie, tak niewinnie.
-Chodź tu. - przyciągnąłem go do pocałunku. Szybko się na mnie wdrapał. Sprawiałem, że to teraz ja byłem nad nim. Sprawnie pocałunkami zszedłem na jego tors, dokładnie obcałowałem jego brzuch i podbrzusze. Szybkim ruchem zdjąłem jego bokserki. Tylko na to czekał.
Zacząłem mu się odwdzięczać. Podtrzymałem dłonią jego sterczącego penisa, przejechałem językiem po całej długości. Czułem jak drżał. Miał przymknięte oczy. Zacząłem sprawiać mu przyjemność ustami. Drugą dłoń delikatnie wsunąłem między jego pośladki, przyłożyłem palec do jego dziurki. Spiął się ale nic nie powiedział, tylko cicho jęczał. Wsadziłem jeden palec. Był taki ciasny. Zacząłem go lekko zginać. Kiedy upewniłem się, że jest już gotowy na kolejnego, wsadziłem drugiego palca. Spojrzałem na niego. Zobaczyłem pojedynczą łzę spływają po jego policzku.
Wyjąłem go z ust i scałowałem łzę. Nie chciałem żeby go bolało, ale nie było innej opcji.
-Harry, pośpiesz się bo długo nie wytrzymam. - Wysapał. Pocałowałem go w nos i dołożyłem trzeciego palca. Zacząłem wykonywać nożycowate ruchy. Po chwili wyjąłem z niego palce. Skrzywił się na uczucie pustki.
Wyglądał jak totalny bałagan, a nawet nie zaczęliśmy. Był cały czerwony na twarzy, włosy miał roztrzepane. Mógłbym się patrzeć na niego godzinami w takim stanie. Był mój, cały mój.
-Wejdę teraz w ciebie, dobrze? - Powiedziałem z czułością. Bał się, ale nie chciał tego przerwać. Skinął głową.
Przyłożyłem mojego członka do jego wejścia. Spojrzałem na niego, patrzył mi w oczy. Zacząłem w niego wchodzić, na co lekko się skrzywił. Kiedy wszedłem do połowy dałem mu chwilę, aby się przyzwyczaił. Ciekawy byłem, czy to tak boli jak wygląda.
-Harry, szybciej. - Skinąłem głową i wszedłem do końca. Chwilę później wykonałem pierwsze pchnięcie. Nadal był spięty. Kiedy zacząłem częściej i szybciej wykonywać pchnięcie, on coraz bardziej się rozluźniał.
Za którymś razem wygiął plecy w łuk i głośno jęknął.
-Tu cię mam. - Powiedziałem zadowolony. Zacząłem uderzać w to samo miejsce, w prostatę Louisa. Nasze ciała były jednością. Bliżej już nie mogliśmy być, chociaż chcieliśmy tego równie mocno. My się nie pieprzyliśmy, my się kochaliśmy. Z miłością, którą żadny z nas jeszcze sobie nie wyznał, ale można w tym było wyczuć troskę i miłość.
-H-harry jestem j-już blisko. - Powiedział, a raczej wyjęczał z zamglonym wzrokiem. Przyspieszyłem, chcąc sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Sam również byłem blisko. Czułem jak ciepło zbiera się w moim podbrzuszu.
-Harry! - Krzyknął, wyginając się w łuk kiedy doznał spełnienia, brudząc nasze brzuchy. Opadł bezwładnie na łóżku. Czułem jak się na mnie zaciska. Czując to nie miałem innego wyjścia. Po kilku szybkich pchnięciach orgazm opanował moje ciało. Czułem jakby świat na chwilę się zatrzymał. Jakby nic nie miało już w ogóle znaczenie. Opadłem na niego, wciąż będąc w nim. Nie przejmowałem się tym, że byliśmy umazani jego spermą. To nie było ważne w tamtym momencie.
-Kocham cię. - Wysapałem cicho, miałem nadzieję, że tego nie usłyszał.
-Ja ciebie też kocham. - Pocałował mnie we włosy.
Po chwili wyszedłem z niego i położyłem się obok. Przytuliłem go najciaśniej jak tylko mogłem. Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie.
Tamtego wieczoru przeżyłem dwa spełnienia. Uprawiałem swój pierwszy seks, a moja miłość odwzajemniła moje uczucia. To były cudowne doznania.
~~~
26.03.18r.
2509 słów
To mój pierwszy smut! Nie bijcie jak coś 😶
Od czwartku zaczęłam wstawiać ff o Ziamie ''notebook''
opis: Zayn nie wiedząc jak poradzić sobie z własnymi myślami zaczyna pisać dziennik. Nikt nie powiedział, że życie jest łatwe, a na pewno nie życie tego osiemnastolatka.
Zainteresowanych serdecznie zapraszam ^^
🎨Do następnego🎨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top