Rozdział 12
Strach. Mogę powiedzieć, że było to moje najbardziej znienawidzone uczucie. Odbierał wiele rzeczy, paraliżował. Zachowujemy się i myślimy inaczej kiedy go odczuwamy.
Dlatego tak go nienawidziłem.
Nadal czułem się strasznie dziwnie po sytuacji na zapleczu. Starałem się jak tylko się dało unikać Payna i Malika. Cały czas przed oczami miałem tamtą scenę.
Ale od pewnego czasu miałem inne zmartwienie. Każdy ma swoje małe lub większe tajemnicę. Ja też takie miałem. Jedna z nich nie dawała o sobie zapomnieć. Nawet kiedy o tym mówiłem czułem się winny. Od może kilku miesięcy robiłem rzecz, której nigdy nie powinienem zaczynać. Dokładniej mówiąc okaleczałem się.
Łatwo jest oceniać drugiego człowieka, kiedy nie zna się jego historii. Od kiedy byliśmy z Louisem razem, cały czas z tyłu głowy miałem świadomość, że będę musiał mu powiedzieć o moich bliznach. Nie chciałem, aby zobaczył je przypadkowo. Chciałem mu je sam pokazać, wytłumaczyć dlaczego.
Leżałem na łóżku, rysując kolejny portret. Samo tak wyszło, że znowu narysowałem Louisa. Nawet kiedy myślałem, że o nim nie myślę, tak nie było. Chyba naprawdę się zakochałem. Bardzo się bałem jak zareaguje. Zacznie na mnie krzyczeć i wyżywać od najgorszych czy może wysłucha co mam do powiedzenia.
Kiedy mówiono mi, że kiedyś się zakochałem, było to dla mnie dziwne i takie odległe. Ale od kiedy spotkałem tego krasnala, moje życie się zmieniło na lepsze. Chciałem dla niego stawać się coraz lepszy.
Odłożyłem ołówki i szkicownik na biurko. Stanąłem przed lustrem, które kupiłem z Louisem. W pokoju panował półmrok, oświetlany lampką. Podwinąłem rękawy mojej bluzy, którą miałem na sobie. Nie lubiłem widoku moich lekko różowych blizn, które wyłoniły się spod warstwy materiału. Nie pamiętam kiedy dokładnie to się zaczęło, ale wiedziałem, że to mi pomagało. Z czasem kresek na mojej skórze pojawiało się coraz to więcej. Pomagało mi się to odstresować. Zamieniało ból, którego nie potrafiłem wyrazić na ból fizyczny.
Od czasu kiedy byłem z Louisem, zdarzało się to coraz rzadziej. Kiedy już to robiłem miałem wyrzuty sumienia.
Nie wiedzieć kiedy, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Szybkim ruchem, zakryłem czerwone ślady. Myślałem, że to coś pomoże, ale tak się nie stało. Okłamywałem wszystkich. Mamę, Louisa, Gigi, Bellę, Cheryl... Poczucie winy dobijało mnie coraz bardziej. Nikt nie wiedział o tym, że to robiłem.
Czułem jak z każdą chwilą czuję się coraz gorzej. Rzuciłem się na łóżko i całkowicie się rozkleiłem. Nie wiedziałem ile czasu spędziłem na płakaniu, aż w końcu zasnąłem.
~~~
Przez cały dzień chodziłem jak zombie. Nie czułem się najlepiej. Siedziałem pogrążony we własnych myślach, nawet obecność Louisa nic nie dawała.
-Dzień dobry kochani! - Do klasy weszła nasza wychowawczyni, z którą mieliśmy mieć wychowawczą.
Po sprawdzeniu listy, uradowana sorka wyszła na środek sali z workiem w rękach.
-Chciałabym, abyśmy poruszyli pewne tematy. Dlatego będziecie pracować w parach, tak jak siedzicie w ławkach. - Spojrzałem na Louisa. Wyglądał na zaciekawionego. Mi średnio podobał się ten pomysł, ale chociaż miałem świetną parę. - Tematy znajdują się w tym worku. - Potrząsnęła nim lekko, po czym zaczęła podchodzić do każdej ławki.
-"Homoseksualizm"?! - Krzyknęła Gigi, kiedy wylosowała swój i Belli temat. -Możemy zmienić temat? -Zapytała sfrustrowana.
-Niestety, ale los tak chciał Gigi. - Patrzyła na nią z politowaniem. Dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną taką odpowiedzią. Nie przeczuwałem nic dobrego z tej pracy.
-No chłopaki, losujcie. - Kobieta podała nam worek, z którego Louis wylosował temat.
-"Samookaleczenie" - Wymamrotał chłopak. Moje serce zatrzymało się na chwilę. To chyba był jakiś głupi żart. Dlaczego akurat nam musiał przytrafić się taki temat?
-Harry, wszystko dobrze? - Zapytał Louis. Wyglądał na zaniepokojonego. -Zbladłeś.
-Wszystko dobrze. - Powiedziałem szybko. Nie chciałem go okłamywać. Wiedziałem, że prędzej czy później się o wszystkim dowie.
-Chciałabym, aby każda grupa opracowała swój temat i w przyszłym tygodniu przedstawiła go w klasie. - Powiedziała kobieta, kiedy skończyła chodzić po sali. -Radzę się do tego przyłożyć bo od tego w dużej mierze zależy wasza ocena z zachowania na koniec semestru.
-Świetnie. - Prychnęła Gigi. Los chyba chciał aby dostała ten temat. Gdybym miał przydzielać tematy nawet bym nie pomyślał, żeby dać go dziewczynie. Nie należała do osób tolerancyjnych. Było mi z tego powodu jeszcze trudniej się przyznać przed nimi, że jestem gejem.
Dalsza lekcja minęła nam na wykładzie o dobrym zachowaniu. Po prostu świetny temat. Byłem w liceum, a poczułem się jakbym został cofnięty do podstawówki.
Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy odetchnęli z ulgą.
-Harry. -Bella złapała mnie za ramię, kiedy wyszedłem z sali. -Możemy porozmawiać? - Była czymś poddenerwowana.
-Jasne. - wysiliłem się na lekki uśmiech, który nijako pasował do mojego nastroju.
-Nie tutaj, możemy pójść do kawiarni czy gdzieś? -Zapytała niepewnie. Zdziwiłem się. Zostały nam jeszcze dwie lekcję. -To dla mnie bardzo ważne. -Jej oczy stały się znacznie większe niż zazwyczaj.
-Chodźmy. - Powiedziałem. Wyjąłem telefon z kieszeni i napisałem Louisowi, że nie będzie mnie na reszcie lekcji.
Bez problemu wyszliśmy ze szkoły. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Można było wręcz wyczuć jak spięta była dziewczyna. Byłem ciekawy co takiego chcę mi powiedzieć. Byliśmy przyjaciółmi, nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Pff łatwo mówić, sam je przed nimi miałem. Tak nie powinno być, ale nie umiałem inaczej.
Weszliśmy do kawiarni, usiedliśmy przy stoliku. Po chwili podszedł do nas kelner i przyjął nasze zamówienia. Zgodnie zamówiliśmy kawę i szarlotkę. Bella niespokojnie przebrała nogami pod stołem. Z każdą chwilą widziałem w niej coraz więcej strachu. Dopiero kiedy kelner przyniósł nasze zamówienia, postanowiła się odezwać.
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego cię tutaj zaciągnęłam. - Mieszała nerwowo kawę, chociaż nie było takiej potrzeby. -Harry. -Zaczęła niepewnie. -Nie wiem jak ci to powiedzieć.
Widziałem jak bardzo się denerwowała. Delikatnie złapałem za jej dłoń, która cała się trzęsła.
-Po porostu powiedz, tak będzie najlepiej. Przecież wiesz, że nie gryzę. -Starałem się rozładować napięcie, które zdążyło się wytworzyć. Nie ukrywajmy, nie byłem w tym najlepszy.
Dziewczyna przysunęła się do mnie i wpiła się w moje usta. Byłem w tak cholernie ciężkim szoku, że w pierwszym momencie byłem cały osłupiały. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę co robiła. Szybko ją odepchnąłem zdezorientowany. Czemu to zrobiła?!
Płakała. Łzy spływały po jej policzkach. Była cała w rozsypce.
-Bella co to było? -Wydusiłem. Nie wiedziałem jak miałem się zachować.
-Kocham cię. - Wyszlochała. Świat się zatrzymał. Jak mogła mnie kochać. Nie mogła mnie kochać, ja nie kochałem jej. Czemu ona mnie kochała?! Kiedy zobaczyła moją minę, zaczęła w pośpiechu zbierać swoje rzeczy. Chciała mnie zostawić, wyjść.
Nie mogłem jej na to pozwolić.
Przyciągnąłem ją do siebie. Na początku szlochała żebym ją zostawił i dał odejść, ale nie mogłem tego zrobić. Nie byłem takim człowiekiem. Miałbym wyrzuty sumienia.
-Już dobrze. - Gładziłem ją po plecach, dodając chociaż odrobinę otuchy. Po kilku minutach przestała płakać. Cała kawiarnia ukradkiem patrzyła się na naszą dwójkę. Czułem się przez to nieprzyjemnie obserwowany. Starałem się nie zwracać na to uwagi. W tamtym momencie uspokojenie Belli było dla mnie najważniejszą rzeczą.
-Od kiedy mnie kochasz? - Wyszeptałem. Czułem jak jej oddech znowu przyśpiesza.
-Nie wiem od kiedy, ale uświadomiłam to sobie na imprezie, kiedy miałeś mnie pocałować. -Jej głos był przepełniony bólem. Bolało mnie to bardzo. Nie chciałem aby cierpiała z mojego powodu. -Chciałam, żeby to się stało, no ale to nie było nam pisane. - Uśmiechnęła się smutno.
-Bella. - Głos mi się załamał. -Chciałbym powiedzieć, że też cię kocham, ale niestety nie mogę. - Kochałem Louisa. Tylko on był w moim sercu. Nie mogłem dać jej mojej miłości, kiedy kochałem już kogoś innego.
-Wiem. - Przyznała smutno. -Nie mogłam cię dłużej okłamywać, nie spojrzałabym sobie w oczy, gdybym ci tego nie powiedziała.
Dziewczyna była odważna. Nie każdy na jej miejscu by tak zrobił. Nie wiem, czy ja był bym w stanie.
-Harry. - Spojrzała mi smutno w oczy. -Nie chcę, żebyś się nade mną litował, tylko dlatego, że cię kocham. Mi z czasem przejdzie, jeżeli będziesz szczęśliwy to ja też będę.
Wcale nie poprawiła mi tymi słowami humoru. Nawet jeżeli tak mówiła, nie wierzyłem jej. Nieszczęśliwa miłość, jak sama nazwa wskazuje jest nieszczęśliwa i jej słowa tego nie zmieniły.
-Dobrze, o to się nie martw. - Zdołałem to ledwo wydusić. Nadal miałem dużo gulę w gardle. Wiedziałem, że to wszystko zmieni, ale nie chciałem jej w tamtym momencie martwić.
~~~
18.03.18r.
1356 słów
W czwartek ruszam z nowym ff, tym razem o Ziamie. Rozdziały będą o wiele krótsze, ale za to będę wstawiać 3 tygodniowo. Zapraszam ♥
🎨Do następnego🎨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top