❃ landscape with the fall of icarus, 1557.

look who's digging their own grave
that is what they all say,
you'll drink yourself to
d e a t h

– Mike, wolałbym, żebyś nie przyprowadzał tutaj obcych z ulicy.

Michael z roztargnieniem podniósł wzrok znad szkicu, który tworzył w swoim dzienniku. Nie był pewien ile czasu minęło, odkąd usiadł na podłodze w salonie i oddał się rysowaniu, będąc otoczonym dźwiękami płyty AM Arctic Monkeys. Właśnie kończył się utwór Snap Out of It, czyli dziesiąta pozycja na krążku, więc musiał spędzić tu przynajmniej pół godziny, a na białej kartce widniał zaledwie zarys pełnych ust z piercingiem i uroczego nosa.

– Przecież przeprosiłem, poza tym nie wyrzucę Makbeta z powrotem – odpowiedział Michael, zaś niewielki szary kotek jak na zawołanie zamruczał z jego kolan, na których znalazł sobie wygodne miejsce do spania. Zupełnie jakby wiedział, że mówią o nim. Mike był całkowicie zakochany w tym zwierzęciu i uważał je za nadzwyczaj inteligentne. Teraz, kiedy spojrzał w intensywnie zielone oczy Makbeta, wiedział, że on też go kocha.

Ashton często mówił, że Mike jest do niego podobny, nie tylko przez kolor oczu, ale też przez to, że kot był nadzwyczaj przyjazny i uwielbiał łasić się do ludzi.

– Na litość boską, nie mówię o nim – rzucił Irwin z irytacją pobrzmiewającą w głosie. – Chodzi mi o tego całego Luke'a – dodał, ściągając igłę z winylowej płyty i tym samym urywając melodię Knee Socks. Był w stanie znieść swoją alergię wywołaną kotem, ale nie zniesie widoku Hemmingsa z odległości mniejszej niż sto metrów.

Michael z rezygnacją zamknął dziennik i zaczął bezwiednie gładzić miękką sierść Makbeta, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela. – Co ci w nim tak przeszkadza? – spytał zamyślony, zastanawiając się, czy Luke dobrze się czuje. Co prawda rana chłopaka nie była zbyt poważna, ale Michael wątpił, by ten odpowiednio o nią dbał. Od ich spotkania minęły dwa dni i blondyn wciąż się nie odezwał.

– Nie chodzi konkretnie o niego...

– Właśnie, że chodzi. Nie raz pozwalałem tutaj nocować bezdomnym, którzy nie znaleźli miejsca w schronisku. Przygarniałem też zagubione zwierzęta, po które później zgłaszali się właściciele. Z nimi nie miałeś problemu, ale czepiasz się mnie po tym, jak pomogłem jednemu chłopakowi opatrzyć ranę – zauważył niebieskowłosy, starając się nie podnieść głosu. Miał nadzieję, że Ashton nie pamięta jak jeden z bezdomnych ich okradł. Michael nie miał mu tego za złe, pieniądze i złoty zegarek, który mógł sprzedać, na pewno przydadzą się bardziej temu staruszkowi niż Mike'owi, ale Ashton nie był wtedy zachwycony, głównie przez to, że nie było go na noc i uważał, że staruszek mógł zrobić Michaelowi krzywdę. – Poza tym to było dwa dni temu, dlaczego mówisz o tym dopiero teraz?

Ashton poruszył się niespokojnie, unikając spojrzenia młodszego mężczyzny. Michael by tego nie zrozumiał, był przyzwyczajony do dostrzegania w ludziach dobra, często będąc ślepym na wady, nawet jeśli są oczywiste. Nie zrozumcie go źle, Ash uwielbiał to w Michaelu, ale był pewien, że dwudziestolatek w końcu pożałuje swojego dobrego serca.

– Słuchaj, wystarczy, że powiem ci, że trochę znam Luke'a. Słyszałem o nim i nie były to dobre rzeczy. Poza tym nie zastanawiałeś się skąd miał tą ranę? Ludzie nie chodzą po prostu po ulicy i nie dostają nożem – powiedział w końcu Irwin, jednak od razu zrozumiał swój błąd. Wyraz twarzy Michaela zmienił się na podejrzliwy, chłopak wstał, ostrożnie stawiając niezadowolonego kociaka na podłodze.

– Skąd wiesz, że dostał nożem? Nie powiedział mi tego.

Brunet pokręcił głową i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, milcząc przez chwilę. – Tak to wyglądało. Chodzi mi o to, byś bardziej uważał. Nie chcę pewnego dnia wrócić do domu i zobaczyć twojego martwego ciała na podłodze, w porządku?

Po tych słowach Ashton opuścił pokój, zaś Michael mógł myśleć tylko o tym, że kiedy Ash wrócił do domu dwa dni temu, rana Luke'a była już zabandażowana, więc jego współlokator nie mógł jej widzieć.

To znaczy, że po raz pierwszy okłamał Michaela.

舞圭

"Sam kopiesz pod sobą grób, Luke" — to były ostatnie słowa jakie Luke usłyszał od ojca, zanim wypadł z domu, trzymając butelkę whisky w dłoni. Wsiadanie do samochodu w takim stanie zapewne nie było genialnym pomysłem, ale kiedy blondyn przypomniał sobie przestraszoną minę swojego młodszego brata i pomyślał, że to jego wina, niemal miał nadzieję na wypadek samochodowy.

Jedną rękę trzymał na kierownicy, drugą przechylał szyjkę butelki, wlewając w siebie więcej płynu, który niszczył go od środka.

Wszystko zaczęło się od tego, że odmówił zażycia leków. Czuł się dobrze, a wiedział, że tabletki przytępiają jego zmysły. Chciał dokończyć obraz, chciał w końcu poczuć zadowolenie na widok własnej pracy. Po kolejnej bezsennej nocy niemal zakończył portret Michaela, szło mu tak świetnie, jak jeszcze nigdy. Znów czerpał przyjemność z każdego pociągnięcia pędzlem, z mieszania farb, by oddać niesamowity kolor włosów chłopaka. Nareszcie był sobą, ale ojciec nigdy tego nie rozumiał.

Zagroził, że jeżeli Luke nie zastosuje się do poleceń psychologa, nie będzie miał wstępu do rodzinnego domu. Blondyn nie był tym zaskoczony, sam również nie chciałby widzieć siebie przy swoim ośmioletnim synu. Oliver był wystarczająco mądry, by rozumieć, że z jego bratem dzieje się coś złego, ale wciąż wystarczająco dziecinnie naiwny, by być w nim zakochanym do szaleństwa. Z jakiegoś powodu Luke mu imponował, nawet jeśli było to bezsensowne.

Jednak dzisiaj Luke go przestraszył. Upił się, nie wziął leków i oszalał, co powinien był przewidzieć. Bóg mu świadkiem, że w obecności Olivera nigdy nie chciał się tak zachowywać, bo jeśli było w nim jeszcze coś ludzkiego, to miłość do tego dzieciaka.

Chcąc uwolnić głowę od myśli, włączył radio, gdzie na jednej ze stacji zaczynała się właśnie piosenka Bastille, Icarus. Słysząc pierwszy wers uśmiechnął się ironicznie, przywołując w pamięci słowa ojca. Andrew miał rację, Luke od trzech lat kopał pod sobą grób, ale jakie to miało znaczenie? Tak wiele osób ważnych dla niego miało już swoje miejsca pod ziemią, więc dlaczego on nie mógł być następny? Nigdy nie sądził, że będzie żył długo, bo bał się, że świat mu zbrzydnie, a chciał umrzeć, mając głowę pełną kolorów. Lecz teraz, w wieku dziewiętnastu lat, Luke wątpił, że może bardziej znienawidzić to miejsce i podświadomie chciał się uwolnić. Obecna rzeczywistość go dusiła, wpychała się do gardła i drążyła w nim pustkę, pozostawiając śmieszną i żałosną imitację człowieka.

"Look who makes their own bed/ Lies right down within it/ And what will you have left?"

Luke chciał, żeby coś po nim zostało. Przerażała go myśl, że jego śmierć będzie jedynie błyskiem niezauważonym przez ludzkość. Że za pięć, a nawet dwa lata nikt nie będzie o nim pamiętał. Pomyślał o obrazie Petera Bruegel'a Pejzaż z upadkiem Ikara, na którym autor przedstawił obojętność ludzką na śmierć młodego chłopca. Ikar zginął, ale świat nie przestał się obracać, ludzie nie przestali pracować. Nikogo nie obchodziła utrata jednego głupca.

Dlatego Luke starał się tworzyć, pokazać siebie przez sztukę, wryć się w pamięć ludzi. Zamiast tego tworzył w oczach swojej rodziny obraz zbuntowanego nastolatka, mającego ze sobą poważne problemy.

Przejechał przez most i gwałtownie zahamował, podkręcając głośność radia, by mógł słyszeć muzykę po tym, jak wysiadł. Prawie pusta butelka alkoholu wciąż spoczywała w jego prawej dłoni, kiedy przechodził na drugą stronę barierki i siadał na betonie, pozwalając nogom bezwładnie zwisać nad wodą, znajdującą się kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów niżej. Nigdy nie bał się wysokości, było wręcz przeciwnie — uwielbiał przebywać na wysokich obiektach bez barierek. Czuł wtedy nieskończoność i nie potrzebował niczego więcej.

Wpatrywał się w dalekie światła miasta, które nigdy nie śpi i myślał o samobójstwie. Czytał na jakimś forum, że piosenka Icarus właśnie tego dotyczy, a ludzie, którzy słyszeli legendę o Ikarze natychmiast się z tym zgadzali, ale Luke nie. Uważał, ze zarówno piosenka, jak i legenda, pokazują wybory ludzi, które doprowadzają do ich upadku. Ikar wcale nie planował samobójstwa, nie popełnił go. Zabiła go ciekawość, upór. Zabiło go słońce.

Luke wiedział, że jego również zabiją własne wybory, ale nie był w stanie jeszcze odejść. Jak mógłby zostawić Olivera?

Wystarczył jeden krok, by następnego dnia nie istnieć, ale czy Luke chciał pozbawić się możliwości zobaczenia Michaela jeszcze raz? Nie umiał tego wyjaśnić, ale ten chłopak nie znikał z jego myśli przez całe dwa dni.

Czasami w naszym życiu pojawia się osoba, która budzi w nas artystę, wywołuje uczucia, o jakich istnieniu nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Patrząc na nią po raz pierwszy wiemy, że to na tą osobę czekaliśmy odkąd tylko byliśmy w stanie stwierdzić, że czegoś pragniemy. Niektórzy mówili na takiego kogoś "bratnia dusza".

Luke wcześniej w to nie wierzył, ale teraz ponownie zaczął się nad tym zastanawiać. Może się mylił?
Wypił ostatni łyk whisky, wyciągnął komórkę z kieszeni i drżącymi dłońmi wystukał wiadomość, próbując skupić wzrok na rozmazanym ekranie.

"Co gdybym powiedzjal że nie wkem gdzie jestem i cie potrzebuję?"

舞圭

Nowa wiadomość od: Michael.

"Odpowiedziałbym, że cię znajdę."

rozdział przejściowy, mam nadzieję, że za bardzo się nie nudzicie. wiem, że jest takie... poważne (?) i może być niezrozumiałe, ale po moich wszystkich luźnych historiach chciałam to napisać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top