Rozdział 33
Od autorki: Dzięki sześciotygodniowemu szczeniaczkowi imieniem Vanilla, który wczoraj zawitał w moim domu, spałam może cztery godziny, gdy to stworzenie postanowiło obudzić mnie o trzeciej na zabawę:)
Zayn bardzo długo cierpiał po stracie Louisa, poza tym męczyły go koszmary. Nie czytał już przed snem, niekiedy nie spał całe noce lub siedział długo po tym jak zasnąłem. Czułem, że to nie do końca był mój Zayn.
- Hej - wyszeptałem wstając rano. Malik stał w kuchni układając szklanki od najmniejszej do największej, by potem znowu je zdjąć i ułożyć odwrotnie. Zerknął na mnie kątem oka i odpowiedział to samo wracając do wykonywanej czynności. Oparłem dłoń na dużym brzuchu i podszedłem do niego całując przelotnie w policzek - Spałeś dzisiaj?
W odpowiedzi pokręcił tylko głową zamykając szafkę, w której naczynia znów ustawione były rozmiarem. Sięgnął po swój kubek z kawą, a ja patrzyłem na niego niepewnie.
- Nie powinieneś pić kawy, musisz się położyć. To już chyba druga noc, gdy nie śpisz..? - powiedziałem szykując sobie śniadanie w postaci płatków - Zayney - wyszeptałem patrząc na niego zmartwiony - Powiedz mi co się tam stało, że się zmieniłeś - poprosiłem z oczami pełnymi łez.
Malik wpatrywał się w podłogę, aż usiadł na niej opierając się plecami o szafki.
- Straciłem Louisa, a ja sam.. Zabiłem człowieka - powiedział to tak cicho, że wydawało mi się, iż to jedynie moja wyobraźnia. Kucnąłem przy Zaynie kładąc dłoń na jego kolanie.
- To wojna, gdybyś ty go nie zabił, on zabiłby ciebie..
- Nie o to chodzi - sapnął wycierając wierzchem dłoni łzę z policzka - Zastrzeliłem wielu ludzi. Ale to było inne, zaatakował mnie, odebrał mi broń.. Udało mi się go powalić, zacząłem go dusić. Patrzyłem jak umiera, jak swoimi dłońmi odbieram mu życie..
Wpatrywałem się w Zayna, więc to przez to? Nigdy nie pomyślałbym, że to mogłoby się tak na nim odbić. Ale rozumiem, ja nie umiałbym nikogo zabić.
Uniosłem się przytulając go mocno.
- Kiedy zasypiam, wracają wspomnienia z wojny. Przepraszam Niall.. - wyszeptał.
- Niby za co? Przestań Zayn, rozumiem - powiedziałem łapiąc jego twarz w dłonie i całując go delikatnie. Gdy pisaliśmy, rozmawialiśmy na skype, nie wydawał się czuć tak źle jak teraz. Chyba, że to się stało pod koniec misji.. - Co chciałbyś dzisiaj robić? Zaproponowałbym, żebyśmy poszli pobiegać, ale z tym brzuchem jest naprawdę ciężko.
- Biegałem codziennie po conajmniej pięć, dziesięć kilometrów, mam dość biegania jak na razie - zaśmiał się cicho - Możemy położyć się na kanapie, wziąć coś na przegryzkę i poprzytulać się oglądając film?
- Oczywiście - wyszeptałem głaszcząc go po policzku z delikatnym uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top