Rozdział 32
Byłem w siódmym miesiącu ciąży, stałem na lotnisku i płakałem jak dzieciak widząc jak pasażerowie lotu z Iraku do Londynu po kolei wychodzą z bramki C. Obok mnie stała Trisha, matka Zayna, która bardzo mi pomagała, gdy byłem sam.
Rzuciłem się biegiem, kiedy tylko go zobaczyłem. W końcu, po sześciu miesiącach miałem przy sobie swojego chłopaka, ojca mojego dziecka. Odrzucił swoją torbę z rzeczami i złapał mnie w ramiona unosząc lekko do góry.
Staliśmy przytuleni, a inni żołnierze nawet nie zdziwieni tylko nas mijali z uśmiechem. Też zaraz mieli zobaczyć swoje rodziny po tak długim czasie.
- Dziękuje, że do mnie wróciłeś - wyszeptałem z oczami pełnymi łez.
- Obiecałem ci, że wrócę. Zawsze będę wracał - powiedział całując mnie czule. Uklęknął przede mną i objął dłońmi mój zaokrąglony brzuch całując go przez koszulkę. Kazałbym mu wstać mówiąc, że jest tu zbyt wiele ludzi, ale teraz miałem wszystkich gdzieś - Hej Micheal - wyszeptał, a ja kucnąłem z nim całując go znów.
Micheal, Mickey, takie imię wybraliśmy dla naszego synka.
Wstaliśmy, a Zayn poszedł do swojej rodziny by się przywitać. Zobaczyłem Audrey stojącą z wózkiem z córeczką Doris i wpatrującą się w bramkę z której mieli wychodzić piloci. Oddział Louisa wracał tego samego dnia co ten Zayna.
Obserwowałem ją, gdy Malik rozmawiał ze swoją rodziną. Nagle dwóch mężczyzn w mundurach stanęło tuż przy niej. Zmarszczyłem brwi otulając się bardziej kurtką i zrobiłem parę kroków, gdy ona nagle wybuchnęła płaczem.
- O nie - wyszeptałem idąc szybko do niej - Audrey, Audrey..!
Złapałem ją w ramiona, gdy zatoczyła się z twarzą schowaną w dłoniach.
- Shh Audrey, spokojnie - powiedziałem spoglądając ponad jej ramieniem na Zayna, gdy spojrzał na nas. Kobieta objęła mnie szlochając w moją koszulkę.
- Nie wróci, on już nigdy nie wróci - zapłakała - Pieprzony Louis i pieprzona wojna - zawyła, a ja zacisnąłem powieki głaszcząc ją uspokajająco po plecach.
Zayn praktycznie wyrwał z moich ramion Audrey przytulając ją i wydaje mi się, że widziałem w jego oczach łzy.
Nie odzywali się, po prostu stali przytuleni po stracie ważnej części iść życia. Stanąłem przy wózku łapiąc za łapkę kilku miesięczną Doris, która miała oczy i nosek ojca, którego nigdy nie zobaczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top